minut pijanego tatusia co to jest
Definicja: krytyki, boję się śmierci wrażliwości słownik.

Czy przydatne?

Co znaczy 45 minut pijanego "tatusia"

Słownik: Myślę od dwóch dni o tym co się stało. Cały okres wierzę, iż postąpiłem właściwie. Chcę opowiedzieć, poddać pod osąd własną decyzję. Nie boję się krytyki, boję się śmierci wrażliwości...
Definicja: Chciałbym napisać ten artykuł ze spokojem, z iście profesjonalnym podejściem dziennikarza relacjonującego jakieś wydarzenie. Niestety, moje wewnętrzne przeżycia biorą górę nad ładem i harmonią, która zwykle panuje w mojej głowie, kiedy zasiadam do pisania...
4-go kwietnia tegoż roku, byłem wraz z moimi uczniami na zawodach szachowych w jednym z siemianowickich domów kultury. W trakcie zawodów, wspólnie z dwiema podopiecznymi, udałem się do sklepu spożywczego, by kupić oranżady. Gdy byliśmy mniej więcej w połowie drogi, zobaczyliśmy na ławce mężczyznę, który w jednej ręce trzymał puszkę piwa, a drugą trzymał się ławki, tak aby się nie przewrócić. W okolicy niego siedziała mała, kilkuletnia dziewczynka, w brudnej, czerwonej kurteczce. Po krótkiej chwili mężczyzna wstał i zataczając się "wrzucił" dziecko na "barana". Widząc co się dzieje, zdecydowałem się zadzwonić na policję i poprosić o pomoc. Gdy wybierałem numer alarmowy, "tatuś" - pozwolę sobie pisać to ustalenie w cudzysłowiu - rozpoczął wędrówkę w górę, po schodach, udając się do budynku biblioteki miejskiej. Dziewczynka nie była trzymana, sama łapała tatę rączkami jak tylko potrafiła. Drżącym głosem poinformowałem o zdarzeniu policję. Dyżurny policjant stwierdził lakonicznie: "przyjąłem zgłoszenie". Zdecydowaliśmy się poczekać przed budynkiem biblioteki, aż do momentu przyjazdu radiowozu.
Mija kilka min.. "Tatuś" wychodzi z biblioteki i cudem schodzi ze schodów nie zabijając przy tym siebie i dziecka. Muszę przyznać, iż miałem dylemat, bijąc się z pytaniem: "Co teraz?". Postanowiliśmy z moimi uczennicami, iż pójdziemy za "tatusiem" i nie zrobimy wszystko, by małej nie stała się krzywda. Zadzwoniłem po raz drugi na policję z zapytaniem, dlaczego jeszcze nikt nie przyjechał ( "przecież minęło ponad 10 min., a komisariat znajduje się 500 metrów od miejsca gdzie w tej chwili się znajduję" ). Policjant odpowiedział mi na to, iż niestety jest tylko jeden radiowóz, który jedzie właśnie z Chorzowa, lecz to potrwa jeszcze kilka min.. Zapytałem, czy nie mógłby podesłać patrolu straży miejskiej. Odpowiedź była krótka - "także są zajęci". Nie pozostało nam więc nic innego, jak dalej "bawić się" w detektywów i iść kilka kroków za "tatusiem", tak by nie widział, iż za nim idziemy. Widząc coraz mniej pewne kroki "taty", poprosiłem przechodzącego w okolicy mężczyznę, by pomógł mi zainterweniować i odebrać dziecko. "To nie moja kwestia! Ja się nie będę wtrącał!" - tylko zacytuję słowa tegoż Pana i pozostawię je bez komentarza.
Spacer trwał kilkanaście min.. Doszliśmy wreszcie do budynku, gdzie jak się domyśliliśmy, mieszkał ów mężczyzna. Zapytaliśmy przechodzącą dziewczynkę, czy zna tego Pana i pod jakim numerem mieszka. Gdy odpowiedziała, iż wie, i iż ma on trójkę dzieci, po raz trzeci zadzwoniłem na policję i podałem precyzyjny adres, gdzie się znajdujemy. Tym wspólnie długo nie czekaliśmy. Od trzeciej rozmowy minęło może 3 - 4 minuty ( od pierwszego zgłoszenia 25-30 min. ), gdy przyjechał patrol. Po chwili policjanci wynieśli na rękach dziewczynkę i sprowadzili "tatusia". Okazało się, iż w domu nikogo więcej nie było - matka dzieci była w pracy. Policjanci zabrali również kilkuletniego syna "tatusia", który w trakcie interwencji wracał do domu i rozpoznał w samochodzie ojca.
Zastanawiam się czy dobrze postąpiłem, czy dzieci nie zostaną umieszczone gdzieś w placówce opiekuńczej, czy powinienem był się wtrącać, przecież tylu ludzi mijało tego człowieka i nikt nie zareagował... Cały czas wracam jednak myślami do podstawowego argumentu - najważniejsze jest dobro dziecka. Przecież jego tata - który notabene nie zasługiwał w tym artykule na takie określanie - nie wywiązywał się ze swojej powinności i narażał je na utratę zdrowia. A może się mylę?
Nurtuje mnie jeszcze jedno poważne pytanie - dlaczego policja przyjechała po blisko 30 minutach? DLACZEGO!?
  • Dodano:
  • Autor: