opowiadanie tytułu początku co to jest
Definicja: historia wyda wam się nudna, uznam to za oznakę mojego wapniactwa słownik.

Czy przydatne?

Co znaczy Opowiadanie bez tytułu, początku i zakończenia.

Słownik: Tytułem wstępu pragnę zaznaczyć, iż wykraczam prawie jedną nogą za górną granicę wieku umożliwiającego wzięcie udziału w konkursie. To także, jeżeli historia wyda wam się nudna, uznam to za oznakę mojego wapniactwa.
Definicja: Ja nie mam definicje o życiu przeciętnej nastolatki. O nastolatku nawet nie mówiąc. Wszak jestem kobietą. Już pełnoletnią. Od 24 dni. I nic się w moim życiu nie zmieniło. Absolutnie. Nikt nie traktuje mnie poważnie. Nawet swoje psy. Wszak w ogóle nie są moje. Oznacza to nie jest tak do końca z tymi psami. Kwestia jest zawiła. Mam ich dwa. Formalnie są moje, lecz nie wychodzę z nimi na dwór, ponieważ są mojej Rodzicielki. Rozumiecie?
Czasem mam ten dzień z serii „dobijcie mnie”, lecz ostatnio to rzadko. Z chęcią zaczęłabym wam opowiadać o mojej nieszczęśliwej miłości numer 537, lecz pewnie macie własną. Jest taka zasada, iż jak ktoś słucha Ciebie to Ty musisz wysłuchać jego. Handel wymienny. Ze mnie marny słuchacz cudzych problemów. W ogóle marna ze mnie społecznica. Robię to co przeciętna (nie)nastolatka w tym państwie. Nie chodzę na imprezy i nie dlatego, iż nie lubię, lecz mnie na to nie stać. Jestem finansowana poprzez Rodzicielkę, a ona niechętnie dzieli się tym, co sama może przepalić. No to jej trzeba przyznać. Jest w tym państwie dzwignią przemysłu tytoniowego. Jeżeli jakiś koncern papierosowy dorobił się majątku to głównym czynnikiem odpowiedzialnym za hossę w tym przedsiębiorstwie jest moja Rodzicielka.
Wszyscy pytają się, dlaczego na swoją matkę nie mówię matka tylko rodzicielka. No z dwóch powodów. Po pierwsze to tak sobie to wykombinowałam, a po drugie uważam, iż „Matka” brzmi pospolicie, a „Stara” za niegrzecznie. Sama mam beznadziejnie pospolite imię. Babcia mi je nadała. Tak mi mówi Rodzicielka. lecz za to babcia wyprasza sobie insynuacje jakoby ona maczała palce w mojej krzywdzie życiowej: ANNA. lecz do czegóż dążę. Mianowicie do tego, iż jestem niesamowicie wygodna. Cenię minimalizm i szanuję wyraz. Jeżeli mówię, iż coś jest niebieskie, tj. niebieskie, a nie morskie, lub szmaragdowe, cokolwiek to znaczy. Zwyczajnie jest niebieskie. Jak stoję pod blokiem i krzyczę „Rodziclelka”, to wychodzi moja matka, a nie 437 innych, które powiły na świat tą chodzącą patologię mieszkającą w moim bloku. Zatem jeżeli kwestię nazwy, mamy już za sobą muszę stwierdzić, że moja rodzicielka jest matką doskonałą, trochę odrealnioną i zupełnie inną niż wszystkie. Tak, wiem wszystkie matki są wyjątkowe, chociaż warto zaznaczyć, iż (nie)nastolatki w moim wieku twierdzą, iż matka ogranicza ich przestrzeń życiową i w ogóle to one są chyba adoptowane, a matka to kosmitka. Także tak myślę. Czasem. Jak mi na ten przykład nie chce dać na imprezę. To sobie wmawiam, iż jestem adoptowana i z pewnością nie daje mi dlatego, iż mnie nie kocha i w ogóle jak ona może. Nareszcie kapitał należą mi się jak psu kość. Jakby nie było poświęciłam ten swój cenny chwilę na umycie tych dwóch talerzy w zlewie... lecz nie, nie, nie. Nie zawsze tak myślę i nie jest tak do końca. Moja Rodzicielka jest wyjątkowa z innego względu. Podam wam taki życiowy przykład.
Każdy z was ma w domu skrzynkę na listy. Nie mam na myśli tej elektronicznej, lecz tą, do której jeszcze czasem zagląda listonosz. Jak już zagląda, to zastawia lub rachunki, lub reklamy. W sferze tego pierwszego to nigdy nie byłam zgodna z moją Rodzicielką. Ona odwiecznie uważa, iż rachunek za telefon jest stanowczo za wysoki. Mnie się wydaje, iż przecież nie dzwoniłam wiele. Przejdźmy do meritum. Mianowicie do reklam, które wszystko wyjaśnią. Otwierając reklamę z supermarketu widzimy na początku ser morski w promocji z 13,99 na 11,99. Kawałek dalej polędwica sopocka przeceniona z 6,99 na 3,99. Dalej są kosmetyki. Więc oglądam tą reklamę z moją Rodzicielką i otwieram na stronę z kosmetykami i mówię: "Spójrz, jaki fajny balsam. Kupmy go”, na co ‘zainteresowana’ Rodzicielka odwraca kartkę mówiąc: „o jaka fajna szlifierka kątowa. Kupmy ją”.
Na tym właśnie bazuje jej wyjątkowość. Ja zbieram na puder, a ona na gwoździe. Ja chodzę na lody, a ona na ryby. Ja idę do centrum handlowego, a ona do lasu na grzyby. Mimo to idealnie się dogadujemy.
Co do moich znajomych. Gdyby moja przestrzeń życiowa ograniczała się do betonowego molochu z szarej płyty, to mogłabym sobie wyryć na drzwiach napis „pustelnik”. Już dwie moje „koleżanki” nie słyszały o zabezpieczeniu w czasie seksu. Teraz jedna ma syna, a druga przygotowuje się do trudów porodu. Innych sąsiadów także mam nienormalnych. Ten z góry zawsze tłucze po rurach jak słucham głośno muzyki. Za to, gdy widzę go w windzie nigdy mi nie powie, iż przeszkadza mu mój rozwój kulturowy. Miałam kiedyś takiego sąsiada na dole. 3 godziny jeździł windą towarową z miską grzybów marynowanych i częstował ludzi. Nareszcie przyjechali po niego z kaftanem bezpieczeństwa. Wrócił. Przed ostatnimi świętami Bożego Narodzenia uczył się zagospodarowania przestrzennego powierzchni mieszkaniowej i wyrzucił 5 krzeseł poprzez okno. A później telewizor. Znowu przyjechali po niego z kaftanem bezpieczeństwa. Znowu wrócił. Przyszedł do mnie i powiedział, iż się leczy psychicznie i chciałby dwie łyżeczki kawy. Do dziś nie wiem czy mnie straszył czy informował. Dałam mu. Wolałam nie sprawdzać. Teraz dodam w tej opowieści trochę melancholii i kryminalnego zabarwienia. Mam minus jednego sąsiada. Nie żyje. lecz za to wniósł w życie tego bloku sporo ciekawego.
Ogólnie to apartamentów tu nie ma. Mała kawalerka. Ja, Rodzicielka i dwa psy na jeden kibel. Od zawsze byłam zdania, iż na jednopokojowe mieszkanie, powinny być minimum dwie toalety. Postulaty kieruję do wszelkich instytucji, niestety nie zrobią drugiego odpływu na wysokości kuchni.
Czasem w moim „Manhattanie” odbywają się zgromadzenia zarządu. Z racji na średnią wieku przeważającą wśród uczestników spokojnie można byłoby umieścić transparent BAL GERIATRII. Na takich oto zebraniach najczęściej dochodzi do obnażenia elokwencji mojego środowiska mieszkalnego. W zeszłym roku jedna z kobiet zaproponowała przyrost czynszu mieszkalnego i rozszerzenie pakietu telewizyjnego anteny zbiorczej o telewizję TRWAM. Jeden z sąsiadów zaproponował aby wiercenia w ścianach odbywały się na zapisy co znaczy, iż nie można aby wiercić w tym samym czasie i dniu, co inny wiercący już sąsiad. Nawet w radiu o tym mówili.
Mam na szczęście jeszcze kilku normalnych znajomych.
Blondi – jak sama nazwa wskazuje nad słowo bystra nie jest, lecz można to przeboleć. Typ jej faceta to taki kryminalista recydywista nie do zresocjalizowania. Blondi gdyż nie kręci w żadnym wypadku typ spokojnego, romantycznego, zakochanego po uszy amanta. Blondi to także klasyczny przykład na to, iż puszysta kobieta potrafi być zadbana, niebrzydka i atrakcyjna.
Ewa- ma chłopaka. Całkiem normalna kwestia jak dziewczyna ma chłopaka. Jak chłopak przechodzi kilka razy w miesiącu napięcia przed miesiączkowe także już nikogo nie dziwi. Wszak udowodnione jest, iż mężczyźni niewieścieją. Zamiłowaniem Ewy jest fizyka i matematyka. Jej notoryczne spóźnianie u nikogo nie wywołuje zdziwienia. jeżeli chcesz umówić się z Ewą na 18:00 przyjdź po nią o 18:00 i nie dziw się, iż otwiera Ci w szlafroku.
Sikorka – Sikorka to specyficzny rodzaj ptaka nielota. gdyż Sikorka nie ma ptaka. Pod żadną postacią. Sikorka jest za to bardzo rozrywkową osobą. Pozornie nieśmiałą i niewiele błyskotliwą. To tylko pozory... Po maturze przestaje być finansowana poprzez ojca, toteż usilnie ima się każdego zajęcia, szukając swojej życiowej drogi. Na 18-naste urodziny otrzymała od ojca fioletowego trabanta z tapicerką w kwiatki. W schowku leżała podręcznik „jeżdżę i naprawiam”.
Browar – Z alkoholikiem nie ma nic wspólnego. Ksywka pochodzi od nazwiska, którego nie ujawnię publicznie. Darek z zamiłowania jeździ konno (jak co druga teraz nastolatka). Przewarzająca część czasu spędza w stajni i dzwoni do mnie tylko wtedy jak coś potrzebuje. Dobry przyjaciel, lecz nawet ja nie jestem w stanie wytrzymać jego opowieści o planach zapłodnienia klaczy.
Agnieszka – jedna z nielicznych bez ksywki. Chociaż można byłoby jej coś przypisać. Coś wirtualnego. Charakterystyka Agnieszki raczej nie będzie trudna. Jej zamiłowaniem jest gadu-gadu. Ma własną wirtualną miłość i mimo naszych nacisków i racjonalnych wyjaśnień dotyczących przyszłości tego związku, wirtualnych dzieci i cyber seksu, Agnieszka w dalszym ciągu pozostaje w pewnym sensie zaćmiona urokiem osobistym, elokwentnego gracza z Tibii.
Mam oczywiście jeszcze szkołę. Oxford to, to nie jest, lecz osobiście mi to nie przeszkadza. Niestety rozczaruję was. Nie napiszę o problemach w szkole, niedostatecznych na semestr, poprawkach w sierpniu i znienawidzonej matematyczce. Trochę inaczej to u mnie wygląda. Klasa jest raczej kameralna. Liczy 18 osób. No 19, ponieważ ostatnio doszła nam nowa koleżanka. Nie mogę chyba powiedzieć, iż w przyszłym roku będzie kameralniejsza, ponieważ najprawdopodobniej to nieprawidłowo stylistycznie, i znając życie stwierdzenie to zaliczane jest do błędów ortograficznych i pewnie moja polonistka aby mnie zjadła, lecz napiszę: w trzeciej klasie będziemy kameralniejsi niż teraz. Mamy kilku orłów, którym połamały się skrzydełka. Osobiście czuję się tym faktem nie przejęta. Nawet nie pamiętam, iż to ja jestem pasterzem tego stada. Nauczycielką odpowiedzialną za wszystkie moje niepowodzenia życiowe, za brak papieru w kiblu, kiedy idę siku, za moje bolesne menstruacje i za to, iż jestem brunetką jest kobieta z rachunkowości, przeze mnie zwana Larwą. Rachunkowość ma z matematyką wspólnego tyle, iż trzeba umieć dodawać i odejmować, lecz niech mi ktoś coś jeszcze powie o stornach (czerwonych, czarnych i zielonych), o aktywach trwałych i kapitałach to jak boga kocham popłaczę się. Mam coś takiego, iż za każdym wspólnie jak otwieram zeszyt z rachunkowości próbując aczkolwiek trochę przyswoić ten element, kończy się to rozpaczliwą histerią z zakończeniem „NIE ZDAM. KURWA NIENAWIDZĘ TEJ SZKOŁY”.
Może nareszcie napiszę coś osobie. (No tak jakbym niewiele napisała). Więc (nie zaczynaj zdania od ‘więc’) jak już gdzieś przedtem napisałam robię to, co przeciętna nastolatka w tym państwie. FotoModelkuję się czasem. Ostatnio to nawet częściej. Z tym, iż szczerzenie się do aparatu to raczej hobby niż robota.
Oczywiście jak już wspomniałam robię to, co przeciętna (nie)nastolatka. Na ten fakt przytoczę fakt (boże jakież to zdanie jest bez sensu) że udzielam się w Młodzieżowej Radzie Miasta i teraz się wyda, iż mieszkam w Opolu. Nikt nie wie, co tj. Młodzieżowa Porada Miasta i mam również wątpliwości, iż ktoś wie co tj. Opole. Nasz prezydent mówi, iż absolutnie jako mieszkańcy nie możemy mieć kompleksu mniejszości i musimy zniwelować w sobie uczucie jako byśmy mieli być gorsi od innych miast. Oczywiście nie patrzę na to, iż po prawej mam Wrocław a po lewej Katowice. Oba te miasta mają lotniska, a moje miasto ma 3 perony na dworcu PKP.
Pisze to historię i piszę i nic z niej nie wynika. Właśnie tak jak z mojego życia. Mimo że czuję się zrealizowana zawodowo. Chociaż nie. Zrealizowana to nie jest dobre wyraz. Częściowo zrealizowana brzmi lepiej i idealnie odzwierciedla faktyczny stan rzeczy, ponieważ nie można czuć się zrealizowanym w wieku 18 lat, aczkolwiek właściwie nie umiem wytłumaczyć dlaczego. W sumie nie jestem życiową pesymistką. Do optymistów te ż trudno mnie zaliczyć. Z realizmem moje życie także ma mało wspólnych cech. Jestem takim niezidentyfikowanym, nie prześwietlonym i trudnym do okiełznania przedmiotem chodzącym. Co mnie w moim życiu rozbraja? Wieczny brak pieniędzy. Moja Rodzicielka nie zalicza najważniejszej ekipy socjalnej w tym państwie (jest to Bezrobotnych), lecz wciąż niewiele i niewiele i niewiele. No mówię, iż jak u standardowej (nie)nastolatki.
Wieczny brak faceta. Wiem, iż nikogo nie interesują moje problemy natury sercowej i mogę mieć nawet uzasadnione podejrzenia, iż nie interesuje to nawet mnie samą, lecz myślę, iż warto o tym napisać. Aktualnie jestem na kroku oczu wiecznie otwartych, lecz nie skłania mnie to jakoś specjalnie do wytatuowania sobie na czule „szukam faceta”, choć faktem jest, iż ta sfera życiowa ostatnio skłania mnie do wielu przemyśleń. Niestety prorokuję sobie samotną starość w domu na przedmieściach i jak w amerykańskim filmie, wygospodaruję jeden pokój dla 13 swoich kotów. Nie to, żebym nie wierzyła w miłość, lecz chyba za bardzo wyidealizowałam sobie tego swojego księcia na białym koniu. Jestem na kroku kontemplacji nad tym czy „brać” to, co pod ręką czy zwyczajnie czekać na tego swojego zbawiciela.
Moją rozrywką, którą uprawiam sama dla siebie jest blog. Temat rzeka, aczkolwiek taki internetowy i wirtualny. Coś takiego, co gdybym mogła, to nosiłabym w torebce jak lusterko i wyciągała w chwili, w którym mam ochotę powiedzieć coś ludziom, którzy wytrwale czytają mnie od roku i szczerze się dziwię, iż dają radę. Zaczynam podejrzewać, iż Ci, którzy wytrwali tyle czasu, mają skłonności do masochizmu, lecz rzecz jasna dzięki monitora, myszki i klawiatury nie jestem w stanie tego zbadać.
Wiecie co mnie jeszcze dobija? iż ja wciąż jem. Kiedyś czytałam, iż nieustanne jedzenie absorbuje osoby, które chcą uciec od problemów. Z tym, iż sama nie wiem, ponieważ jak na osobę z problemami to dość regularnie bywam głodna. Zastanawia mnie czy by nie mam dzikiego lokatora w organizmie. Jak pieszczotliwie nazwać swojego tasiemca?
regularnie mówią mi, iż zbyt wiele rozmawiam poprzez telefon. iż wciąż do kogoś dzwonię, lub wciąż ktoś dzwoni do mnie. Wolę zająć się tym drugim wariantem, ponieważ nad tym pierwszym rozwodzi się moja Rodzicielka przy zapłacie rachunku. Więc ponoć wciąż z kimś rozmawiam poprzez telefon. Niby, iż taka moja charakterystyczna właściwość.
W życiu obecnym dążę do posiadania kota. Sama jednak nie wiem czy to dobry pomysł. Ktoś mógłby powiedzieć, iż 2 psy i kot nie wróży niczego dobrego, lecz to bzdura.
Moi Rodzice, a raczej moja rodzicielka i ten co mnie spłodził, kiedyś wciąż się rozwodzili. A i w sumie nie. Rozwiedli się raz, a porządnie. I od tej pory ślad po nasieniodawcy zaginął. Może to i lepiej. I tak nigdy za nim nie przepadałam. Z resztą co aby tu mówić, w sumie nigdy go nie znałam. Z trzy razy w życiu stał się epizodem w jakiejś części mojego dnia, lecz ogólnie to nie wiem gdzie sobie poszedł.

Oczywiście jest 6:42 a ja zamiast szykować się do szkoły, siedzę przed komputerem i piszę te własne bohomazy. Myślę, iż to i tak bez większej różnicy, ponieważ ja się wciąż spóźniam. Nie wiem dlaczego, lecz jest tak, iż im przedtem wstanę tym później wyjdę i chyba nie ma metody, tak aby było inaczej.

Opowiadanie bez konkretnego zakończenia także jest ciekawe, co?
Dopiszę koniec jak umrę.
www.niemodelowa-modelka.blog.onet.pl

  • Dodano:
  • Autor: