Co znaczy InPost - przedwczesna radość.
Słownik: Poczta Polska mówiąc wprost - nie wywiązuje się ze swoich obowiązków. Niestety - okazuje się iż jedna z niewielu - prócz przesyłek kurierskich - alternatyw także nie działa tak jak powinna. Następne problemy? Okres szukać winnych.
Definicja:
Wspomniany na wstępie wcześniejszy artykuł ( Poczta Polska, nie dziękuję ) przeważył szalę rozgoryczenia usługami rodzimej "doręczycielki". Wedle zasadą "nie-to-nie" postanowiłem rozpocząć korzystanie z usług InPost. Jako pierwsza ( i mam nadzieję ostatnia ) przesyłka zostały nadane dokumenty mBanku - z mego miejsca zameldowania, do obecnego miejsca zamieszkania. Dokumenty - jak to "papiery" bankowe zawierały pomiędzy innymi: numery kont, imię, nazwisko, pesel, numer i serię dowodu osobistego, adres zameldowania. Data nadania - początek maja ( 1 albo 2 ). Data dostarczenia - w systemie śledzenia przesyłek - 9 maj, godzina 16.04.
Dnia 30 maja postanowiłem sprawdzić "co się stało z moją przesyłką". Przez wzgląd na tym wysłałem maila na gdansk@inpost.pl. Treść następująca:
"Witam, kwestia dotyczy przesyłki o identyfikatorze
S00000000000428X001xxxxx. Owa przesyłka widnieje w Państwa serwisie
'śledzenia' jako dostarczona dnia 05-09-2008, jednakże muszę przyznać iż
jej nie widziałem na oczy. Jakieś sugestie?"
Odpowiedź dostałem dziś ( 2 czerwiec ):
"Witam, Prosze o informację na kogo była adresowana przesylka i dokladny adres odbiorcy."
Pani Monika - pracownik InPostu - w niewiadomym celu pyta o dane przesyłki - której przecież precyzyjny numer podałem. No cóż. Podałem precyzyjne dane, a ponadto
"godzina dostarczenia podana poprzez mechanizm śledzenia: 16.03 - co jest niemożliwe - do 17 jestem w pracy."
Tym wspólnie nie musiałem czekać kilku dni na odpowiedź ( ohh.. support w pełni profesjonalny ), jednak moim zdaniem nie była zadowalająca.
"Witam,
mechanizm podaje godzinę 16.03 dlatego ze o tej godzinie rozlicza się listonoszy.
spis jest podpisana poprzez Pana Kowalskiego."
Zdziwiło mnie to straszliwie, ponieważ ani ja - nazwany poprzez rodziców Łukaszem, "po ojcu" Raczyło, ani moja druga połówka "Kowalskiego" Nie mamy w rodzinie. Tym bardziej iż piątkowy dzień spędzałem w pracy. Ów mail był początkiem końca mojej cierpliwości.
Postanowiłem potraktować "ICH" tak jak oni traktują swoich klientów.
"Szczerze mówiąc - ch* mnie obchodzi poprzez kogo jest podpisana ta >>spis. Nikogo z inpostu nie było, chcę dostać moją przesyłkę. Proszę znaleźć "Pana Kowalskiego", chyba iż wolą Kraj spotkanie w sądzie."
Początek nieco wulgarny, chociaż autocenzura wzięła górę, z kolei finał - jak w najwyższym stopniu prawdziwy. Nie dość iż przesyłka polecona została "dostarczona" osobie która podpisała się jednym z najpopularniejszych nazwisk w Polsce, to jeszcze - w kolejnej promocji - Pani Monika nie widzi żadnej rozbieżności pomiedzy moim nazwiskiem a widniejącym podpisem.
Kilkanaście min. po tym mailu zadzwonił telefon - Pan InPostowy listonosz. Rozmowa nagrana dzięki podręcznego zestawu szpiegowskiego - mp3 creative zen v plus - na ten sprzęt zawsze można liczyć :)
Jak się okazało - listonosz zaufał komuś "wchodzącemu do klatki", kto powiedział iż jest sąsiadem i obdarował go przesyłką poleconą. Niestety - mógł być to każdy.
Drugi telefon - Pan Listonosz stwierdził iż pojedzie na miejsce nie teraz a wieczorem i będzie szukać osoby która wzięła paczkę. Dodatkowo - poinformował mnie że zostały mu dwa lata do emerytury, szefowa zagroziła mu zwolnieniem dyscyplinarnym i.. tu przestałem słuchać.
Główne problemy wynikające z zaginięcia owej przesyłki:
O dalszym rozwoju sprawy będę informować na bieżąco
Dnia 30 maja postanowiłem sprawdzić "co się stało z moją przesyłką". Przez wzgląd na tym wysłałem maila na gdansk@inpost.pl. Treść następująca:
"Witam, kwestia dotyczy przesyłki o identyfikatorze
S00000000000428X001xxxxx. Owa przesyłka widnieje w Państwa serwisie
'śledzenia' jako dostarczona dnia 05-09-2008, jednakże muszę przyznać iż
jej nie widziałem na oczy. Jakieś sugestie?"
Odpowiedź dostałem dziś ( 2 czerwiec ):
"Witam, Prosze o informację na kogo była adresowana przesylka i dokladny adres odbiorcy."
Pani Monika - pracownik InPostu - w niewiadomym celu pyta o dane przesyłki - której przecież precyzyjny numer podałem. No cóż. Podałem precyzyjne dane, a ponadto
"godzina dostarczenia podana poprzez mechanizm śledzenia: 16.03 - co jest niemożliwe - do 17 jestem w pracy."
Tym wspólnie nie musiałem czekać kilku dni na odpowiedź ( ohh.. support w pełni profesjonalny ), jednak moim zdaniem nie była zadowalająca.
"Witam,
mechanizm podaje godzinę 16.03 dlatego ze o tej godzinie rozlicza się listonoszy.
spis jest podpisana poprzez Pana Kowalskiego."
Zdziwiło mnie to straszliwie, ponieważ ani ja - nazwany poprzez rodziców Łukaszem, "po ojcu" Raczyło, ani moja druga połówka "Kowalskiego" Nie mamy w rodzinie. Tym bardziej iż piątkowy dzień spędzałem w pracy. Ów mail był początkiem końca mojej cierpliwości.
Postanowiłem potraktować "ICH" tak jak oni traktują swoich klientów.
"Szczerze mówiąc - ch* mnie obchodzi poprzez kogo jest podpisana ta >>spis. Nikogo z inpostu nie było, chcę dostać moją przesyłkę. Proszę znaleźć "Pana Kowalskiego", chyba iż wolą Kraj spotkanie w sądzie."
Początek nieco wulgarny, chociaż autocenzura wzięła górę, z kolei finał - jak w najwyższym stopniu prawdziwy. Nie dość iż przesyłka polecona została "dostarczona" osobie która podpisała się jednym z najpopularniejszych nazwisk w Polsce, to jeszcze - w kolejnej promocji - Pani Monika nie widzi żadnej rozbieżności pomiedzy moim nazwiskiem a widniejącym podpisem.
Kilkanaście min. po tym mailu zadzwonił telefon - Pan InPostowy listonosz. Rozmowa nagrana dzięki podręcznego zestawu szpiegowskiego - mp3 creative zen v plus - na ten sprzęt zawsze można liczyć :)
Jak się okazało - listonosz zaufał komuś "wchodzącemu do klatki", kto powiedział iż jest sąsiadem i obdarował go przesyłką poleconą. Niestety - mógł być to każdy.
Drugi telefon - Pan Listonosz stwierdził iż pojedzie na miejsce nie teraz a wieczorem i będzie szukać osoby która wzięła paczkę. Dodatkowo - poinformował mnie że zostały mu dwa lata do emerytury, szefowa zagroziła mu zwolnieniem dyscyplinarnym i.. tu przestałem słuchać.
Główne problemy wynikające z zaginięcia owej przesyłki:
- Zawierała między innymi wniosek o przyznanie karty kredytowej. Wedle polityką działania mBanku - do momentu rozpatrzenia wniosku nie można składać następnych. Przekonałem się o tym ostatnio. Pozostało tylko czekać na przesyłkę.
- Zawierała moje dane osobowe, umożliwiające jednoznaczne ustalenie mojej tożsamości, dostęp do konta bankowego i "dorobienie" dowodu osobistego pasującego do mojej osoby.
O dalszym rozwoju sprawy będę informować na bieżąco