autobus co to jest
Definicja: perspektywy. To, co się nie zmieniło, to fakt, że jest dedykowany osobie, która zmieniła.

Czy przydatne?

Co znaczy Autobus

Słownik: Jak sporo możliwości daje 20 min. jazdy... Jak bardzo istotne są uczucia?
Opowiadanie powstało prawie rok temu. Teraz patrzę na nie z innej perspektywy. To, co się nie zmieniło, to fakt, że jest dedykowany osobie, która zmieniła mój pogląd na
Definicja: Pawłowi...

Autobus... Ludzie wsiadają i wysiadają, kasują bilety, lub i nie. Miejsce bezpieczeństwa, odpoczynku, chwilowej zadumy, lub nerwówki albo pośpiechu. Ja tylko siedzę i obserwuję.
Jazda ostatnim autobusem,, późnym wieczorem weszła mi w krew. Już zupełnie nie przeszkadza fakt, iż nienawidzę tego środka lokomocji. Wieczorem to nie ma żadnego znaczenia.
Była taka chwila, gdy całkiem nieświadomie zamknęłam powieki goryczy, złości i niezadowolenia a otworzyłam drugie, dotąd mi nieznane. Nie potrafię nazwać uczucia, które towarzyszy mi już od pewnego czasu w czasie każdej dwudziestominutowej podróży. Każda chwila w autobusie jest inna. Czas dłuży się, lecz robi to w sposób przyjazny, delikatny wręcz pociągający. Wielu zadałoby sobie teraz pytanie : co może być ciekawego w pojeździe na kółkach? Ja także to robię, za każdym wspólnie, gdy z niego wysiadam.
Idealne jest miejsce w środkowej części pojazdu – na podwyższeniu. To doskonały pkt. obserwacyjny. Wtedy mam „kontrolę” nad wszystkim z zewnątrz i wewnątrz autobusu.
Drzwi otworzyły się na ostatnim przystanku w Ostrowcu. Zakapturzony osobnik wsiadł do niego. Odwróciłam się, ponieważ tym wspólnie moje miejsce było zajęte i zmuszona byłam wybrać inne – bliżej kierowcy. Ten niby zbir to mój brat. Spojrzałam na niego, on na mnie i poszedł dalej, bez słowa, skasował bilet i usiadł przede mną. Chciałam powrócić do wcześniejszych rozmyślań, lecz głowę zaprzątnęły mi wspomnienia dzisiejszej kłótni z Pawłem. Nie miałam mu za złe, iż nie usiadł w okolicy mnie, aczkolwiek miejsce było wolne. Nie widziałam w nim impulsywnego i zupełnie innego człowieka, jak dziś rano. To był ten sam dziewięcioletni Paweł przytulający własna siostrę pod oknem w sporym pokoju, nie tylko dlatego, tak aby ładnie wyglądać na zdjęciu. Ja nadal go kochałam. Myślałam o tym nieprzerwanie do mojego przystanku. Autobus zatrzymał się, Paweł wstał pierwszy, podszedł do drzwi umieszczonych najbliżej kierowcy, ja wysiadłam środkowymi. Nałożyłam kaptur na głowę i nie patrząc w jego stronę zmierzałam do domu. On także poszedł – bez słowa, tą samą co ja, a jednak własną drogą. Tak faktycznie chciałabym, tak aby znów złapał mnie za rękę, poprawił płaszcz i powiedział: „Przepraszam, nie byłem dziś sobą”.
  • Dodano:
  • Autor: