nowy tarantino co to jest
Definicja: chodzę, no chyba, iż z żoną na Wajdę czy coś, tak to mnie nudzi kino…..” słownik.

Czy przydatne?

Co znaczy Nowy Tarantino

Słownik: „Panie…ja to lubię jak się strzelają, krew się leje i do tego wie Pan jeszcze jakieś kobitki tam są i jakiś seksik pokażą, na inne filmy to ja nie chodzę, no chyba, iż z żoną na Wajdę czy coś, tak to mnie nudzi kino…..”
Definicja: Quentin’a Tarantino kino nie nudzi wręcz przeciwnie założę, się, iż reżyser „Pulp Fiction” miał dobry ubaw kręcąc „Death Proof”, a czy taki sam ubaw zafundował swoim widzom i zapewne gronu prawdziwych wyznawców jego charakterystycznego stylu?

Dawno, dawno temu w innej galaktyce, (ponieważ czymże były lata siedemdziesiąte jak nie inną galaktyką filmową w porównaniu do aktualnych czasów) tacy ogromni twórcy jak Roger Corman, lub Russ Mayer kręcili własne niskobudżetowe filmy wypełnione od początku do końca dyndającymi odciętymi penisami i scenami brutalnego seksu z kosmitami. Ed Wood reprezentant tego szacownego gatunku jakimi są, a raczej były „exploitation video”s, nakręcił nawet video, który przeszedł do historii kina jako najgorszy video wszechczasów – „Plan 9 form Outer Space”. Wszelaki spółki typu gore, zarówno takie produkcje jak „Martwica Mózgu”, jak i filmy Romero o zombie’ch wpisują się w szeroki gatunek videoów typu „exploitation”, gdzie trup ściel się gęsto i zamierzeniem reżysera jest ukazanie w jak w najwyższym stopniu realistyczny sposób ludzkiej śmierci i cierpienia. Dziś kiedy budżety tego typu videoów są o niebo wyższe niż ponad 30 lat temu, możemy na ekranach podziwiać filmy typu „Turistas” czy następne części „Piły”, lub „Hostelu”. Ludzie walą na takie filmy drzwiami i oknami cóż gdyż się lepiej sprzedaję od realistyczne pokazanej śmierci, brutalnego gwałtu czy wydłubywania oczu?

Tarantino udowodnił światu już dawno, iż jest zdolny do powstania nowej jakości ze zgranych modelów, jego fascynacja kinem klasy B i latami siedemdziesiątymi dała nam, widzom takie perełki kina jak „Wściekłe Psy” czy „Pulp Fiction”, lecz studnia ma jednak dno, nawet jeżeli najpierw wydaję się, iż można z niej czerpać pomysły na filmy do końca życia. Tarantino nareszcie dotknął swojego dna, stając za kamerą filmu „Death Proof”. W założeniu jego nowy video miał być ukłonem w stronę videoów „exploitation”, widzowie pewnie sądzili, iż sam ogromny mistrz, zaproponuje im coś nowego, znowu wyciągnie z kapelusza nowy pomysł, odmaluje królika dostawi mu kilka innych części i…..okaże się iż to już to już nie królik z doczepionymi rogami, lecz nowe filmowe zwierzę, interesujące i agresywne….Cóż tym wspólnie jednak mamy do czynienia ze zgranym schematem, niestety do tego nudnym, stary królik jest już wyeksploatowany do granic możliwości, a nowe części doprawiane mu poprzez reżysera jakoś w ogóle nie chcą się trzymać kupy.

Cała fabuła „Death Proof” jest prosta, o przepraszam bardzo, jest prostacka, Tarantino nie wyszły nawet dialogi, które zazwyczaj w jego filmach stanowią silny pkt., nawet przegadane tarntinowskie sceny są interesujące, (ponieważ dialogi o dupie Maryny nie są nudne, mimo, iż traktują właśnie o niej. W „Death Proof” wieję nudą z ekranu, nie ma już błyskotliwych point, pewnie sam reżyser myślał, iż jego video obfituje w humor, cóż czasem uda mu się rozbawić widza, lecz nareszcie video trwa prawie 2 godziny więc nie dziwota, iż ślepej kurze czasem uda się przemycić jakiś śmieszny - nie tylko dla kury - gag.

Nie mam zamiaru tutaj rozpisywać się o fabule, aczkolwiek można ją streścić w dwóch zdaniach, młode laski i psychopatyczny morderca, grany poprzez Kurta Russela. To wszystko, kilka fajnych pościgów samochodami, amerykański interior jako miejsce akcji i całkiem udana scenografia, która nawiązuje do lat siedemdziesiątych. Młode dziewczyny, które, nie mają raczej nic wspólnego z cnotliwymi prababkami ze statku Mayflower, a może nie znam historii za dobrze, bawią się, piją i uprawiają przygodny seks. Do tego Kurt wskrzeszony zza filmowego grobu, jako stary macho, były kaskader, który jeździ faktycznie niezłym i potężnym samochodem. Abstrahując od tematu myślę, iż silnik V12 jak nic i do tego straszne obroty, jednym wyrazem można zaorać takim wozem, pole. Jak już się dziewczynki napiją nakochają to czeka ich spotkanie na drodze, pustej, ciemnej i głośnej od przebojów muzyki lat siedemdziesiątych.

Tarantino oprócz reżyserii, sam robił zdjęcia do filmu, są dosyć ciekawe, mamy chaotyczny montaż, moim zdaniem pozostawiający sporo do życzenia, w porównaniu np. do filmu „Traffic”, oprócz tego nagłe przeskoki kolorów, ciemne linie etc, te wszystkie zabiegi miały sprawić, iż błogi Europejczyk poczuje się niczym Amerykanin w kinie samochodowym. Tarantino filmuje na początku jakiś fragment, na przykład płyty, ubrania, twarzy etc, aby później ukazać widzom całość i sfotografować scenę z dalszej perspektywy i naprawdę ma to swój sedno, stanowi nawiązanie do klasyki „exploitation films” i dlatego sam video jest bardziej realistyczny, chropowaty, jak się dowiedziałem z jednej z recenzji. Cóż zapewne, coś w tym jest, kadry są budowane właśnie ten sposób od szczegółu do ogółu, realizm jest zachowany, tak samo jak nieliczne lecz krwawe sceny mordu i śmierci……

Z czym jednak do ludzi moi Panowie, ano, z niczym odkrywczym i niczym ciekawym, video jest zwyczajnie nudny. Rozumiem, iż ideą samego reżysera było nawiązanie do wielbionego poprzez niego podrzędnego gatunku videoów klasy B, lecz ja się spodziewałem spektakularnego pokazania samego gatunku w innym świetle, żywszym, nowym ciekawszym, lepszym być może. Otrzymałem jednak, marną historię, gdzie motywacje bohaterów hmmm to niewiele powiedziane, iż są niejasne, ich w ogóle nie ma. Trzeba jednak Tarantnio przyznać jedno w końcówce filmu naprawdę proponuje coś nowego, niszczy i do tego jak niszczy męski świat tego typu videoów, macho zostaje wyeliminowany poprzez kobiety, cóż za koniec ogromny jak skała Kurt, palący namiętnie Chesterfieldy i równie namiętnie żłopiący gorzałę, zostaje zdetronizowany ze swej pozycji i staję się ofiarą…..

Ach byłbym zapomniał, tarantinowska fascynacja kobiecymi stopami w „Death Proof” bije już rekordy dobrego smaku, w kilkudziesięciu scenach widzimy stopy w dalszej setce stopy są istotnym elementem, fajnie się to ogląda, lecz po kilkunastu tego typu scenach staję się to nudne.

Jednym wyrazem nie polecam, odradzam
  • Dodano:
  • Autor: