brrraczek co to jest
Definicja: Rodzeństwo nadchodzi słownik.

Czy przydatne?

Co znaczy Brrraciszek

Słownik: Rodzeństwo nadchodzi ;)
Definicja: Zima. Mróz szczypiący w policzki. Drętwiejąca z zimna broda. Skrzący się w promieniach słońca, trzeszczący pod stopami śnieg. Tego dnia zostaliśmy z ojcem sami. Mama trafiła do szpitala na skutek dużego brzucha, w którym, jak mi tłumaczono, znajdowało się moje rodzeństwo. I naprawdę, po trzech dniach pojechaliśmy zobaczyć braciszka. W pierwszym momencie byłem zdegustowany - to mikre, pomarszczone, notorycznie wrzeszczące brzydactwo, to ma być mój brat? No cóż, mogłem się tylko cieszyć, iż ja tak nie wyglądam. Makabra!
Po kilku dniach tato przywiózł ich do domu. Początkowo cieszyłem się, iż będę starszym bratem(ach jakże to dumnie brzmiało). Szybko oprzytomniałem, moja radość była przedwczesna. Oto ja, ten pierworodny, wokół którego wszyscy skakali, którego zachcianki były natychmiast spełniane, ten hołubiony rodzynek - nagle zostałem zepchnięty do roli usługiwacza, tego gorszego, na którego prawie się nie zwraca uwagi. Władzę w domu przejął mały, różowiutki bożek, do którego rodzice dniami i nocami pielgrzymowali, któremu oddawali niemalże nabożną cześć. To on był teraz w centrum uwagi. Zostałem okrutnie zdegradowany - cicho ponieważ braciszka obudzisz...no pobaw się z braciszkiem...patrz jaki Adaś jest grzeczny, bierz z braciszka przykład...uchhh niedobrze się robiło. Co się z nimi stało? Dlaczego ten stwór tak ich odmienił? Jak śmiał? Szybko zacząłem żywić do tego małego gnoma uczucie szczerej niechęci. Rodzeństwo, z którego tak się cieszyłem okazało się potworem!

Tak sobie teraz myślę, jakiż ja wtedy byłem niemądry. Teraz gdy człek jest dorosły, patrzy na wszystko pod innym kątem. Czułem się wtedy odtrącony, niekochany. A przecież to logiczne, iż małemu dziecku trzeba poświęcać więcej czasu niż temu starszemu. Ach gdybym wtedy wiedział to co teraz, byłbym zupełnie inny...

Gnom rósł jak na drożdżach. Im był starszy tym więcej miał roszczeń do świata, który go otaczał. Mojego świata! Na początku musiałem zacząć pomagać przy usługiwaniu jaśnie panu. Nosić butelkę z mlekiem. Bawić się. Prowadzać na spacerki. Później, o zgrozo, podzielono na dwie połowy mój pokój. Tak! Ten sam, w którym łaskawie odstąpiłem kąt na łóżeczko dla tego niegodziwca. Aż słabo mi się zrobiło gdy tata oznajmił, że ta druga połowa od teraz będzie jego, i iż mam to uszanować. SKANDAL!

Kurcze, teraz, gdy mam już prawie trzydziestkę na karku, uświadamiam sobie ile lat straciłem poprzez głupią zazdrość. A przecież rodzice mnie w ogóle nie olewali tylko zwyczajnie zaczęli traktować jak bardziej dorosłego. To była nobilitacja, a ja tego nie zauważyłem, potraktowałem jak karę...

Jak kula u nogi - na początku wlókł się za mną gdy go prowadzałem do przedszkola, później gdy chodziliśmy do szkoły. Po zajęciach, zamiast trzaskać z kumplami w piłę, musiałem karnie prowadzić tego berbecia do domu. Jakby tego wszystkiego było niewiele, na mojej głowie wylądowały nowe wymagania a więc: odkurzanie, zmywanie naczyń i pomoc przy robieniu zakupów. Nie to bym był leniwy i się wykręcał. Co to to nie! Jednak szlag mnie trafiał, ponieważ gdy ja musiałem zasuwać, ten leniwiec leżał w tym czasie do góry brzuchem. I te tłumaczenia - ponieważ on jeszcze za mały; ponieważ kiedyś jak dorośnie także będzie robił to co ja(taaa tere fere a głupiemu radość! Z pewnością mu się upiecze).

Łza się w oku kręci. Teraz, kiedy jest za późno aby cofnąć czas. Pierwszy raz potraktowałem brata jak kumpla, a nie jak konkurenta, dopiero na studiach - on był wtedy w drugiej klasie liceum. Nie wiem czemu tak się ułożyło lecz wyrosłem na skrytego, nieśmiałego chłopaka. Mój młodszy brat w tym czasie wyrywał takie panny, iż aż oko bielało z wrażenia. Niby już te wszystkie wojny domowe odeszły w niepamięć, niby obaj dorośliśmy, lecz za każdym wspólnie gdy przyprowadzał jakąś laseczkę do domu, czułem w głebi serca to ukłucie zazdrości - Ech on znowu ma lepiej; jego świat bardziej kocha niż mnie...dlaczego on nie ja? Pamiętam, iż kiedyś miałem straszny dołek. wtedy braciak klepnął mnie w plecy i zakomenderował, iż możnaby nareszcie wspólnie wyskoczyć na browca jak brat z bratem. pogadać trochę. Wylądowaliśmy w jednym z okolicznych pubów. Gdy już byłem nawalony jak drzwi od gajówki, gdy ten cały szlam żalów, zazdrości, oskarżeń, gdy to wszystko co poprzez te lata się we mnie nazbierało - wypłynęło wreszcie w czasie rozmowy. O dziwo przyjął to ze zrozumieniem. Zaliczyliśmy jeszcze kilka knajp. Wypiliśmy sporo browców. Nad ranem okazało się, iż to złośliwe powstanie, mój młodszy braciak, jest mi najwspanialszym kumplem. Szybko nauczył mnie jak efektywnie podrywać dziewczyny, jak wzbudzać w nich fascynację. Zaprosił do swojej paczki. Stał się przyjacielem pełną gębą. Jakże ja teraz żałuję, iż poprzez te wszystkie lata traktowałem go jak szkodnika, jak zło niezbędne, aczkolwiek niczemu nie był winien. W pełni zrozumiałem to dopiero teraz, kurczowo ściskając w dłoni słuchawke od telefonu. Nie mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałem. Mój brat, Adam...zginął wczoraj w Afganistanie
  • Dodano:
  • Autor: