Definicja:
Do dzisiaj ciągle nie wiem jak znalazłem się w ciemności.
Do dzisiaj nie wiem, czemu strach tak opanował mnie.
Szukałem pośród mrocznych barw nadziei gwiazd jasności,
lecz na nic wszystko, gorzki smak i próżne me szukanie.
Świat ponury, świat w żałobie.
Kto? Kto stworzył takie tło?
Gdzie odnajdę własną drogę?
Jak pokonam chytre zło?
Potknąłem się o jakiś grób, poczułem w ustach ziemię.
Ach, jakże ciężko było wstać i jeszcze trudniej biec.
I bardziej się zacząłem bać, wiedziałem, że gdzieś drzemie
i pośród krzyży czyha trup. Ujrzałem go przy bramie.
Stał, zasłaniał blask księżyca.
Wiatr rozwiewał każdy włos.
Nikły w cieniu jego lica.
Pot wypełniał moją skroń.
Cofnęło mnie od razu w tył i już zawrócić miałem,
lecz kiedy odwróciłem się, zamarzła w żyłach krew,
bo tuż przede mną wyrósł cień, od razu go poznałem.
Miał zdartą z lustra twarz, lecz gnił, lecz był w rozkładu stanie.
Gdzie się skończy moje życie?
Czy mnie boleć będzie to?
Czy ten ktoś to mój zbawiciel?
Czy to ostateczny sąd?
I nagle z wszystkich naraz stron osaczać mnie zaczęli.
Zabrakło mi powietrza i zamknąłem oczy swe
I spałem chyba kilka dni, od czwartku do niedzieli...
Lekarze mój stwierdzili zgon, umarłem w każdym gramie.
Styksu toń już mnie kołysze.
Koszmar mój, najgłębszy sen.
Nic już nigdy nie usłyszę.
Nikt już nie zobaczy mnie.
Do dzisiaj nie wiem, czemu strach tak opanował mnie.
Szukałem pośród mrocznych barw nadziei gwiazd jasności,
lecz na nic wszystko, gorzki smak i próżne me szukanie.
Świat ponury, świat w żałobie.
Kto? Kto stworzył takie tło?
Gdzie odnajdę własną drogę?
Jak pokonam chytre zło?
Potknąłem się o jakiś grób, poczułem w ustach ziemię.
Ach, jakże ciężko było wstać i jeszcze trudniej biec.
I bardziej się zacząłem bać, wiedziałem, że gdzieś drzemie
i pośród krzyży czyha trup. Ujrzałem go przy bramie.
Stał, zasłaniał blask księżyca.
Wiatr rozwiewał każdy włos.
Nikły w cieniu jego lica.
Pot wypełniał moją skroń.
Cofnęło mnie od razu w tył i już zawrócić miałem,
lecz kiedy odwróciłem się, zamarzła w żyłach krew,
bo tuż przede mną wyrósł cień, od razu go poznałem.
Miał zdartą z lustra twarz, lecz gnił, lecz był w rozkładu stanie.
Gdzie się skończy moje życie?
Czy mnie boleć będzie to?
Czy ten ktoś to mój zbawiciel?
Czy to ostateczny sąd?
I nagle z wszystkich naraz stron osaczać mnie zaczęli.
Zabrakło mi powietrza i zamknąłem oczy swe
I spałem chyba kilka dni, od czwartku do niedzieli...
Lekarze mój stwierdzili zgon, umarłem w każdym gramie.
Styksu toń już mnie kołysze.
Koszmar mój, najgłębszy sen.
Nic już nigdy nie usłyszę.
Nikt już nie zobaczy mnie.
Data powstania utworu: nieznana
Autor: nieznany
Tytył: Do dzisiaj ciągle nie wiem jak znalazłem się w ciemności.