Co znaczy Absurdy roku przeciętnego

Definicja: Dobrze, ze na plaży w Ustce nie zostaniemy obdarowani paczką prezerwatyw od pragnącego odbudowania swojej pozycji Jana Rokity. Na szczęście na razie takie praktyki stosuje się tylko we Francji, chociaż nie trudno jest mi sobie wyobrazić już takiego np. Kazimierza Marcinkiewicza biegającego po plaży z workiem pełnym gumek rozkoszy, lecz akurat jego i tak przewarzająca część Polaków rozpoznaje i pewnie popiera, więc te starania nie są mu pewnie szczególne potrzebne. Tym w szczególności, iż ten na brak ofert pracy narzekać ostatnio nie może. Minister Roman Giertych biega za uczennicami- matkami w niewiadomym nikomu celu.
Ten ostatni chce ponadto podnieść becikowe- jałmużnę mającą skłonić społeczeństwo polskie do intensywnej reprodukcji, lecz niestety efektywnie działającą jedynie na wyobraźnie tej jego części, którą dla wspólnego dobra należałoby raczej do tego zniechęcać. Rok 2006 był rokiem absurdów. Zresztą, jak każdy wcześniejszy i obawiam się iż niestety- wszystkie kolejne. Każde pokolenie żyje w głębokim przeświadczeniu, ze czasy, w których przyszło im żyć są na wskroś niezwykłe, wyjątkowe i na pewno nie dające się zapomnieć. Prawda, jak to przystało na wartość ponadczasową, leży jednak po środku. Żyjemy w czasach normalnych i faktycznie mało wyróżniających się na tle innych momentów. Ponieważ i zawsze życie publiczne efektywnie zakłócali, próbując zwrócić na siebie uwagą społeczeństwa własnymi popisami lepperopodobni showmani, tak jak zawsze do głosu dochodziła durnota i zwyczajne ludzkie ograniczenie.
Życie toczy się więc dalej, w budynek Parlamentu nie uderzył meteoryt- czego pewnie wielu aby chciało- a słowa Andrzej Leppera, o tym iż Balcerowicz musi odejść sprawdziły się. Czekam, aż ktoś powie tak w odniesieniu do samego Leppera