garbaty facet co to jest
Definicja: miejsca nigdy przedtem do tego dnia, czy także i to może nawet częściej potem słownik.

Czy przydatne?

Co znaczy Garbaty facet.

Słownik: Z pewną dozą niepewności zabieram się do opisania nader nieprzejrzystego wątku pewnej wiosennej niedzieli. Nie to jest historia, która nie miała miejsca nigdy przedtem do tego dnia, czy także i to może nawet częściej potem.
Definicja:
Pisanie to istotna czynność, w szczególności dla tych sporadycznie mówiących - pozwala wyrzucić refleksję z dystansu. Nie ma w tym stwierdzeniu nic a nic odkrywczego, rzecz jasne. To jest jednak konieczne wyjaśnienie, które ma podkreślić wagę całego przedsięwzięcia.
ponieważ dziś będziemy zajmować się przypadkiem zgoła odmiennym niż zazwyczaj. To sytuacja ciężki, tak ciężki jak ja i ty:)

Po czasie trudno stwierdzić, wtedy wszystko działo się linearnie. Na przestrzeni kilku lat miało miejsce tyle zła, tyle słów niepotrzebnie zostało wyplutych, tyle świętości oplutych. Zważywszy, iż każdy ma swój garb - który czasem jest tylko jemu znany, lub tak szpeci, iż właściciel nie tylko nie może już poprzez niego spać, lecz staje się najlepiej rozpoznawalną właściwością jego fizjonomii- nie ma w tym nic nadzwyczajnego. W tym przypadku garb był od urodzenia…Mimo usilnych starań, aby nie myśleć o sobie w kategoriach kuriozum, właściciel nie potrafił oprzeć się przeświadczeniu, iż poczucie osaczenia nie jest skutkiem jedynie tendencji depresyjno- maniakalnych.

Wiosną, o której mowa, pan od garba postanowił skończyć raz na zawsze ze swoim nieszczęściem. Koń aby się uśmiał, pomyślał. Tyle czasu zmarnowanego. Zawsze powtarzano mi, iż nie jestem wyjątkowy więc z pewnością mogę być szczęśliwy tak, jak inni są. Na początek postanowił rozstać się z obiektami, przy których rozpływał się w swoim cierpieniu. Płyty Magnolia Electric, Diany Krall, Damiena Rice wylądowały przede wszystkim w kartonie po niecelnym zakupie butów. Następnie wyrzucił, a raczej wyniósł, aby nie przesadzić, lustro które miało w zwyczaju na bieżąco informować nie tylko o upływie czasu, lecz również o pewnych stałych tak znienawidzonych atrybutach. Marzył o przeciętności. Tak odbierał ludzi wokół, których życie na tyle pochłaniało, iż nie mięli czasu a nawet ochoty zastanawiać się czy są np. dobrymi ludźmi, czy ich egzystencja coś wnosi w aspekcie globalnym…Bla, bla, blaaa...Zwykłość, o której każdego dnia rozpisywały się brukowce miała to do siebie, iż nawet tragiczna była bezpośrednia, namacalna i powszechna. Tego chciał.

Kiedy przestrzeń życiową oczyścił z drażniących i zbędnych elementów, przeszedł do ludzi. Właśnie gdy zabrakło codziennych zajęć (zwyczajnie się zakończyły, odeszły)nagle odkrył, iż ludzie nigdy nie istnieli dla niego. Wolał mimo wszystko, myśleć o tym w tę stronę. Prawda była taka, iż to on nigdy nie istniał dla ludzi. Zdawał sobie sprawę z tandety za bardzo, jak to bywa, gdy zaliczy się dno.- raz, drugi, trzeci. Później już wszystko płynie, bądź wiruje. W zależności od trunku, na jaki w danej chwili nieszczęsnego stać.

później doszedł do wniosku, iż nie wystarczy wyrzucić elementy po poprzednim życiu i zapomnieć o ludziach, o których nie warto pamiętać. Trzeba wyrzucić z dotychczasowej przestrzeni samego siebie. Zawsze przedtem, gdy o tym myślał, bał się, , iż w stanie krytycznym może dojść nawet do samodefenestracji. Był jednak w formie lepszej niż przypuszczał. Opuścił życie drzwiami, sam otwierając i zamykając je za sobą . Garbaty, cały posiniaczony od środka, zamieszkał na świeżym powietrzu.

Od tej pory czuł całkowity brak skrępowania wręcz luz, nie tylko dlatego, , iż nie posiadał nic. Znacząco cenniejsza okazała się swoboda wyrażania pierwotnych instynktów. Powrót do korzeni był niezbędny, pozwalał obudzić na nowo marzenie obserwowania tylko siebie i zaspokajania tylko własnych potrzeb.

Gdy Garbaty odczuwał zimno i głód, przypominał sobie, , iż ma przecież swego dobrotliwego garba, który wiernie towarzyszy mu od urodzenia i tak chował się w nim coraz częściej.

Pewnej słonecznej niedzieli poczuł, jakby dotknął go sam Bóg. >ponieważ dawno żaden człowiek nie patrzył na niego z takim zaciekawieniem, nie musnął go nawet przypadkiem pośpiesznie przechodząc w okolicy.

Właśnie zakupił za znalezione pod ławką grosze, pół bochenka dużego chleba. To całkiem dużo jedzenia. Pomyślał i uśmiechnął się pod nosem. Nie miał większego czucia w całym ciele, dlatego gdy tylko powiodło się zakupić chlebek, wyszedł przed sklep i stanął na schodach niemalże w przejściu. Święci, jak myślał w poprzednim życiu o katolikach, śnięci ludzie właśnie w tejże pięknej chwili zaczęli gromadnie opuszczać znajdujący się po przeciwnej stronie ulicy kościół. Najwyraźniej Garbaty wyraźnie wyróżniał się z otoczenia, >ponieważ wszyscy nie tylko zaczęli mu się przyglądać, lecz byli i tacy, którzy przyzwyczajeni najwyraźniej do 'świętych' gestów, składali na jego widok ręce. Garbaty, jakby nikogo nie widząc i całkowicie nie zdając sobie początkowo sprawy ze swej widowiskowości, z ogromnym apetytem zabrał się do odgryzania ogromnych kęsów swego niedzielnego obiadu. Ze wzrokiem wbitym wydawać, aby się mogło w figurę przed kościołem, jadł ciesząc się piękną słoneczną aurą. Ludzie, jak to ludzie w tych dniach i miejscach. Bardzo poważni. Nie rozumiał tego nigdy. Wierzył w Boga od zawsze gorąco, jak wierzył w swój garb. Nie wiedział tylko czemu miałby mieć z tego powodu poważną minę.

Tak jak tego dnia ludzie nie wierzyli własnym oczom, tak w całym poprzednim życiu Garbatego nie znalazła się osoba, która wierzyłaby w niego. Garb, był jak czapka niewidka.
Gdyby był trzeźwy pewnie tego dnia w tej właśnie chwili odkryłby kamień filozoficzny swego istnienia, które do końca pozostało dla niego zagadką. Ostatecznie cieszyło go, , iż jego posilanie się może być tak interesujące dla innych. Zsikany i brudny jadł chleb całym sobą, mając w zamyśle drzemkę na leśnej ławeczce, a ludzie nie mogli mu w tym przeszkodzić. Przeszkodą mogły być jedynie nieposłuszne nogi.

Garbaty bezpowrotnie zamienił życie czyste i poukładane na życie w sobie. Z tej perspektywy nie czuł już bólu i nie czuł się samotny
  • Dodano:
  • Autor: