zemsta franczka co to jest
Definicja: brrr makabreska ;P słownik.

Czy przydatne?

Co znaczy Zemsta Franciszka

Słownik: ...brrr makabreska ;P
Definicja: Powoli się do tego przyzwyczajał. Musiał. Nie miał wyboru. Staruszka założyła mu nielubianą obrożę i przypięła smycz. Była już grubo po siedemdziesiątce i miała ze dwadzieścia kilo nadwagi. W drżących, pokrytych wątrobianymi plamami dłoniach trzymała kaganiec. Dlaczego to robiła? Czy nigdy nie zastanawiała się jakie to niemiłe? A gdyby jej ktoś takie coś założył - ciekawe jakby wtedy śpiewała? Odwrócił się. Na czym bazuje ta gra? Po co te przebieranki? Niestety, jak mus to mus, czego się nie robi będąc na czyimś utrzymaniu. Czasami trzeba znosić fanaberie starszej pani, nareszcie gdyby nie ona byłby teraz tak samo wychudzony jak ci co tam zostali. Zamiast miłego sadełka poprzez skórę prześwitywałaby klawiatura żeber. Czuł, iż ona rozpoczyna się złościć. Musiał dla zasady aczkolwiek trochę okazać jak bardzo mu się to wszystko nie podoba.
- Franciszku! Franciszku odwróć się natychmiast! - Rozedrgany, piskliwy głosik, któremu usiłowała nadać władczy ton, brzmiał przekomicznie. - Franciszku słyszysz mnie? Zły ty!
Masz szczęście, iż takie dobre żarcie serwujesz - pomyślał - inaczej bym tego nie zniósł. Odwrócił się karnie, by nie oberwać smyczą po tyłku. Kilka razy, gdy przeciągnął strunę drocząc się ze starą, otrzymał lanie. Bolało. niemiłe urozmaicenie codziennej rutyny. Nachyliła się aby przypiąć mu to narzędzie tortur. Twarz poczerwieniałą ze złości, pokrywała sieć drobnych zmarszczek i kropelki potu. Zaczęła posapywać z wysiłku. Czy jej to faktycznie sprawia przyjemność? Poczuł bardzo niemiły zapach - trochę czosnku, odrobina cebuli i woń najgorsza: odór niestrawności wprost z trzewi. Ziajała tym smrodem okrutnie, a on nie mógł się odwrócić; tym wraz z pewnością aby oberwał. Był tego pewien. Mógł jedynie zaczerpnąc zapas powietrza i starać się to jakoś przetrwać. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie te trzęsące się nieporadne ręce. Niestety, zapinanie zatrzasków zawsze trwało zbyt długo. Jak tak dalej pójdzie to zostanie mistrzem świata w dyscyplinie: wstrzymywanie oddechu. Najgorsze to jest, iż nawet mistrz kiedyś musi dać za wygraną w pojedynku z matką naturą. Czuł, iż już mu się trochę kręci w głowie. Słyszał łomotanie serca. W czasie gdy babka ślamazarnie mocowała się z zapięciem, a końca tych zmagań nie było widać.

Wiosna w pełni. Słoneczko przyjemnie przygrzewało. Ptaki wesoło ćwierkały, zalecając się do siebie melodyjnymi trelami. W powietrzu unosił się delikatny zapach świeżo skoszonej trawy. Musiał to teraz zrobić. Zbyt długo czekał na tą chwilę. Przykucnął.
- Franciszku! Nie na chodniku! - Krzyczała ciemiężycielka. - Marsz na trawnik!
O matko nawet się wykakać jak człowiek w spokoju nie można - pomyślał rozdrażniony pies i ruszył szukać lepszego (wg jej kryteriów) miejsca. A przecież tyle wycierpiał. Od szóstej rano, poprzez trzy i pół godziny drapał w drzwi próbując zasygnalizować, iż już czas. Każdego dnia to samo. Upokarzające skomlenie pod drzwiami. Nie miał odwagi, aby narobić demonstracyjnie na dywan, aczkolwiek regularnie miał na to ochotę. Wiedział dobrze, czym aby się ten wybryk skończył. Smycz! Ból! Czasami miał wrażenie, iż zwariuje. Nie dość, iż wymyśliła tak koszmarne imię jak dla rottweilera, to jeszcze te smycze, obroże, kagańce! Na bonus gdy tylko szykował się do zalotów i był o krok od przydybania wystrzałowej samiczki, zawsze krzyczała..."do nogi" i zabierała go do domu. Nawet nie mógł w spokoju załatwić podstawowych potrzeb fizjologicznych, ponieważ już zaczynała zrzędzić. ponieważ coś się nie podobało! Ech co za los...
Gdyby nie pyszne żarcie, nie wytrzymałby tego kieratu. Cena była wysoka, jednakże frykasy, które dostawał, były pierwsza klasa. Każdego dnia świeżutkie mięsko. Przepyszne, delikatne psie chrupki. Mmmm pazurki lizać!
Gdy był smarkaczem i mieszkał w schronisku, głodował. Dostawał odpadki i to i tak raz na dwa, trzy dni. Musiał walczyć o co lepsze kąski. Chętnych do wyżerki było wielu. Zimą, całe dnie spędzał skulony, bez ruchu. Każde poruszenie było koszmarem dla zziebniętego psa - powodowało, iż jeszcze dotkliwiej odczuwał chłód. Jesień w ogóle nie lepsza; zawieruchy i deszcze. Mokra sierśc brrr! Tak, musiał to uczciwie przyznać - u starej nie było najgorzej.
Z każdym miesiącem, wspomnienia powoli się zacierały. Z dnia dziennie coraz mocniej doskwierały mu niedostatki i upokorzenia, których doświadczał.

- Ciężkie czasy do nas przyszły Franciszku. - Westchnęła zrezygnowana. - Mamy kryzys. Brakuje pieniążków. Pewnie tego nie zrozumiesz, lecz moja emerytura jest już zbyt mała, bym mogła cię karmić tak dobrze jak do chwili obecnej. Już mnie nie stać kochanieńki.
Mniej więcej zrozumiał co jest grane. Ton głosu, zatroskana mina i nakładająca się na to wszystko, zwyczajowa pora karmienia przesiąkniętym krwią, świeżutkim mięskiem, wywołały, iż domyślił się czego będą dotyczyły złe informacje. Chodziło o jego ukochane frykasy. Spojrzał pytającym wzrokiem. Staruszka sięgnęła do lodówki i wsypała coś grzechoczącego do Franciszkowej miski. Mięso takiego odgłosu zdecydowanie nie wydaje. Zapach także jakiś taki nie bardzo. Postawiła psią ucztę na podłodze.
Spojrzał. O zgrozo! Czy ona kpi? Nasypała garstkę poobgryzanych kurzych kostek! To coś ma byc obiadem? Ach więc postanowiła mu zacisnąć pasa. Pewnie chce sprawdzić jak daleko może się jeszcze posunąć w sztuce upokarzania? Co za cholerna sadystka!

Wiedziała, iż sprawia mu zawód, ale już dłużej nie mogła tego ciągnąć. do chwili obecnej, coraz częściej sama sobie odmawiała wielu rzeczy, by czworonożny pupilek miał jak idealne warunki. Starała się. regularnie obchodziła kilka różnych sklepów i porównywała ceny, by jak najwięcej zaoszczędzić; dla Franciszka. Niestety, ostatnie podwyżki przekreśliły te wszystkie wysiłki. Teraz, aby dotrwać do pierwszego, muszą oboje skromnie żyć.

Patrzyła na ukochanego psiaczka. Psiaczek odwzajemniał spojrzenie. Skoczył. Przewrócił ją na ziemię. Zdecydowanym kłapnięciem szczęk rozszarpał gardło. Z tętnic trysnęła krew. Świeżutkie gorące mięsko
  • Dodano:
  • Autor: