tylko co to jest
Definicja: muzyką. Prawdopodobnie jest o poszukiwaniach, które każdy z nas prowadzi. Panie i.

Czy przydatne?

Co znaczy ,, I Ty, tylko Ty..."

Słownik: Historia ta ,opowiadanie czy kolaż(ponieważ w definicjach także nigdy nie byłam dobra) jest inspirowana moimi ostatnimi fascynacjami i(jak zwykle) muzyką. Prawdopodobnie jest o poszukiwaniach, które każdy z nas prowadzi. Panie i panowie, zapraszam
Definicja:
Miasto budzące się do życia, całe w słońcu.

-I co tam,Julek?- pozostał niewzruszony. Jak zazwyczaj.

Bohaterka, zwana dajmy na to M. albo także i nie zwana,ponieważ i tak czasem bywa z
ludźmi bez ważniejszej pozycji, mając nadzieję na nawiązanie kontaktu ze
światem artystycznym(nawet juz tym niezyjacym) zadawała czasem to pytanie.
Julkowi z brązu. Tuwimowi,a jakże. Ten rozglądał się, nie zwracając uwagi.

-zobacz, ławkę ci nawet postawili, ech człowieku...

(Nasza bohaterka nie jest ani niebrzydka,ani nieładna. Dość wysoka. Ciemne
włosy i oczy, tylko skóra zbyt jasna. Jeżeli kwestia tego wymaga-korzysta z
kobiecości,nigdy przesadnie(tylko raz...i drugi...i...) Regularnie dziecko,
którego postepowanie z logiką(szeroko pojętą) mało ma wspólnego. Niby
typ intelektualistki,,ponieważ tak, z braku zainteresowań,wyszło. Bezowocna-na
razie-marzycielka)

Telefon.
Cześć.Cześć.
Nie no nic, z Julkiem tak sobie gadamy...nie, żaden nowy. Nic poważnego.
Aha,mów,mów umieram z ciekawosci.
(Wytrzymała może 5 pierwszych zdań tejże ww porywającej opowieści)
-Sluchaj, opowiesz mi to przy piwie?
Tak.extra.Jasne.Jak zazwyczaj.

Z nadzieją, iż do tej chwili obydwie zapomną, bohaterka podniosła się
nieżwawo i ruszyła w sobie tylko znana stronę ogromna ulicą małego miasta.
------------------------------------------------------------------
Bohater 2, płeć męska, czeka na przystanku, mży.
Podjeżdża autobus.

Chłopak –Pan do polskiego Manchesteru, prawda?

Widać jeszcze niezbyt przekonaną minę kierowcy.
----------------------------------------------------------------------

M. wiedziona przekonaniem, iż każdy z nas ma własne obsesje i nałogi, absolutnie nie uważa swoich za coś szczególnie wyjątkowego czy także niepokojącego. W jej przekonaniu długie trasy tramwajowe zostały zbudowane specjalnie dla niej, ,,ponieważ jak powszechnie wiadomo, tam toczy się życie. Korzystając z komunikacji miejskiej nie musisz już oglądać informacje- i tak wiesz(dosłownie!)wszystko.

Bohaterka mimo zrobionego prawa jazdy, nie używa go, wydaje jej się zbędnę. Boi się, iż za każdym wspólnie kiedy siada za kierownicą skala wypadków błyskawicznie wzrasta-być może nie to jest pozbawione sensu... Choć, nie to jest powód jej podróżowania tramwajem.

M. ma taki powtarzający się sen, który opowiada zawsze po którymś z koleji, wszystkim którzy chcą albo także są w stanie jej słuchać ( ,,ponieważ czy nie zastanawialiście się nigdy jak tj., iż na imprezach wszyscy was lubią?) Rozpoczyna się mniej więcej tak:
- Ja to mam taki sen, taką scenkę, która mi się wciąż...no...
( Jeżeli w tym momencie nie przerwie istnieje sposobność, iż coś jednak z tej opowieści będzie. Uznajmy, więc wspaniałomyślnie, iż M. tym wspólnie podoła)

tj. jakiś XIX wiek, może być i początek XX. Widać zatłoczoną ulicę. Stop .Polacy pracują przy maszynach. Stop. Ta sama aleja, dorożka zakręca. Stop. Ludzie wychodzą z fabryk. Śpieszą na ostatni tramwaj. Stop. Widzę już siebie. Wychodzę z podwórza kamienicy, mieszam się z tłumem. Nie ma już tych zmian obrazów. Chcę otrzymać się do środka, lecz motłoch jest jak gigantyczne monstrum, pożera własne dzieci, lecz ja się nie boję, chcę wraz z nimi, chcę do tej jedności, nagle mnie odrzuca, spadam- już widzę, koniec świata, wszyscy święci...– niespodziwanie ratuje mnie, wyciągając ręce. Wiecie, On, Ten...

Tylko Przyjaciółka kręci głową- Taaak... lecz życie to nie jest bajka, droga pani.

Ich już nie ma, reszta śpi.

- Chyba czas nam się skończył, idziemy?- nieśmiała próba opuszczenia lokalu rzadko kiedy kończyła się obustronną zgodą. Bohaterka wiedziała o tym bardzo dobrze, nie była jednak przekonana co do planów dalszych nocnych wojaży. Tkwiła w niej chęć tymczasowej alienacji.
- Ja dwa razy pytać nie będę.- rzekła z jakże pięknie udawaną irytacją, wiadomo gdyż, iż człowiekowi o tej porze zależy na bardzo niewielu rzeczach.
- A idź, idź, z Bogiem.

M. zgrabnie, jak na okoliczności, podnosi się.

Przyjaciółka przemówiła, nie podnosząc głowy - Aczkolwiek nie wiem po co. Wiesz, iż to nie ma sensu. Nie oszukuj się, iż nic się nie zmieniło. Nie masz do kogo wracać, nie będzie czekał...
Wydawać aby się mogło, iż słowa te niosą w sobie ładunek złośliwości czy bolesnych wspomnień, który miałby rozerwać na strzępy, więc z grzeczności nie powinien mieć miejsca. Jednak wystarczyło wtedy spojrzeć w oczy- ich obydwu- aby zrozumieć, iż to tylko uczucie, które dzielnie dzielą we dwie nie ma z tym nic wspólnego.

- Ja wiem, dziś będzie czekał.

Wychodząc usłyszała coś brzmiącego jak „masz wyobraźnie” i tylko uśmiechnęła się do siebie. Zamiast stałą drogą, poprzez park prowadzącą do domu, skierowała swe kroki w stronę centrum.
-------------------------------------------------------------------------------------------

Znajomy Chłopak, nie mając większego wyboru i decydując się ostatecznie na nocleg u swojej siostry(z przyrzeczeniem, iż kolejnego dnia już go tu nie będzie), nie wiedział, iż może być coś gorszego od niej. Okazało się, iż a i owszem - jej koleżanka. Dziewczyna samotna(bardzo) i, co zgubne w tych momentach, towarzyska i komunikatywna (nie mniej).
- Mysza mówiła, iż jutro Cie wyrzuci, . lecz jak dla mnie możesz zostać, mój pokój jest całkiem spory (zachichotała jako tak dziwnie).
- Wiesz, dzięki raczej nie...jak Ty mówisz na Ade?Czemu tak?
- Cóż...to chyba zrozumiałe(śmiech miała faktycznie nieznośny).
Nagle,ni stąd, ni zowąd.
- Napijemy się?
Bohater nie miał jednak tej miejskiej ogłady.
- . lecz po co? - zapytał nieco głupkowato, ale ona otwierała już barek.
- Wino? Piwo? Whiskey? (Nie mamy, . lecz jeżeli chcesz, ja mogę do sklepu...niedaleko)
- Daj spokój, jestem zmęczony. Wykąpie się i chciałbym się położyć.
- Może Ci pomóc?- mrugnęła porozumiewawczo, co tylko podwierdziło jego najgorsze obawy.
Szybkie „nie trzeba” i juz barykadował się w łazience. Z pokoju posłyszał jeszcze przesłodkie „zaczekam”.
-------------------------------------------------------------------------------

Czekała wraz z Julkiem, czekali oboje. Noc była wciąż młoda, więc ulicami przechodziło jeszcze wielu samotnych, których M. zdążyła się już nauczyć. Te same pary, wracające do domu, starszy pan z malutkim, śmiesznym kundelkiem, ekipy zorganizowane rozentuzjazmowanych studentów...
Próbowała sobie przypomnieć dzisiejsze popołudnie i to niezwykłe spotkanie, którego nigdy aby się nie spodziewała. Pamiętała jego słowa.

Okaże się wieczorem.
Wszystko.
Spotkam (lub my) się, świat się zmieni.
Okaże się wieczorem.

, . lecz ja, proszę pana, wieczorem nie mogę, nie mam czasu(nie potrafię).
Ja wychodzę do parku wieczorem, aczkolwiek tylko kiedy się ściemni. Siadam na trawie i nasłuchuję.
Nie, proszę pana, ja się dobrze czuję, niczego mi nie potrzeba. Prócz strachu.
Czekam na każdy najmniejszy szmer, poruszenie. Najpierw nie boję się niczego, nawet ekipy pijanych mężczyzn, proszę pana to oni się boją. Ja jestem niewidzialna. Nie można lękać się hałasu.
Uczę się ciszy. To w niej nachodzą mnie najgorsze obawy, wyimaginowane koszmary, strachy na lachy i inne cuda. Nic nie wiem, nic nie słyszę i nie widzę. Pan rozumie?

Niech Pan już się nie chowa! Proszę Pana..?!

Wszystko w porządku?- pyta mnie Przyjaciółka przyglądając mi się nieco zbyt uważnie.
To ja myślę wtedy, iż huk, iż wstyd straszny, co się działo definicje nie mam, a na bonus nie moje to mieszkanie i nie moja chyba Przyjaciółka, zezuje na mnie i raczej mnie nie polubi.
- yy...- zaczełam niewiele rozważnie – to już pójdę.
I Ona nic nie mówi więcej prócz „aha”, ani ja nic nie chcę wiedzieć (lub zapytać się boję, co aby na idiotę nie wyjść, to zakładam jakieś buty czarne czym prędzej i drzwi już otwieram, gdy z pokoju słyszę:
- Tylko butów nie pomyl jak zazwyczaj.
To ja na siebie i na resztę, tych co ich nie wybrałam i już paraliż stresowy, iż nic nie wiem i nic nie rozumiem co mówią do mnie- o jejku, jejeczku – i iż sobię nie poradzę i w kłębek chcę się zwinać, kiedy Przyjaciółka dodaje:
- No wiesz, ( ,,ponieważ te czarne to mi potrzebne będą, ja bym nie miała nic przeciwko, my się możemy wymieniać, >, . lecz wiesz, ja to pracuję, w tych czerwonych to chodzić nie mogę....

Uchodzą ze mnie nerwy i strach mój wszechobecny, mówię jej „no jasne, nie ma sprawy”(buty zmieniając) i wychodzę już wreszcie z tego miejsca fatalnego,feralnego, co go zlokalizować nie umiem i nie wiem czy dobrze to czy źle, iż pamięć mnie zawodzi.
Schodzę po schodach starej kamienicy, aczkolwiek nadal nie wiem w jakiej części miasta, nie mając wyznacznika żadnego, wybieram przystanek, na który właśnie tramwaj podjeżdża, a tłum ludzi rośnie, rośnie, rozpycha się, wzdycha....Jakoś ta tłuszcza, co zawsze mnie mierzi, dziś nie pozbawia oddechu, prę wraz z nimi, nie myśląc o tym w ogóle(i zauważam system tłumu). Gdy ktoś mnie pchnął, od drzwi odpadam, czuję tylko łapią mnie mocne, szorstkie dłonie.
Nawet się nie odwracając( ( ,,ponieważ jestem w tłumie i wraz z nim)”dziękuję” rzucam, ale mężczyzna za ramię mnie chwyta- a ja furia, ( ( ,,ponieważ widzę, iż mnie szans na dostanie się do środka chce pozbawić- dociera do mnie:
-Czy my się przypadkiem nie znamy?
-Przypadkiem, proszę pana, sytuacja to ja panu zaraz...- odwracam się i patrzę na niego, a oczy moje większe niż normalnie się stają....
------------------------------------------------------------------------------

I przypomniała sobie jak opowiadał jej, głosem tak melodyjnym, a równocześnie tonem sugerującym, iż nie toleruje przerywania.

XIX-wieczna Łódź, czasy jej rozwoju i największej świetności. Rządowy plan uprzemysłowienia państwie rozwija się znakomicie. Szybko miasto staje się atrakcyjne, ściągają tu głównie Niemcy i Żydzi, zbijając wielkie fortuny na przemyśle i handlu. Polacy pracują w fabrykach. To właśnie one wspólnie z kamienicami czynszowe, przeznaczonymi dla robotników i rezydencje fabrykantów są symbolami miasta, nazywanego przed wojną ,,polskim Manchesterem”.

Wiedziała pani o tym?
- >, . lecz jakie to ma znaczenie?
- Podstawowe,droga pani, podstawowe
  • Dodano:
  • Autor: