elastyczność szansa zagrożenie co to jest
Definicja: sytuacji na rynku pracy. Uelastycznienie rynku pracy prowadzi jednak także do.

Czy przydatne?

Co znaczy Elastyczność - szansa czy zagrożenie?

Słownik: Wielu ekonomistów uważa, iż wzrost elastyczności na rynku pracy stanowi konieczną konsekwencję gospodarki opartej na wiedzy i zarazem szansę poprawy sytuacji na rynku pracy. Uelastycznienie rynku pracy prowadzi jednak także do negatywnych konsekwenc
Definicja:

W Polsce definicja elastyczności przywołuje się regularnie i bez jakiegokolwiek dystansu. W opinii wielu ekonomistów relacje pracy w naszym państwie są sztywne i mocno ograniczają swobodę pracodawców w dziedzinie zatrudniania i zwalniania pracowników. Polska stanowi rzekomo przykład państwa o olbrzymiej ilości regulacji, w którym pracownicy mają aż nazbyt bezpieczną i stabilną sytuację.

Pogląd ten nie wytrzymuje próaby faktów. Wbrew rozpowszechnionym opiniom, polski rynek pracy jest bardzo elastyczny, a gospodarkę charakteryzuje spora ruchliwość zatrudnionych. Średni roczny poziom zwalnianych i zatrudnianych na nowo w ostatnich 15 latach wynosił ponad 40% ogółu pracujących,1 a w rekordowym roku 1999 sięgnął blisko 50%. To jest parametr o sporo wyższy niż w większości państwoów UE.

badanie sytuacji na polskim rynku pracy podważa tezę, iż jego uelastycznienie prowadzi do spadku bezrobocia i przyspieszenia wzrostu PKB. W latach 1998-2002 rynek pracy był bardziej elastyczny niż w latach 1994-1997, a jednak bezrobocie rosło, tymczasem przedtem spadało. Zwalnianie pracowników było łatwiejsze w drugim okresie, co wedle teorią neoliberalną powinno ułatwiać przyjmowanie do pracy. Tak się jednak nie stało. W pierwszym okresie przyjęto o 1,1 miliona więcej pracowników niż zwolniono, w drugim zwolnienia przewyższały o 1,2 miliona liczbę przyjęć do pracy. Przeczy to tezie, iż im łatwiej zatrudniający może zwolnić pracownika, tym chętniej będzie go zatrudniał.

W dodatku od początku lat dziewięćdziesiątych zmieniają się proporcje i typy wypowiedzenia umowy o pracę. Spada udział wypowiedzeń relacji pracy poprzez pracowników, a rośnie odsetek wypowiedzeń poprzez pracodawcę. W roku 1992 aż 51% wszystkich zwolnień nastąpiło z wyboru pracownika, a o 49% zadecydowali pracodawcy. W roku 2002 doszło do wyraźnego odwrócenia tej stosunku, ponieważ już 75% wszystkich zwolnień było skutkiem decyzji pracodawców, a tylko 25% - pracowników. Innymi słowy polski rynek pracy stał się rynkiem pracodawcy: to on decyduje o stanie zatrudnienia i ma sporą swobodę w zwalnianiu pracowników. Kraj nie interweniuje nawet wtedy, gdy pracodawcy łamią prawo. Związki zawodowe są coraz słabsze, a w ostatnich miesiącach mnożą się przypadki zwolnień związkowców za opór przeciwko antypracowniczej polityce przedsiębiorstw.

O wzroście elastyczności polskiego rynku pracy świadczy także szybki przyrost ilości pracowników zatrudnianych na czas określony. W 1998 roku tylko 9% pracowników najemnych miało umowy na czas określony (ok. miliona), a w połowie roku 2004 takich pracowników było już 24% (blisko 2,5 miliona), a więc prawie najwięcej w UE. Podobny poziom osiągnęła tylko Hiszpania. W latach 1998-2003 liczba osób zatrudnionych na czas określony wzrosła o 1,1 miliona, co nie zapobiegło jednak łącznemu zmniejszeniu się zatrudnienia o 1,3 miliona ludzi.

Czy uelastycznianie rynku pracy musi prowadzić do regresu socjalnego i pogarszania się sytuacji pracowników? Porównawcze dane na temat sytuacji w państwach UE nie są jednoznaczne. W Polsce uelastycznieniu rynku pracy towarzyszyły pogarszanie się parametrów społecznych, przyrost bezrobocia, bardzo powolny przyrost płacy minimalnej (mimo względnie szybkiego wzrostu gospodarczego) i spadek uzwiązkowienia, które dziś przekracza nieco 10%. Doświadczenia innych państwoów nie potwierdzają jednak tezy, iż elastyczności zawsze towarzyszy regres społeczny i przyrost bezrobocia. W roku 2000 Bank Światowy przedstawił ranking, w którym uporządkował państwa z racji na stopień ustawowej ochrony zatrudnienia. Pierwsze lokaty (najmniejsza ochrona) zajęły państwa anglosaskie (na czele z USA), znane z liberalnych rynków pracy. Następne pozycje mogą już jednak zaskakiwać. Wysoko znalazła się gdyż również egalitarna i mająca rozbudowaną sferę społeczną Dania (7 miejsce) i Finlandia (11 pozycja). Polska zajęła 9 miejsce, a na przeciwległym krańcu znalazły się Portugalia, Słowenia, Włochy i Hiszpania, a więc państwa, w których kodeksowa ochrona pracy jest bardzo silna, za to związki zawodowe są relatywnie słabe i brak globalnej społecznej polityki państwa. Zaskakiwać także może regulacja krajów rozwiniętych wg odsetka pracowników zatrudnionych na czas określony i w niepełnym wymiarze. wedle danymi Eurostatu na rok 2003 13% unijnych pracowników miało podpisane umowy na czas określony, z czego najwięcej w Hiszpanii - 30,6%, Portugalii - 20,6%, Polsce - 19,4% i Finlandii - 16,3%. Najmniej pracowników zatrudnionych na czas określony było w Estonii - 2,5%, w Luksemburgu - 3,2%, na Malcie - 3,6% i na Słowacji - 4,9%. wg raportu OECD w roku 2005 wśród jej europejskich członków najwięcej pracowników zatrudnianych w niepełnym wymiarze było w Holandii - 35,7%, Wielkiej Brytanii - 23,6%, w Niemczech - 21,8%, Irlandii - 18,6%, najmniej z kolei na Słowacji - 2,6%, na Węgrzech - 3,2%, w Czechach - 3,3% i w Grecji - 6,1%. Polska znalazła się blisko środka skali - 11,7% (w stanach zjednoczonych ameryki 12,8%). W obydwu rankingach w miarę wysoko znalazły się egalitarne państwa skandynawskie z mocnymi związkami zawodowymi i bardzo wysokimi płacami, nisko plasowały się za to państwa zasadniczo neoliberalne, jak np. Estonia czy Grecja.

Dobrym odpowiednikiem rozwiniętego państwa socjalnego o elastycznym rynku pracy jest Dania, gdzie elastycznemu rynkowi pracy towarzyszy wysoki poziom zatrudnienia, stabilny przyrost płac i dobrobyt społeczny. Dania ma najniższe bezrobocie w UE (aktualnie 3,3%), wysoki poziom uzwiązkowienia ((ok. 90%), wysokie płace i niski poziom rozwarstwienia dochodowego. Z drugiej strony w Danii rocznie ((ok. 30% zatrudnionych wymienia miejsce pracy, a spory odsetek pracowników jest zatrudnionych na czas określony (18% i od kilku lat rośnie). Duński rynek pracy wydaje się więc podobnie elastyczny jak polski, jednak przypadek pracowników jest nieporównywalnie lepsza.

W modelu duńskim elastyczność i bezpieczeństwo społeczne w ogóle się nie wykluczają. Jedną z głównych zasad duńskiego rynku pracy jest “pewność zatrudnienia zamiast pewności miejsca pracy”. Wprawdzie pracownikowi w każdej chwili grozi zwolnienie, lecz jeżeli już do niego dojdzie, bezrobotny ma środki umożliwiające zaspokojenie podstawowych potrzeb i szybkie znalezienie nowej pracy. Kraj prowadzi aktywną politykę na rynku pracy i doskonali zawodowo pracowników, zarówno nisko, jak i wysoko wykwalifikowanych. Dania ma najwyższe w Europie opłaty publiczne na politykę rynku pracy: w 2003 roku wyniosły one 4,4% PKB. Oprócz tego spory wpływ na rynek pracy mają związki zawodowe - bez ich zgody nie można dokonywać jakichkolwiek ważnych zmian w polityce społeczno-ekonomicznej państwa. Elastyczność rynku pracy jest więc kompensowana poprzez mocną pozycję reprezentacji pracowniczej i wpływ państwa, które tworzy gęstą sieć świadczeń i zabezpieczeń, by każdy miał pracę i gwarancje względnego dobrobytu.

Pod koniec lat dziewięćdziesiątych OECD przeprowadziło badania, które miały pokazać, jak w państwach rozwiniętych postrzega się brak stabilności zatrudnienia. Okazało się, iż najwyższy parametr stabilności ma Dania, chociaż już wtedy w wielu krajach OECD rynek pracy był znacząco mniej elastyczny od duńskiego. Mimo elastycznego rynku duńscy pracownicy nie bali się straty pracy.

Czy płynie stąd wniosek, iż mechanizmy uelastyczniania rynku pracy są neutralne z perspektywy biznesów pracowniczych? Wydaje się, iż kwestia jest bardziej złożona. Elastyczność zatrudnienia stanowi część projektu neoliberalnego, ale jej niekorzystne konsekwencje może neutralizować rozwinięta polityka społeczna i silna pozycja związków zawodowych. Nie ulega wątpliwości, iż łatwiejsze zwolnienia i przekonanie, iż pracownicy mogą regularnie zamieniać prace, pogarsza ich sytuację. Przewarzająca część pracowników pragnie stabilnego, bezpiecznego zatrudnienia. Z drugiej strony powszechne, wysokie zasiłki dla bezrobotnych, ubezpieczenia od bezrobocia zarządzane poprzez związki zawodowe, bezpłatne kursy doszkalające i zmieniające kwalifikacje - wszystko to sprawia, iż pracownicy, nawet gdy tracą pracę, nie mają poczucia socjalnej i ekonomicznej degradacji, skoro mogą być pewni, iż prędko znajdą nową, przyzwoitą posadę (w Danii długoterminowe bezrobocie praktycznie nie istnieje, a wynagrodzenie min. jest bardzo wysoka). Innymi słowy kraj i związki zawodowe biorą na siebie znaczącą część negatywnych konsekwencji mechanizmów uelastycznienia. Nie wymienia to jednak faktu, iż dążenie do elastyczności jest elementem projektu neoliberalnego, który zmierza do wzmocnienia pracodawców kosztem pracowników. Zabiera się im pewność zatrudnienia i bezpieczeństwo społeczne, by później przywrócić je dzięki interwencji państwa. Pracodawcy w tym procesie nie ponoszą jakichkolwiek wydateków, a ich siła rośnie.

Wielu ekonomistów twierdzi, iż uelastycznienie rynku pracy wynika bezpośrednio ze zmian we współczesnej gospodarce i pozwoli na przyrost wydajności, konkurencyjności i spadek bezrobocia. To jest pogląd nie poparty faktami. Dobrym kontrprzykładem tu jest Polska - państwo z elastycznym rynkiem pracy, lecz niewiele konkurencyjny i w dodatku z najwyższym bezrobociem w UE. Pozytywnym punktem odniesienia może być z kolei Szwecja, gdzie istnieje sporo rozwiązań zbliżonych do duńskich, jednak ochrona zatrudnienia jest znacząco większa. Dlatego w rankingu OECD, w którym Dania zajęła 7 pozycję, Szwecja znalazła się dopiero na 19 miejscu. A przecież od wielu lat Szwecja znajduje się na czele w rankingach konkurencyjności i stopnia rozwoju technologicznego, ma wysoki przyrost gospodarczy (4,7%) i niskie bezrobocie (około 5%, długoterminowe prawie nie istnieje). Elastyczność nie jest zatem warunkiem koniecznym rozwoju społeczno-ekonomicznego. jeżeli kraj nie wspiera pracowników, lecz pracodawców i równocześnie nie daje pracownikom żadnej rekompensaty, skutki elastyczności mogą być fatalne. Debata o uelastycznianiu rynku pracy miałaby ewentualny sedno dopiero wtedy, gdyby pracownicy zdobyli mocną pozycję w komisji trójstronnej, a kraj gwarantowałoby im pewność zatrudnienia i zaspokojenie podstawowych potrzeb. W obecnej sytuacji nacisk na dalsze uelastycznianie i tak już elastycznego polskiego rynku pracy stanowi zamach na fundamentalne prawa pracownicze i trzeba mu się zdecydowanie przeciwstawiać.

  • Dodano:
  • Autor: