Co znaczy Prawo jazdy.
Słownik: Co przydarzyło mi się wczoraj w czasie kursu na prawo jazdy....
Definicja:
Pojechałam wczoraj po pracy jak zazwyczaj w poniedziałek na następną jazdę. Wsiedliśmy z instruktorem - bardzo sympatycznym Panem Stanisławem - do samochodu, zapięłam pasy i byłam gotowa ruszyć.
Po przejechaniu może 100 metrów do auta wpadła nam dość duża osa. Miły Pan Stanisław usiłował ją przegonić, odchylił okno jeszcze bardziej (było bardzo ciepło a auto niestety nie posiadało klimatyzacji) i machał gazetą. Ja starałam się nie dekoncentrować, lecz to było trudne, ponieważ osa za nic nie chciała opuścić swojego nowego lokum. A to znikała z pola widzenia, a to pojawiała się znów. Uparte zwierzę niemożliwie!
I nareszcie stało się to, czego się spodziewałam. Pojawiła mi się w polu widzenia i będąc przekonaną, iż zaraz zaatakuje straciłam panowaniem nad kierownicą i zahaczyłam o krawężnik. Jakaś kobieta krzyknęła "Co pani wyprawia?!" a mężczyzna, który stał niedaleko na przystanku popukał się w czoło.
Było mi niemądrze. Przegoniliśmy osę, zjechałam na ulicę i dokończyłam resztę zaplanowanej jazdy.
Gdy dojechaliśmy do szkoły jazdy przepraszałam Pana Stanisława, mówił, iż takie rzeczy czasami się zdarzają i nie muszę się o nic martwić, dobrze, iż wszyscy jesteśmy cali a i samochodowi nic się nie stało. Reszta kursantów na tę moją opowieść chichotała lecz również uznała, iż grunt to to, iż jesteśmy cali i zdrowi.
Mam nadzieję, iż w czasie kolejnej jazdy już nic takiego mi się nie przydarzy!
Po przejechaniu może 100 metrów do auta wpadła nam dość duża osa. Miły Pan Stanisław usiłował ją przegonić, odchylił okno jeszcze bardziej (było bardzo ciepło a auto niestety nie posiadało klimatyzacji) i machał gazetą. Ja starałam się nie dekoncentrować, lecz to było trudne, ponieważ osa za nic nie chciała opuścić swojego nowego lokum. A to znikała z pola widzenia, a to pojawiała się znów. Uparte zwierzę niemożliwie!
I nareszcie stało się to, czego się spodziewałam. Pojawiła mi się w polu widzenia i będąc przekonaną, iż zaraz zaatakuje straciłam panowaniem nad kierownicą i zahaczyłam o krawężnik. Jakaś kobieta krzyknęła "Co pani wyprawia?!" a mężczyzna, który stał niedaleko na przystanku popukał się w czoło.
Było mi niemądrze. Przegoniliśmy osę, zjechałam na ulicę i dokończyłam resztę zaplanowanej jazdy.
Gdy dojechaliśmy do szkoły jazdy przepraszałam Pana Stanisława, mówił, iż takie rzeczy czasami się zdarzają i nie muszę się o nic martwić, dobrze, iż wszyscy jesteśmy cali a i samochodowi nic się nie stało. Reszta kursantów na tę moją opowieść chichotała lecz również uznała, iż grunt to to, iż jesteśmy cali i zdrowi.
Mam nadzieję, iż w czasie kolejnej jazdy już nic takiego mi się nie przydarzy!