Co znaczy Pożgnianie przeszłości
Słownik: Dziwne w jak zaskakujących i zupełnie nieoczekiwanych okolicznościach człowiek dowiaduje się co czuje, co go boli... co w nim tak naprawdę siedzi... czy tego chce czy nie.
Definicja:
Dlaczego jest tak, iż gdy tylko poczujemy się szczęśliwi los stawia przed nami schody nie do pokonania?
Dlaczego bólu jaki teraz czuję nic nie jest w stanie ukoić?
Dlaczego dopiero teraz godzę się z odejściem kogoś kto wypełnił cały mój świat miłością?
Dlaczego ci, których kochałam byli w moim życiu tylko na chwilę i czy zawsze już tak będzie?
Dziś umarł brat mojego Anioła. Wraz z nim umarł mój Anioł... aczkolwiek tak faktycznie nie ma go wśród żywych od roku. Poprzez rok nie myślałam o nim. Poprzez rok nie płakałam. Poprzez rok nie czułam.
Źle się czuję z tym, iż myślę o nim dopiero teraz. iż musiała się zdarzyć następna tragedia abym mogła się rozpłakać. iż nie myślę o jego bracie tylko o nim... o rok za późno.
Dziś odwiedziła mnie przyjaciółka. Wypłakałam się jej w rękaw. Nie pytała dlaczego płaczę, nie pytała o nic, aczkolwiek zadzwoniłam do niej pierwszy raz od kilku tygodni ze słowami "potrzebuję Cię teraz".
Marcin mnie kochał, rozumiał i w pierwszej kolejności akceptował. Miłość bezwarunkowa.
Kochałam go całą sobą, skoczyłabym za nim, umarłabym za niego gdyby tylko tak było można, oddałabym wszystko tylko dla niego. Miłość bezwarunkowa.
Kładł moją głowę na swoich kolanach i szeptał do ucha, iż jestem jego sercem.
Tuliłam się do niego i prosiłam aby zawsze już tak było.
Obiecał, iż zawsze będzie przy mnie. Mówił, iż przede mną jego życie było puste, iż ze mną jest szczęśliwy.
Patrzyłam mu w oczy i nie musiał mówić, iż mnie kocha... to samo widział w moich. Na myśl o nim czułam się dobrze.
Marzyliśmy wspólnie, planowaliśmy wspólną przyszłość... mieszkanie, siostrzyczkę dla Doriana, podró iż... życie wspólnie nie w okolicy siebie.
Nie przeszkadzał mu mój bagaż doświadczeń, dziecko, nieudane związki, zagubienie i złe dni, ja nauczyłam się żyć z jego pasją... która o ironio doprowadziła go do śmierci...
Nie ma go przy mnie, jest w mojej pamięci. Jest w moim sercu.
Kilka tygodni temu zaczęłam wychodzić ze swojego kokonu, który tworzyłam powoli poprzez kilka lat. Tłumione emocje i uczucia niewiele nie rozerwały mojego serca a myśli eksplodowały w mojej głowie. Dałam się ponieść, aczkolwiek w ogóle tego ani nie chciałam ani nie potrzebowałam. Delikatnie popchnięta zostałam wciągnięta w wir niezrozumiałych dla mnie sytuacji. Motałam się pomiędzy tym co ktoś mi mówił a tym czego pragnę. pomiędzy marzeniami a tym na co w tej chwili jestem gotowa. Zupełnie bezmyślnie, zupełnie nie tak jak ja... jak na filmie: patrzyłam ze zdumieniem co robi bohater zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, ; iż to nie video tylko moje życie... ; iż to nie bohater, ; iż to ja.
Przeważnie tragedia zmusza ludzi do myślenia i zauważania rzeczy, na które nie zwróciłby uwagi w normalnej sytuacji.
Śmierć kolegi uświadomiła mi, ; iż mam uczucia. Kocham kogoś kogo nie ma i nigdy już nie będzie przy mnie.
Mam przyjaciół i serce wolne właśnie dla nich... i to wystarczy. Nie chcę nikogo innego w swoim życiu, może tylko teraz, może nigdy nie będę chciała... Teraz kocham... nie istotne czy jest, czy go nie ma... był najważniejszy i jeszcze jakiś czas będzie. Mam do nadrobienia rok braku myśli o nim i uczucia, którego się wypierałam. Nie chcę przestać go kochać a poprzez to nie jestem gotowa pokochać kogoś innego niż on. Wraz z nim umarła we nadzieja.
Już mi lepiej. Idę wypłakać się w poduszkę. Dobranoc
Dlaczego bólu jaki teraz czuję nic nie jest w stanie ukoić?
Dlaczego dopiero teraz godzę się z odejściem kogoś kto wypełnił cały mój świat miłością?
Dlaczego ci, których kochałam byli w moim życiu tylko na chwilę i czy zawsze już tak będzie?
Dziś umarł brat mojego Anioła. Wraz z nim umarł mój Anioł... aczkolwiek tak faktycznie nie ma go wśród żywych od roku. Poprzez rok nie myślałam o nim. Poprzez rok nie płakałam. Poprzez rok nie czułam.
Źle się czuję z tym, iż myślę o nim dopiero teraz. iż musiała się zdarzyć następna tragedia abym mogła się rozpłakać. iż nie myślę o jego bracie tylko o nim... o rok za późno.
Dziś odwiedziła mnie przyjaciółka. Wypłakałam się jej w rękaw. Nie pytała dlaczego płaczę, nie pytała o nic, aczkolwiek zadzwoniłam do niej pierwszy raz od kilku tygodni ze słowami "potrzebuję Cię teraz".
Marcin mnie kochał, rozumiał i w pierwszej kolejności akceptował. Miłość bezwarunkowa.
Kochałam go całą sobą, skoczyłabym za nim, umarłabym za niego gdyby tylko tak było można, oddałabym wszystko tylko dla niego. Miłość bezwarunkowa.
Kładł moją głowę na swoich kolanach i szeptał do ucha, iż jestem jego sercem.
Tuliłam się do niego i prosiłam aby zawsze już tak było.
Obiecał, iż zawsze będzie przy mnie. Mówił, iż przede mną jego życie było puste, iż ze mną jest szczęśliwy.
Patrzyłam mu w oczy i nie musiał mówić, iż mnie kocha... to samo widział w moich. Na myśl o nim czułam się dobrze.
Marzyliśmy wspólnie, planowaliśmy wspólną przyszłość... mieszkanie, siostrzyczkę dla Doriana, podró iż... życie wspólnie nie w okolicy siebie.
Nie przeszkadzał mu mój bagaż doświadczeń, dziecko, nieudane związki, zagubienie i złe dni, ja nauczyłam się żyć z jego pasją... która o ironio doprowadziła go do śmierci...
Nie ma go przy mnie, jest w mojej pamięci. Jest w moim sercu.
Kilka tygodni temu zaczęłam wychodzić ze swojego kokonu, który tworzyłam powoli poprzez kilka lat. Tłumione emocje i uczucia niewiele nie rozerwały mojego serca a myśli eksplodowały w mojej głowie. Dałam się ponieść, aczkolwiek w ogóle tego ani nie chciałam ani nie potrzebowałam. Delikatnie popchnięta zostałam wciągnięta w wir niezrozumiałych dla mnie sytuacji. Motałam się pomiędzy tym co ktoś mi mówił a tym czego pragnę. pomiędzy marzeniami a tym na co w tej chwili jestem gotowa. Zupełnie bezmyślnie, zupełnie nie tak jak ja... jak na filmie: patrzyłam ze zdumieniem co robi bohater zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, ; iż to nie video tylko moje życie... ; iż to nie bohater, ; iż to ja.
Przeważnie tragedia zmusza ludzi do myślenia i zauważania rzeczy, na które nie zwróciłby uwagi w normalnej sytuacji.
Śmierć kolegi uświadomiła mi, ; iż mam uczucia. Kocham kogoś kogo nie ma i nigdy już nie będzie przy mnie.
Mam przyjaciół i serce wolne właśnie dla nich... i to wystarczy. Nie chcę nikogo innego w swoim życiu, może tylko teraz, może nigdy nie będę chciała... Teraz kocham... nie istotne czy jest, czy go nie ma... był najważniejszy i jeszcze jakiś czas będzie. Mam do nadrobienia rok braku myśli o nim i uczucia, którego się wypierałam. Nie chcę przestać go kochać a poprzez to nie jestem gotowa pokochać kogoś innego niż on. Wraz z nim umarła we nadzieja.
Już mi lepiej. Idę wypłakać się w poduszkę. Dobranoc