Definicja:
Klasztor bez murów, opactwo cieni
osnuty mgłą, czarem rozświetlony
oddycha, żyje, lśni się i mieni
mruczy odwieczny swój hymn zielony.
Ofiarne kaganki słonecznych motyli
padają na dywan z mięciutkich mchów
paproć nabożnie czoło swe chyli
jak przed ołtarzem najświętszych bóstw.
Pełna tajemnic, szelestnych westchnień
świątynia przyrody zielonych mnichów
czarowną wonią wypełnia przestrzeń
prastarą modlitwę nuci po cichu.
Gdy oczy zamyka dzień bez pośpiechu
jak cień tam wierny wejdę nieśmiało
zdobędę inny wymiar oddechu
żeby wspomnienie tak nie bolało.
Przylgnę do drzewa policzkiem bladym
aż chropowatość kory ukłuje
znikną gdzieś fałsze, bóle i zdrady
znów nową siłę w sobie poczuję.
osnuty mgłą, czarem rozświetlony
oddycha, żyje, lśni się i mieni
mruczy odwieczny swój hymn zielony.
Ofiarne kaganki słonecznych motyli
padają na dywan z mięciutkich mchów
paproć nabożnie czoło swe chyli
jak przed ołtarzem najświętszych bóstw.
Pełna tajemnic, szelestnych westchnień
świątynia przyrody zielonych mnichów
czarowną wonią wypełnia przestrzeń
prastarą modlitwę nuci po cichu.
Gdy oczy zamyka dzień bez pośpiechu
jak cień tam wierny wejdę nieśmiało
zdobędę inny wymiar oddechu
żeby wspomnienie tak nie bolało.
Przylgnę do drzewa policzkiem bladym
aż chropowatość kory ukłuje
znikną gdzieś fałsze, bóle i zdrady
znów nową siłę w sobie poczuję.
Data powstania utworu: nieznana
Autor: nieznany
Tytył: Klasztor bez murów, opactwo cieni osnuty mgłą, czarem.