wstęp podróży strasznej co to jest
Definicja: Marność nad marnościami, w pociągu budki z hot-dogami słownik.

Czy przydatne?

Co znaczy Wstęp do podróży strasznej.

Słownik: Marność nad marnościami, w pociągu budki z hot-dogami.
Definicja: Zawsze chciałem zostać Napoleonem. W własne taktyczne zdolności nie wierzyłem, do czasu. Jednym skurwysyńskim zachowaniem rozjuszyłem cały Nowodworem i jego rwetes dało się słyszeć aż tu, w drodze do Zakopanego, w pociągu polskim. Jechałem na wczasy, w wagonie pierwszej klasy, z wagonem marlboro w plecaku (jest całkiem wesoło), z butelką jima beama i z konserwami opatulonymi czarną szarfą, na symbol żałoby. Majtki! Kurwa, zdejmuj majtki! – krzyczała przeraźliwie Jerofiejowa. W dupie miałem Jerofiejową i jej odwilż seksualną. Leżałem na wyrze, zarzucone buty, hen, do góry, a sufit cały w zaciekach strapioną miał minę. Poczułem sympatię do pociągowego sufitu. Zacząłem z nim dyskusję nawiązywać. W przerwach rozmów naszych do przedziału stara rura wchodziła i monotonnie do mnie: „może coś do jedzenia, picia?”. Pode mną Arab siedział. Z imienia był Krystian, lecz Arab na niego mówili w rodzinnych stronach. Arab od rodzaju konia swojego ulubionego, lubego. Nie, nie miał własnego, bida w zakarpackim, no lecz lubił te zwierzęta. I se walił na nie. Wychodził do kibla co pół godziny pod pretekstem impotencji zwiększonej, lecz Jerofiejowa już mi doniosła, iż on na te konie se konia w kiblu wali. I nawet się z tym nie kamuflował zbytnio, jeno „siku, siku, Boże, siku!”. Krystian Lupa „na twarzy miał strupa”. Ano i naprawdę co chwila wpierdol od sąsiadów dostawał, za przemyt otrzymał od celników, a i później stary jego się jeszcze dowiedział i w chałupie Krystek zgrozy zaznał. Na szczęście celnicy nasi, to oznacza ukraińscy, byli i tylko go storpedowali. lecz jak! Cały ryj miał posiniaczony. Aż się budka trzęsła, mówiła Jerofiejowa, aż mu żyrandol się na łeb spierdolił, tak rozszabrowali ukraińscy celnicy swego rodaka za szubrawstwa. Jechałem senny, za oknem ciągnęły się ceglane, stare domy, dziw, iż nie zawalone. Wołające w moją stronę krowy, jakby rodzinę swą rozpoznały, wiele muczących krów. Gigantyczne miasta pozostawiłem na uboczu, nie, nie uciekałem od nich, sam w małej wiosce mieszkam, dlatego właśnie, dlatego staram się przy swoich trzymać. lecz nie powiem, iż ze mnie taki wieśniak! Nie, nie, oczytany jestem, a co! Światowy, phi! Na wakacje z rodzicami po państwie, po świecie jeżdżę, pocztówki kolekcjonuję, w domu, w pokoju swoim przypinam do tablicy korkowej i wieczorem zawsze gapię się, wspomnienia przywołuję, ludzi poznanych, sytuacje, oj, sytuacje… I do Jerofiejowej, iż mój ulubiony poeta to Bułhakow, jej rodak ogromny, iż Dostojewski – wrogo do Narodu Polskiego nastawiony, lecz lubiany, lubiany. Tak! Nie zabijaj, nie masz prawa, no chyba iż jesteś Napoleonem. Ano chciałem być, zostać
  • Dodano:
  • Autor: