czas próby co to jest
Definicja: kontrolowany kapitalizm okazały się najlepszym metodą na podporządkowanie sobie.

Czy przydatne?

Co znaczy Czas próby

Słownik: Pekin, który nie zdołał zawładnąć umysłami Tybetańczyków stosując represje religijne, znalazł po latach inne rozwiązanie. Gospodarka rynkowa i kontrolowany kapitalizm okazały się najlepszym metodą na podporządkowanie sobie okupowanego nar
Definicja: Jedną z powodem trwającego ponad pięćdziesiąt lat konfliktu między Tybetem a Chinami jest skrajnie odmienne pojmowanie kultury i religii. Kultura tybetańska, której początków doszukać się można ponad sześć tys. lat temu, jest nierozerwalnie związana z religią sprawiając, iż w życiu Tybetańczyków nie ma podziału na sferę świecką i duchową. Przejawy buddyzmu tybetańskiego zakorzenione są na każdej płaszczyźnie codziennej egzystencji. Niestety, taki sposób myślenia jest zupełnie niezgodny z zasadami komunizmu, który z sporym powodzeniem wprowadzany jest od dziesięcioleci na terenie byłego Tybetu. Fundamentalne jego zasady mówią przecież, iż członkowie partii mają być ateistami, a religię uważane jest narzędzie klasy panującej i opium dla ludu.
- Tak się nieszczęśliwie składa, iż kultura tybetańska łączy z religią nie tylko politykę, lecz dosłownie wszystko - po astronomię, kalendarz, medycynę, architekturę, literaturę, sztukę i tak dalej – tłumaczy Wang Xiaoqiang, autor książki „Resistance and Reform in Tibet”. - Jeżeli religia jest opium, to odrzucić trzeba całą kulturę Tybetu.
Pomimo ponad 50 lat krwawych represji Pekinowi nie powiodło się ostatecznie podporządkować sobie okupowanego narodu tybetańskiego. Żywiona poprzez Tybetańczyków wiara w uwolnienie swojego państwie jest jednak z każdym rokiem coraz mniejsza. Przed ich narodem stoją następne wyzwania. Chiny doszły gdyż do wniosku, iż istnieje skuteczniejsza sposób na ostateczne rozwiązanie kwestii Tybetu, niż rozwiązania siłowe. Wystarczy zaludnić Tybet Chińczykami, a Tybetańczykom pozwolić na systematyczne bogacenie się.

Mniejszość we własnym państwie

Prowadzona poprzez Pekin od 1993 polityka przemieszczania ludności przyniosła już pierwsze efekty – wg szacunkowych danych w Tybecie żyje aktualnie ponad osiem mlnów Chińczyków i sześć mlnów Tybetańczyków. Znaczy to, iż naród tybetański stał się mniejszością we własnym państwie. To jest zauważalne na ulicach Lhasy i innych miast, gdzie rzucają się w oczy nieznane kulturze tybetańskiej betonowe zabudowania i szyldy uliczne w chińskim języku, a właściciele sklepów i pkt.ów usługowych to w pierwszej kolejności Chińczycy. Taka struktura socjalna niesie za sobą zagrożenie dla najważniejszej po religii podpory tybetańskiej kultury – języka. W codziennym życiu staje się on coraz mniej przydatny, więc zna go coraz mniej osób.
- Znaleźliśmy się w niebezpiecznej sytuacji. Mimo deklarowanej poprzez władze polityki spada liczba osób znających biegle język tybetański – mówił tybetański intelektualista Dungkar Lobsang Trinlej. - Aczkolwiek formalnie język tybetański jest pierwszym językiem urzędowym we wszystkich instytucjach, w każdej komórce administracyjnej, czy to na zebraniach, czy w korespondencji, językiem roboczym jest chiński. Nasze nadzieje na przyszłość, nasz rozwój, nasza tożsamość kulturowa i nasze dziedzictwo zależą od języka tybetańskiego. Bez wszechstronnie wykształconych ludzi, potrafiących wypowiedzieć się we własnym języku, Tybetańczykom zacznie zagrażać asymilacja. I znajdujemy się właśnie w takiej sytuacji.
Chiny liczą na to, iż skutecznym metodą na złamanie oporu Tybetańczyków jest skonfrontowanie ich z obcymi dla nich, lecz niewątpliwie kuszącymi obyczajami i typami zachowań. Zdaje się, iż Pekin uznał, iż łatwiej będzie opanować sytuację wspólnie z dorośnięciem nowego pokolenia Tybetańczyków wychowanych pod kontrolą rządu chińskiego i wśród zwiększającej się rzeszy Chińczyków. Zagrożenie, jakie niesie dla kultury tybetańskiej nowa polityka Chin, religijny przywódca Tybetu – Dalajlama - dostrzegał już parę lat temu:
- W najwyższym stopniu zatrważającym trendem jest napływ chińskich osadników, których nęci otwieranie Tybetu na kapitalizm rynkowy – mówił w czasie swego noworocznego orędzia kilka lat temu. - Ich obecność, pleniąca się wszędzie prostytucja, hazard i bary karaoke, które cieszą się cichym poparciem władz, podkopują tradycyjne normy socjalne i wartości moralne narodu tybetańskiego. Zjawiska te skuteczniej niż brutalna siła obracają Tybetańczyków w mniejszość we własnym państwie i odcinają ich od szablonowych wierzeń i wartości.

Postęp kontra tradycja

Chińczycy przypominając, iż włączenie Tybetu w granice Chińskiej Republiki Ludowej przyniosło ze sobą jego rozwój gospodarczy, uważają rodowitych mieszkańców Tybetu za opornych egoistów, nie chcących poddać się wymogom nowych czasów i postępu. Tybet przed wkroczeniem szeregów czerwonoarmistów był państwem o feudalnej strukturze, klepiącym biedę i niosącym uprzywilejowaną pozycję arystokracji, nakładającym na obywateli niebotycznie wysokie podatki, idące w przeważającej mierze na utrzymanie niekończących się szeregów mnichów. Konserwatywna i zachowawcza polityka rządu efektywnie izolowała państwo od świata i jego osiągnięć cywilizacyjnych. Chińczycy nie mogą więc zrozumieć, czemu mieszkańcy Tybetu nie biją im pełnych wdzięczności pokłonów za wprowadzenie postępu, powstania możliwości rozwoju i podwyższenia poziomu życia.
- Przywódcy Chińskiej Republiki Ludowej z upodobaniem powtarzają, iż dokonali wielkich postępów, przyczyniając się do rozwoju Tybetu – tłumaczy Adam Kozieł z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. - Rzeczywiście, w Tybet wpompowano miliardy yuanów, tyle iż nie służą one Tybetańczykom. Przewarzająca część chińskich inwestycji ma charakter infrastrukturalny – pomaga w zwiększeniu kontroli politycznej i militarnej, ściągnięciu nowych osadników z Chin i rabunkowej eksploatacji bogactw naturalnych. Faktem jest, iż w okresie panowania Chin w Tybecie powstały setki nowych szkół, szpitali, lotnisk, tysiące kilometrów utwardzonych dróg i rozwinięta sieć telekomunikacyjna. wspólnie z nimi jednak pojawiły się betonowe sklepy, kasyna, kluby nocne, ciągnące się kilometrami domy publiczne i chińskie zwyczaje.

Czas próaby

sporo wskazuje na to, iż obecna przypadek może być rozstrzygającą próbą dla podlegającemu transformacjom narodu tybetańskiego. Presja ideologiczna i zmiana wyznawanych od wieków wartości jest istotnym przejawem procesu wynarodowienia i umierania wielowiekowej kultury.
Oznaki postępu cywilizacyjnego i stopniowe przyzwolenie Pekinu na aktywność gospodarczą Tybetańczyków nie mogą nie pozostawiać w ich umysłach trwałego śladu. Tradycyjny sposób myślenia Tybetańczyków, polegający się na zasadach buddyzmu każe zadowalać się swoim losem i oczekiwać ewentualnego szczęścia w przyszłym życiu. To się jednak wymienia. Na Tybetańczyków, w szczególności pochodzących z terenów wiejskich i koczowników, widok rozświetlonych neonów, nowych w stylu budowli i przechadzających się ulicami Chinek odzianych w króciutkie spódniczki działa, jak snop światła na ćmy. Dla Pekinu, który nie zdołał ostatecznie zawładnąć umysłami Tybetańczyków stosując represje religijne, ta przypadek jest jak w najwyższym stopniu na rękę. Zetknięcie ich z odmiennym typem zachowań, z innymi obyczajami i typem moralności stwarza nadzieje na podporządkowanie sobie okupowanego narodu poprzez zmianę jego tradycyjnego mechanizmu wartości. Nadzieja Pekinu jest tym większa, iż do głosu dochodzi powoli pokolenie Tybetańczyków, które całe życie wychowywało się pod panowaniem Chińczyków i dla którego okupacja jest stanem normalnym, do którego można przywyknąć. Pokolenie to w zrozumiały sposób podchodzi w odmienny sposób do kwestii niezależności Tybetu i z coraz większym zainteresowaniem patrzy na inne, niż tradycyjne wzorce zachowań. To ludzie, którzy chcą używać z dobrodziejstw nowoczesnego świata, prowadzić swoje spółki, zarabiać i bogacić się.
Rząd chiński najwyraźniej ma nadzieję, iż stwarzając odpowiednie warunki i wyrażając zgodę na to, ;aby mieszkańcy „Dachu Świata” włączyli się w pogoń za pieniądzem, oderwie myśli Tybetańczyków od kwestii odzyskania niepodległości i zachwieje ich poczucie solidarności, dodatkowo oddalając groźbę zbrojnego stworzenia. To prosty i logiczny sposób myślenia – kto czerpie korzyści z panującego mechanizmu, nie będzie jemu przeciwny. Polityka ta jest korzystna dla Pekinu, bo rzadko wzbudza protesty światowej opinii publicznej, a jeśli już, to łatwo o kontrargument – trudno przecież oskarżać Chiny o to, iż umożliwiają Tybetańczykom rozwój ekonomiczny i gospodarczy.
Postępu cywilizacyjnego nie da się zatrzymać i trudno oczekiwać, ;aby mieszkańcy Tybetu wyrzekli się zdobyczy materialnych, nie korzystali z przemian i trwali przy tradycyjnym trybie życia. Obecna przypadek wymaga jednak od nich ciągłego balansowania na linie oddzielającej postęp od tradycji. Zachowanie odrębności kulturowej przy ciągłych represjach ze strony Chin i niebezpieczeństwach płynących z kontaktów z postawą materialną może okazać się nadzwyczajnie trudne. O upadek tybetańskiej kultury jest więc dziś być może wiele łatwiej niż poprzez wszystkie lata krwawych represji.
  • Dodano:
  • Autor: