wegetacja motyli co to jest
Definicja: dostrzega naszych potrzeb, nikt nie kocha..., lecz czy my kochamy, czy my rozumiemy, czy.

Czy przydatne?

Co znaczy Wegetacja motyli

Słownik: Czasami nie zdajemy sobie sprawy, iż sami kształtujemy stosunek otoczenia do naszej osoby. Wychodzimy z założenia, iż nikt nas nie rozumie, nikt nie dostrzega naszych potrzeb, nikt nie kocha..., lecz czy my kochamy, czy my rozumiemy, czy dostrzegamy?
Definicja:

- Mamo, a dlaczego Julka ma nową lalkę, a ja nie mogę mieć?- rzekła mała ze łzami w oczach.
- Czasami nie możemy posiadać wszystkiego, co nam się zamarzy. Trzeba docenić rzeczy, które już mamy- odpowiedziała spokojnie, jeszcze bez irytacji w głosie.
- Mamo, lecz ja nie mam z czego się cieszyć…- dziewczynka zwiesiła głowę.
- Jak to nie masz z czego się cieszyć? Już nie pamiętasz, jak na Boże Narodzenia dostałaś pluszowego misia z czerwoną kokardką? Fakt, faktem kupiliśmy go z tatą
w sklepie z rzeczami używanymi, lecz liczy się, iż dostałaś prezent. Za moich czasów nie było stać mojej matki, tak aby kupić mi spinkę do włosów, a co mówić lalkę…- beznamiętnie opowiadała kobieta w średnim wieku. Wprawdzie wyglądała w miarę młodo, ale życie zdążyło odcisnąć ślad w miejscach, które nie ukryją starości: na szyi i dłoniach.
- lecz Julka mówiła, iż ta lalka nie była droga…Tato kupił jej w tym sklepie za rogiem, gdzie byłam ostatnio z babcią- błagalnie ciągnęła dziewczynka.
- Dziecko drogie…czy ty myślisz, iż jestem wyrocznią i wiem, po jakich ty sklepach włóczysz z tą reumatyczką? Oprócz tego przestań zawracać mi głowę. Nie mam pieniędzy. Jak jest ci tak źle ze mną, to idź błagaj rodziców Julki, tak aby cię zaadoptowali. Może także ci kupią taką lalkę i będziesz szczęśliwa- niespodziewanie wybuchła.
- Mamo, lecz ja nie chcę do rodziców Julki, ja chcę z tobą…
- To skończ już to gadanie i idź odrabiaj lekcje- fuknęła matka dziewczynki.
- lecz ja już odrobiłam…- odpowiedziało dziecko.
- To idź pobiegaj po podwórku.
- Mamo, lecz pada…
- To co ja zrobię??? Stanę na środku i powiem, tak aby przestało padać?- krzyknęła,
a twarz wykrzywiła w taki sposób, iż mała przestraszyła się nie na żarty- Bajki jakieś pooglądaj! Czy ja zawsze muszę organizować ci rozrywki?
- Tato ogląda mecz…- cichutko rzekła dziewczynka, ponieważ przestraszyła się tonu rozhisteryzowanej matki.
- To nie możesz z nim oglądać? Może ja powinnam kupić 2 telewizory…nie 3! To wtedy każdy będzie miał dla siebie i skończą się problemy! lecz niestety nie jestem tak bogata, jak rodzice Julki, więc nie mogę zagwarantować nam takiego luksusu!- matka nie panowała już nad sobą- Stasiek, czy ty nie możesz nareszcie wziąć się za jakąś robotę? Tylko byś ślęczał przed tym telewizorem! Czy wszystko zawsze musi być na mojej głowie? Zawału serca kiedyś dostanę, a wtedy zginiecie beze mnie!
- Mamo, lecz ja tylko zapytałam o lalkę…ja nie chcę, żebyś umierała…- mała rozpłakała się po orędziu wygłoszonym poprzez matkę.
- To, co ja na żebry pójdę po tę twoją lalkę?! Tego, aby jeszcze brakowało, tak aby ludzie wytykali nas palcami…
- I tak wytykają- rzekł z głębi pokoju mąż i tata trzyosobowej rodziny, która od początku swojego istnienia nieustannie przeżywała kryzys.
- Boś pijak i nierób! Do roboty byś poszedł, a to ja zaharowuję się, tak aby było co jeść!- wymówki, charakterystyczne dla niespełnionej w życiu kobiety trwały poprzez cały wieczór.


Mała dziewczynka postanowiła jednak pobiegać po dworze, tak aby uciec od koszmaru, towarzyszącemu jej od chwili narodzin. ponieważ przecież nie kłótnie były najgorsze, ale poczucie, iż rodzice się nie kochają. Nie miała nikogo komu mogłaby wypłakać się i przytulić. Nie miała rodzeństwa, dziadkowie mieszkali daleko i bardzo rzadko odwiedzali wnuczkę, a kolegom czy koleżankom w szkole wstydziła się mówić o swoich dziecięcych problemach. Pewnie zaczęliby się śmiać…


Gdy wróciła do domu, atmosfera z pozoru uspokoiła się. Matka zmywała naczynia, a tata czytał gazetę. Telewizor był wyłączony. Nawet nie wykąpała się, Cichutko zmierzała w stronę swojego pokoiku, by nikt jej nie zauważył, by nikt nie krzyczał…Położyła się do małego łóżeczka. Przycisnęła mocno buzię do misia
z drugiej ręki i aczkolwiek trochę drapał, był jedyną osobą, która chciała dać jej odrobinę ciepła…


Obudziła się w nocy, a za ścianą słyszała pojedyncze fragmenty rozmowy rodziców. Ściany w domu były bardzo cienkie, a w niektórych miejscach widoczne pęknięcia, ale nikt o to nie dbał. Rodzice znowu kłócili się. Tym wspólnie ciszej. tak aby nie zbudzić dziecka. lecz zawsze.
- Co najmniej ja pracuję, a ty całe dnie próżnujesz! I co ja mam z tego? Nie mogę nawet kupić sobie nowej sukienki, jak Wojtczakowa. Chodzę ubrana, jak łachudra- żaliła się.
- A jeszcze dziś po południu wmawiałaś dziecku, iż trzeba cieszyć się tym, co mamy. Przestań całe życie narzekać. Ciesz się, iż jesteś zdrowa, iż jeszcze mamy, co jeść i w co się ubrać. Luksusów ci się zachciało- odpowiedział rozdrażniony mąż.
- Czy to moja wina, iż muszę utrzymywać całą rodzinę?- rzekła ze łzami w oczach- Byłoby mi o sporo łatwiej, gdybyś dołączył się do naszego skromnego budżetu.
- Byłoby mi o sporo łatwiej- zaczął - gdybyś pozwoliła mi się wykazać. Nieustannie chcesz mną kierować. Czuję się, jak w klatce. Normalna żona wspiera swojego męża, a ty nigdy nie jesteś zadowolona.
- Jak mam być zadowolona, skoro w ogóle się nie starasz? Kiedy ostatnio dostałam od ciebie aczkolwiek kwiatka? Nigdy nie pamiętasz nawet o moich urodzinach. W ogóle mnie nie kochasz.
- Wystarczyłoby gdybyś mi zaufała i wierzyła, iż potrafię coś zrobić. Z pewnością ruszyłbym wtedy z miejsca. A ty cały czas podcinasz mi skrzydła. Mam już tego serdecznie dość!- warczał po cichu mężczyzna.
- Tobie nie można zaufać, ponieważ jesteś życiowym nieudacznikiem!


To stwierdzenie zabolało męża. Poczuł się taki niedoceniony i niepotrzebny. Nie odezwał się już tej nocy. Doszedł do wniosku, iż nie warto. Przepełniony goryczą rozmyślał o niedawnym pozbawieniu go męskiego wymiaru człowieczeństwa. Problem nie tkwił w tym, iż był pasożytem domowym. Do tego stanu doprowadziła go niewiara żony co do możliwości, jakie posiadał. Poddał się. Życiowy falstart.


kolejnego dnia żona wstała bardzo wcześnie. Spojrzała z niesmakiem na swojego męża i zaczęła ubierać się. Przygotowała śniadanie dla córki i wyprowadziła ją do szkoły. Sama zaś z poczuciem zrezygnowania udała się do pracy. Dzień był męczący. Nie chciała wracać do domu, gdzie zastanie bezużytecznego mężczyznę i panoszące się dziecko. ale musiała. Odpowiedzialność macierzyńska ciążyła na niej. Pomyślała, iż ma na głowie dwoje dzieci. W jej sercu jeszcze bardziej zagościło uczucie samotności. Powoli i bez entuzjazmu wchodziła po schodach na trzecie piętro. Otworzyła drzwi. Chciała znów wyładować własną frustrację. lecz męża nie było… dziecka także…była niesamowicie zdumiona. Mąż nigdy nigdzie nie wychodził. Tym bardziej nie zabierał ze sobą dziewczynki. Usiadła na krześle, pogrążona w dociekaniach. „Co się dzieje???”- myślała, a z każdą chwilą jej niepokój przybierał na sile.
Zdała sobie sprawę, iż po raz pierwszy w życiu brakuje jej tego pasożyta
i nieszczęsnego dziecka, które codziennie chodzi za nią krok w krok i rozprawia o pragnieniu kupna lalki. Nie wiedziała, co robić, gdzie szukać…


W sąsiednim pokoju grało radio. Dopiero teraz dotarły do niej dźwięki nostalgicznej melodii. Męski głos wyśpiewywał słowa piosenki: „ Szczęście jest zawsze tam, gdzie człowiek je widzi. Kochaj, skoro chcesz być kochanym”. Zrozumiała, lecz było za późno…

  • Dodano:
  • Autor: