kuchenna multikulturowość co to jest
Definicja: także o śmamtym. W pewnej chwili jeden ze znajomych zwierzył się nam, iż marzy mu się.

Czy przydatne?

Co znaczy Kuchenna multikulturowość.

Słownik:
Siedząc w gronie zaprzyjaźnionych dziennikarzy, w zacisznym lokalu nasączonym dyskretnym jazzem toczyłem luźne rozmowy. O tym i o tamtym, czasami także o śmamtym. W pewnej chwili jeden ze znajomych zwierzył się nam, iż marzy mu się Polska mult
Definicja: Taka Polska, gdzie różne kultury funkcjonują ze sobą w pełnej symbiozie. W pierwszej chwili zrobiło mi się słabo, bo stanął mi przed oczami obraz tej symbiozy, w osobach kibiców Arki Gdynia i Lechii Gdańsk. Do dziś mam w pamięci wydarzenia sprzed dziesięciu lat, kiedy byłem zmuszony wyskoczyć ze składu pociągu SKM, gdzieś pomiędzy Zaspą a Przymorzem.

O ile wtedy powiodło mi się uratować swoją skórę przed namacalnymi efektami współistnienia „kultur”, o tyle teraz potraktowałem multikulturowość w szerszym kontekście. Marzenia kolegi „po piórze” są równie nierealne jak zawieszenie broni pomiędzy przywołanymi przeze mnie wyżej „entuzjastami” piłkarskich drużyn. Wszak nawet w tak uwielbianych poprzez nas Stanach Zjednoczonych, w Nowym Jorku, czy Chicago mamy dzielnice polskie, włoskie czy także chińskie. Śmiała koncepcja multikulturowości – jakby żywcem wyjęta z Internetu, gdzie jak powszechnie wiadomo – wszystko jest multi, dla Państwie Nadwiślańskiego nie jest koncepcją niezłą. Po pierwsze dlatego, iż nasze społeczeństwo nie jest szerzej zainteresowane żadną z form kultury, z racji na absorbującą walkę o przetrwanie, a po drugie owo społeczeństwo ma poważne problemy z swoją tożsamością.
Nad tożsamością, w trosce o swoich rodaków, kilka lat temu pochylał się Vaclav Havel – prezydent Republiki Czeskiej, na łamach Project Syndicate: Kto zaśmieca język i rozmowę wyświechtanymi frazesami, koślawą składnią i wyuczonymi na pamięć wyrażeniami powtarzanymi bezmyślnie poprzez piszących i mówiących w danym języku? Kto jest odpowiedzialny za pustosłowie reklam widocznych na każdym rogu i w telewizorze, reklam, które są właściwie wszędzie i bez których niedługo nie będziemy w stanie powiedzieć, która jest godzina? Czyż ten gwałt na języku nie jest równocześnie gwałtem na naszej tożsamości? I któż go popełnia, jeżeli nie my sami mówiąc byle jak i byle co?
Powtarzam więc: jeżeli tożsamość jakiejś nacji jest w niebezpieczeństwie, wina za to leży głównie po stronie tej społeczności, zagrożenie bierze się z jej własnego wyboru, regularnie dokonywanego przy urnie wyborczej , a również z jej zaniedbań i nieudolności.
Idąc dalej, za Vaclavem Havlem znowuż na pamięć przywołuję obrazy tych wszystkich „czasowstrzymywaczy”, „ogromnych wyprz”, „sposobów na głoda”, leków na wzdęcia, zaparcia, biegunki, niewydolności wątroby po jakimś grillowaniu, hamburgerów, spodni z krokiem w kolanach i temu podobnych. W sferze języka: ziomy, lajty, cool, dżezi - zapożyczenia i kalki z języka angielskiego. Wreszcie nasze antypatie do sąsiadów ze wchodu – za to iż są ruskimi, z zachodu – za to iż mają nas za pijaków i złodziei, wreszcie do tych z południa – za to, iż w zakresie gospodarki są od nas lepsi.
Po naszych ulicach chodzą ludzie, mało różniący się zewnętrznie od ludzi z Europy Zachodniej. Czerpiemy całymi garściami wzory zza zachodniej granicy. Bezkrytycznie i hurtowo. Lecz czy z pewnością wszystko zapożyczone od zachodnich sąsiadów jest warte naszego trudu? Gdzie się podziała zatem nasza tożsamość? Co stanowi naszą tożsamość, z czym się warto utożsamiać?
Czy wizerunek Polaka za granicą, już do końca świata ma być tożsamy z pijakiem, złodziejem samochodów, nierobem i brudasem? A może mój kolega miał jednak rację? Czy multikulturowość jest dla nas młodych szansą na zdefiniowanie własnej tożsamości?
Jak na razie multikulturowość przejawia się w kuchni i ewentualnie na scenie muzycznej. A co ponadto?
  • Dodano:
  • Autor: