Definicja:
Wyjmuje z lodówki
Martwej tkanki strzęp,
Dawno oskrobany
Z zaschniętej krwi.
Strumykiem płynie na patelnię
Gęsta i tłusta oliwa,
A rozgrzana do białości,
Krzyczy niczym palona na stosie wiedźma.
Wykładam na gładką powierzchnię,
Czerwony płat mięsa,
Które kiedyś znało życie
I duszę je,
Lecz nie własnymi rękami
A misą cudzych dłoni.
W końcu na talerzu
Dymi mój kawałek przeszłego życia,
Więc podnoszę ukrzyżowany widelcem kawałek
Do moich spragnionych krwi ust.
Mmmmmm!
To niesamowite.
Nie jestem Bogiem,
A właśnie dokonałem cudu...
Martwej tkanki strzęp,
Dawno oskrobany
Z zaschniętej krwi.
Strumykiem płynie na patelnię
Gęsta i tłusta oliwa,
A rozgrzana do białości,
Krzyczy niczym palona na stosie wiedźma.
Wykładam na gładką powierzchnię,
Czerwony płat mięsa,
Które kiedyś znało życie
I duszę je,
Lecz nie własnymi rękami
A misą cudzych dłoni.
W końcu na talerzu
Dymi mój kawałek przeszłego życia,
Więc podnoszę ukrzyżowany widelcem kawałek
Do moich spragnionych krwi ust.
Mmmmmm!
To niesamowite.
Nie jestem Bogiem,
A właśnie dokonałem cudu...
Data powstania utworu: nieznana
Autor: nieznany
Tytył: Wyjmuje z lodówki Martwej tkanki strzęp, Dawno oskrobany Z.