recenzja filmu dobry agent co to jest
Definicja: słownika polskiego dystrybutora. video jak już sama nazwa wskazuje opowiada historię.

Czy przydatne?

Co znaczy Recenzja filmu "Dobry agent"

Słownik: „Prawda nie jest zapisana w teczkach”

Tym nieco przewrotnym hasłem reklamowany jest w Polsce video „The Good Shepherd”, a więc „Dobry Agent” wg słownika polskiego dystrybutora. video jak już sama nazwa wskazuje opowiada historię pewne
Definicja: „Dobry Agent” to zupełnie inny video niż aby się mogło wydawać, produkcje z James’em Bondem w roli głównej przyzwyczaiły nas do traktowania pracy tego typu ludzi jako nadzwyczajnie ciekawej, obfitującej w strzelaniny, pościgi i piękne kobiety. Edward Wilson pod żadnym względem nie przypomina agenta 007, trudno byłoby go wyłowić z tłumu, jest podobny do każdego z nas, ubrany w szary trencz, okulary w rogowej oprawie, przemierza miasto ze znużoną miną, podróżując autobusem. Wilson jest podobny do zwykłego urzędnika, odbiera poufne telefony, sam organizuje akcje, przekopuje się poprzez sterty papierów, czasem wyjeżdża zagranicę, W sumie nic ciekawego, nic co mogłoby zainteresować dzisiejszego widza, przyzwyczajonego do szybkiego montażu i karkołomnych jazd kamery. W „Dobrym Agencie” będziemy mieli raczej do czynienia z ciemnym wnętrzami, smutnymi ludźmi przemierzającym miasta w zniszczonych trenczach, załatwiającymi własne sprawy dzięki niedomówień, kłamstw i ciągłej gry....

video stanowi jedną ogromną retrospekcję, w porządku chronologicznym otwiera go scena samobójczej śmierci ojca głównego bohatera, później jego studia w Yale i przystąpienie do tajnej organizacji studenckiej „Skull and Bones, która stanowi coś na kształt kuźni przyszłych przywódców stanach zjednoczonych ameryki. Właśnie na uniwersytecie Edward Wilson po raz pierwszy styka się z sekretnymi służbami, co prawda jego kontakty na samym początku dotyczą FBI, lecz później wskutek spotkania z generałem Sullivanem (granym prze Roberta de Niro) zostaje on wciągnięty w mechanizm formowania jednostki kontrwywiadowczej rządu USA i wyjeżdża do Wielkiej Brytanii aby tam podpatrzyć wywiadowcze sposoby Brytyjczyków.

Wilson po wojnie wraca do domu, po raz pierwszy w życiu widzi swojego 6 – letniego syna, jego małżeństwo zawarte wskutek uniknięcia skandalu, jest od samego początku skazane na klęskę. Wilson oprócz tego, iż prawie w ogóle nie ma go w domu i nie może w ogóle mówić o swojej pracy, jest człowiekiem można aby rzec pozbawionym emocji, o poczuciu humoru już nie wspominając, jego podejście do życia jest czysto pragmatyczne, a jego wiara w Amerykę i ideały które reprezentuje jego państwo jest bezgraniczna. Oczywiście stosunkowo upływu czasu podejście samego Wilsona do metod i działań agencji wywiadowczej, której on stanowi trybik ulega zmianie. Nastawiony kompletnie idealistycznie Wilson z czasem traci własne romantyczne podejście i staje się coraz bardziej wypalony wewnętrznie, coraz bardziej samotny i coraz bardziej osaczony poprzez rzeczywistych i wyimaginowanych wrogów. Jednak nie sprawia mu jakiegoś większego problemu, naprawdę w jego życiu występują czasem sytuację w którym on sam musi wybierać, pomiędzy własna ojczyzną, a pomiędzy bezpieczeństwem swojej rodziny. Czasem Wilson chcąc nie chcąc musi zrzucić maskę „braku emocji” i przywdziać bardziej ludzką twarz, lecz takie momenty są rzadkie, bardzo rzadkie, jego osobiste życie jest całkowitą porażką, a on sam nigdy nie rozważa możliwości odejścia z wywiadu i naprawy swoich zwichniętych stosunków rodzinnych. Jest rycerzem amerykańskiego mitu, który tak aby trwać musi stosować zasady zupełnie inne niż te wypisane na statui wolności.

Jestem w stanie zrozumieć ludzi, których ten > video znudził, naprawdę oglądając go trzeba mieć jakąś elementarna wiedzę na temat historii XX wieku, na przykład sam wątek amerykańskiej inwazji w „Zatoce Świń” nie jest tłumaczony i może dla przeciętnego widza stanowić zagadkę. W samym filmie w bardzo ciekawy sposób została pokazana rywalizacja pomiędzy ZSRR, a USA, rywalizacja która nie zawsze jest czystą grą w której kwotą jest być lub nie być dla państwie. kwotą są małe i jeszcze mniejsze interesy, których realizacja złożona jest na skomplikowaną mozaikę strategii poszczególnych krajów, manipulacja i ciała gra pozorów jest wyrazem które w najpełniejszy sposób charakteryzują wzajemny konflikt pomiędzy Wschodem, a Zachodem.

Osobiście nigdy nie przepadałem za Mattem Damonem, za jego wypieszczoną buźką i równym ząbkami, lecz w tym filmie jego rola jest interesująca, a sama jego obecność na ekranie nawet dla mnie z czasem okazała się mniej irytująca niż sam przypuszczałem. Obsadzenie Angeliny Jolie w roli żony Edwarda Wilsona jest ciekawym pomysłem na powierzenie tej „femme fatale” współczesnej kultury masowej roli dramatycznej, w której sprawdza się całkiem nieźle. Sama Jolie już przedtem udowodniła iż jest niezłą aktorką dramatyczną umiejącą pokazać na ekranie złożoność charakteru granych poprzez siebie postaci na przykład w „Przerwanej Lekcji Muzyki” gdzie partnerowała Winonie Ryder. Aczkolwiek ta rola Jolie w „Dobrym Agencie” jest dość schematyczna to potrafi ona pokazać dylematy i emocje porzuconej kobiety, co znakomicie kontrastuje z zimnym stylem gry Matta Damona.

Robert de Niro pojawia się rzadko, występuje w roli gen. Sullivana szarej eminencji amerykańskiego mechanizmu bezpieczeństwa, osoby odpowiedzialnej za sprawne funkcjonowanie całej maszynerii kontrwywiadu. Nie jestem przyzwyczajony do takich ról de Niro, gdzie on sam jest już starym wygą poruszającym się o kulach i dyrygującym przedstawieniem zza kulis.

Zresztą cały > video ma wybitna obsadę, William Hurt jako dyrektor CIA, zmęczony życiem Alec Baldwin jako wysoki funkcjonariusz FBI, John Turturro jako prawa ręka Edwarda Wilsona. Plejada gwiazd, które jednak nie mają okazji do pełnego zaistnienia na ekranie, przyćmiewa je gdyż nie tyle sam kunszt gry Matta Damona, lecz konstrukcja scenariusza dająca Damonowi najwięcej czasu ekranowego. Jak przeczytałem w recenzji zamieszczonej w „Dzienniku” > video jest melodramatem na jednego aktora, i jest w tym stwierdzeniu sporo prawdy, Damon jest osią, wokół której kręcą się wszystkie wątki.

Czy > video jest nudny? Cóż, zależy dla kogo, ja się w kinie nie nudziłem mimo tego, iż brak w filmie strzelanin i pościgów. > video trwa prawie trzy godziny i mogę zrozumieć, iż niektórych może on znudzić. To jest de facto dramat polityczny i poniekąd psychologiczny, lecz w tradycyjnym dramacie psychologicznym mamy zwykle do czynienia z jakimś konfliktem wewnętrznym bohatera i aczkolwiek tutaj taki konflikt jest zarysowany to nie prowadzi on do przewartościowania samej postaci głównego bohatera. Wilson jest od początku do końca w pierwszej kolejności agentem i jego życie osobiste z jego własnej woli podporządkowane jest służbie ojczyźnie i jakoś nie skutkuje to w nim większych cierpień. Być może reżyser chciał pokazać jak służba w wywiadzie wpływa na ludzi, pokazać to, iż z czasem stają się oni coraz mniej ludzcy coraz bardziej zimni emocjonalnie. Wszak w pierwszej godzinie filmu obserwujemy radosnego Damona, jeszcze w czasach studenckich i aczkolwiek już wówczas jest on człowiekiem któremu obce jest emocjonalne rozchwianie to jednak potrafi on cieszyć się z małych rzeczy, potrafi jeszcze mówić o swej przeszłości dotyczącej dramatycznej utraty ojca. Później ulega to zmianie lecz nie to jest niespodzianką dla widza, który jest przygotowany na to, iż Damon nareszcie stanie się jeszcze bardziej zimny jeszcze bardziej wyrachowany i pragmatyczny.

jeżeli zamiary reżysera szły właśnie w tym kierunku to uważam, iż de Niro nie pokazał jednak tej ważniej zmiany, wpływu współpracy Wilsona z wywiadem, jego przemiany, coraz większego zamknięcia się w sobie. Zgadzam się z tym, ze > video może być prze niektórych widzów postrzegany jako jednowymiarowy, skoro życie osobiste Wilsona, a raczej jego brak nie stanowią dla niego samego powodu do porzucenia wywiadu. Wilson nawet poprzez chwilę o tym nie myśli, aczkolwiek wielu jego przełożonych regularnie napomyka mu o tym, iż wywiad jest ściekiem i iż pracując w nim może tylko zmarnować sobie życie. W tym kontekście Wilson jest postacią jednowymiarową.

Abstrahując od ról filmowych, trzeba także zwrócić uwagę na wybitne zdjęcia Roberta Richardsona, człowieka który już przedtem współpracował z M. Scorsese i Q. Tarantino, zdjęcia poprzez ciemne i zimne niebieskie filtry, pokazanie klaustrofobicznych wnętrz, ciemnych zaułków miast w których zawsze pada deszcz. Nie dziwię się, iż de Niro wybrał właśnie Richardsona na autora zdjęć do swojego drugiego filmu, dobry operator dla niedoświadczonego reżysera jest nie do przecenienia.

To prawda, ze w filmie brakuje wartkiej akcji spod znaku 007, i iż trzeba być skupionym w momencie seansu, ze sam > video de Niro jest wymagający już poprzez trzygodzinny czas trwania. Myślę jednak, iż warto go zobaczyć, mimo, iż nie to jest arcydzieło to w ostatnich czasach filmowej posuchy > video ten jest strumyczkiem nadziei na lepsze hoolywodzkie kino, nadziei która może jednak okazać się złudna
  • Dodano:
  • Autor: