eurowizja 2008 echo półfinału co to jest
Definicja: niskiego poziomu, prezentowanego w ostatnich kilku edycjach. A w tym roku słownik.

Czy przydatne?

Co znaczy Eurowizja 2008 - echo I półfinału z 20 maja

Słownik: Ostatnimi czasy Konkurs Piosenki Eurowizji, organizowany od 1956 r. poprzez EBU (Europejską Unię Nadawców) nie cieszył się poważaniem, raczej wskutek niskiego poziomu, prezentowanego w ostatnich kilku edycjach. A w tym roku?
Definicja: Sam konkurs jest konkursem uznawanym za prestiżowy i jeden z ważniejszych europejskich konkursów (w dodatku rozszerzył się również na konkurs tak zwany „dziecięcej Eurowizji” a również konkursy taneczny i muzyczny); warto wspomnieć, iż jego znanymi uczestnikami byli na przykład szwedzka ekipa ABBA czy kanadyjska piosenkarka Celine Dion.
W tym roku mamy dwa półfinały: 20 maja i 22 maja i finał 24 maja. Jak wypadła pierwsza półfinałowa dziewiętnastka?
Generalny charakter konkursu i utworów, zaprezentowanych poprzez pierwszą półfinałową dziewiętnastkę najwyraźniej kręcił się wokół dwóch linii: linii ballad, występów bardziej kameralnych i podpadających pod klasykę ( na przykład Polska, Norwegia, Izrael, Rumunia) i linii kabaretowej, skoncentrowanej na głośnym, niekoniecznie dobrym show (( na przykład Belgia, Irlandia (!) ).
Naprzód, ogromne uznanie dla polskiej reprezentacji, za którą - nareszcie!- nie trzeba było się wstydzić. Isis Gee ze swoim For life udowodniła, iż Polska potrafi (aczkolwiek niekoniecznie przez Polkę…) utworzyć coś nietuzinkowego, wyjątkowego i oryginalnego, coś, co wybiega poza dotychczasowy poziom konkursu, coś, co określiłabym nowym, świeżym powiewem na miarę rewelacyjnego irlandzkiego Every song is a cry for love Briana Kennedy’ego z 2006 r. For Life ze własną świetną aranżacją i linią melodyczną było wg mnie jednym z lepszych utworów tegorocznej edycji, wyłamującym się (wreszcie) z popularnego eurowizyjnego kanonu „usiasusia” zaprawionego disco polo i nutą horrendalnego przerostu formy nad treścią; podobnym „cacuszkiem” okazał się także Hold on be strong - utwór reprezentacji Norwegii. Jak się okazało, nie jestem odosobniona w swojej decyzji, albowiem zarówno Gee jak i Maria, reprezentantka Norwegii, zakwalifikowała się do finału. ogromne brawa!
Jeśli chodzi o linię ballad, na uwagę zasługują wspomniana przedtem Norwegia, Izrael a również Rumunia i Rosja. Hebrajsko - angielski Fire In Your eyes Boaza okazał się nadzwyczajnie dobrym, oryginalnym utworem, co w połączeniu z ciepłym, wyszkolonym głosem artysty i świetnym, kameralnym show zagwarantowało Izraelowi miejsce w finale. Całkiem słusznie!
Nico i Vlad, reprezentanci Rumunii, zaprezentowali się z utworem Pe-o Margine de Lume. Śpiewająca doskonałymi, zharmonizowanymi głosami para rumuńskich wokalistów, romantyczne, nierażące show i ciekawa linia melodyczna uparcie nasuwają mi skojarzenie z innym wspaniałym (wspanialszym!) duetem damsko - męskim , jaki stworzyli na pewno Jose Cura i Ewa Małas - Godlewska. Klimat Nico i Vlada bardzo przypominał klimat Song of Love Cury i Małas - Godlewskiej a w pierwszej kolejności, co ważniejsze, klimat dawnych Eurowizji, naprawdę prestiżowych, eleganckich i na niezmiernie wysokim poziomie. Czapki z głów, czytelnicy, ponieważ wg mnie Rumunia pokazała niesłychaną klasę i podniosła poziom tegorocznego konkursu. Rumunia, rzecz jasna, w finale. Tak trzymać!
Rosję reprezentował Dima Bilan z utworem Believe. Utwór bardzo oryginalny, intrygujący, nawet wzruszający a do tego niezapomniany, uczuciowy Evgeny Plushenko, kręcący zapierające dech w piersiach piruety wokół występujących rodaków. Genialne posunięcie nie tyle taktyczne, co widowiskowe wraz z zwyczajnie pięknym kawałkiem Bilana zasłużyło sobie na otrzymane miejsce w finale.
Chwilę o linii kabaretowej, czyli na pierwszy, najsroższy ogień Irlandia a więc moje największe rozczarowanie w tym roku. Nie rozumiem, dlaczego wielokrotna zdobywczyni nagród, państwo Zieleni i przepięknej muzyki folkowej, jedna z najlepszych uczestniczek Eurowizji ostatnich pięciu lat w tym roku pokazała coś tak głupiego, niezabawnego, wręcz niesmacznego. Nie ukrywam: bardzo liczyłam na Irlandię, na to, iż jej reprezentanci wespną się na szczyty charakteru linii ballad i ponownie, śladem wspomnianego już Briana Kennedy’ego przeniosą uczestników w magiczny świat irlandzkiej muzyki. Rozczarowałam się porządnie, lecz chyba głosujący także, ponieważ Irlandia do finału nie weszła. Tak tj., kochana Irlandio, jak się raz chce zrobić coś innego, niekoniecznie fajnego. Publiczność w półfinałach była wyjątkowo sprawiedliwa. Czyżby mechanizm „po sąsiedzku” spadł z postumentu na rzecz uczciwego, szczerego głosowania na najlepszych a niekoniecznie sąsiadów? Niemalże płaca rozczarowania irlandzkiego!
Również Belgia z piosenką O Julissi Na Jalini Ishtar w nieistniejącym języku dała występ bardziej koszmarny niż fajny. Nieodparte skojarzenie z występem Ivana i Delfina w barwach polskich… również brak miejsca w finale.
W tym roku w finale z 20 maja wystąpiła także dwójka debiutantów: Azerbejdżan i San Marino.
Występ reprezentacji tego pierwszego państwie (Elnur & Samir) i utwór Day after day był zdecydowanie musicalowy. Anioły (ach, czyż to nie sam Lucyfer zagościł na belgradzkiej scenie? Pan Śpiewający w szatach anielskich był łudząco podobny do wizerunku Lucyfera, stworzonego poprzez Neila Gaimana), krew, tron, niezła linia melodyczna, wiele wrzasku i miejsce w finale. Właściwie… dlaczego nie? Swoisty Upiór w Operze zawsze lepszy niż irlandzki teatrzyk kukiełkowy…
San Marino i Miodio z Complice nie zwróciło zbyt wielkiej uwagi, więc debiut San Marino można uznać za nie idealny: nie dość, iż nie wciągnęło, to jeszcze nie ma miejsca w finale na osłodę. Mówi się trudno.
Oprócz Polski, Izraela, Rosji, Norwegii, Azerbejdżanu, tak zwany „wielkiej czwórki” (krajów, mających zagwarantowane miejsce w finale: Wielkiej Brytanii, Francji, Hiszpanii, Serbii) i finalistów z II półfinału w finale usłyszymy także: Pokušaj Laki (Bośnia i Hercegowina), Quele, quele Sirusho (Armenia), Missä miehet ratsastaa Teräsbetoniego (Finlandia) i Secret Combination Kalomoiry (Grecja). Mogę powiedzieć, iż wybór pozostałych najlepszych finalistów I półfinału nie jest najgorszy, (aczkolwiek nie do końca jestem za reprezentacją fińską: Teräsbetoni i jego utwór są niemal bliźniaczo podobne do twórczości i charakterystycznego wizerunku scenicznego zespołu Lordi. Czas pokaże, czy sobowtór fiński powtórzy efekt Finlandii sprzed 2 lat choć ja wierzę w powodzenie linii ballad, która sprawdziła się już w I półfinale.



  • Dodano:
  • Autor: