kaczyński sikorski fight co to jest
Definicja: Lechem Kaczyńskim. Obydwaj panowie zasługują na kilka słów krytyki słownik.

Czy przydatne?

Co znaczy Kaczyński vs Sikorski, fight!

Słownik: Polskim życiem publicznym wstrząsnęła publikacja "Dziennika" o rozmowach w kwestii tarczy antyrakietowej szefa MSZ Radosława Sikorskiego z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Obydwaj panowie zasługują na kilka słów krytyki.
Definicja: Patrząc powierzchownie na ostatnie przecieki z rozmów prezydenta z ministrem spraw zagranicznych można zobaczyć ludzi głęboko skonfliktowanych. Jeden z nich w szczególności, własną osobistą niechęć przekłada na kontakty służbowe. Poprzez ich pryzmat rozmawia o kwestiach czysto politycznych, psując w ten sposób atmosferę, która powinna mieć co najmniej charakter neutralny, nienacechowany emocjami i osobistymi animozjami. I nie dość, iż to są sprawy polityczne, to jeszcze mają najwyższą rangę państwową. Niestety, osobista niechęć regularnie nie pozwala uzyskać satysfakcjonującego rezultatu rozmowy dla obu stron. Czyżby tak prostych rzeczy nie rozumiał któryś z uczestników tego spotkania?

Komentując wypowiedzi Lecha Kaczyńskiego należy podkreślić fakt, iż darzy on szczególną niechęcią ministra Sikorskiego. Prezydent podejrzewa go o to, iż miał kontakty z obcym wywiadem, uważa także, iż Sikorski jako szef MON chronił gen. Dukaczewskiego (byłego szefa WSI), o którym Kaczyński ma bardzo złe zdanie. Można wysnuć przypuszczenie, iż takie, rzekomo prawdziwe wiadomości dostarcza mu jego otoczenie, które najprawdopodobniej jest odpowiedzialne za takie nastawienie prezydenta do dzisiejszego szefa MSZ.

Niestety, u prezydenta w momencie tej rozmowy wzięły górę emocje. Te fragmenty pokazują, iż rozmowa miała bardzo napiętą atmosferę. Kaczyński wyraźnie chciał upokorzyć ministra. Zadawał dziwne pytania nic przy tym nie wyjaśniając ("Czy pan zna Rona Asmusa?" - pyta Kaczyński. "Nie widzę związku z kwestią tarczy" - odpowiada Sikorski). Fragmenty te w istocie wyglądały jak przesłuchanie, gdzie prezydent był prokuratorem, a oskarżonym, bądź co najmniej podejrzanym - Sikorski. Niedopuszczalne jest, aby tak wyglądała rozmowa najwyższych urzędników w państwie o kwestiach rangi państwowej. Przykry jest również fakt, iż prezydent zwyczajnie nie potrafi normalnie rozmawiać ze współtwórcą polityki zagranicznej. Niechęć do Sikorskiego przysłoniła mu biznes państwa i swój własny. W polskiej polityce zagranicznej powstał już bardzo wyraźny dwugłos, który odbija się na wizerunku naszego państwie na arenie międzynarodowej.

Prezydent w gruncie rzeczy powinien pomagać rządowi realizować jego cele i ewentualnie uzupełniać poczynania MSZ. W żadnym wypadku nie powinien prowadzić własnej odrębnej polityki. Rozumiem, iż w ten sposób Kaczyński, mając na uwadze perspektywę walki o drugą kadencję z dzisiejszym premierem, chciałby się od niego wyróżniać, lecz dlaczego odbywa się to kosztem Polski? Na pewno to jest sukces doradztwa ze strony Kancelarii Prezydenta. Niestety, prezydent słabo radzi sobie z taką rolą, bo zwyczajnie jest ona nieprzemyślana i pozbawiona głębszego sensu. Wystarczy choćby przypomnieć wstrzymanie się poprzez prezydenta z podpisaniem traktatu i związaną z tym falę krajowej i europejskiej krytyki, czy chęć przyspieszenia negocjacji w kwestii tarczy. Przecież wedle art. 146 punkt 1 Konstytucji RP to „porada Ministrów prowadzi politykę wewnętrzną i zagraniczną RP”.

Lech Kaczyński celowo rozpycha się w swoich uprawnieniach i w ten sposób chce mieć jak największy wpływ na politykę zagraniczną, a nieścisła w kwestiach kompetencyjnych konstytucja mu to umożliwia. A jak już wspomniałem, wszystko odbywa się kosztem Polski.

Nie wydaje mi się, iż kiedyś Lech Kaczyński postanowi zmienić swój wizerunek i zacznie prowadzić wraz z rządem spójną politykę zagraniczną, gdyż mógłby on utracić poparcie wśród części swojego elektoratu. Jego wyborcy na pewno nie zgodziliby się z tym, iż wtapia się on w politykę prowadzoną poprzez wrogie PiS-owi ugrupowanie, a więc poprzez rządzącą Platformę. A szkoda, ponieważ będąc bardziej przewidywalnym politykiem byłby lepiej postrzegany poprzez społeczeństwo i komentatorów życia publicznego.

z kolei Sikorski w części opublikowanych fragmentach pokazał duże opanowanie. Nie dał się sprowokować, był cierpliwy i wyważony. Godny podziwu był jego spokój w odpowiadaniu na dziwne pytania zadawane poprzez prezydenta. Pochwalam takie zachowanie ministra wobec prowokacyjnego Kaczyńskiego. Szkoda jednak, iż Sikorski, jako szef dyplomacji, do końca nie potrafił zachować spokoju. na pewno niedopuszczalne jest, aby minister nazywał swojego prezydenta chamem. to jest wielce niekulturalne i nie powinno mieć miejsca. lecz z drugiej strony Sikorski jest tylko człowiekiem i takie zachowania prezydenta nie mógł już znieść. Po prostu nie wytrzymał i w zasadzie nie ma się czemu dziwić. Nareszcie był prowokowany. Tak czy inaczej, jego zachowanie, tak jak zachowanie Kaczyńskiego pozostaje sporo do życzenia. Nie powinno się w taki sposób rozmawiać o kwestiach polskiego bezpieczeństwa.

Dariusz Konik


PS. Artykuł już się ukazał w serwisie wiadomosci24.pl
  • Dodano:
  • Autor: