dużo co to jest
Definicja: Tytuł niczym pragnienie z totka. Czy to wiele? I dla kogo słownik.

Czy przydatne?

Co znaczy Czy 1 000 000 zł to dużo?

Słownik: Tytuł niczym pragnienie z totka. Czy to wiele? I dla kogo?
Definicja:



Tabloidalna gazeta *Fakt* (19 kwietnia 2007) zastanawia się skąd p. Kwaśniewska ma 17 mlnów złotych na zakup 17 tys. metrów kwadratowych zabetonowanego placu byłej zajezdni tramwajowej w Gdańsku. Pyta wręcz - "Kto wyłożył tak gigantyczne kapitał za atrakcyjny teren?".




Owszem, dla przeciętnego Polaka to abstrakcyjna, okrągła i wielce ponętna stawka. Przeciętny nasz rodak w Polsce pracować musi całe życie na jeden mln złotych. Jeżeli opłaci co musi, to i tak mało mu z tego zostanie. Za te olbrzymie kapitał Zakład Komunikacji Miejskiej w Gdańsku zakupić może zaledwie 17 eleganckich autobusów, gdyż taki pojazd kosztuje ok. mln(a) złotych. Polak "za całe życie" mógłby sobie kupić jeden taki wehikuł (czasu, ponieważ chodzi o... całe jego 75-letnie życie). Na pracowniku ZKM taka stawka zrobiłaby prywatnie ogromne wrażenie, lecz służbowo większego nie zrobi...




A skoro już o ogromnych kwotach (aczkolwiek przecież nie bajońskich - właśnie podano, iż w Rosji poprzez ostatni rok przybyło paru dolarowychmiliarderów; o, są to majątki!), to wspomniana gazeta podaje, iż pewien angielski hydraulik spalił dom. Otóż 17-letni chłopak, w czasie
remontu domu, zaprószył ogień na poddaszu. Spalony poprzez niego dom był wart (jeszcze parę godz. przedtem) 30 mln zł (równowartość 30 nowiutkich i nowoczesnych autobusów). Jak się mógł czuć ów młodzian, który w życiu może otrzymał dopiero parę wypłat? Gdyby jeszcze mu przetłumaczyć na angielski, iż z ogniem puścił całożyciowe
pensje 30 Polaków - a więc ich 2000 lat sumarycznego życia (przedszkole, edukacja, robota, emerytura)... Pomyślmy - najpierw naszej ery, po narodzeniu Chrystusa, idzie pierwszy nasz rodak do pracy i zarabia dzisiejszą średnią płacę. Wszystko, co zarobi, odbierają mu na fundusz mieszkaniowy. Załóżmy, iż nic nie jada i niczego nie musi kupować. Kiedy umiera, rodzi się jego prawnuk, który po szkolnych naukach udaje się do pracy zastępując pradziadka. Przypadek powtarza się trzydziestokrotnie. Wszyscy (30 Polaków) poprzez dwa tysiące lat odkładają na dom, który kilka dni temu spłonął pewnemu Anglikowi, ponieważ hydraulik był uprzejmy zapalić sobie papieroska. I ten "uczynny" pracownik musiałby pracować w Polsce dwa milenia, by pokryć szkodę! lecz nie przepracuje ani dnia na rzecz właściciela domu, ponieważ pewnie dom był ubezpieczony, a jeżeli nawet nie był, to kamienicznika kwestia i... utrata.




jeżeli sobie uzmysłowimy, iż przeciętny nauczyciel, doktor, inż. poprzez całe swe zawodowe życie zarobi mln złotych albo nieco więcej (dla uproszczenia zakładam dzisiejszą kwotę i przeliczenie w dzisiejszych wartościach), a więc równowartość mieszkania o pow. 100-200 metrów kwadratowych, to można w ciemno poprzeć nauczycieli, lekarzy i innych rodaków w protestach, które rozlewają się po Polsce. Coś tu nie gra w naszej ekonomii - ceny mamy mniej więcej europejskie, na Zachodzie sobie radzimy i nasza robota jest tam doceniana, a w Polsce płacą parę złotych za godzinę pracy. W płacach są pewnie ukryte podatki na rzecz spłaty długów, odsetek od nich, przeurzędniczenie państwa, rabunkowa prywatyzacja majątku narodowego i niewłaściwy dobór kadr. Czy tj. wyzysk czy paranoja? A może i jedno, i drugie? ponieważ chyba nigdy tak relatywnie niewiele Polacy nie zarabiali (pomijam okupację i komunę). Ile jeszcze dziesięcioleci polski pracownik będzie otrzymywał znacząco niższe płaca niż niemiecki pracownik za tę samą pracę? I tylko dlatego, iż urodził się, mieszka i pracuje w beznadziejnie zarządzanym kraju? Ma się pocieszyć, iż w wielu innych miejscach na Ziemi miałby jeszcze gorzej?



A całkiem dopiero co dowiedzieliśmy się, iż mąż pewnej sympatycznej działaczki ze Śląska (która urodziła się w solidnej a skromnej rodzinie, jednak z czasem miała tendencje ku luksusowym samochodom), wystąpił o milionowe odszkodowanie od Państwa, a więc od nas, gdyż jego małżonka psychicznie nie wytrzymując wizyty fiskusowych kontrolerów, dokonała żywota. Wskażmy 30 Polaków, którzy będą wdowcowi przekazywać poprzez 2000 lat własne wynagrodzenia. I przygotujmy się na następne milionowe roszczenia - w czasie kontroli biletów, gapowicze (o słabych nerwach, o nadmiernym poczuciu winy i o ogromnych wyrzutach sumienia) będą wyskakiwać z pędzących pociągów ku rozpaczy ich rodzin i usłużnych mecenasów, którzy ignorując winę oszustów, dopatrzą się uchybień w kontrolnych procedurach.

  • Dodano:
  • Autor: