Definicja:
„Owoce z importu - codzienny stragan”
Zarumienieni jak dzikie jabłka
I spieczeni w żółtym ogryzku gruszki
Wyrzuciliśmy z siebie wszystkie pestki
Zatrudnili mnie w truskawkowym przemyśle
Zamknęli na zatłoczonych plantacjach wiśni
Konwalia strzeliła pąkami
Obrali ją, szypułkując drylowaniem
Zbylinowana poziomkową otoczką
Zamieniła się w okrytozalążkowy organ
Osłupiej jak pręcik rodny
Zerwij swojego endokarpa
Niech zarechocze Twój mieszek
Niech Twoja rozłupnia nie pęknie na kawałki
Zaziarniakowany i jednonasienny
Swoim pestkowcem przykryj torebkę maku
Ugryź mojego owocolistka
26/02/07
Zarumienieni jak dzikie jabłka
I spieczeni w żółtym ogryzku gruszki
Wyrzuciliśmy z siebie wszystkie pestki
Zatrudnili mnie w truskawkowym przemyśle
Zamknęli na zatłoczonych plantacjach wiśni
Konwalia strzeliła pąkami
Obrali ją, szypułkując drylowaniem
Zbylinowana poziomkową otoczką
Zamieniła się w okrytozalążkowy organ
Osłupiej jak pręcik rodny
Zerwij swojego endokarpa
Niech zarechocze Twój mieszek
Niech Twoja rozłupnia nie pęknie na kawałki
Zaziarniakowany i jednonasienny
Swoim pestkowcem przykryj torebkę maku
Ugryź mojego owocolistka
26/02/07
Data powstania utworu: nieznana
Autor: nieznany
Tytył: „Owoce z importu - codzienny stragan” Zarumienieni jak.