mateusz co to jest
Definicja: dalsze losy potępionego bohatera słownik.

Czy przydatne?

Co znaczy Mateusz cz2

Słownik: dalsze losy potępionego bohatera
Definicja: Na wzgórzu stały dwie osoby. U ich stóp rozciągała się niegdyś malownicza wioska. Teraz jednak została opanowana poprzez niezliczone rzesze ghuli, dhapirów i innych stworów prosto z piekła rodem. Malutkie miasteczko płonęło.
Mężczyzna, który do chwili obecnej spokojnie przyglądał się wiosce, przeniósł wzrok na niebo.
- niebrzydki mamy dziś księżyc.
- Jak myślisz, poradzi sobie? – zapytała go kobieta. Miała może z 20 lat i była wyjątkowo piękna. Jej szczupła sylwetkę okalał czarny, długi sięgający ziemi płaszcz. Twarz o bladej cerze wyrażała niepokój.
- Nie wiem. – odpowiedział mężczyzna.
Kobietą wstrząsnął dreszcz.
- Poczułeś? – zapytała.
Mężczyzna bez słowa skinął głową.
- Pójdziesz do niego?
- Myślę, iż tak – powiedział – A tak w ogóle, to czemu tak się o niego martwisz? Zupełnie jakby był twoim synem.
Kobieta odwróciła głowę i spojrzała na niego.
- Idź już.
Mężczyzna wzruszył ramionami i poszedł w stronę wioski. Gdy był już w połowie zbocza, usłyszał głos: „Samaelu, on jest moim synem. Ma wrócić cały!”
Samael usmiechnął się do siebie. „ Oj Lilith. Wierzysz we wszystko co ci powiem” pomyślał ” uwierzyłabyś nawet w to, iż Mammon to twój brat.” Mężczyzna zbliżał się do wioski. Gdy wkroczył w zabudowania, podszedł do niego dhapir. Przyklęknął na jedno kolano i rzekł:
- Panie, strzygi donoszą, iż oddział Michała kieruje się w naszą stronę.
Samael zamyślił się. Nareszcie powiedział:
- Ile mamy czasu?
- Nie wiem, panie, lecz wnioskując z przerażenia strzyg to mało.
- W takim razie zbierz kohortę i wracajcie do pałacu. Przy okazji przyślij tu Behemota. Trzeba pozbyć się ghuli, mam ich serdecznie dość. Spuść go ze smyczy, niech je zeżre.
Dhapir pochylił głowę i już miał wstać, gdy usłyszał pytanie:
- Gdzie dziedzic?
- Nadal w domu, panie.
- Sam?
- Nie wiem, panie, lecz sądzę, iż sam.
Samael spochmurniał.
- Nie pytam, co sadzisz, tylko co wiesz – warknął – idź precz.
Demon podniósł się z klęczek i pobiegł w stronę domów, krzycząc coś w stronę innych potworów.
Mężczyzna ruszył dale. Nareszcie dotarł do chaty, z której docierały przyciszone odgłosy rozmowy. Stał się niewidzialny i przeniknął poprzez drzwi opieczętowane trzema imionami aniołów. W środku ujrzał rozgniewanego archanioła i Mateusza stojącego w okolicy kołyski. W jednej chwili zrozumiał co ma zamierzenie zrobić chłopak. Krzyknął w myślach ”nie” i gdy informacja dotarła do Mateusza, miecz serafina buchnął nowym płomieniem.
- Samael! – krzyknął Michał.
- Słucham? – zapytał upadły anioł pokazując się w okolicy Mateusza. Położył rękę na jego ramieniu – chcesz coś od mojego syna, iż przychodzisz tu i straszysz go tą własną zapałką, jak się chłopak grzecznie bawi?
- Nie rozśmieszaj mnie.
- Co, iż niby nie nadaję się na ojca? – zapytał z drwiną Samael. Po chwili dorzucił – Cóż, w każdym razie bardziej od ciebie… braciszku.
Mateusz spojrzał na Samaela. Nigdy mu nie wspominał, iż ma braci wśród aniołów. Nie wiedział, czy żartuje więc przeniósł wzrok na serafina. Zaraz jednak tego pożałował: jego twarz wykrzywiał tak straszliwy grymas wściekłości, iż już w ogóle nie przypominał anioła. Raczej pomiot z otchłani piekieł.
- Nie drażnij mnie! – krzyknął Michał.
- No przecież się z ciebie nie nabijam. Tylko stwierdzam fakty. – dodał z drwiną książę piekieł.
Zapanowała cisza, którą przerywał tylko ciężki oddech archanioła. Nareszcie Samael zwrócił się do Mateusza:
- No cóż, nie zrobiłeś tego o co cię prosiłem. Porozmawiamy o tym w domu. Idź już do matki, czeka na ciebie za wioską.
- lecz może ja… - zaczął chłopak, lecz zaraz umilkł widząc surowość na twarzy ojca. Spojrzał na serafina, który nadal ledwie panował nad wściekłością i stwierdził, iż tylko aby przeszkadzał, więc pospiesznie wyszedł z chaty. Kiedy znalazł się na dworze zaklął. „Takie proste zadanie” pomyślał „Przyjść i poderżnąć gardło niemowlakowi. No to mam przerąbane. Samael się wkurzył. I jeszcze ten cholerny anioł. Michał, czy jak mu tam…” Szedł i tak pomstował na zastępy niebieskie. Nawet nie zwrócił uwagi na to, iż wszystkie demony kłaniają mu się. Nareszcie dotarł na skraj wioski. Spojrzał na wzgórze, jednak zamiast kobiety ujrzał tam dżina. Podszedł do niego i zapytał:
- Gdzie Lilith?
- Pani czeka na dziedzica w pałacu.
- Dlaczego?
- Gdy pani zobaczyła anioły, postanowiła wrócić do pałacu.
- Jakie anioły? – zdziwił się Mateusz – Przecież jest tylko jeden…
- Nie, dziedzicu, przed chwilą przybyły dwa kolejne: Gabriel i Rafael.
- Świetnie – mruknął chłopak – lepiej być nie może.
Spojrzał na dżina. Twarz ducha jak zazwyczaj nic nie wyrażała.
- Jak ci na imię? – zapytał.
- Florentin.
Mateusz chciał się roześmiać, jednak zaraz się opanował. Nareszcie on także nie miał się czym pochwalić: Mateusz Lewita. Nic dziwnego, iż wolał, by zwracano się do niego dziedzic.
Zapanowała cisza. Dżin nadal stał bez ruchu, z kolei chłopak odwrócił się do niego plecami i patrzył na dogasającą już wioskę. Nareszcie znalazł to czego szukał: dwoje młodzieńców ubranych w białe szaty. Szli prosto do chaty, którą Mateusz niedawno opuścił.
„Trzech na jednego” pomyślał „Nie poradzi sobie”
- Pani czeka.
- Tak, tak – mruknął – Idź już i powiedz, iż zaraz się zjawię.
Dżin w milczeniu pokiwał głową i już miał rozpłynąć się w powietrzu, gdy usłyszał:
- I pozdrów ją ode mnie.
Nie odpowiedział
  • Dodano:
  • Autor: