konkurs besta młodych co to jest
Definicja: najwyższym stopniu uciążliwy ból przejawia się w euforię.. śmiechu oczywiście słownik.

Czy przydatne?

Co znaczy Konkurs BESTA dla młodych scenarzystów

Słownik: Kiedy Sylwestra spędza się w doborowym towarzystwie z ukochanymi przyjaciółmi i nie do końca orientującą się we wszystkim młodszą siostrą to nawet w najwyższym stopniu uciążliwy ból przejawia się w euforię.. śmiechu oczywiście.
Definicja: I precyzyjnie jak wykrakała moja siostrzyczka, to za nawet powiedziałabym nie całą godzinkę rozległ się obłędny gąg do drzwi. Maryśka odświętnie ubrana, a nawet powiedziałabym odwaliła się jak woźny na zakończenie roku, Slim schował się gdzieś pod szafkę w kuchni, jakby już przeczuwał, iż mały Sean nas odwiedzi i nie da mu spokoju, a ja? No tylko ja taka nie umalowana, nie uśmiechnięta stoję przed lustrem w łazience i jakoś nie widzę nikogo ciekawego w tym głupim lustrzanym odbiciu. Nie widzę, ponieważ nikogo w nim nie ma.
- No hej! - poprzez drzwi od łazienki słychać lekkie odgłosy powitalne dochodzące z korytarza. Wszystko to tak wesoło słychać, jakby szczęście było tuż za drzwiami od łazienki.
- Pospiesz się - Maryśka jednym walnięciem ręki w drzwi sprawia, iż moje ciało aż drży i nieśmiało podskakuje. Cień z przed lustra również zostaje wprawiony w ruch, a jego usteczka lekko się uśmiechają. Wpatruję się w tę troszkę szczęśliwą minkę i dopiero po chwili uświadamimiam sobie, iż ta szczęśliwa minka to moja minka. Chociaż nie tak szczęśliwa jaka mogłaby być, lecz jednak nie znowu taka smutna jaka była jeszcze przed dwudziestą pierwszą.
- Uszy do góry, biust naprzód, pupa do tyłu! - nanoszę ostatnie poprawki i staram się zawładnąć moim ciałem tak jak ja tego chcę - szczęśliwością, a nie smutkiem. Co da smutek? Nic. Co da szczęście? iż się nie będzie smutnym.
Naciskam klamkę jakobym miała nacisnąć klamkę od drzwi do szczęścia. Może i moi przyjaciele są dla mnie szczęściem? Może to właśnie oni uwalniają mnie od tego smutku i tej okropnie brakującej mi radości? Może oni dla mnie tutaj przyszli? Przecież o ile mi wiadomo to Agata z tym swoim Grześkiem miała pójść powitać Nowy Rok do jakiegoś clubu, Kasia miała spędzić go w domu z mężem i synkiem, a Maryśka miała iść się bawić do swoich znajomych. To tylko ja zwiewnie miałam zasiąść na fotelu i zatopić się w kieliszeczkach szampana oglądając przy tym jakiś meczyk w telewizji.
A teraz wszystko jest inaczej? Agata przyszła, Kasia przyszła, Marysia została, a ja nie siedzę na fotelu i nie oglądam meczu, komedii romantycznej, którą równie dobrze mogłabym nazwać science fiction, ani nawet nie zadowalam się puentą filmu obyczajowego.
Szczęście jest blisko - naciskam klamkę i wychodzę z toalety. Dziewczyny stoją równym rządkiem w pokoju i uśmiechają się do mnie.
- No wiem, wiem.. małe spóźnienie - mówię z dość nieciekawą minką. Dziewczyny się we mnie wgapiają jak w obraz Picassa, mały Sean uśmiecha się jak tylko potrafi będąc na rękach u Maryśki, a ja stoję jak taka krowa na łące i przeżuwam, a raczej przeżywam.
- No co ty? Jakie spóźnienie? - Kaśka patrzy na mnie wymownie - Jak się czujesz? - szturcha mnie lekko w ramię i uśmiecha się jakby wiedziała, iż gdyby dziś ich ze mną tutaj nie było, to mogłabym się faktycznie załamać i Bóg wie co jeszcze.
- Ależ oczywiście, iż się nie spóźniłaś - Agata przysiada na pufa. Na tego co zawsze trzymam na nim nogi - To wszyscy my przyszliśmy za wcześnie - złośliwość Agatki nie zna końca.
- Agata! - Kasia z Maryśką wrzasnęły na nią niebywale ostro i oschle.
- Spokojnie kochane, spokojnie.. - uśmiecham się lekko do Seana - Mów Agatko co cię spotkało.. mów - potakuję leciutko głową. Przecież widzę, iż nie ma z nami Grześka chociaż Maryśka mówiła, iż ma przyjść. Przeciez widzę, iż Kaśka nie siedzi w domu z rodziną, a Maryśka również w domu. I to z mojej winy.
- lecz faktycznie? - Agata skubie nerwowo słonecznik leżący na stole - Nie chciałabym wam niszczyć sylwestra.. - wpycha ile wejdzie małych ziarenek do ust.
- Sylwestra nie da się bardziej zniszczyć.. - Kaśka bierze Seana na ręce i otrzepuje go z małych chipsów, które niewiadomo skąd wydobył.
- A jeżeli już, to lepiej zniszczyć sylwestra niż początek nowego roku - Maryśka wylewnie rzuca wzrokiem po naszych twarzach. Ja jeszcze bardziej wylewnie spojrzałam na nią po tym co powiedziała chociaz miała pełną rację - To ja może kawy zrobię? - skrzywiła lekko własna piękną i wypudrowaną buźkę po natłoku mojego wzroku.
- Przydałaby się.. oj przydała - sponiewieram ją wzrokiem po raz któryś natomiast.
- Mała czarna, z małą białą.. - Agata z minuty na minutę staje się co raz złośliwsza i co raz bardziej obdarzona humorem. Rzec można nawet czarnym humorem, ponieważ jak można nazwać małą czarną z małą białą?
- A co ciociu białą? - Sean niegustownie zrywa się na równe nogi pozostawiając Slima samemu sobie. Kot jednak nie rozpacza z tego powodu i czmycha siup szybciutko na bok. Byle jak najdalej od małego brojka.
Agata leciutko się uśmiecha - No, kawa z bitą pian..
- Agata! - krzyczymy obie ostrzegawczo.
- No co? - patrzy na nas jak na dwie wredoty, które przeszkadzają jej w powiedzeniu prostego zdania.
- Niuniek idź pomóż Marysi, tak? - Kaśka odpędza małego jak najdalej od cioci Agatki. Wbrew temu co się o niej wypisuje w tabloidach można rzec wiele, wiele więcej.. więcej dobrego i więcej złego.. A może coś tak po środku. Hmm.. no chyba raczej tak po środku.
- lecz co białe musiu? - uparcie stoi i trzyma się nogi od stołu.
- Na mnie kochanie nie zobacz! - Agata z góry uprzedza wszystkich - Ja nic nie powiem! - dodaje po chwili ze złośliwością.
- Z mlekiem ta kawa czy z czym? - Marysiny głos dobiega nas co raz głośniej i głośniej.
- O.. widzisz kochanie? Mała czarna z białym mleczkiem - Kaśka zaraz prostuje z czym ta mała czarna - Oczywiście iż z mleczkiem, chociaż Agacie przydałaby się bez mleka.. Tak na orzeźwienie! - patrzą na siebie dość wymownie, lecz i z uszczypliwą złośliwością.
- Cha cha cha - Agata prowizorycznie naśladuje jakby śmiech, lub raczej wymuszony uśmiech. I rzeczywiście jej to wychodzi - dobry wybór to aktorstwo. Idealny z możliwych.
- No mów co z tym Grzesiem.. - siadam na rogu kanapy. I nawet mam to gdzieś, iż kobieta, która siada na rogu kanapy będzie miała problem ze znalezieniem tego jednego jedynego. Inaczej tak zwane zostanę starą panną.
- A co ciekawość was zżera? Tak? - udaje, iż w ogóle nie jezt zainteresowana oplotokowaniem, lub raczej obmówieniem swojego jednego jedynego.
- lecz Agatko.. - Kaśka rozpoczyna dość podniośle - przecież my cie nie będziemy do niczego zmuszać, lecz przecież wszystkie jak tu stoimy to wiemy, iż i tak nam zaraz wszystko powiesz i to ze szczegółami.. - wybuchamy obie śmiechem.
- Po pierwsze to ja nie stoję tylko siedzę, a po drugie to nic się z moich ust nie dowiedziecie.. - wymachuje nam przed oczami palcem. Właściwie to same nie wiemy czy ten palec to ma wspomóc groźbę czy prośbę? lecz jednak te długie paznokietki pomalowane na czarny kolorek murem stoją za groźbą.
- A o co chodzi? - przed nami staje Maryśka. Cztery małe czarne z małymi białymi stoją na małej czerwonej tacce, a Maryśka otacza je takim niebywałym macieżyństwem, iż nawet Slim, który od zawsze zachowuje do niej dystans, a dziś lgnie do niej jak nigdy. Mały Sean stoi w okolicy z cukrem i śmiało się nim obżera. Jego opuszki palców wciąż wędrują do cukierniczki i do umorusanej już i tak buźki. I tak na zmianę.
- O ten tramwaj co nie chodzi! - mówimy wspólnie we trzy jakbyśmy się zgadały.
- Bardzo śmieszne, poprostu zrywam boki.. - stawia kawy na stoliku i prawie, iż wydziera Niuńkowi cukierniczkę stawiając ją również na stół. Zaraz w okolicy kaw, chociaż i tak żadna z nas nie lubi pić kawy z cukrem - A tramwaj to pod 'T' staje - mówi ze złośliwością. Nawet głos unosi powiedziałabym.
- Bardzo śmieszne, no poprostu boki zrywam - Agata powtarza dość emocjonalnie i naśmiewa się przy tym do łez - No dobra. muszę wam to powiedzieć, ponieważ zaraz chyba umrę.. - chwilowo wymienia nastrój. Poprostu Kameleon. Co chwilę wymienia nastrój.
Z Kaśką wymieniamy się krótkimi spojrzeniami i prawdę mówiąc porozumiewamy się wzrokiem. Prawie jak byśmy mówiły: 'Wiedziałam, iż prędzej czy później nam to powie'.
Wszystkie momentalnie porawiłyśmy się na siedzeniach. Ja na rogu kanapy wsunęłam jedną nogę pod pupę, Kaśka usadziła Niuńka przed bajką, którą puściła jej Ryśka w komputerze, a Agata tylko leciutko poprawia opadające jej na oczy włosy i nie obijając się sporo przystąpiła do działań zbrojnych. A mianowicie można aby rzec nawet, przystąpiła do podsumowania roku. ponieważ na zegarku wystukiwała właśnie dwudziesta trzecia godzina.
- Więc.. - przełyka lekko ślinę - rozstaliśmy się.. - mówi jakby głaz jej z serca spadł.
- I ? - patrzymy we trzy na przyjaciółeczkę i czekamy na to słynne 'i', na dalszy rozwój akcji, no a z pewnością na coś więcej.
- I tyle - mówi.
- Jak to i tyle? - Maryśka się oburza. Ja z resztą także.
- A co z tym dlaczego? I w ogóle co ozacza to, rozstaliśmy się? Przecież zawsze było, iż on cię rzucił.. Kobieto? Co z tobą!? - Kaśka nie daje za wygraną i dalej brnie w sytuację, która z punktu widzenie psychologii jest krytyczna.
- A dlaczego ty jeszcze nie płaczesz? - Maryśka jako pierwsza bierze w dłoń kieliszeczek z szampanem. Poprostu nikt jeszcze łyka nie popił tego alkoholu, ponieważ wszyscy zadowalają się małą czarną z małą białą przyniesiooną na małęj czerwonej, a ona od tak sobie jak gdyby nigdy nic bierze ten kieliszek w górę i siup do ust po małym łyczku.
- E..e..e.. a ty co? - wyrywa mi się - Przyhamuj koleżanko, ponieważ umowa była, iż o północy i to symbolicznie - zauwazam, iż jakoś niewiele się denerwuję, iż sobie przysposobiła troszkę alkoholu jakby nie było małoprocentowego.
- No i o północy wypiję symbolicznie - próbuje mi jakby wytłumaczyć.
- Poprostu przyhamuj - moje spojrzenie wydaje się być takim spojrzeniem jakim niegdyś obdarzała mnie moja mama, gdy sama sponiewierała mnie owym. Wbrew pozorom ja także już jako dziewczę miałam przejawy malutkiej osóbki, która lubi niskoprocentowe pićku.
- Oj daj jej spokój, w tym wieku to normalne - Agata włącza się do rozmowy tylko dlatego, tak aby ją przerwać, ponieważ sama już nie może wytrzymać tego, iż jeszcze nie powiedziała co z tym Grześkiem.
- W tym wieku może i tak, lecz w tym domu nie.. - rzucam w nie obie spojrzeniem. W Agatę spojrzeniem z wyrażeniem słownym: 'Zamknij się kochana!', a do Maryśki ze spojrzeniem: 'Uspokój się kochana!'. Onie jednak nic sobie z tego nie zrobiły.
- Czy ja mam sobie stąd pójść? - Kaśka obrzuca nas wszystkie srogimi spojrzeniami.
- Nie, dlaczego? - staję się złośliwa.
- Skoro w tym domu picie alkoholu jest zakazane, jedna jest alkoholiczką, a druga rozstała się z chłopakiem to może ja wyjdę? - bierze szampana w rękę i chowa go do barku. Po drodze pokazuje palcem na zegarek i promująco kiwa głową w stronę Maryśki, iż północ za pół godziny.
- Nie, dlaczego masz wychodzić? Może ja wyjdę? - podnoszę się z kanapy. Zauważam, iż wzrok dziewczyn jest skierowany w stronę wolnego miejsca na kanapie. Nareszcie jakby nie było siedziałam na rogu i niby miałam zostać nawet starą panną, ponieważ przecież siedzenie na rogu kanapy temu wspomaga - I co się tak patrzycie? - dodaję po chwili, tak aby już spuściły ze mnie własne spojrzenia mające na celu niesienie radości, iż starą panną nie będę.
- Nic.. - moja siostra mówi uspokojonym głosem - Co najmniej starą panną nie będziesz..
- Jeszcze coś? - Kaśka hardo stoi na środku pokoju z założonymi rękoma i czeka na dalszy rozwój akcji - No śmiało, poprzygadujmy sobie jeszcze trochę.. - rzuca w nas następnym spojrzeniem - No co? na tyle was tylko stać? - unosi głos. My trzy milkniemy, a nasze twarze zastygają z otwartymi ustami.
Jestem w szoku, ponieważ dotychczas nie znałam takiej ekscentrycznej Kaśki, która najprawdopodobniej poprzez te wszystkie lata w niej drzemała. To dziwne pewnego dnia odkryć w tej spokojnej Kaśce taki wulkan. Gorący wulkan.
- No a ty? - Agata pierwsza przerywa passę ciszy, która rozbrzmiewa nam w uszach jeszcze do chwili obecnej.
- Co ja? - Kasia marszy lekko czoło, jej brwi unoszą się ku górze, a usta zwijają się w taki mały kłębek jakby chciały zapytać: 'Co ty bredzisz wariatko?!'.
- No ty dlaczego taki humor? - przyjaciółka czuje, iż wchodzi na niebezpieczny grunt i głos ze słowa na wyraz jej słabnie.. cichnie..aż nareszcie milknie.
- Wszystkie mamy niedobry humor.. lecz to nie powód, tak aby się kłócić i niszczyć noc Sylwestrową - rozpoczyna spacer po pokoju. My siedzimy jak na tureckim kazaniu i wgapiamy się w nią, wodząc za jej cieniem oczami - Przecież równie dobrze mogłyśmy zostać w domu i tam spędzić tego zakichanego Sylwka, ty mogłaś zalać się łzami i samotnością - wskazuje na mnie - Ty mogłaś spędzić go z Grzegorzem, który jest idiotą - jej wzrok atakuje tym wspólnie Agatę - A ja mogłam siedzieć w domu z mężem, który jest moim mężem tylko na papierku...
- Jak to 'na papierku?' - ciekawość mojej siostry nie zna granic, a jak już zna są to one tak obszerne jak Rosja połączona z całą Azją.
- Maryśka! - mówię ostrzegawczo, iż nie ma się wtrącać tam gdzie nie powinna - I proszę cię patrz co robi Seanek - daję jej propozycję nie do odrzucenia.
- Śpi - odpowiada jednym, małym, głupim słówkiem.
- To sprawdź czy cię w łazience nie ma.. - przełykam głośno kawę, która dzięki naszym kłótniom już dawno wystygła.
- Dobra już.. dobra.. - podnosi się z pufa i przewraca lekko oczami - Podobno starszym trzeba ustępować - rzuca lekkim uśmieszkiem w stronę Agaty. Co wiadomo, iż wyprowadzi ją z równowagi, ponieważ ma totalną obsesję na punkcie swojego wieku nader młodego jednak, ponieważ ja uważam się za młodą osobę, a jesteśmy z tego samego roku - Ej! - Agata wznosi sprzeciw w kwestii tego wieku co o nim Maryśka wspomniała
- Tj. niedorzeczne! - Agata nadal stoi i wpatruje się w ścianę jakby czekała na Maryśkę i chciała ją zabić za to, iż ta prawdę mówiąc powiedziała rawdę - Gdzie ty znalazłś taką siostrę? - stoi jeszcze chwilkę - Niewątpliwie na polu z burakami chyba.. - odpowiada sobie sama.
- U- spo - kój się .. - Kasia, która jest dzisiaj zdecydowanie gorętsza od wulkanu stara się wytłumaczyć naszej drogiej przyjaciółce, iż właściwie bez powodu się spina i za wszelaką cenę próbuje udowodnić, iż jest młodziutką Agatką, a nie dorosłą Agatą.
- Uspokój? - patrzy na nas - Nawet mój brat wie, iż kobiet się o wiek nie pyta!
- Agatka.. - wyjmuję z barku po raz któryś natomiast w tym dniu ten sam szampan i do tego taką malutką, skromna wiśnióweczkę, która jest tylko symbolem zjednoczenia się kobiet, a nie alkoholizmu o jakim wiele się mówi we współczesnym świecie - Przestań się tym wiekiem przejmować, nie denerwuj się.. - staram się uspokoić tę zjawę, która stoi w okolicy mnie i najchętniej zrobiłaby przedruk własnej daty urodzin, lub raczej roku urodzin.
- Lepiej powiedz co z tym Grześkiem.. - Kaśka wtrąca niedbale i nie zwracając większej uwagi na to, iż właśnie próbuję uspokoić tę gorączkowo zakochaną w swoim wieku dziewczynę brnie dalej w własne temety tabu, których właściwie nie mamy.
- Właśnie - jestem świadkiem ponownej i nagłej przemiany Agaty, która od tak wymienia swój humor. Jakby ręką odjął, lub jakby miała rozdwojenie jaźni.. - ponieważ ten Grzegorz to idiota jest, a nie facet.. - rozpoczyna infantylnie się buzować tym co mówi.
- No to już nam powiedziałaś - Kaśka podstawia kieliszek po porcję wiśnióweczki, za którą nie niewiele zapłaciłam - Wiemy, iż Grzesiu jest idiotą.. lecz nie wiemy dlaczego !? - popija łyczek wiśnióweczki i lekko się krzywi.
- Dlaczego idiota? - krzywi własną na pozór piękną buźkę - Może komórka zadzwoniła? - popija łyk winka, a jej twarz lekko się rozjaśnia. Nie ukrywam, iż i moja twarz się rozjaśnia, a raczej wydaje się być roześmiana do granic wytrzymałości. Rzeczywiście o tej komórce to może nie dobry okres, lecz bardzo mnie to rozśmieszylo, a Kaśka także nie wzbraniała się od szerokiego uśmiechu.
- Kochanie, lecz nie pytamy dlaczego rodzice zrobili go idiotą, tylko dlaczego ty uważasz go za idiotę? - ledwie powstrzymuję się od śmiechu - ponieważ jeszcze dwa dni temu przeciez nie był idiotą.. - zapijam co powiedziałam napojem wysokoprocentowym - O ile się nie mylę - dodaję po chwili.
- ponieważ dwa dni temu byłam w błędzie - mówi to w tak wyrafinowany sposób, iż ledwie z Kaśką powstrzymujemy śmiech, a i tak łzy szczęścia, które napływają nam do oczu tworzą nadzwyczajnie nader istotną otoczkę w jakiej się znajdujemy.
- Acha - Kaśka tylko lekko potakuje głową, a jej oczy nadal wpatrują się śmiało w moje. Przecież obie wiemy, iż Agatka raczej nie jest długodystansowcem w związkach. A przybliżając bardziej to co najmniej raz na dwa tygodnie możemy się śmiać z jej byłego idioty, który jeszcze chwil temu nie był aż tak irytującym idiotą, a później się nim stał.
- Nie wierzycie, iż był idiotą? - stawia kieliszek na stół z takim hukiem, iż nie jeden mógłby się wystraszyć - Nie? - nawet nie czeka na naszą odpowiedź - To jak nazwać faceta, który zapił się alkoholem do nieprzytomności już przed godziną dziewiętnastą, a przypominam Sylwestra mamy - jej palec wskazuje zegarek, na którym widnieje godzina dwudziestatrzecia trzydzieści.
- lecz Agatka, może słabą główkę ma.. - gorący wulkan wieczoru delektuje się następnym łyczkiem dobrze oprocentowanej wiśnióweczki - A ty z niego zaraz Bóg wie jakiego idiotę robisz..
- ponieważ tj. idiota! - unosi głos - Wypił wszystko co było w barku, a zapewniam was, iż niedrogich rzeczy tam nie miałam - prostuje po chwili.
Bladnie mi twarz. No świat nie widział jeszcze takiego idioty, który wypiłby wszystko co ma jego kobieta pochowane w barku i to jeszcze w Sylwestra. No musiał to być ktoś kto na pewno ma jakieś cechy idioty. lub co najmniej 99% tych cech.
- A gdzie on teraz jest? - analizuję powoli sytuację, którą próbuje nam streścić Agatka. Grzesiek na początku był w jej domu i później się zapił alkoholem z jej barku do nieprzytomności. Co się więc stało z Grześkiem skoro upił się do nieprzytomności, a jego kobietka siedzi właśnie u mnie w domu?
- Grzegorz gdzie jest? - patrzy na nas tak nieśmiało, iż przechodzień mógłby z niej zrobić sierotkę Marysię, na tyle, iż zamiast tych siedmiu krasnoludków można aby postawić 99 innych facetów.
- No właśnie, gdzie jest Grzesiek? - siedząca w okolicy mnie Kasia także rozpoczyna się zastanawiać gdzie nasz niedoszły szwagier.
- Przed domem.. - patrzy niepewnie - Chyba.. - dodaje po chwili.
- Chyba? - moje pytanie wydaje się tak specyficzne, iż myślę, iż odpowiedź na to 'cyba' jest tutaj tak zbędna jak jedna druga supermarketów w Polsce.
Luźną rozmowę przerywają krótkie i rytmiczne sygnały dochodzące zza drzwi, za którymi stoi telefon.
- No, ponieważ go przed drzwiami posadziłam.. - głos Agaty cichnie..
- Słucham? - podnoszę zdecydowanym ruchem słuchawkę. Dziewczyny siedzą cicho na fotelach i delektują się moim winkiem - Słucham? Powtarzam..
- No dzień dobry córeczko.. - znajomy głos w słuchawce jest tak kojący, iż lepszego prezentu jeszcze w tym starym roku wymarzyć sobie nie mogłam.
- Cześć mamuś! - prawie, iż ćwiergotam do słuchawki, a wszystko z radości, iż nareszcie mogę usłyszeć głs mojej mamy, którego nie słyszałam już trochę czasu. Ja nie miałam czasu zadzwonić, później ona, później ona dzwoniła, lecz mnie nie było. No i tak spoczywamy na sms'ach, które ślemy sobie nieustannie chociażby z racji na moją siostrę, która postanowiła zostać rok dłużej w Polsce, by ukończyć gimnazjum - Co słychać? - z grubej rury zaraz walę pytaniami, ponieważ wiem, iż darmowe minuty nie bywają wieczne, ani niedrogie - Mama dzwoni - szepczę do przyjaciółek siedzących na fotelach i delektujących się dobrym alkoholem.
- Pozdrowienia dla pani Iwonki! - Agata wznosi kieliszek ku górze - Szczęśliwego! - krzyczy głośniej.
- I zdrowia! - Kaśka dodaje po chwili.
- Mama!? - Maryśka wyrywa ze swojego pokoju z prędkością światła i z rozdźwiękiem większym od wysokości wieży Eiffla. Bidulka się cieszy, iż nareszcie może pogadać z mamą i złożyć jej życzenia.
- No widzisz? Nawet sobie nie pogadamy - śmieję się do sluchawki - na początku dwie przekrzykują, a teraz przybyła do słuchawki Maryśka..
Zaczynam wierzyć w rozmowy telefoniczne, w reklamującą je panią - tą od Jurka z gazowni.. i w ten cały czar noworoczny.
- No daj mi mamę! - Maryśka prawie, iż wyrywa mi słuchawkę.
- Już.. - mówię na odwal się - Mamuś słuchaj będziemy kończyć już, ponieważ Maryśka chce pogadać trochę z tobą.. - mówię dość spektakularnie, ponieważ tak faktycznie nie chce mi się zakańczać tej miłej rozmowy, która tak faktycznie się jeszcze nawet nie zaczęła nie wspominając już o jej rozkręceniu i kotynuacji.
- To pa mamuś i Szczęśłiwego Nowego Roku, chociaż wy już go przywitaliście.. - uśmiecham się nieskromnie.
Maryśka szybkim ruchem wyrywa mi słuchawkę, tak aby tylko wznieść głośny okrzyk 'Mamuś', tak aby tylko usłyszeć jej głos i móc z nią chwilę porozmawiać, może złożyć jej życzenia
  • Dodano:
  • Autor: