walerian łukasiński co to jest
Definicja: słownik.

Czy przydatne?

Co znaczy "Walerian Łukasiński"

Słownik: Walerian łukasiński
-sztuka o odwiecznej walce pierwiastka romantycznego z realistycznym myśleniem, której żart i groteska nie są obce
Definicja:

Szlisselburska twierdza, pomieszczenie więzienne



WALERIAN ŁUKASIŃSKI


duch STAŃCZYKA


STRAŻNICY


NACZELNIK więzienia


doktor


i INNI


słychać “Etiudę rewolucyjną” w tle



Naczelnik więzienia rozmawia z lekarzem



SCENA PIERWSZA



siedząc przy stole naprzeciw siebie, pomieszczenie urządzone bardziej niż skromnie, a krzesła stare i zniszczone podobnie jak i stół


NACZELNIK -chodzi w tą i z powrotem, czy coś da się zrobić w tej sprawie?



>doktor- nadzieja jest niewielka, nikła, przeżył w celi lat kilkadziesiąt, to prawdziwy Wallenrod. Cztery stworzenia go minęły, głowy królów spadały, i korony po ziemi toczyły się.


otrzymał leków w każdym razie. I wola nie maleje, aczkolwiek ciało, cóż, słabe już, i milknie.



NACZELNIK -Medyku, opatrzcie jeszcze rany, zmieńcie dietę, może częściej pomieszczenie kazać wietrzyć



>>doktor- zobaczymy co się da jeszcze zrobić, [mówi i odchodzi].




SCENA DRUGA



w celi Walerian sam. “Symfonia z fanfarami” w tle cela urządzona więcej niż skromnie , lecz jest jedno krzesło na którym można usiąść, usiądzie na nim Stańczyk, oprócz tego w rogu znajduje się łóżko przykryte jakimś ciemnym kocem. Walerian skuty łańcuchami może jedynie stać albo leżeć. Mówiąc “siedzę”, mówi tak tylko



WALERY ŁUKASIŃSKI- siedzę i czekam, i nikt nawet nie wie gdzie. Szkoda iż nie spotkałem Stańczyka, mój bunt jako czysty impuls miałby sedno, słomiany ogień i zupełnie wypaliłby aby się pusto, taką ogromną pustką i żalem, na marne poszło całe moje życie, i mój bunt Tyle szkół i miast mogłem zbudować, lecz Stańczyka nie zdążyłem spotkać.



STAŃCZYK [duch jego pojawiający się, który usiądzie na krześle] -szkoda iż Łukasiński na mojej drodze nie stanął, ponieważ bunt szlachetny, lecz pusty, jest jak Lucyfera płomień, płonie na nic. Na tym ogniu garnka nie postawisz, obiadu nie ugotujesz, nie ogrzejesz dzieci, tylko niespełnione życie pozostaje, nasi możni patrioci. Hej Dębicki bracie , ile lat miałeś, jak twoje życie gasło, a dusza szła do nieba, w trudzie i kurzu, ponieważ je przerwał miecz.



“Symfonia z fanfarami”


dalej twierdza, Walerian, jakby mu przybyło sił, mówi głośno i prawie przemawia w uniesieniu, ożywiony tak aby nie powiedzieć rozpalony i w gorączce



WALERIAN-Hej Polacy do szabel! Do broni, i na konie, przywróćmy utraconą Nomos. Na Zawiszę Czarnego! Na Monumenta Sarmackie, zakręćmy kołem rycerskim! Do walki, do broni, każdy kto ma kosy i szable. Dębiński gdzie jesteś panie szlachcicu, i ty, panie Starowolski, symptom nam się, w sarmackiej krasie, z Marsem który zawsze nam sprzyjał, i był zawsze po prawej stronie.


A ja będę rwał łańcuch w tym momencie próbuje zerwać łańcuchy na swoich rękach, i szarpie się z samym sobą ,


-ja Prometeusz do końca, jam polski szlachcic w którego żyłach płynie krew, a nad głową pan Bóg, jak tarcza, świeci prawda.


Świat. Herostratesy, wy i buntowniki, wiedzcie to!



Duch STAŃCZYKA w stronę widowni - Szymon Marcjusz, Jan Łaski, Imci moi są kamraci, A W STRONĘ ŁUKASIŃSKIEGO a ty panie kim, ponieważ ze szlachcic polski, widzę panie bracie. Ja przyjaciół lubię mieć. lecz poprzez rozum przepuścić przedtem sprawę, tak aby przeszła, a nie gorąco


Gorące mężne serca to tak, lecz do pary z zimną głową. Ja mam lód na czole, lecz w sercu płonie ogień, jak duch święty, i pokazuje światło w drodze.


Kronikarze złych informacje, różne rzeczy mówili o mnie, lecz posłuchaj:


Stary miał za ciepło, poowijany w pieluchy cały, i tron koło pieca stał. . „Va bene”, nie ruszaj, i w systemie zaczęło gnić i rozkładać, psuć się od tego ciepła i bezruchu i nie wietrzonego powietrza.


ponieważ musisz mieć ogień i powietrze, a wtedy wszystko zaskakuje, a inaczej marnieje, a po drugie Zygmunt, Zygmunt, to imię, imię dla króla? A Waza? To micha królewska, lecz michę nosić, nosić, przenosić statek i stolice do puszczy, i w dziewiczy zakątek?



Słychać rozmowę strażników na korytarzu



STRAŻNIK PIERWSZY- no to flaszka, w imię rewolucji społecznej pyk



STRAŻNIK DRUGI-Rabuj własność pod osłoną nocy, i mów im, iż wolność mają, lecz bez własności, iż nie ma gdzie postawić nogi, drobiazg.



STRAŻNIK PIERWSZY-republika społeczna w nas, a reszta, resztę otacza krata, kratka.



STRAŻNIK DRUGI-pociotku, wypijmy, hej ho



STAŃCZYK [w celi Waleriana] -już gdańszczanie łódkami do Warszawy płyną, desant robią, ciemno sprawy widzę i galeria postaci z wąsami, mgr populi się zjawia, my z państwie stojącej hutami


a ty tu chamie, po co tu, nic tu do nas, sio mucho, kuro, idż do ziaren lepiej, lub do Kanady wyjedż tam lepiej


STAŃCZYK dalej- Chocholenie, chocholenie, krzyki, ryki, na grubego zwierza polowanko małe ,bez nagonki i bez fuzji.


lecz chamie, a mówi to jakby w stronę strażników z wody mózgu nie zrobisz, i z mózgu wody także nie da porady, nie wyciśniesz nic wody w piasek pustyni, i żadna nowa roślina nie wyrośnie. Ach pajdosy, pajdoski. Pajdum pajdorum, Pajdearum. Teraz rozpoczyna mówić do Łukasińskiego, obracając się powoli w jego stronę


Tłuste grube gęby, wymazane smalcem i dżemem, do polityki nie nadają się Panie, Łukasiński, szable wznieśmy, sarmacką broń, zbrojne ramię nas.



ŁUKASIŃSKI- Wiesz, iż stwierdzenie to retoryczne, a ja w kajdanach mogę jedynie dzwonić, takimi łańcuchami związali mnie, żebym przysięgi dochował.



[na korytarzu śpiewają strażnicy, co jednak w celi słychać]



STRAŻNICY-My jesteśmy Widzimisie Widzimisiowie



[Stańczyk i Łukasiński zdegustowani wypowiedziami strażników]



STAŃCZYK- Chamum chamorum, bezkształtne bydle bez formy, ani twarzy, u niego mieszka. > ponieważ to meduza.



ŁUKASIŃSKI-Wąsata meduza, prowadzona poprzez gawiedzi tłumek



STAŃCZYK-Motłoch



ŁUKASIŃSKI-jak szczurołap, uwiódł głupców, miłą dla ich serca muzyką, i prowadzi na zatratę.



STAŃCZYK- Ślad takiej meduzy ze Szwecji, przecież to bydle nie tresowane, bez formacji. W szkole nie bywałe. Chamie precz, > ponieważ szabla to szlachecka broń, tobie nawet butów naszych czyścić nie wolno. Precz.



ŁUKASIŃSKI-Chytre to takie, sama chytrość i przebiegłość, tam nic więcej nie ma, tylko jak złowić następną rybę



STAŃCZYK- Jeszcze narodu się wyrzeknie, i państwa, w zamian za mgliste obietnice, utkane ze mgieł , poprzez pana dukatów. Sakiewkę pełną grosiw, w obietnicy



ŁUKASIŃSKI- mglistość, mglistość



STAŃCZYK- Niejeden matkę sprzeda, i ojca, za trochę grosza. Tyś nie wiedział, iż tak jest panie Walerian?


Tłusta chciwa gawiedż, wybiera sobie podobnego na króla, papierowe korony im nakłada na głowę, > ponieważ tak jakby patrzyła w lustro, widzi siebie i myśli, ze to on rządzi, i jest panem świata nieszczęsny, i wodzem, chory od podniecenia.


Och panie Walery, szkoda kutwić i mantyczyć, > lecz chytre są te psy, i patrzą, co aby tu skorzystać na innych lub ukraść. Na targ aby zawiedli ojca i dziecko na powrózku, za garczek aby brata sprzedali. Nie widziałeś takich rzeczy, a tyś młodo do twierdzy trafił.



ŁUKASIŃSKI-tak poza twierdzą i kołyską ja świata nie widziałem



STAŃCZYK-ty jeszcze nie wiesz, iż za wolność naszą i waszą, na Haiti wytłukli trochę murzynów, a Hiszpanom dali bobu. Na koniku bujanym poskaczesz i pokrzyczysz, wyżyjesz się bracie, a później poleżeć można, i tak znów. Powstań, pokrzycz, padnij



ŁUKASIŃSKI-faktycznie



STAŃCZYK-Ja mam lód, w środku głowy, i na czole. Sam widziałem, Wokulski sznurkiem cara nie porwał, i rewolucji nie zrobił. My prawolucje wolim. Lewo nie, ani na lewo. W tył na prawo, i później w przód na prawo.



ŁUKASIŃSKI-ja zawsze chciałem płomieni, i podpalić świat, tak aby zajaśniał.



STAŃCZYK-jak Prometeusz i Syzyf jesteś. Czy może jak Herostrates, podpalacz świata i buntownik. Byli tacy kozacy, co stepy podpalić chcieli, i jeden pan ogromny, Jarema, Wołosz i Rusin, który chciał bogom równy być, a drugiego człowieka miał za nic..


Ja tam zwykły lubię być, i sprawę wziąść po kolei, wieczorem przyjść, bez rozgłosu. Nie żebym bał się walki, mój drogi Józef Szujski, także był w powstaniach, tak jak Traugutt, > lecz ten patrzy na sprawę, jaka kwestia, i co warto, a co trzeba zrobić, która rzecz stoi, i po kolei. Nie z murgrabią nie stoję za bardzo, i w wielkiej komitywie nie jestem. Józef co innego, a szyja u niego żadna. Po co nam Syzyf i Prometeje. Z kamienia Syzyfa domu nie zbudujesz, z jego ciężkiej pracy, pożytku nie ma. A język Prometeja przeszkadza sąsiadom w nocy spać.


Bogowie znają losy, i wiedzieli jak ma być.



ŁUKASIŃSKI-moja droga niemądra co mówi ze smutkiem



STAŃCZYK-nie niemądra, > lecz warz cele bracie, i konsekwencje, myśl więcej i szukaj przyczyn. Nie tylko szczera chęć. > lecz dom zbuduj na początku i drogę. Studnie wykop. Nakarm konie, a o zdrowie zapytaj żonę i dziecko, i czy mają co jeść. A ty, jak tam, bez miski i w chłodzie, dobrze ci?



ŁUKASIŃSKI-ja kajdany chciałem zerwać, łańcuch który spętał nasz państwo.



Stańczyk-Nie wiedziałeś iż w głowie były?



ŁUKASIŃSKI-W głowie, i poza głową także



STAŃCZYK-raz walczyć, a raz budować, pracować i spać, sztukę oglądać, i liczyć dukaty w kieszeni, chodzić do szkoły, i na spacer, myśleć i czuć, a nie tylko czuć.



ŁUKASIŃSKI-Ja nie tylko myślę



STAŃCZYK-w rzeczy samej wszystko na swoim miejscu. Bez dramatu, tak aby znależć wyjście z każdego dołu, do tego trzeba chłodnej głowy i dobrego oka. > lecz bicie piany, to nie dla mnie.



ŁUKASIŃSKI-Popatrz ile szlachetnych bohaterów, Pan Tadeusz z Nowogródka, Sołtyk wieziony w powozie



STAŃCZYKJ- tak bohaterom należy cześć złożyć, i na ołtarzu świeczkę zapalić



ŁUKASIŃSKI- > lecz ważyć także sprawy równo



STAŃCZYK-właśnie tak. I nie mieszać, nie pomylić co do czego. Szablą się walczy, - > lecz rów kopie łopatą, nie zapomnij pan.



ŁUKASIŃSKI-nie zapominam



STAŃCZYK-to cieszę się. Boś mi sercu miły, mojemu, lubię bohaterów, a jeszcze bardziej jak wygrywają w bojach



ŁUKASIŃSKI-Sarmacka gorąca krew, to nasza rzecz, i mężne serca, my lubimy to mieć.



STAŃCZYK- ona nas duchowo unosi, i jest dojrzała, wtedy na skrzydłach płyniemy, i na koniach skrzydlatych pegazach to dla nas. Byle nie mieszać. Gdzie zimne ma być zimne, a co gorące, gorące.


Łukasiński, podpalasz świat, a ja Stańczyk realista, co ja tu robię? My dwaj?



ŁUKASIŃSKI-Posłuchaj: idziesz na wojnę jak mężczyzna. Mężny duchem i walczysz, - > lecz nie wiesz kto przegra.



STAŃCZYK-tak czuje to, i rozumie, tak aby tylko z motyką na słońce nie iść, ani ze sznurkiem na cara nie zaczajać się.


Koprowe Pole zobaczyć, lub choćby po krakowskim mieście pochodzić, sukiennice pooglądać i pomniki.



ŁUKASIŃSKI I młotem w zegar uderzyć, i wyjść poza czas



STAŃCZYK-czas jest w twojej głowie mój złoty.


ŁUKASIŃSKI- słuchaj, tam jeden był taki, od wychylania pucharów ze złotych czar.



STAŃCZYK-zostawmy, dajmy spokój, > ponieważ to szkoda czasu i słów



ŁUKASIŃSKI-I o nowości kwiatach



STAŃCZYK- śmieszne to



ŁUKASIŃSKI-i o złotych malowidłach



STAŃCZYK- tak to był ten co szkiełka deptał, i mędrców oczy. > ponieważ go raziło.



ŁUKASIŃSKI-I o słodyczy ust marzył.



STAŃCZYK-parkoty zajęcy, oni tylko o tym, zrozum.


Tamci są z mysiej wieży, i nie zmontują nic



ŁUKASIŃSKI- - > lecz zostawmy ich



STAŃCZYK- zostawmy. Naród to dziesięć proc. góra, a reszta to społeczeństwo co najwyżej.


Ślub co pięć min., zmiana preferencji...



ŁUKASIŃSKI-jak perły rzucili pomiędzy wieprze, to czego chcą



STAŃCZYK-encyklopedyści i diabelski pomiot


Co Zeus Europę porywa do nas, to oni w nocy do Fenicji na krwawy kult ją ciągną



ŁUKASIŃSKI- śpią, niemądrych wódką , śpiewem, i kolorowym łachem. Dziesięć proc. mówisz, a reszta to kibice, przykleili się do nas



STAŃCZYK- zrozum, gospodarka musi mocniej stać, ziemia jak ciało narodu, a ubranie jak kraj, drogi i linie jak nerwy, a gotówka jak krew, musi obiegać krwiobieg cały organizm, musi być ruch pieniądza. Niektórzy mówią także iż pieniądz jest jak energia. W samych portkach bratku po co spisek, nową wycieczkę na niedżwiedzia robić. Konfiskaty dóbr chcesz. Murgrabia myślał i słał do Szczęsnego, pacierz za pacierzem, i wpadł. Zagonić młodych do lasu, dać im strzelby, lub niech sami je, przykrócić śrubkę i stworzenie gotowe, naiwni zawsze rosną i któryś złapie haczyk a później rach ciach, i ofiarę z krwi złożyć fenickim bożkom, a dla siebie mająteczek ze Szczęsnym. I Szkatułkę powiększyć. A ja dziś taki sen, zagadkę miałem, w nocy widziałem Apaczów i aborygenów nad Wisłą, siedzieli, i pili piwo na bulwarach.


Ja bym spisku odradzał w każdym razie, może który Wysockiemu na odcisk nadepnął, lub piwa z szewcem wypił i gotowe.



ŁUKASIŃSKI-- - > lecz ten ruch wykonać, kosynierzy stoją koło Racławic w lesie, i Maciejowic, gotowe maciejówki nasze, dziewannę na łące wąchają i czekają. I ja wtedy mówię: szach królowi i ... do tego jeszcze na Żmudzi starzy powstańcy jeszcze w lasach mają stare domy i sekretne miasta, i są ukryci, a nawet wnuki Rejtana są wśród nich.



STAŃCZYK- e tam, Marzanna Dziewanna, tak moja babka pod piecem, mówiła zaklęcia rano,



ŁUKASIŃSKI--- - > lecz jak nas mocniej przycisną i już nie da porady, wtedy rzucić iskrę...



STAŃCZYK-Ile batalionów masz Waść? Na Boga szlachcic jesteś to myśl, kasa królestwa jest pusta. A obywatel jak cytryna wyciśnięty. Budżet, budżet, moi-śći-wy



ŁUKASIŃSKI-podniesiemy sztandar spod Grunwaldu i Głogowa



STAŃCZYK-a ilu zbrojnych wystawisz



ŁUKASIŃSKI-my sarmacki lud, do walki pierwszy, my z szablą się rodzimy w kołyskach, a zaczynamy na bujanych koniach.




Łukasinski pada zmęczony i zasypia [tekst czytany głośno w sposób nieco profetyczny] Śni koszmarny sen, wydaje mu się, iż jego ojczyzna jest sprzedawana z własnej woli, za 30 srebrników, iż chłop na targu jałówkę sprzedał, a później na targu przegrał wszystko w karty i przepił, a później powiesił się w oborze, odcięty i wywleczony , poprzez parobków bity batem na rynku, i oćwiczony we krwi konał cały.


później zmieniło się wszystko.


Miasta stare ożyły, i wyrosły z ziemi, i z fal wody. Krak patrzył w blasku, a bliżej nieba drabinę widział, i już prawie był wolny, i iż poseł ziemi nowogrodzkiej miał pomnik pod sejmem, stary sztandar i stolica, do Krakowa wróciły, iż ojczyznę wolną błogosławił Bóg, rosły domy i miasta, a cała ziemia kwitła. iż jest wolny i wyzwolony z łańcuchów, i nikt go do niczego nie zmusza. iż wszystko jest w umyśle, i w woli, i iż moc jest z nami, i anioł stróż stoi w okolicy, i iż panteon chwały jest na wyciągnięcie ręki, a Bogini Zwycięstwa zawsze czuwa


chór aniołów śpiewa: chwała, chwała, chwała. Chwile słabości nie przychodziły, zaniki pamięci nie powtarzały się, zielone było zielone, żółte, żółte, prawo było prawem, a uczucie uczuciem, kościół z robotą, dom z poczekalnią, karczma z domem, i mazura jeszcze zatańczmy wołał , poprzez sen, i poloneza, oczyszczony , poprzez ogień, w morzu krwi wymyty, naród odrodzi się od nowa, a nasz państwo jak wysokie drzewo, korzeniami potężnie wrósł w ziemię, a konarami w niebo, i iż na chama bat, dla dobrego miłe wyraz, biednemu pomoc..



ZAKOŃCZENIE



Stańczyk na chwilę znika, zwyczajnie wychodzi



W półśnie i w półjawie Łukasiński rozrywa łańcuchy



ŁUKASIŃSKI-wszystko jest w umyśle i w woli



STAŃCZYK pojawia się znów[stojąc z boku komentuje w stronę widowni]-Anioły zabierają go ze sobą do nieba. Rękę my podaliśmy sobie



STAŃCZYK [do widowni cały czas] -szkoda iż tylu rzeczy nie rozumiał co potrzeba, tak aby żyć, ja za niego się pomodlę, aczkolwiek może nawet nie potrzeba.




koniec



  • Dodano:
  • Autor: