literata wariata rozum serce co to jest
Definicja: słownik.

Czy przydatne?

Co znaczy Sen literata – wariata. ROZUM vs. SERCE. Dramat w 4 aktach.

Słownik: Scenariusz mojego autorstwa przygotowany na zamówienie prof. od języka polskiego.

Zestaw scen różnych, pozornie bezsensownych a z przesłaniem.
Definicja:


Prolog


Rozum: Dlaczego tak głośno płaczesz? Przeszkadzasz mi w namyśle! A ja prowadzę istotne - podkreślam, naukowe - podkreślam, badania. Cóż to, cóż.... Znów przeżywasz jakieś... Rozterki miłosne? Ha, miłosne! Uczucia! Ulotne, nietrwałe, trywialne... Niemądre! Bezsensowne! Bezowocne! Cóż to, by się tak przejmować, absorbować umysł...!
Serce: Umysł? A serce? Rozumie, och... Moja dusza cierpi, płacze, szlocha... Rozumie, ach! Ty... Ty nie potrafisz poczuć , tego co ja czuję! Widzieć co ja widzę, słyszeć co ja słyszę...


Rozum: Nie potrafię. Nie czuję. I dzięki Bogu.


[Krótka rozprawa pomiędzy Sercem a Rozumem]
Akt 1: Upadek i zmartwychwstanie.


Moralności.


Ruiny. Antyczne kolumny potrzaskane. Wokół pył. Proch. Księżyc wysoko, bieli kamienie, srebrzy szaty. Ciemność, mrok rozjaśnia blade światło i gwiazdy na nieboskłonie. Na zwalonej kolumnie siedzi kobieta, dłońmi burzy włosy. Wstaje Chodzi wokół załamując ręce.


Ismena


O siostro moja, Antygono! Dumna, porywcza i butna! Gdzież doprowadził cię twój bunt?


Samobójstwo królowej, narzeczonego twego Hajmona i wreszcie twoje, o umiłowania!


Czy wart był tylu istnień? Był? A może to ja myliłam się, gdy nie sprzeciwiając się władzy Kreona...


Siostro... Odpowiedz!!!


Krzyczy. Kryje twarz w dłoniach. Siada.


Po chwili wstaje i rozpoczyna spokojnym głosem, lekko tylko drżącym głosem.


Antygono, och, Antygono! I ja kochałam brata naszego, Polinejkesa. Mój charakter, nie tak silny jak twój... Wybacz chwilę zwątpienia! Wybacz, strach mnie opanował... Chciałam odejść, wraz z tobą. Tak! Ponieważ czym bez niej dla mnie samej życie? Moja mężna, moja siostro.


Ważniejsze były dla ciebie boskie prawa, niźli ludzkie zakazy. Serce, nie rozum, na śmierć cię prowadziło! Ryzykując - jemu pozwoliłaś żyć wiecznie.


Z westchnieniem.


Dobra siostro, ziemskie prawa, władzę, aczkolwiek tak trwałą odrzuciłaś... Ponieważ uczucia większą mają rolę...


"Słowami świadczyć miłość - to nie miłość" - powiedziałaś w takich chwilach, tak dla nas tragicznych. "Współkochać przyszłam, nie współnienawidzić".


I taką cię pamiętam, Antygono, kiedy stałaś tak dumna przed srogim Kreonem.


Siada.


Dobre, szlachetne uczucie... Serce, nie rozum...


Zasypia.


Oto na ruinach ideałów... Zmartwychwstanie.


Wschodzi słońce.


Kiedy myślisz, iż o co dobre, prawe i szlachetne umarło, nagle wstaje dzień pełen nadzieji.


Akt 2: Kochankowie legendy.


Zamkowa komnata, z kominkiem.Ogień dogasa. Za oknami niebo gwieździste. Na fotelu przykrytym skórą jakiegoś leśnego zwierza (jelenia) śpi mężczyzna. Niemłody, brodaty w ozdobnej szacie. W okolicy leży mandolina.


Mówi poprzez sen, mamrocze.


„Panowie miłościwi, czy wola wasza usłyszeć piękną opowieść o miłości i śmierci? To rzecz o Tristanie i Izoldzie królowej. Słuchajcie, w jaki sposób w wielkiej radości, w wielkiej żałobie miłowali się, później zasię pomarli w tym samym dniu, on poprzez nią, ona poprzez niego”.


Budzi się nagle.


Ach! Nawet we śnie nie dasz mi spokoju, Tristanie?


Tyle lat minęło, a ja dotrzymuję obietnicy tobie danej. Znają twą historię przyszłe pokolenia, a przekażą kolejnym... O chwała nieśmiertelnej miłości!


Chwyta instrument, lekko trącając struny. Przymyka oczy, jakby próbując utworzyć nową melodię.


Synu pięknej Blanchefor i dzielnego króla Lonii, Riwalena. Byłeś zacnym rycerzem, dzielnym i szlachetnym. Odwaga, sprawność i niezwykłe czyny przysporzyły ci sławy, dobrej sławy mój przyjacielu... Lecz któż mógł odgdanąć, iż to miłość zapisze cię w historii czasu?


Wzdycha głośno.


Ludzie najczęściej usiłują kierować się rozumem, lecz regularnie zawierzają sercu. Zbłądziłeś, Tristanie, pijąc ten wywar śmierci. Wybierając miłość, szaloną, obłędną, niebezpieczną. I aczkolwiek wszystkie ludzkie prawa sprzysięgły się przeciw tobie i Izold Złotowłosej, a jednak Bóg wam sprzyjał.


Czy może po prostu się litował nad miłością śmiertelników?


Zastanawia się dłuższą chwilę.


A jednak... Uratował cię, Tristanie, Izold bez skazy przeszła sąd. Spełniło się życzenie – umieraliście wspólnie. Niespełniona miłość na ziemi, triumfuje po śmierci. Zielony liść splata wasze groby, już na zawsze, na wieczność...


Przymyka oczy.


Tragicznie kończą się wasze losy, i wiedziałeś to, wybierając. O miłosny szaleńcze, ofiaro rycerskiego honoru, kochanku legendy... Sam jesteś symbolem, żywozielonym jak głóg na mogile, wiecznego uczucia i poświęcenia...


Zasypia.


Miłość przetrwa. W wyrazach, historiach i pieśniach. Jest wieczna jak trawa i gwiazdy. Jesteś sławniejszy, niż szereg naukowców, myślicieli. Ty – znak, Romeo z przeszłości. Pobłogosław tym, którzy nazywają miłość kilkumiesięcznym odurzeniem.


Akt 3: W cieniu snów.


Wiejska, drewniana chata w oddali. Po placu błąka się bosa dziewczyna w białej sukience, włosy w nieładzie. Z boku tłum ludzi, ubiór postaci sugeruje, że scena ma miejsce na wsi. Wśród ludu stoi starzec.


Po scenie przechadza się pisarz.


pisarz


Zdaje mi się, iż widzę... gdzie?
Przed oczyma duszy mojej... (Shakespeare)


Znika ze sceny.


Narrator /ubrany jak reszta ludzi/


Słuchaj, dzieweczko! /próbuje przywołać gestem błądzącą dziewczynę/


- Ona nie słucha -


To dzień biały! to miasteczko!


Przy tobie nie ma żywego ducha.


Co tam wkoło siebie chwytasz? /dziewczyna wykonuje opisywane czynności chaotycznie, niepewnie/


Kogo wołasz, z kim się witasz?


- Ona nie słucha. -


To jak martwa opoka


Nie zwróci w stronę oka,


To strzela wkoło oczyma,


To się łzami zaleje;


Coś niby chwyta, coś niby trzyma;


Rozpłacze się i zaśmieje.


Karusia


Staje i rozpoczyna mówić śpiewnym głosem, oczy ma zamknięte. Mówi gestykulując wyraźnie.


"Tyżeś to w nocy? to ty, Jasieńku!


Ach! i po śmierci kocha!


Tutaj, tutaj, pomaleńku,


Czasem usłyszy macocha!


Karusia załamuje ręce. Krzyczy. Jest zdenerwowana, smutna.


Niech sobie słyszy, już nie ma ciebie!


Już po twoim pogrzebie!


Ty już umarłeś? Ach! ja się boję!


Czego się boję mego Jasieńka?


Ach, to on! lica twoje, oczki twoje!


Twoja biała sukienka!


I sam ty biały jak chusta,


Zimny, jakie zimne dłonie!


Tutaj połóż, tu na łonie,


Przyciśnij mnie, do ust usta!


Ach, jak tam zimno musi być w grobie!


Umarłeś! tak, dwa lata!


Weź mię, ja umrę przy tobie,


Nie lubię świata.


rozpoczyna płakać.


Źle mnie w złych ludzi tłumie,


Płaczę, a oni szydzą;


Mówię, nikt nie rozumie;


Widzę, oni nie widzą!


Śród dnia przyjdź kiedy... To może we śnie?


Nie, nie... trzymam ciebie w ręku.


Gdzie znikasz, gdzie, mój Jasieńku!


Jeszcze wcześnie, jeszcze wcześnie!


Mój Boże! kur się odzywa,


Zorza błyska w okienku.


Gdzie znikłeś? ach! stój, Jasieńku!


Ja nieszczęśliwa".


Narrator


Opisuje zachowanie dziewczyny, sam stoi z boku.


Tak się dziewczyna z kochankiem pieści,


Bieży za nim, krzyczy, pada;


Na ten upadek, na głos boleści


Skupia się ludzi gromada.


Lud


"Mówcie pacierze! - krzyczy prostota – /wtrącenie narratora/


Tu jego dusza być musi. /jeden z wieśniaków/


Jasio być musi przy swej Karusi, /inni/


On ją kochał za żywota!"


Narrator


I ja to słyszę, i ja tak wierzę,


Płaczę i mówię pacierze.


Starzec


"Słuchaj, dzieweczko!" - krzyknie śród zgiełku /wtrącenie narratora/


Starzec, i na lud zawoła:


"Ufajcie memu oku i szkiełku,


Nic tu nie widzę dokoła.


Duchy karczemnej tworem gawiedzi,


W głupstwa wywarzone kuźni.


Dziewczyna duby smalone bredzi,


A gmin rozumowi bluźni".


Narrator


"Dziewczyna czuje, - odpowiadam skromnie -


A gawiedź wierzy głęboko;


Czucie i wiara silniej mówi do mnie


Niż mędrca szkiełko i oko.



Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,


Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce.


Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu!


Miej serce i patrzaj w serce!" /wszyscy/


Kurtyna.


Tęskniłam. Jasieńku, byłam gotowa umrzeć z. Zrobić wszystko aby odejść wraz z tobą. lecz ty byłeś coraz dalej, dalej i dalej. Na zawsze. Zostałam sama, niezrozumiana poprzez tych, kierujących postępem. Gotowa umrzeć.


Akt 4: Prawda serca.


Mieszkanie Sonii. W nędznym, małym pokoju siedzi Rodian Raskolnikow i Sonia Marmieładowa. Ubrania postaci – nędzne, świadczące o biedzie.


Sonia


Marta rzekła do Jezusa: "Panie, gdybyś tu był, mój brat aby nie umarł. Ale i teraz wiem, iż Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga." Rzekł do niej Jezus: "Brat twój zmartwychwstanie." Rzekła Marta do Niego: "Wiem, iż zmartwychwstanie w momencie zmartwychwstania w dniu ostatecznym." Rzekł do niej Jezus: "Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?" Odpowiedziała Mu: "Tak, Panie! Ja ciągle wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat." (...) A Jezus ponownie, okazując głębokie wzruszenie, przyszedł do grobu. Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień. Jezus rzekł: "Usuńcie kamień". (...) Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: "Ojcze, dziękuję Ci, żeś mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, iż mnie zawsze wysłuchujesz. lecz z racji na otaczający Mnie lud to powiedziałem, by uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał". To powiedziawszy zawołał donośnym głosem: "Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!"
I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce związane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: "Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić".
(J 11, 1-45)


Umarłeś dla świata zagubiony w mętnych filozofiach. Dlaczego? Zapomniałeś o mądrości nas, prostaczków? Morderstwo, nawet dla najszczytniejszych choćby ideałów, sprzeczne jest zarówno z prawem ludzkim jak i boskim. Nie mędrkuj o nadludziach, ponieważ wszyscy jesteśmy tacy sami. Równi. Co było powodem twojej klęski? Czyż nie splamione sumienie? Dokąd prowadziła twoja filozofia? Rodia? A teraz podaj mi rękę, chodź. Przyjmij cierpienie, a zostaniesz odkupiony.


Chodź.


Pomogę ci znaleźć drogę do Pana, poprzez serce i wiarę. poprzez własną miłość.


Epilog


Cyniczny Rozum wychodzi.



Serce ma swój porządek, Rozum ma swój, płynący z zasad i dowodów; Serce ma inny - Blais Pascal


Kurtyna.

  • Dodano:
  • Autor: