polityczna polemika co to jest
Definicja: polemizować słownik.

Czy przydatne?

Co znaczy Polityczna polemika

Słownik: Dopiero co ukazał się artykuł Azraela Kubackiego "Czego chcemy od Unii?", na którego fragmenty chciałem odpowiedzieć, a nawet w niektórych miejscach polemizować.
Definicja: Azrael Kubacki w swoim ostatnim artykule „Czego chcemy od Unii?” zadawał pytanie „dlaczego bracia Kaczyńscy są są tak antyeuropejscy i równocześnie, proamerykańscy”? Otóż, odpowiedź może okazać się, wbrew pozorom, bardzo prozaiczna. Być może Kaczyńscy bardziej wierzą w sojusz z Ameryką niż w UE. I w zasadzie nie ma się czemu dziwić patrząc choćby na potencjał militarny USA. To Amerykanie przecież najpierw lat 90-tych pierwszy raz najechali na Irak i zrobili to ponownie kilkanaście lat później. Warto dodać, iż powiodło im się to bez większego problemu. A przed drugą „pustynną burzą” zdążyli obalić Talibów w Afganistanie. Godny podkreślenia jest fakt, iż wojska USA (w większości) i NATO, nadal, od 2001 r., a więc już 8 lat, utrzymują się w górzystym siedlisku Al-Kaidy. A przecież wiemy jakie trudne warunki tam panują. ZSRR wytrzymało w Afganistanie 9 lat, do 1989 r. i po prostu skapitulowało.
Z kolei, Kaczyńscy poprzez własną „antyeuropejskość” najprawdopodobniej chcą pomachać rękoma, poskakać i pokazać USA, iż to MY, POLACY jesteśmy ich największymi sojusznikami w Europie. Patrząc tylko na aspekt militarny, sedno (o sposobie będzie za chwile) prowadzenia przyjaznej polityki względem USA jest jak w najwyższym stopniu w porządku. Lecz, w chwili, gdy patrzymy na sferę ekonomiczną, to trudno się zgodzić z „antyeuropejskością” Kaczyńskich. Przecież to od UE dostajemy dziesiątki mldów euro, a nie od USA.
Najważniejszej powody eurosceptycyzmu Kaczyńskich nie trzeba szukać gdzieś za ogromną wodą, to za daleko. Jego motywacja znajduje się tutaj, w państwie. Jak wiadomo, Lech Kaczyński jest prezydentem PiSu, a nie wszystkich Polaków. Jako jedyny z bliźniaków ma obecnie władzę, więc realizuje założenia i cele polityki PiS. Ma to poważne związki z jego działaniami wobec Unii, bo 1/3 posłów z partii brata, to skrzydło eurosceptyczne, radykalne, a w dodatku nacjonalistyczne. I właśnie tu znajduje się źródło, z którego wypływa „antyeuropejska” polityka Lecha Kaczyńskiego. Prezydent musi mówić jednym głosem z radykalnym skrzydłem PiS. W ten sposób zadowala i utrzymuje przy partii tych posłów i ich elektorat, który PiS zjadło wspólnie z przystawkami [Samoobrona i LPR] w momencie swych rządów. Jarosław Kaczyński przybrał takie poglądy, bo zabrnął za daleko w okresie, gdy był u władzy ( lecz o tym w kolejnym artykule).

„Zamiast szukać biznesów i porozumień, przyjaciół, tu, w Europie - my próbujemy, przez tarczę, stać się “amerykańskim, niezatapialnym lotniskowcem”. Wystawiając się na ostrzał (gospodarczy i polityczny) Rosji.”
Odnosząc się do słów Azraela Kubackiego, myślę, iż Polska, w gruncie rzeczy dobrze robi szukając przyjaciela również za Oceanem. Przecież UE a już w szczególności NATO ze swoim paraliżem decydującym (nie potrafi wysłać kilku tys. żołnierzy do Afganistanu), nie ma takiej siły militarnej, a nawet jeżeli ma, to nie potrafi jej użyć (sic!). Oprócz tego, nie możemy wciąż oglądać się za Rosją i patrzeć, czy przypadkiem nie grozi nam palcem. Nie jesteśmy już ubezwłasnowolnieni. Czas, gdy byliśmy niesuwerennym państwem minął 19 lat temu. Musimy prowadzić samodzielną i suwerenną politykę zagraniczną. A kompleks Rosji nie powinien już przysłaniać nam oczu. Oczywiście, nie możemy zapomnieć, iż polityką zagraniczną musimy kierować rozważnie i odpowiedzialnie. Nie jest tak, iż Rosja jest państwem, na którego nie warto zwracać uwagi. Wręcz przeciwnie, ale nie można w zbyt sporym stopniu uzależnić swoich decyzji od poglądów Rosji, by nie skrępowało to nas i nie ograniczyło nam pola manewru.
W takim układzie, gdy u Amerykanów szukamy wsparcia militarnego, a w UE korzyści ekonomicznych, powinniśmy stosować politykę balansowania pomiędzy tymi dwoma ośrodkami. Podobny pomysł, aczkolwiek to były zupełnie inne okoliczności, miał w latach 30-tych XX w. minister spraw zagranicznych, Józef Beck balansując pomiędzy wrogą III Rzeszą a ZSRR. ( lecz to były zupełnie inne realia a te dwa ośrodki były nam wrogie.
Co więcej, sposób uprawiania polityki poprzez L. Kaczyńskiego wobec USA (pominę UE, ponieważ to dość oczywista kwestia) powinien mieć zupełnie inny wymiar. Aktualnie stara się on być spolegliwy. A słowa PiS sprzed wyborów w 2005 r., kiedy to mówił, iż polityka zagraniczna do chwili obecnej była uprawiana na kolanach, obróciły się przeciwko nim. To rząd Kaczyńskiego prowadził politykę zagraniczną wobec USA na kolanach, a rząd Donalda Tuska z tych kolan powstał. Ta spolegliwość prezydenta to nie to jest dobry omen, bo w ten sposób, na tarczy więcej zyskają Amerykanie niż my. Całe szczęście to rząd prowadzi negocjacje, a nie „spory pałac”, więc nie mamy większych powodów do zmartwień. Obserwując wypowiedzi polityków PiSu, można zauważyć, iż w tym temacie zalecają rządowi przyspieszenie negocjacji (Jeden Bóg wie po co). A przecież stare polskie przysłowie mówi: „gdy się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy”. Porady te są zupełnie nieodpowiedzialne i to jest jak w najwyższym stopniu oczywista oczywistość, panie Jarosławie. W tym miejscu wypada zwyczajnie pochwalić negocjacje prowadzone poprzez rząd Donalda Tuska.

Z kolei, nie mogę się zgodzić z opinią Azraela Kubackiego o tym, iż to Polska „wprowadza go [problem z ratyfikacją] na drogę kryzysu (...).” Wg mnie, to jest niesprawiedliwe twierdzenie, bo to Irlandia nie ratyfikowała traktatu, a nie my. To oni mają problem. Polska traktat ratyfikowała, i jeżeli wierzyć zapewnieniom Michała Kamińskiego, L. Kaczyński podpisze go, w chwili, gdy Irlandia przestanie stwarzać problemy UE. W dodatku, nie ma powodu nie ufać tej deklaracji, gdyż, gdyby Kaczyński jej nie wypełnił, miałby poważne kłopoty w państwie i za granicą. Owszem, takie postępowanie prezydenta przysparza nam tylko niepotrzebne (w domyśle niekorzystne) komentarze w prasie europejskiej i obawy części członków UE, jak i Polaków o proeuropejskim nastawieniu. W tym sensie Kaczyński naprawdę szkodzi wizerunkowi Polski, ( lecz wydaje mi się, iż nie będzie to miało bardziej poważnych konsekwencji. Niestety, taka jest cena, gdy realizuje się poglądy partii Prawo i Sprawiedliwość
  • Dodano:
  • Autor: