pokaż swoją twarz co to jest
Definicja: przychodzi mi poczciwy Wiotold Gombrowicz „Tu maska maskę dręczy! Zrzućcie maski.

Czy przydatne?

Co znaczy Pokaż swoją twarz

Słownik: My Polacy lubimy być złośliwi i wzajemnie sobie dokuczać. Trudno jest rozmawiać w sposób merytoryczny, szczególnie na forach. Dlaczego? Z pomocą przychodzi mi poczciwy Wiotold Gombrowicz „Tu maska maskę dręczy! Zrzućcie maski! Zwykłymi stań
Definicja: Parafrazując myśl Maryli Wolskiej: dajcie Polakowi maskę, zacznie mówić prawdę można ją odnieść do wypowiedzi na forach, czatach, czy innych e-produktach, w których nasza osobowość ukryta bywa pod takim czy innym nickiem. Każdy przecież ma swoje zdanie na ten, jak i każdy inny temat. W żadnym razie nie uzurpuruję sobie jakichkolwiek praw do głoszenia odkrywczych myśli ani prawd uniwersalnych. <br><br>
My Polacy lubimy być złośliwi i wzajemnie sobie dokuczać. Trudno jest rozmawiać w sposób merytoryczny, szczególnie na forach. Dlaczego? Z pomocą przychodzi mi poczciwy Wiotold Gombrowicz „Tu maska maskę dręczy! Zrzućcie maski! Zwykłymi stańcie się ludźmi!”
„Tu maska maskę dręczy! Zrzućcie maski! Zwykłymi stańcie się ludźmi!”

Spotykając się twarzą w twarz w komunikacji pomaga nam mimika, przeszkadza jednak sporo czynników. W takim na przykład mieście powiatowym, w którym każdy zna niemal każdego łącznie ze wszelkimi koligacjami i wpływami zasady savovir vivre, wprawdzie mocno zdeaktualizowane, działają jednak jeszcze na tyle, aby zachowywać się wedle niektórymi ich wyznacznikami. Czasami oczywiście działają inne czynniki utrudniające wypowiedzenie wszelkich myśli, które przychodzą do głowy rozmówcy w czasie tyrady językowej, na przykład powszechnie służące lizusostwo. Dlatego tak popularne stają się rozmowy na forum. Nie ma imienia i nazwiska, jest nick, który chroni rozmówcę niby maska, i który pozwala powiedzieć wszystko co pomyśli głowa. Czy to źle? Nie sądzę, pod warunkiem, iż rozmowa nie kończy się spisem epitetów rodem warszawskiej przekupki sprzed II wojny światowej (dla niewtajemniczonych – potrafiły kilkanaście min. mówić bez końca nie powtarzając przy tym żadnego przekleństwa – oczywiście przekleństwa w znaczeniu zdecydowanie innym niż aktualnie). <br><br>

Wracając jednak do myśli przewodniej. Lubimy wbijać sobie szpile zza wirtualnego parawanu nicka. Dlaczego? Ponieważ „maska chroni lepiej niż przyłbica”
„maska chroni lepiej niż przyłbica”

(Bester J). Zrzucamy więc maskę codzienną zakładając wirtualną. Pojedynek regularnie złośliwy odkrywa jednak prawdziwe emocje i prawdziwe poglądy, na które coraz rzadziej można sobie pozwolić w życiu codziennym. Zarzuci mi ktoś, iż to zwyczajne tchórzostwo. Możliwe. To jest także jednak jeden z nielicznych sposobów na wypowiedzenie się w różnych sprawach. Maski, jak pisał klasyk etnologii Claude Levi-Strauss, w dniach zwątpienia i zamętu pozwalają ujść „wyrazom goryczy”. Taką funkcje spełniają fora i może właśnie dlatego Internauci bywają na nich publicznie złośliwi, wszak są one metodą ekspresji a zarazem dają sposobność ujawnienia dawno skrywanych emocji. Wypowiedzi na forum to rodzaj kolażu. Nowemu uczestnikowi nadzwyczajnie trudno zorientować się w meritum i odnosi wrażenie, iż rozmowa do niczego nie prowadzi. Wątki dyskusji są splątane, przenoszone z jednego tematu do drugiego, giną i powracają w innym miejscu – wynika to z ekspresji wypowiedzi.<br><br>
Cynizm i ironia jaki występuje na forach polskich rzadko ma miejsce na forach anglojęzycznych. Polacy są bardziej spięci i nerwowi, ponieważ przecież na co dzień w życiu publicznym są ułożeni i sztywni. Może jednak odpowiedź tkwi gdzie indziej. Może jesteśmy aż tak sfrustrowani i skrzywieni ciągłymi naprawami państwa, (powiatu*, miasta* - niepotrzebne skreślić), iż mając sposobność swobodnej wypowiedzi puszczają nareszcie nerwy?
Równocześnie my Polacy z kompleksem środkowo-europejskim - co piętnował w sposób wyrafinowany i piękny, Gombrowicz - mamy umiejętności nieprzeciętne, do ciągłego lamentowania i użalania się nad sobą. Narzekanie dotyczy czasów, i młodych ludzi narwanych, naiwnych i nic nie wiedzących a wymagających, a z ich strony narzekanie na „starych ślepców”, którzy nie widzą, lub dostrzec nie chcą innych dróg i możliwości. Padają także recepty – lepsze/gorsze – odbijane poprzez innych niczym piłeczka pingpongowa. Rezultat rozmów – niewiadomy. Podsumować go można w ten sposób: Ten chce lecz nie może, ten może, lecz nie chce, lub nie wie jak. Czy rzeczywiście więc miał rację Aleksander Wielopolski pisząc, iż „dla Polaków można czasem coś dobrego zrobić, lecz z Polakami nigdy”?
  • Dodano:
  • Autor: