wilhelm gustloff zatopiony co to jest
Definicja: bomby atomowe. W ten sposób można dość zręcznie manipulować faktami słownik.

Czy przydatne?

Co znaczy "Wilhelm Gustloff" zatopiony przez niemieckie torpedy

Słownik: Jeżeli Żydzi ginęli w polskich obozach zagłady, to "Wilhelm Gustloff" został zatopiony poprzez niemieckie torpedy, zaś na dwa miasta spadły japońskie bomby atomowe. W ten sposób można dość zręcznie manipulować faktami.
Definicja:




29 marca 2007 wyemitowano dokumentalny video (Discovery) nt. zatopienia statku nibypasażerskiego "Wilhelm Gustloff". "Dziennik Bałtycki" (25 stycznia 2004) zapoznał swych czytelników z ową historią, która warta jest omówienia, choćby na skutek rozmaitych interpretacji tego tragicznego wydarzenia. Z jednej strony ukazano losy sympatycznej pani o polskich personaliach (Łucja Bagińska, wyszła za mąż za żołnierza Wehrmachtu - Gerharda Rybandta), która przeżyła katastrofę, jednak 9343 osoby zginęły (w tym około 5 tys. dzieci). Na pokładach było jednak ok. 1400 żołnierzy i marynarzy i 162 rannych żołnierzy.



Zatem - jak traktować ową jednostkę? Jako statek pasażerski, okręt wojenny czy statek-szpital? (wyróżniony tekst - cytaty z gazety).
Pani Łucja była w szoku i krzyknęła - Jezus! Gdzie moje dziecko!? Dzisiaj ktoś powie - co to ma za znaczenie, lecz zadam pytania, aczkolwiek aż wstyd je zadawać (przed samym sobą, w szczególności wobec nieszczęścia owej miłej kobiety): w jakim języku krzyknęła pani Łucja i - gdyby Niemcy jednak wygrały wojnę - to w jaki sposób pisałoby się nazwisko i imię pani Łucji i cóż daliby Polsce (...) - jej mąż wykorzystywany w Wehrmachcie i syn Hans Jurgen? Nawiasem mówiąc, pani Łucja wspomniała, iż po latach korespondencyjnie zgłosił się do niej wątpliwy dżentelmen z Niemiec - Ten mężczyzna podszywa się pod mojego zmarłego synka, prosił o zaświadczenie, by wyciągnąć rentę od państwa. Zatem - nie tylko Polacy cwaniaczą w systemie rentowym...




Z drugiej strony mamy Rosjanina, ukazanego jako podejrzanego typa - Komandor podporucznik Marinesko miał od kilku tygodni nóż na gardle. Jako dowódca sowieckiego okrętu podwodnego S-13 pilotował jego remont w Finlandii. Nudę skracał sobie zakrapianymi alkoholem wypadami w miasto. Pijackie orgie na okręcie i opuszczenie jednostki będącej w stanie wojny mocno zdenerwowały sowieckich admirałów. Komandorowi dano jeszcze jedną szansę - hańbę żołnierskiego munduru miał zmyć krwią Niemców. W przeciwnym wypadku groziło mu rozstrzelanie.
No tak, Niemcy walczyli po rycersku i dla idei, zaś niecni Rosjanie byli szantażowani i musieli mordować szlachetnych najeźdźców niosących wolność i cywilizację na Wschód. I takie stereotypy będą obowiązywać w przyszłości - dobrzy a prześladowani Niemcy i źli a zapijaczeni Rosjanie.




Przewodniczący Związku Ludności Niemieckiej w Gdyni - *Gustloff* nie był uzbrojony, był typowym statkiem pasażerskim. Zginęło na nim pięć razy więcej osób, niż na *Titanicu*, w większości kobiety i dzieci. Chcemy uczcić pamięć wszystkich, którzy zginęli. 30 stycznia, w kościele przy ul. Armii Krajowej organizujemy nabożeństwo w 59. rocznicę zatopienia statków pasażerskich *Wilhelm Gustloff* i *Goya* poprzez sowieckie okręty podwodne.
Czyżby to był typowy statek pasażerski? I przy ulicy Armii Krajowej (dobrze, iż nie Ofiar Piaśnicy!) będą opowiadać sobie o "typowych statkach pasażerskich"?




Zamieszczono również wywiad z p. Korsakiem - W Gdyni Redłowie znajdowała się bardzo istotna fabryka, w której produkowano przedmioty do niemieckich samolotów. W 1944 r. zaczęto wywozić ludzi i urządzenia do Niemiec. Kiedy Armia Czerwona była koło Koszalina, pomyślano o *Gustloffie*. Samochód załadowano urządzeniami pomiarowymi i kontrolnymi, na których Niemcom bardzo zależało. Przy zakładach lotniczych mieściła się komórka gestapo, która załatwiła miejsce dla samochodu.


A może pasażerów zaokrętowano nie tyle "przy okazji", lecz również by zamaskować wojskowy ładunek? lecz o tym strona niemiecka milczy.




Kto wie, iż *Wilhelm Gustloff* dostał imię po zamordowanym w Szwajcarii przedstawicielu NSDAP? Ciekawe, jak zachowaliby się dzielni dowódcy U-Bootów, gdyby zauważyli statek *Kalinin*, wymykający się z otoczonego Leningradu, z ludnością cywilną na pokładzie? Zatoczyliby koło i odpłynęli na większe łowy? Wg rycerskich a szlachetnych starogermańskich zasad?




No to jak? Statek przewoził tylko niewinnych cywilów? A urządzenia wojskowe, a żołnierze i marynarze? Ilu Polaków, Żydów, Rosjan, Francuzów nacisnęłoby wówczas guzik, wysyłając torpedy w kierunku owego nieszczęsnego okrętu, skoro zadane rany poprzez okupanta były wciąż świeże, zaś spis osobowo-towarowa była nieznana? A ponadto pora nocna i - jeżeli cokolwiek było widać - to swastyki na flagach i nazwisko (przedstawiciela partii uznanej za zbrodniczą w czasie procesu w Norymberdze) na burtach? Nie dzisiaj, lecz wówczas. Ilu?




W filmie na Discovery tragedię określono jako największą katastrofę morską. Kapitana Marinesko nazwano niepokornym oficerem. Rosjan ukazano jako mścicieli, którzy w odwecie za faszystowskie akty ludobójstwa, zabijali wroga, również kobiety i dzieci. lecz także pewien świadek zeznał - Załoga *Wilhelma Gustloffa* biła po rękach tonących, by nie przeciążyli łodzi ratunkowych. Zatem (to tylko teoretyczne rozważania) - za śmierć ilu osób odpowiadają Rosjanie, skoro na statku pasażerskim ( jeżeli już tak twierdzi strona niemiecka) było kilkakrotnie więcej ludzi niż dozwalają regulaminy dotyczące statków tego typu, nie było właściwej liczby łodzi ratunkowych i sami Niemcy nie kwapili się do ratowania towarzyszy podróży? Na zakończenie filmu - Świat w obliczu wojny nie zauważył tragedii, ani poprzez sporo lat nie chciał pamiętać o jej ofiarach.




Rok później, w równą rocznicę tragedii, tenże "Dziennik Bałtycki" (28 stycznia 2005) wraca do wątku.
Mija 60 lat od zatopienia Wilhelma Gustloffa. Gdy wypływał z Gdyni w swój ostatni rejs, 30 stycznia 1945 roku, na pokładzie wiózł 10 582 osoby, a więc 5 razy więcej niż słynny Titanic. Woda pochłonęła 9 343 ludzkie życia, w tym około 5 tys. dzieci.
Zginęło zatem jednokrotnie tyle osób, co niemal każdego "pracowitego" dnia ginęło ludzi w czeluściach komór gazowych w niemieckich obozach koncentracyjnych (właściwiej - zagłady), z czego niemal połowa to były również dzieci, podobno gorsze od niemieckich, ponieważ głównie żydowskie i polskie. Gdyby Niemcy chcieli opłakiwać wszystkie ofiary wojny we właściwej proporcji, to nie wystarczyłoby im łez...




W ramach akcji Hannibal, w której brały udział 4 statki, miał bezpiecznie przerzucić II Dywizję Szkoleniową Łodzi Podwodnych (918 żołnierzy) i przy okazji zabrać uciekinierów z Prus Wschodnich.
Należy więc podkreślić, iż główną rolą "statku" była walka z naszymi sprzymierzeńcami, zatem był to jednak okręt wojenny i każdy żołnierz walczący z niemieckim agresorem miał nie tylko prawo, lecz wymóg zatopić okręt noszący na kadłubie nielubianą swastykę i nazwisko niemieckiego faszysty. Uczynił to radziecki okręt podwodny, lecz gdyby zapytać polskich podwodniaków o problem sumienia, w szczególności tych, co stracili bliskich w Stworzeniu Warszawskim, w czasie którego niemieccy faszyści bezlitośnie rozstrzeliwali ludność cywilną, w tym niewinne dzieci...




Opowiada Łucja Bagińska z Gdyni, jedyna żyjąca dziś na Wybrzeżu osoba uratowana z katastrofy. - Nie chciałam wyjeżdżać z Gdyni. Namówiła mnie sąsiadka. Mój mąż był wcielony do Wehrmachtu i walczył na froncie wschodnim. Po Gdyni krążyły straszne wieści o okrucieństwie Armii Czerwonej.
Pani Łucja w zeszłym roku również udzieliła wywiadu - wyszła za mąż za żołnierza walczącego u boku Hitlera. Czy wiedziała wówczas, co Niemcy wyczyniali z rodzinami żołnierzy polskich i radzieckich broniących swych ojczyzn? Czy słyszała o okrucieństwie cywilizowanej armii niemieckiej? "Kurier" (31 stycznia 2005) również przeprowadził wywiad z p. Łucją, jednak nie zapytał jej jak mieszkała i co zazwyczaj jadała w czasie początkowo zwycięskiej wojny toczonej poprzez wodza i męża (gdzie mieszkała, to wiemy - w byłej wówczas Gdyni, a więc w Gotenhafen, skąd wyrzucono dziesiątki tys. Polaków, a wielu z nich wymordowano w lasach pod Piaśnicą i w obozie zagłady Stuthoff). Z kolei lektor przeczytał, iż w kilka godz. po wypłynięciu z Gdyni została przerwana droga do wolności. Nietrafione rozumowanie polskiego dziennikarza - czyżby nasze wojska walczące o polską Gdynię niosły naszym rodakom (a za Polkę uważane jest p. Łucja, no może od 1945...) niewolę? Na pewno, gdyby rejs przebiegł szczęśliwie, to Polka Łucja mieszkałaby w Niemczech, ciesząc się niemieckimi wnukami jako... Niemka, przecież nie Polka! I nie nazywałaby się ani Bagińska, ani Łucja.




Opowiada badacz wojennych katastrof morskich, Hans Schön, autor wielu książek ( również wystąpił w filmie na kanale "Discovery"), w tym o Gustloffie. - Od 1940 roku przy nabrzeżu na Oksywiu pełnił rolę pływających koszar. aczkolwiek Gustloff normalnie zabierał 2 tysiące ludzi, to my przygotowaliśmy 5 tys. miejsc, a na pokład weszło... ponad 10 tys. osób!
Potwierdza zatem, iż był to wrogi nam okręt wojenny (koszarowiec). ponadto, gdyby Niemcy zabrali dopuszczalną liczbę osób, to Rosjanie mieliby na sumieniu jednak 5 razy mniej ofiar. Zatem kto odpowiada za śmierć 8 tys. Niemców? ( jeżeli polski konspirator zabrał na akcję niemowlę, by przewieźć w wózku bibułę i w czasie strzelaniny zginęłoby owo dziecko, to czyż oskarżylibyśmy okupanta o wyjątkowe barbarzyństwo?




Był 30 stycznia 1945 roku, godzina 21.16. poprzez radio transmitowano przemówienie Hitlera. Gdy zaczęto grać hymn, nagle usłyszeliśmy przerażający huk.
Gdyby ktoś chciał zrealizować groteskowy video, to nic lepszego aby nie wymyślił - po ryku wodza nawołującego do walki z całym złym światem i w czasie grania znienawidzonego (niemal poprzez cały świat) hymnu (słuchanego każdego dnia poprzez p. Łucję) III Rzeszy (państwa o władzach uznanych poprzez świat za zbrodnicze), zniecierpliwiona ręka boska w końcu pokierowała ateistyczną torpedę we właściwym kierunku. Może Bóg niepotrzebnie czekał aż tak długo i kara była zbyt wysoka? Może to dopust boży za obóz Auschwitz-Birkenau, który został (oficjalnie) odkryty dla świata parę dni przedtem, zaś teraz jest nazywany polskim obozem zagłady? Dawniej ( również nieco się zagapił i urządził krwawą łaźnię w Sodomie i Gomorze. Mógł stopniować karę... Czyżby Bóg popełnił błąd?




najprawdopodobniej Niemcy uwierzyli w szczęśliwą gwiazdę czuwającą nad miastem Gdynia - Gotenhafen (Port Gotów) to nazwa fonetycznie zbliżona do definicje Bóg/Gott, co mogło zachęcać dowództwo niemieckie i ludność cywilną do masowego eksodusu** z zagrabionego polskiego portu ku (niech i tak będzie) wolności. Zbytnia ufność powodowała systematyczne zwiększanie liczby ewakuowanych ludzi w następnych rejsach. Nieopodal Gdyni leży Hel. Może kojarzono tę nazwę raczej z niemieckim wyrazem hell (czujny, dźwięczny, jasny, oczywisty, żywy). Tragedia potwierdziła wszystkie znaczenia owego słowa, oprócz ostatniego. W pysze zapomniano o bogini śmierci w mitologii germańskiej o imieniu... Hel/Hella. Zresztą po niemiecku (podobnie) Hölle to piekło. W innym germańskim języku, angielskim, słowo hell znaczy właśnie piekło tudzież piekielne męki. Rozziew między niebem a piekłem okazał się dla tys. Niemców zupełnie niewielki, jak odległość między oboma miastami (i fonetyczna "odległość" ich niemieckich znaczeń), pośród których odeszli na wieczną wachtę. Führer opętał ich umysły i być może w ostatnich swych minutach przeklęli go - zbyt późno! Szkoda, iż nie wystarczyło im przedtem odwagi...




Przy opacznym rozumowaniu, które zaprezentowało sporo zachodnich redakcji twierdzących, iż straszliwe obozy zagłady budowane poprzez Niemców na polskich ziemiach są jednak polskie, można dojść do równie logicznego wniosku, iż te upiorne torpedy były... niemieckie. Zostały przekazane w darze od narodu radzieckiego, wprawdzie wbrew woli narodu panów, jednak umieszczono je na jeszcze pływającym terytorium Ogromnych ( aczkolwiek coraz mniejszych) Niemiec, zatem w owej chwili stały się niemieckie! Nie był to akt przyjaźni między jeszcze niedawnymi sojusznikami (zobacz słynna braterska defilada na ulicach Brześcia), lecz niewątpliwie można dostrzec pewną logikę nazywania torpedy niemiecką, skoro ludobójcze obozy nazwano polskimi... Przy tejże logice, również atomowe bomby zrzucone na dwa azjatyckie miasta można byłoby nazwać bombami japońskimi...




Jakże rozmaicie recenzowane są książki poświęcone owemu morskiemu dramatowi... Tragedia Gustloffa (autor - wspomniany Hans Schön)
recenzja - http://www.ksiegarnia-odkrywcy.pl/tragedia-gustloffa,3952.html -
"Tragedia Gustoffa" to wstrząsająca stosunek naocznego świadka ocalałego z jednej z największych katastrof morskich w historii. To równocześnie bogato ilustrowany, unikalny dokument o bestialskim zatopieniu statku ewakuacyjnego dla uchodźców niemieckich z Prus Wschodnich. Jednak w pierwszej kolejności, to hołd oddany 9343 ofiarom, w tym 5000 tysiącom kobiet i dzieci, które zginęły w sztormową, mroźną noc 30 stycznia 1945 roku.
Jedno wyraz (bestialski) ustala jednoznacznie stanowisko recenzenta. Łatwo dzisiaj oceniać zatopienie niemieckich statków/okrętów, zbombardowanie Drezna czy Hiroszimy? W szczególności uproszczona ocena i jej łatwość wypowiadania przychodzi w umysłach ludzi, którzy nigdy nie przeżyli piekła wojny, nie utracili (właśnie w bestialski sposób!)bliskich i nie musieli wykonywać kontrowersyjnych rozkazów w imieniu swych narodów.

Wilhelm Gustloff. Zagłada przyszła z głębin (autor - Andrzej Soysal)
recenzja - http://www.ksiegarnia-odkrywcy.pl/wilhelm-gustloff-zaglada-przyszla-z-glebin,1963.html -
Powieść dokumentalna poświęcona tragedii "Wilhelma Gustloffa". W nadzwyczajnie poetycki sposób opisuje skomplikowane losy bohaterów, którzy starali się w takich trudnych latach wojny odnaleźć miłość i szczęście. Którzy wiedzieli czym jest odwaga, poświęcenie, patriotyzm. Którzy mimo wszystko pamiętali o znaczeniu słów: nadzieja i wiara. Szczególnej wymowy książce dodają archiwalne zdjęcia ukazujące wojenny Gdańsk i główne postaci historyczne.

lecz jakże inna jest recenzja - http://www.allegro.pl/item180258984_wilhelm_gustloff_zaglada_przyszla_z_glebin.html -
Jakaż była rozpacz wśród rozbitków, gdy potężny, szary kadłub ciężkiego krążownika z pełną szybkością przemknął w okolicy tonącego "Wilhelma Gustloffa." Gdyby komandor Henigst, dowódca krążownika zdecydował się na zastopowanie silników i przystąpienie do akcji ratunkowej, mając do dyspozycji wyszkoloną załogę, szalupy i tratwy ratunkowe, można byłoby założyć, iż dodatkowo kilka tys. rozbitków byłoby uratowanych!"


wiadomość z "ostatniej chwili" (www.trojmiasto.pl) -
W piątek w Mozaice (30 marca 2007, godzina 19.00, wstęp wolny) odbędzie się spotkanie z Andrzejem Soysalem, kapitanem żeglugi wielkiej i autorem książek: "Zaręczy na Transatlantyku", "Tajemnice dalekich rejsów", "Rywale z podwórka", "Wilhelm Gustloff. Zagłada przyszła z głębin". Autor czeka na zainteresowanych.



PS1 Wprawdzie Inny leksykon j. polskiego PWN 2000 definiuje termin katastrofa jako tragiczne wydarzenie, w którym ginie sporo osób albo dochodzi do sporych strat materialnych, > lecz szereg podanych przykładów zawęża jednak to znaczenie do wypadków technicznych (katastrofa lotnicza, kolejowa, tankowca) i katastrof naturalnych (trzęsienie ziemi, susza). Zapewne wielu z nas ma wątpliwości, czy zbombardowanie tamy, wysadzenie pociągu, spalenie czołgu, storpedowanie okrętu w czasie wojny jest katastrofą... Podobnie - czy zburzenie wieżowców WTC było katastrofą budowlaną (takie padało wówczas ustalenie).



PS2 Już najpierw wojny, we wrześniu 1939, niemiecki okręt podwodny zatopił (bez ostrzeżenia, > lecz podobno... omyłkowo) pierwszy ( w czasie II wojny światowej) pasażerski statek Athenia, który bezsprzecznie był wyłącznie statkiem pasażerskim. Na pokładzie przewoził około 1400 Amerykanów, Kanadów*, Brytów* i Irlandów*. Gdyż morze było spokojne i posiadano do dyspozycji około 1800 miejsc w szalupach, przeto utraty były w miarę niewielkie - około 120 osób. Niemcy (po swojemu) wykorzystali tragedię zrzucając winę na swych wrogów w artykule "Churchill zatopił Athenię". Gdyby naziści wieźli na okręcie Wilhelm Gustloff przepisową liczbę osób ( około 2000), to utraty byłyby niewielkie (proporcjonalne, a więc ( około 200 osób). To Niemcy Niemcom zgotowali aż tak tragiczny los, a odpowiedzialność próbują zrzucić na innych. Czyżby nie dostrzegali pokrętnej manipulacji? Nie rozwinę tematu kto rozpoczął tę wojnę, > lecz powinniśmy zauważyć różnicę między zbójem a napadniętym przechodniem, który niespodziewanie zastosuje dolegliwe odwetowe środki.
* - propozycje dla geografów i polonistów
** - exodus jest polskim nieporozumieniem językowym (powinno być eksodus)



PS3 cytat o dowódcy radzieckiego okrętu podwodnego - Wikipedia:
11 stycznia 1945 Marinesko wyszedł na swój piąty patrol bojowy (drugi na S-13), który uczynił go najsłynniejszym z radzieckich podwodniaków. 30 stycznia 1945 S-13 napotkał i storpedował na północ od Łeby okręt pomocniczy Kriegsmarine ms Wilhelm Gustloff, jak się okazało, wywożący II dywizję szkolną okrętów podwodnych i uchodźców niemieckich z Prus Wschodnich. Ze statkiem utonęło, wg różnych szacunków, od 6000 do 9000 niemieckich cywilów, marynarzy i żołnierzy, poprzez co jego zatopienie stało się jedną z największych, a wg niektórych największą katastrofą w dziejach żeglugi. W dalszym ciągu tego samego rejsu, 10 lutego 1945 S-13 storpedował i zatopił u polskich wybrzeży transportowiec ms Steuben, z którym zginęło ( około 3000 Niemców, w większości żołnierzy. Marinesko zatopił statki o największym łącznym tonażu spośród radzieckich podwodniaków - 42 557 BRT.

  • Dodano:
  • Autor: