którym przystanku zaniedbania co to jest
Definicja: sześćdziesiąt kilometrów od miejsca mojego obecnego zamieszkania słownik.

Czy przydatne?

Co znaczy Na którym przystanku zaniedbania zabłądziłaś...

Słownik: Regularnie jeżdżę autobusami do domu, lub raczej busami. Zwyczajowo raz w tygodniu pokonuję trasę w te i z powrotem do domu rodzinnego oddalonego o sześćdziesiąt kilometrów od miejsca mojego obecnego zamieszkania.
Definicja: Lecz w ogóle nie zamierzam snuć tutaj wywodów na temat komfortu jazdy PKS-ami, ani jakiekolwiek temu podobne. Kwestia, która przykuła moją uwagę w toku oczekiwań na interesujący mnie środek lokomocji, dotyczy zgoła zupełnie innej kwestii.
Przyłapałam się mianowicie na tym, iż regularnie, w większości przypadków kompletnie nieświadomie, zdarza mi się obserwować ludzi. Cała procedura zdaje się mieć istnie doświadczalny przebieg. Na początku wybieram interesujące mnie obiekty, a następnie w zależności na ile wystarczy czasu pobytu na peronie odjazdowym, rozpoczynam wnikliwą obserwację. Zwykle koncentruję się na ludziach młodych, sparowanych i sprawiających wrażenie niebiańsko zakochanych.
I to właśnie ta sprawa, niebiańskiego zakochania, czułych amorów i górnolotnych wyznań na pożegnanie jest dla mnie wysoce interesująca. Zagadnienie tj. mi o tyle bliższe, iż sama jestem osobą młodą, sparowaną i prawdopodobnie zakochaną, aczkolwiek ta akurat sprawa pozostaje dla mnie dalece niezgłębioną tajemnicą filozofii miłości.
Właściwie mogłabym pokusić się o stwierdzenie, iż młodych zakochanych cechują pewnego rodzaju tendencje. W przypadkach dworcowych, w chwili oczekiwania na przyjazd albo odjazd najbliższej sercu osoby, zakochani ludzie prezentują wzorce systematycznie powtarzających się zachowań.
Niejednokrotnie, kiedy oczekiwałam na spóźniony o dziesięć min. autobus, byłam świadkiem sytuacji, w których dochodziło do rozlewu łez, niekończącej się lawiny uścisków i pocałunków, niektórzy sprawiali nawet wrażenie jak gdyby ich języki splecione ze sobą po wsze czasy wymagały w chwili rozstania natychmiastowej interwencji chirurgicznej. Wyznania miłosne wypowiadane między unoszącymi się w powietrzu oparami benzyny, ona w euforii rzucająca się jemu na szyje, on wręczający jej kwiaty i otulający mocnym uściskiem męskiego ramienia. Czułość i słodkie słówka, świat zewnętrzny, który zdaje się nie istnieć. Zakochani owładnięci rządzą swojego uczucia, osłonięci od rzeczywistości szczelną kopułą swojej miłości, swojej chemii. Interesujące są te obrazy i pozy, których tak regularnie jestem obserwatorem.
W którą stronę się nie odwrócę, w którym kierunku nie spojrzę, zewsząd odbieram sygnały mówiące o czyjejś miłości, tęsknocie, o czyimś zaangażowaniu. I tj. piękne, iż ludzie zakochani umieją tak głęboko przeżywać łączące ich uczucie. Piękne to jest, iż umieją zapomnieć o całej reszcie świata, wsiąść do pociągu i jechać sporo godz., aby aczkolwiek poprzez chwile być przy tej jednej jedynej ukochanej osobie.
I tj. właśnie piękne…
Nie to jednak wywołuje we mnie zadumę i jest dla mnie zastanawiające, kiedy patrzę na młodych, szczęśliwie zakochanych i spragnionych siebie. Nie to ile jest między nimi uczucia, ile jest pomiędzy nimi tęsknoty za sobą i oczekiwania na każdą spędzoną wspólnie chwilę.
Nie to, ponieważ kiedy patrzę na zakochanych dziś, nasuwa mi się obraz wczoraj zakochanych - jutro.
I bardzo regularnie obraz ten jest spowity mgłą. Nie widzę już miłości, pragnienia, tęsknoty i oczekiwania na siebie. Dostrzegam smutek, powagę, pustkę, wyobcowanie i w dalszym ciągu młodych, lecz już starców, którzy rozmawiają ze sobą krzykiem, sprowadzającym się do wydawania codziennych dyspozycji. Nie widać między nimi pasji i czułości, której kiedyś było tak sporo, iż przelewała się ona do świata zewnętrznego. Nie dostrzegam trzepoczących w brzuchu motylków i głów bujających w obłokach myśli, o ukochanej, wymarzonej osobie. Dostrzegam za to samotnych, pogrążonych w zadumie ludzi, trwających w związkach bez miłości, bez pasji, bez wzajemnej adoracji. Słyszę stłumione krzyki wołające o odrobinę zainteresowania. W dwojgu zakochanych, widzę dwoje opuszczonych poszukujących ukojenia w ramionach innych osób. Słyszę głosy mężczyzn mówiących, nie bądź niemądry nie żeń się, kobiety krzyczące, nigdy nie chciej zostać żoną.
I myślę sobie wtedy, gdzie jest ta ogromna miłość, którą jeszcze wczoraj widziałam na dworcu, do którego pociągu wsiadła i na którym przystanku zaniedbania zabłądziła&hellip
  • Dodano:
  • Autor: