tygodnik mówi wprost co to jest
Definicja: obiektywizm na dalszy plan. Żyjemy w XXI wieku, a świat nieustannie pędzi na przód.

Czy przydatne?

Co znaczy Tygodnik, który mówi wprost

Słownik: Współczesne media mają wielką siłę. Telewizja regularnie kreuje wyidealizowany obraz polskiej rzeczywistości. Wolność słowa niekiedy zsuwa obiektywizm na dalszy plan.
Żyjemy w XXI wieku, a świat nieustannie pędzi na przód. Politykę zagraniczną zajmują ciągłe pertraktacje w kwestii wojny z Izraelem, a polska polityka gospodarcza stara się dostosować do norm UE. Rynek prasowy ma do zaoferowania cały szereg tygodników politycznych. Niewątpliwie zawierają one sporo cennych informacji, jednak warto zwrócić, że jeden z nich wyraźnie uderza w sens sprawy.
Definicja: „Wprost” to gazeta zajmująca się głównie polityką i kulturą. Redaktorem naczelnym jest Marek Król. Tygodnik redaguje zespół ok. siedemdziesięciu dziennikarzy, grafików i fotografików. Pierwszy numer magazynu ukazał się 5 grudnia 1982, a od 1989 roku „Wprost” stał się tygodnikiem ogólnopolskim. Co tydzień Marek Król dzieli się z nami swymi spostrzeżeniami na temat współczesnego świata, polityki i nowości kulturalnych. Jego felietony noszą tytuł Na stronie.

Tomasz Nałęcz, prof. nauk historycznych wyraźnie nawiązuje w swych rozważaniach do historii Polski. Znana publicystka i autorka programów telewizyjnych, słynna druga płeć, a więc Maciej Rybiński (Ryba po polsku), satyryk i były publicysta sportowy uhonorowany jest za to, iż „pisze, ponieważ myśli”. Natomiast Krzysztof Skiba, artysta rozrywkowy, wokalista ekipy Big Cyc, ujawnia zabawne i trafne aluzje do polskiego rządku. Silną stroną jego pióra jest powiązanie polityki i filmu, bądź jak kto woli – polityków i postaci z kreskówek. Zamiłowanie Skiby do autoironii widoczne jest w tytule jego rubryki – zwyczajnie Skibą w mur.

Pamiętajmy jednak, iż szanujący się tygodnik informacyjny nie zawiera wyłącznie treści w stylu „Dowcip za dychę”. „Wprost” to w pierwszej kolejności kultura, interes i najnowsze informacje dotyczące spraw krajowych i zagranicznych. Czytając artykuły odbiorca ma łatwy dostęp do tego, co odbywa się aktualnie na świecie. To jest oczywiście właściwość każdego szanującego się pisma o charakterze politycznym. Jednakże tym, co sprawia, iż sięgamy właśnie po to pismo jest brak propagandy, nie wystawianie na polityczny piedestał partii SLD, no i oczywiście... słynne cytaty Skanera. Doskonałym pomysłem jest wzbogacenie pisma o liczne ryciny i komiksy.

Dobierając zdjęcia do poszczególnych artykułów „Wprost” niekiedy posługuje się zasadą kontrastu. Dowodem tego są choćby dwa sąsiadujące ze sobą artykuły z działu Wydarzenia (nr 1 styczeń 2005) – na górze wystawa rzeźby Św. Jakuba, a na dole... wdzięków Pameli Anderson. Ilustracje to nie tylko zdjęcia znanych twarzy, lecz i ryciny, niekiedy dydaktyczne, innym wspólnie zabawny fotoplastykon Henryka Sawki.

Głównym celem tygodnika jest pragmatyczne przedstawienie ważnych wydarzeń z życia politycznego i społeczno-kulturalnego, a również skomentowanie ich w sposób obiektywny i przystępny. Wprost zamiast szukać sensacji stara się zainteresować czytelnika problemem i robi to w jak w najwyższym stopniu obrazowy sposób, wydobywając z informacji istotę sprawy. Swego czasu felietony publikował tu Andrzej Zaorski, który swym „Szkiełkiem w oku” zachęcał czytelników do patrzenia na sprawy z pozoru nieistotne. Jego najciekawsze teksty to „Chłopiec do bicia”, „Cztery litery”, „Po kolei” czy „Palcem po mapie”.

przewarzająca część brukowych gazet karmi nas sensacją i promuje pomiędzy wierszami grono znanych twarzy. Wszystko po to, byśmy byli świadkami kolejnej nieudanej operacji Michaela Jacksona czy następnego dziecka jakiejś sławnej aktorki. Tygodnik „Wprost” to jeden z najlepszych tygodników opinii socjalnej. Czytany jest zarówno poprzez osoby wykształcone, dobrze zarabiające, jak i wchodzącą w życie młodzież. Stara się nie przekraczać bariery funkcji informacyjnej, nie poluje na czytelnika, nie szokuje ogromnymi sloganami, stara się zainteresować odbiorcę podjętym tematem.

dopiero co „Wprost” doczekał się złej sławy, związanej z nazwiskiem Zbigniewa Herberta. Wg tygodnika, pisarz miał współpracować ze Służbą Bezpieczeństwa w latach 1967-1970. Podobno był on dla SB cennym źródłem informacji. Pomimo tych wszystkich lustracyjnych nieporozumień, jakie ostatnimi czasy pojawiły się w polskich mediach, nie traćmy zaufania do „Wprost”. Nie dopuśćmy do sytuacji, w której gazeta podzieliłaby losy – jeszcze nie tak dawno – obiecującego „Nowego Dnia”.

Biorąc pod uwagę popularność tygodnika i po przeanalizowaniu powyższych argumentów, czytelnicy sami powinni zadecydować, czy zabrać „Wprost” ze sobą, czy pozostawić go na sklepowych półkach
  • Dodano:
  • Autor: