przyjaciele podwórka co to jest
Definicja: Laurę i Tamarę. Kolejnego dnia urządzają przyjęcie powitalne, na którym Tamara mdleje i.

Czy przydatne?

Co znaczy Przyjaciele z podwórka

Słownik: Po dwóch latach pobytu w Rosji Marek osiedla się z powrotem w Warszawie, w swoim starym mieszkaniu. Spotyka tam swoich starych przyjaciół: Staśka, Laurę i Tamarę. Kolejnego dnia urządzają przyjęcie powitalne, na którym Tamara mdleje i trafia
Definicja: Trójka przyjaciół: Laura, Tamara i Stasiek przechadzają się po podwórku, koło swojego bloku. Spostrzegają ciężarówkę od przeprowadzek.
Laura: Spójrzcie! Ktoś wprowadza się do naszego bloku.
Stasiek: Eee... tam. Pewnie jakiś oszołom.
Tamara: westchnienie.
Laura: Wulkany entuzjazmu! Podejdźmy bliżej.
Zbliża się do nich jakiś chłopak.
Marek: Hej wam!
Wszyscy: Marek! Marek!
Stasiek: Co ty tu robisz, stary? Nie siedzisz dalej w tej Rosji?
Marek: No... Coś nie wyszło z tym moim graniem i wróciliśmy tutaj.
Laura: Czyli to wy się tu wprowadzacie? Wspaniale!
Marek: Ja także się bardzo cieszę. Stęskniłem się za Warszawą i za wami, oczywiście.
Stasiek: Trochę się tu pozmieniało od kiedy wyjechałeś, lecz możemy cię oprowadzić.
Marek: Oj, teraz nie mogę... Muszę pomóc mamie, jak widzicie jest w stanie błogosławionym.
Stasiek: No racja...To niedługo będziesz miał „Tupot małych stóp”.
Marek: Ze zdwojoną siłą... To bliźniaki.
Laura: Jakby co, to zawsze możemy ci w czymś pomóc. Posprzątać, ugotować lub co. Tamara ostatnio polubiła gotować, nie?
Tamara: Ach, tak. No tak...
Marek: Właśnie, Tamara, czemu się tak niewiele odzywasz? Kiedyś byłaś taka rozgadana. I zbledłaś coś. Na ducha nie patrzysz.
Laura: A może zrobimy dla ciebie przyjęcie? Taką parapetówkę?
Marek: Byłbym zaszczycony.
Stasiek: lecz żeś nabrał manier u tych Rusków.
Laura: To ja z Markiem pójdę na zakupy przed południem, Tamara coś upichci, a ty, Stachu skombinuj jakąś muzykę.
Tamara: Yyy...Chętnie coś przygotuję. Teraz muszę iść, ponieważ spóźnię się na basen. Do jutra!
Reszta: To pa! No, do jutra!

kolejnego DNIA
Marek z Laurą niosą zakupy i rozmawiają.
Marek: Co się stało z Tamarą? Zrobiła się taka cicha, niemrawa...
Laura: Właśnie nie wiemy... Od jakiegoś czasu ma dla nas coraz mniej czasu, nie chce się spotykać, chodzi taka osowiała i w ogóle...
Marek: Może jakieś kłopoty w domu? Jej mama ma nowego faceta?
Laura: Nie, nie o to chodzi. Mówiła mi, iż nawet lubi tego nowego gościa swojej mamy. Mówiła mi o nim. A własną drogą: ciekawe, co nam przygotuje. Ona potrafi robić w kuchnie prawdziwe cuda, nawet z takich rzeczy, jakie mamy w siatkach.
Marek: W Rosji jadłem prawie każdego dnia bliny...
Laura: Z kawiorem?
Marek: Zdarzało się.

WIECZOREM:
Przyjaciele spotkali się u Staśka w domu. Laura, Marek i Stasiek siedzą w salonie, Tamara krząta się w kuchni. Tata Staśka wyjechał, więc mają cały dom dla siebie.
Marek: Przyznam się, iż się postaraliście. Dobrą muzykę wytrzasnąłeś.
Stasiek: A jak... Chciałbym być didżejem – fajna fucha. Ty to pewnie cały czas w tej muzyce klasycznej siedziałeś, przy fortepianie, co?
Marek: Z małymi przerwami...
Stasiek: A gdzie teraz będziesz chodził do szkoły.
Marek: Do muzycznej. Tam do Chopina, matka mnie tam zapisała.
Stasiek: Ech, szkoda, iż nie z nami. W naszej szkole jest faktycznie beka. Ja jestem w klasie koszykarskiej, a dziewczyny we francuskiej.
Laura; Ano, rzeczywiście szkoda. lecz w sumie, i tak mieszkamy tak blisko siebie, to i tak będziemy się spotykać każdego dnia. Nawet wychodząc do sklepu po bułki. Skoro o bułkach mowa to... Tamara, skończyłaś już? Jesteśmy głodni!
Milczenie.
Stasiek: Tamara!
Tamara: Już, już kończę!
Dziewczyna wchodzi do pokoju z talerzami z jedzeniem. Kładzie talerze na stole i nagle mdleje.
Laura: O Boże! Tamara, nic ci nie jest? Odezwij się.
Marek: Ma puls i oddycha, lecz jest nieprzytomna.
Stasiek: Dzwonię po kartekę!
Laura: Tamara, błagam... Ocknij się.
Przyjeżdża karetka. Sanitariusze zabierają dziewczynę. Reszta przyjaciół łapie taksówkę i jedzie do szpitala. Na miejscu czekają zniecierpliwieni na korytarzu. Po jakimś czasie wychodzi doktor.
Laura: Panie doktorze! Co jej się stało? Czy nic jej nie będzie? Proszę powiedzieć!
doktor: Nie, fizycznie nie jest tak źle. To było małe zasłabnięcie. lecz... Czy nie zauważyliście ostatnio w jej zachowaniu nic podejrzanego?
Stasiek: To oznacza?
> doktor: Czy ostatnio nie była może taka osowiała, apatyczna. Czy nie miała zimnych rąk lub zainteresowała się gotowaniem?
Laura: Tak, lecz... Skąd pan to wie? Co to oznacza?
>> doktor: Mam pewne podejrzenia. Jest taka blada i pewnie nie waży za wiele... Nie chcę nikogo straszyć, lecz muślę, iż to mogłaby być anoreksja. Na wszelaki wypadek dam wam numer pod który możecie dzwonić, jeślibyście zauważyli coś niepokojącego.
>>> doktor odchodzi. Laura siada na ławce.
Laura: O matko... Jak mogłam nic nie zauważyć? To przecież moja przyjaciółka...
Marek: Nie obciążaj się tym. Przecież to nie twoja wina. Takie osoby bardzo dobrze się kamuflują, tego nie da się tak łatwo wychwycić.
Laura: tak aby tylko jej się nic nie stało... Błagam!
Kilka min. później wraca >>>> doktor
>>>> doktor: Odzyskała przytomność. Już możecie ją odwiedzić, lecz pojedynczo, tak aby jej nie przemęczać.
Laura: To może ja wejdę, jako pierwsza?
Stasiek: Tak, pewnie. Idź do niej.
W pokoju szpitalnym. Laura siada na krześle przy łóżku Tamary.
Laura: I... jak się czujesz?
Tamara: Jak wyrzuta guma lub jakby mnie ktoś wyprał w pralce.
Laura: Bywało lepiej.
Tamara: Fakt...
Laura: Jakbyś miała jakieś problemy to wiesz, ze zawsze możesz do mnie przyjść, wyżalić się lub coś. Nawet w nocy...
Tamara: Dzięki, wiem. Nie potrzebuję niczyjej pomocy.
Laura: Chyba już jutro cię stąd wypuszczą. Będzie dobrze.
Tamara: Wiem, iż będzie dobrze. Czy moja matka już wie, iż tutaj jestem?
Laura: Tak, dzwoniliśmy do niej z komórki Staśka.
Tamara: Nie trzeba było. Tylko przeszkadzam jej w pracy. A teraz pewnie miała jakieś spotkanie. Przyjedzie tu?
Laura: Powiedziała, iż dzisiaj nie może, lecz jutro...
Tamara: Wiedziałam... A zjedliście już to, co ugotowałam?
Laura: Nie, jeszcze nie zdążyliśmy. Jak tylko zabrała cię karetka, to złapaliśmy taksówkę i przyjechaliśmy tutaj...
Tamara: Nie trzeba było. Teraz wracajcie tam zjedzcie to. Później opowiecie mi, jak smakowało, dobra?
Laura: No... dobrze.
Tamara: To idźcie już, szybko. I tak pewnie wystygło. Nie mam ochoty gadać, muszę odpocząć.
Laura wstaje i zmierza w kierunku drzwi.
Tamara: A wiesz może, co dadzą tu jutro na śniadanie?
Laura: Nie wiem. Pewnie jakąś niespodziankę. Dobranoc.
Tamara: No właśnie...

>>kolejnego DNIA. PO SZKOLE.
Laura wraca ze sama szkoły.
Marek: Laura! Hej, Laura!
Laura: O! Cześć! Skończyłeś już lekcje?
Marek: Tak. A Stasiek jeszcze siedzi?
Laura: Tak. Ma trening. Bardzo mu na tym zależy i jest faktycznie dobry, więc chodzi na każdy.
Marek: Zapaleniec.
Laura: To chyba tak, jak z twoim graniem?
Marek: Można tak porównać. Nie wiesz, czy Tamara już wyszła?
Laura: Wyszła, wyszła. Napisała do mnie esa, iż mama już ją odebrała.
Chwila milczenia.
Laura: Jej mama wciąż nie ma czasu. Pracuje w tej swojej spółce. Typowa bizneswoman... Właśnie idę ją odwiedzić. Pójdziesz ze mną?
Marek: Pewnie.

W DOMU TAMARY:
Tamara leży w łóżku, zakryta kocem. Słychać pukanie.
Tamara: Otwarte!
Laura: Hejka! I co?... Jak się czujesz?
Tamara: Nawet, nawet. Gdyby tylko nie ten > >>>> doktor i moja matka. Grr...
Marek: A co się stało?
Tamara: Ach! Zaczął coś pieprzyć od rzeczy, tak aby matka wybrała się ze mną do psychologa. Niech się goni! A jak moja matka się wściekła...
Chwila milczenia.
Tamara: A smakowało wam?
Marek: I to jak! Wsunęliśmy wszystko. Gdzie się tak nauczyłaś gotować.
Tamara: Z Internetu. Chcecie coś pić? Mam herbatę.
Laura: Wiesz... Musimy już iść. Wpadnę później, to przyniosę ci zeszyty, dobra?
Tamara: Spoko.
Laura: I pamiętaj, iż jakby coś się działo, to zawsze możesz do mnie przyjść.
Tamara: Tak, tak, tak... To pa!
Laura: No, buziaki!
Marek: Dbaj o siebie.
Marek z Laurą wychodzą.
Tamara: Możesz być pewien, iż o siebie dbam. Jak nigdy dotąd...


  • Dodano:
  • Autor: