internetowy ekshibicjonizm co to jest
Definicja: taki trend można obserwować już od jakiegoś czasu, lecz w państwie nadwiślańskim dopiero.

Czy przydatne?

Co znaczy Internetowy ekshibicjonizm

Słownik: Nie to jest zjawisko nowe,choć razem z pojawieniem się portalu nasza-klasa zatacza krąg szerszy, niż kiedykolwiek przedtem. Oczywiście za granicą taki trend można obserwować już od jakiegoś czasu, lecz w państwie nadwiślańskim dopiero niedawna
Definicja: Oglądając na youtube nagranie z „Rozmowy w Toku” z szesnastoletnią Sylwią, a później odwiedzając jej profil na naszej-klasie coś we mnie pękło. Zacząłem się zastanawiać, czy ludzie korzystający z tego typu serwisów, chociaż poprzez chwilę zastanowili się dla kogo się lansują i co to może przynieść? Dziesiątki zdjęć w internetowych galeriach na kilku nieraz portalach społecznościowych (fotka.pl, nasza-klasa.pl, grono.net, epuls.pl, myspace.com – niepotrzebne skreślić, potrzebne dopisać), wylewanie swoich żali na blogach i filmiki na youtube o tematyce wszelakiej, niejednokrotnie powodujące jedynie zażenowanie wśród oglądających. Bezowocne, wielogodzinne przepychanki na różnorakich forach internetowych. Wyścigi na liczbę znajomych, czy nareszcie najgrubszego kalibru groźby aka „usunę cię ze znajomych na gronie!”, tudzież „zablokuję cię na gadu!” powodują szczęk zębów i problemy natury psychicznej u przedmiotów tychże gróźb, co wyrażają z resztą najczęściej słowami w guście „proshę niee!”. Tak właśnie wygląda życie już nie tylko wybranych nastolatków.

Przyznam się szczerze i bez bicia, iż również wpadłem w pułapkę portali społecznościowych, for dyskusyjnych i stałem się posiadaczem kont na kilku z nich. Jednak zawsze zwracałem uwagę na to co, gdzie i do kogo piszę, i kto i kiedy może to przeczytać. Ukrywam przewarzająca część informacji o sobie, niektórych w ogóle nie podaję, a moja galeria – nad czym niezmiernie boleję – nie jest wypełniona dziesiątkami zdjęć „z ręki” robionymi w pięknej, łazienkowej scenerii. Dzięki tym serwisom utrzymuję kontakt z ludźmi, których na prawdę znam i dyskutuję na wewnętrznych forach, o tematach, których czasem próżno szukać gdzie indziej. Na blogu, który prowadzę umieszczam teksty takie jak ten, nie zaś pisane polskawym językiem wywody o braku miłości, misia przytulanki czy nowego telefonu komórkowego, ewentualnie o nowych alusach w moim golfie.

Dlaczego o tym wszystkim piszę? Naszło mnie kiedyś, tak aby w jedynej słusznej wyszukiwarce internetowej wpisać własne imię i nazwisko. Rezultatów nie było zbyt sporo, ponieważ zawsze dbałem o to, aby moje dane nie pałętały się byle gdzie. Jednak szperając za nazwiskami znajomych niejednokrotnie udawało mi się znaleźć numer telefonu, komunikatora czy adres. Przypadkiem znalazłem filmik z koleżanką tańczącą przed kamerą do hitu godnego wiejskiej dyskoteki. Dlaczego na swoje życzenie pozbywamy się prywatności, jeśli nawet i bez tego nasze dane znajdują się w miejscach o których nawet nam się nie śniło? Dopiero co moim oczom ukazał się mój tekst, na portalu, na którym go nie umieszczałem – ot jakiś archiwizator internetowych blogów. Żywy przykład na to, iż usuwanie wpisu z bloga czy z serwisu internetowego nie daje nam pewności, iż wiadomości zniknęły, ponieważ oprócz tego typu archwizatorów, również google umożliwia obejrzenie kopii strony. Nieopacznie wpisany adres e-mail może wywołać zasypanie nas spamem wszelakim i przyrost liczby znajomych, którzy będą chcieli powiększyć naszego penisa, lub sprzedać nam cudowny środek odchudzający. Umieszczenie filmiku z imprezy na youtube może się okazać towarzyskim harakiri. Takie wpisy można znaleźć po kilku(nastu) nawet latach.

Oczywiście w pełni zrozumiałe i akceptowalne jest poszukiwanie porad na specjalistycznych forach o fotografii czy motoryzacji, dyskutowanie o muzyce, filmach, utrzymywanie kontaktu ze znajomymi porozrzucanymi po różnych zakątkach państwie i świata właśnie tą drogą. Niepokojące są jednak informacje, iż prywatna korespondencja z takich serwisów bywa używana do zbierania informacji o użytkownikach, rozpoznawaniu ich preferencji i wysyłaniu odpowiednio dostosowanych reklam. Gdy przeczytałem news o tym, iż spółka Everex wypuszcza komputer dedykowany dla użytkowników myspace, wraz ze specjalnym oprogramowaniem, ułatwiającym korzystanie z serwisu, nie byłem pewien czy się śmiać, czy płakać. Chociaż wynalazek ten nie onieśmieli zapewne Della czy HP rezultatami sprzedaży, to sam fakt stworzenia czegoś takiego jest już znaczny.

Dlatego należy poważnie się zastanowić, czy to wszystko jest dla nas potrzebne, czy nie warto wrócić do starych, dobrych form pisania papierowego dziennika i wywieszania zdjęć znajomych na tablicy korkowej. Poziom lansu wśród koleżanek z gimnazjum niewątpliwie spadnie, jednak nasze zdjęcie nie trafi później do zbioru fotek na blogu wyszydzającego tego typu portale (które pojawiają się jak grzyby po deszczu), a koledzy z pracy czy szkoły nie wykorzystają naszego zdjęcia jako wirtualnej tarczy do rzutek. Trudniej także byłoby w takiej sytuacji pochwalić się liczbą znajomych, lecz za to jaka oszczędność pieniędzy i czasu spędzonego w wirtualnym świecie
  • Dodano:
  • Autor: