dzień życia nastolatki co to jest
Definicja: nie to polecam moje opowiadanie i czekam na komentarze słownik.

Czy przydatne?

Co znaczy Dzień z życia nastolatki z PRL-u

Słownik: Czy zastanawialiście się jak w latach 70-tych radziły sobie i jak wyglądał dzień zwykłej nastolatki...co ją interesowało i jak spędzała dzień...jeśli nie to polecam moje opowiadanie i czekam na komentarze
Definicja: Warszawa nie tonie w śmieciach i długich jak Nowy Jork, nie jest nękana zamachami jak Rzym, ani strajkami listonoszy, jak Paryż. W Warszawie nie zdarzają się ogromne awarie elektryczności, listy przedtem czy później na ogół dochodzą, a kiedy spadnie śnieg chociaż wszyscy narzekają na zimno i mróz życie w Warszawie w ogóle nie zamiera. Gdy tak leżąc sobie w łóżku słuchałam co mama mówi do taty zrozumiałam, iż to już ta godzina tak aby wstać, gdyż nie jest w ogóle tak kolorowo i pięknie w tej naszej Warszawie jak mówi mama. Dochodzi już powoli godzina 6.30 co znaczy zakupy, pogoda za zamazanym i zakurzonym oknem od mojego pokoju powoli się poprawia deszcz już przestał stukać w szyby i powoli wychodzi słońce. Z ogromnym lenistwem i brakiem żadnych chęci do życia zwlekam się z łóżka, ubieram i idę przywitać się z rodzicami. Nie prowadzimy żadnej pogawędki, bo trzeba szybko biec do sklepu po fundamentalne rzeczy, mama już ma przygotowane dla mnie kartki nawet nie trzeba robić listy zakupów wszystko jest napisane co dziś mogę kupić.



Po wyjściu z domu pogoda się o sporo bardziej poprawiła, słońce świeci w zmęczone twarze warszawiaków którzy wiecznie za czymś gonią, każdy jest obojętny, nikt na nikogo nie zwraca uwagi. W sklepie jak zazwyczaj kolejki, znowu spędzę w nich godzinę. Kobiety jak zazwyczaj jak to bywa codziennie kłócą się o miejsce, inne starsze osoby plotkują co odbywa się w ich kamienicach, iż dozorca znowu jest nowy, iż następny zajmuje tylko mieszkanie, inni się rozpychają są dla siebie niemili, gdzieś z przodu płacze jakieś dziecko zmęczone, na skutek wczesnego wstawania na zakupy, jakiś mężczyzna próbuje udobruchać sprzedawczynie aby zamienić wódkę na papierosy, robi do niej uśmieszki prawi również komplementy, zarumieniona sprzedawczyni nie potrafi odmówić mężczyźnie wiec z za lady wyciąga mu paczkę papierosów. W ten właśnie sposób mija jakby niekącząca się kolejka. Po 45 minutach stania nareszcie potężna sprzedawczyni drze się do mnie-co podać? Biorę zawsze to samo chleb, smalec, kawałek kiełbasy, lecz o to ostanie oczywiście najtrudniej więc sprzedawczyni proponuje papier toaletowy, bo dziś go jest pod dostatkiem więc co mam zrobić oczywiście biorę, ponieważ trzeba brać co jest.
W drzwiach domu już wita mnie moja młodsza siostra Marysia i gwałtownie wyrywa mi zakupy. Po zjedzonym śniadaniu wybieram się z Marysią na plac zabaw, a rodzice do pracy. Na podwórku jest czysto, wszystko jest zadbane, lecz to tylko dlatego iż mieszkańcy dwóch przeciwnych sobie kamienic dbają o teren z pewnością nie dla własnej satysfakcji albo także z chęci ale z obowiązku i przymusu ze strony milicji. Drzewka są równo posadzone, chodniki sprzątnięte. Aczkolwiek nikt tak faktycznie nie robił tego z chęci to i tak to jest dobra działalność organizująca ludzi do wspólnej współpracy ponieważ to jest jedno z nielicznych okresów, gdy nie liczy się gdzie dany mieszkaniec kamienicy pracuje i na jakie zakupy może sobie pozwolić. Marysia bawi się z dziećmi w piaskownicy a ja staram się czerpać promienie słoneczne z dzisiejszego dnia. Nagle usłyszałam znajomy głos-Anka…Anka! Zauważyłam, iż woła mnie moja koleżanka ze szkolnej ławki-Jagoda. Znamy się od dzieciństwa, nasi ojcowie kiedyś wspólnie byli w wojsku, a nasze mamy poznali w szpitalu, zostali postrzeleni i trafili do tego samego szpitala one wtedy pracowały tam jako pielęgniarki i tak właśnie narodziła się ich ogromna miłość, mama zawsze w czasie kłótni z tatą przypomina mu, iż gdyby nie jej opieka to nie było aby go już dawno na tym świecie, ojciec za każdym wspólnie po tych wyrazach przerywa kłótnie i stara się być miły. Jagoda to moja idealna kumpela, kojarzymy się w każdej sytuacji, zawsze znajdujemy dla siebie czas i możemy na siebie liczyć, a co najważniejsze obie zakochane jesteśmy w Elvisie Presley-u. Kiedyś nawet się o niego pokłóciłyśmy jak Jagody brat Franek otrzymał jego plakat to oby dwie uważałyśmy, iż z plakatu Elvis patrzy się właśnie na nas lecz na która bardziej to nie mogłyśmy dojść do porozumienia.
Jagoda jak zazwyczaj z uśmiechem na twarzy podbiega do mnie i proponuje babski wypad na ciuszki, mi ten pomysł oczywiście się bardzo podoba w szczególności, iż dziś w Pewexie nowa dostawa zagranicznych ubrań. Marysia oczywiście znudzona już zabawą wybiera się z nami, aby podsłuchać o czym rozmawiamy i podkablować później rodzicą z nadzieją na jakąś nagrodę. Idziemy sobie spacerkiem i dyskutujemy na temat naszej Warszawy podobno tydzień temu miał się odbyć koncert ekipy muzycznej „Crash”, lecz niestety nie doszło do niego i artyści przepraszali, iż nie przybyli, lecz spośród wszystkich zainteresowanych występem tylko ich zapomniano o nim zawiadomić. Bardzo rozbawiła mnie ta przypadek, lecz u nas wszystko jest możliwe. Jagoda ostatnio słyszała w radiu, iż ceny warzyw i owoców znów poszły w górę na przykład ogórki w tamtym roku kosztowały 9zł, a teraz 11 zł, pomidory od 10-18zł, a teraz 22-23zł, jabłka z pierwszej ekipy cenowej 15zł, a teraz 25zł, śliwki węgierki 6-11zł, a dziennie dzisiejszy 12-13zł Wszystko idzie w górę, a kartek na wszystko brakuje. Doszłam do wniosku, iż jak będę wychodzić za mąż to, lub za górnika, lub za kolejarza oni mają własne specjalne sklepy, gdzie mogą kupować towary innym niedostępne po zdecydowanie niższych cenach. Nie będę już musiała wstawać z samego rana aby otrzymać kawałek świeżej kiełbasy i nie martwić się czy dziś wystarczą kartki na zakupy. Ahhh…to będzie królewskie życie, tak się rozmarzyłam, iż nie zwróciłam uwagi, iż wyprzedziłam Jagodę która zostały z tyłu wpatrując się w coś z niezwykłym skupieniem i wstydliwym uśmiechem na twarzy. Podeszłam do niej i zapytałam się- Jadźka co się dzieje? A ona pomcichutku szepcze- patrz ten mój sąsiad Waldek to dopiero kozak, patrz jaką on ma fure, fiat 126p tj. jednak szpan i jeszcze ten czerwony lakier ahhh ile bym dała aby mnie takim przewiózł. Musiałam jakoś Jagodę sprowadzić na ziemię wyjaśniając jej, iż to są marzenia każdej nastolatki i nie warto tak się wpatrywać ponieważ tylko obciach sobie robimy.
Po dotarciu nareszcie do najlepszego firmowego sklepu zaczęło się szaleństwo…ahh tyle ubrań to ja nigdy w życiu na jakichkolwiek strychach nie widziałam i te kroje, materiały. Oby dwie doszłyśmy do wniosku, iż moda na kwieciste ubrania jest niesamowita, wyłania z człowieka prawdziwą dzikość i zamiłowani do przyrody, a mężczyźni w długich włosach są niesamowici ahh… i te jeansy dzwony. Po tych naszych rozmarzeniach dostrzegłyśmy napoje w dziwnych opakowaniach nie były już to szklane butelki ale plastikowe, oczywiście musiałyśmy je całe pooglądać i nacieszyć się tylko widokiem ponieważ wszystko w dolarach nie na naszą kieszeń. Jagoda z ogromnym uśmiechem na twarzy wyciągnęła własne uzbierane zaskórniaki i stwierdziła, iż dziś jest jej dzień i sobie zaszaleje i, iż nareszcie czuje się jak bogata kobieta z prowincji. Obliczyła jeszcze precyzyjnie ile uzbierała po czym podeszła do regału i kupiła sobie…byłam w szoku i aczkolwiek to moja idealna kumpela strasznie jej zazdrościła, lecz, iż dobra z niej koleżanka to po swoim ogromny na skale światową zakupie wyszłyśmy ze sklepu i usłyszałam te magiczne słowa-masz połowę…to było jak sen i w tej chwili oby dwie jak ogromne damy żułyśmy gumy Donald Duck dumnie podążając poprzez naszą warszawkę.
W wraz z moją marudną siostrą Marysią ruszyłyśmy na przestanek aby pojechać nad Wisłę. W autobusie było tłoczno wredne baby rozpychały się siatkami zakupów narzekając jak zazwyczaj na młodzież, iż zajmuje im schorowanym miejsce, iż jest pyskata i nie wychowana. Dwa mężczyźni dyskutowali na temat samochodów mówili, iż 75% w Warszawie zanieczyszczeń powietrza pochodzi z silników spalinowych samochodów i 21% obszaru okolicy jest zanieczyszczonych ponad ponad obowiązującą normę po tych swoich wywodach i narzekaniach wysiedli z autobusu i zapalili papierosy dyskutując zapewne dalej o zanieczyszczeniach powietrza i jak to szkodzi na zdrowie. Kobieta siedząca przy oknie opowiadała mężowi o katastrofie jaka się wydarzyła w Żywcu-Oczkowie podobno dwa autobusy spadły z wiaduktu, jeden z nich roztrzaskał się o brzeg jaru zatoki Jeziora Żywieckiego, zaś drugi zatonął podobno zginęło, aż 30 osób. Po tym co usłyszałam marzyłam aby już wysiąść tego typu przypadkowe usłyszane wiadomości mają spory wpływ na wyobraźnie człowieka, mama miała rację jak uczyła nas aby nie podsłuchiwać rozmów innych ludzi, lecz jak tu nie podsłuchiwać gdy każdy tak się wydziera, jakaś starsza kobieta mówi do drugiej, iż mija właśnie 30-lecie prymasowskiej służby ks. Kardynała Stefana Wyszyńskiego, chwaląc się tym wydarzeniem podkreśla, iż idealnie pamięta jak 16 listopada 1948 r. przeniesiony został z biskupstwa lubelskiego do arcybiskupstwa w Gnieźnie, gdyż za młodych lat tam właśnie mieszkała. Zastanawiałam się co ja będę z takim sentymentem wspominać za kilkanaście lat…
Wysiadłyśmy z autobusy i spacerkiem podążyłyśmy nad Wisłę spotykając Kryśkę w najwyższym stopniu przemądrzałą dziewczynę w klasie, gdyż jej rodzice są nauczycielami mama j. polskiego, a ojciec matematyki jest z tego powodu bardzo przemądrzała, zachowuję się jakby cała szkoła należała do niej. Kryśka z kaprysem na twarzy chwaliła się, iż otrzymała dziś od rodziców wspaniały prezent a więc łyżwy. Czekając, aż skączy opowiadać jakie są cudowne i jak bardzo nie może doczekać się zimy grzecznie się z nią pożegnałyśmy i ruszyłyśmy dalej komentując, iż otrzymała pewnie dwie lewe.
Wdychając powietrze z nad Wisły zauważyłyśmy śpiącego pijanego człowieka na ławce który przed słońcem zakrył się ogromną gazetą „Polityka”. Spał tak głęboko, aż było słychać jak chrapie i mówi coś poprzez sen, iż nie istotne czy się stoi czy się leży 200 złoty się należy doszłyśmy do wniosku, iż nawet aby się nie zorientował jak byśmy pożyczyły gazetę na chwilę. Ukradkiem podeszłyśmy, wzięłyśmy gazetę i usiadłyśmy sobie kawałek dalej na trawie przeglądając co ciekawego dziś piszą. Zauważyłam, iż dużo artykułów z dnia dzisiejszego usłyszałam rano, i w autobusie, warszawiacy są jednak bardzo oczytanymi ludźmi. Marysia poszła połapać motyle, a my zauważyłyśmy na stronie 7 bardzo ciekawy artykuł o kosmonautach radzieckich-Władimir Kowalonok i Aleksander Iwanczenkow, którzy powrócili bezpiecznie na ziemię po 140 dniach lotu i pomyślnym wykonaniu nadzwyczajnie złożonych badań i eksperymentów. 108 min. trwało jedno okrążenie ziemi, którym 17 lat temu Jurij Gagarin rozpoczął erę załogowych lotów kosmicznych. Po nim w Kosmos wyruszyli następni. Dziś liczba kosmonautów, obywateli 5 państwoów, w tym 4 państwoów socjalistycznych, sięga blisko 100. Czytając dalej artykuł dowiadujemy się, iż lot Władimira Kowalonka i Aleksandra Iwanczenkowa jest jednak wyjątkowy i to nie tylko z racji na własną długość, liczbę eksperymentów technologicznych, i biologiczno-medycznych, trzykrotne cumowanie statków towarowych, współpracę z dwiema załogami międzynarodowymi. Dla Polaków lot ten pozostanie w pamięci jako epopeja, w której uczestniczył pierwszy polski kosmonauta. Z ogromną dumą czytamy ten artykuł i przejęciem i jesteśmy dumne z tego sukcesu. Oglądając zdjęcie kosmonautów usłyszałyśmy jak Marysia zagaduje obcych ludzi podjadających cukierki, łakomie ich prosząc o parą. Wystrojeni szykownie kraj nie byli zbyt uprzejmi i odpowiedzieli jej, iż jak chcesz cukierka to idź do Gierka. Było mi trochę wstyd za siostrę więc tak aby nie płakała musiałam jej obiecać, iż dam jej się dziś pobawić moją kolekcją ołowianych żołnierzyków. Marysi się poprawił humor i usiadła z nami posłuchać o czym dyskutujemy. Jagoda w tym czasie znalazła artykuł na temat studiów a więc jakie są cztery drogi dojścia z dziesięciolatki na studia wyższe, pierwsza z nich to poprzez udział w olimpiadach przedmiotowych, druga poprzez dwuletnią naukę w szkole (liceum, technikum) kierunkowym, trzecia to po pewnym stażu (pracy) zawodowym, a po czwarte po ukończeniu służby wojskowej. Obserwując rezultaty, jakie osiągają szkoły na różnych etapach nauczania, dla każdego jest oczywiste, iż reforma oświaty jest konieczna. Czy jednak nie wystarczyłaby droga pewnych jedynie ewolucji mechanizmów kształcenia? lecz niestety na to pytanie sama sobie nie odpowiem jedyne co pozostaje to czekać na zmiany, a jak na razie przypomniało mi się, iż mam wiele lekcji do odrobienia i czas wracać do domu…
Po ciekawym, zaskakującym dniu, pełnym wrażeń po odprowadzeniu Jadzi do kamienicy wracam z Marysią jeszcze powolnym spacerkiem do domu rozmyślając na temat całego dnia…moje myślenie i rozważanie przerwał deszcz i musiałyśmy szybko biec. Rodzice wrócili już zmęczeni z pracy. Zjedliśmy wspólnie kolacje, poopowiadaliśmy sobie jak nam minął dzień po czym każde z nas położyło się do łóżka tylko jeszcze Marysia delikatnie przypomniała o obiecanych jej ołowianych żołnierzykach.
Zakączył się następny dzień z życia nastolatki, nie zawsze łatwy, nie zawsze zrozumiały. Czas iść spać i czekać co przyniesie nowy dzień więc dobranoc mój pamiętniczku do następnego wpisu z mojego nastoletniego życia&hellip
  • Dodano:
  • Autor: