Co znaczy Dzień z Życia Pana J.
Słownik: Sejmowym korytarzem szedł niepewnie pan J. Szedł szybkim niespokojnym krokiem cały okres ściskając spoconą ręką schowany w kieszeni marynarki dyktafon.
Definicja:
Sejmowym korytarzem szedł niepewnie pan J. Szedł szybkim niespokojnym krokiem cały czas ściskając spoconą ręką schowany w kieszeni marynarki dyktafon. Kciuk gładził cały czas przycisk włączający nagrywanie, był to odruch wyćwiczony i każdego dnia trenowany. Na twarzach mijanych posłów widział uśmieszki, które upewniały go w tym, iż tkwią w układzie i to po uszy. Nie wiedział jeszcze tylko do którego układu należą lecz to tylko sprawa czasu, pomyślał uśmiechając się delikatnie sam do siebie..
Nagle poczuł jak ktoś złapał go za rękaw marynarki, odruchowo wcisnął na początku przycisk nagrywania, dało się usłyszeć delikatne „klik*, a dopiero później zorientował się, iż to dziennikarka. Pytała go o samorozwiązanie sejmu. Małpa zapewne jest na usługach układu i chce mnie skompromitować, pomyślał. Nie miał ochoty na wywiad, więc wycedził poprzez prawie zamknięte usta, bez komentarza.
Wyłączywszy po incydencie z dziennikarką dyktafon wszedł do sali obrad. Omiótł wzrokiem salę, poczuł przyjemne, jak zawsze w tej sali, uczucie napięcia i podniecenia. Nic nie mogło się z tym równać, żadna kobieta nigdy nie dała mu takiej satysfakcji jak ta sala obraz, przepełniona układami i układzikami. Ech tyle tu jest do zrobienia, tak wiele ludzi do uwolnienia z szatańskich szponów układów. Czuł, iż ma misje do spełnienia, iż tylko on może ją wykonać, iż jest wybrańcem. Patrzył na poszczególnych posłów, przypominając sobie skróty z podsłuchów wykonane poprzez najlepszych agentów jego służb. Dziwił się, ze oni jeszcze się nie zorientowali, miał tyle haków i nie mógł ich jeszcze użyć. Ta myśl dręczyła go i sprawiała mu swoista mękę.
Nadszedł czas, stanął wiec przy mównicy i pełen siły i wiary w własną misję wybrańca kontynuował walkę z układem, ponieważ nic i nikt nie jest w stanie go przekonać iż białe jest białe a czarne jest czarne
Nagle poczuł jak ktoś złapał go za rękaw marynarki, odruchowo wcisnął na początku przycisk nagrywania, dało się usłyszeć delikatne „klik*, a dopiero później zorientował się, iż to dziennikarka. Pytała go o samorozwiązanie sejmu. Małpa zapewne jest na usługach układu i chce mnie skompromitować, pomyślał. Nie miał ochoty na wywiad, więc wycedził poprzez prawie zamknięte usta, bez komentarza.
Wyłączywszy po incydencie z dziennikarką dyktafon wszedł do sali obrad. Omiótł wzrokiem salę, poczuł przyjemne, jak zawsze w tej sali, uczucie napięcia i podniecenia. Nic nie mogło się z tym równać, żadna kobieta nigdy nie dała mu takiej satysfakcji jak ta sala obraz, przepełniona układami i układzikami. Ech tyle tu jest do zrobienia, tak wiele ludzi do uwolnienia z szatańskich szponów układów. Czuł, iż ma misje do spełnienia, iż tylko on może ją wykonać, iż jest wybrańcem. Patrzył na poszczególnych posłów, przypominając sobie skróty z podsłuchów wykonane poprzez najlepszych agentów jego służb. Dziwił się, ze oni jeszcze się nie zorientowali, miał tyle haków i nie mógł ich jeszcze użyć. Ta myśl dręczyła go i sprawiała mu swoista mękę.
Nadszedł czas, stanął wiec przy mównicy i pełen siły i wiary w własną misję wybrańca kontynuował walkę z układem, ponieważ nic i nikt nie jest w stanie go przekonać iż białe jest białe a czarne jest czarne