walka wiatrakami co to jest
Definicja: a więc jak ulegamy stereotypom słownik.

Czy przydatne?

Co znaczy Walka z wiatrakami..

Słownik: ... a więc jak ulegamy stereotypom.
Definicja: Należę do osób zaciekle walczących z miejskimi mitami czy poglądami powszechnie utartymi jako oczywiste. Jak tylko mogę staram się wyjaśniać i wyprowadzać z błędu ludzi, którzy kierują się w życiu takimi zasadami. Konsekwencje bywają różne, ponieważ aczkolwiek ja sama nigdy świadomie nie podążałam za stereotypem, bywa, iż robię to nieświadomie.



Polacy (uwielbiam Polaków, lecz mamy pewne cechy, które określają nas tak dobitnie, iż aż szkoda ich nie pokazać) mają w zwyczaju popadanie w skrajności, uleganie powszechnej opinii i niechęć do przyznania się do błędu. I w ogóle nie jestem sporo lepsza, aczkolwiek do błędu się przyznaję, tu i teraz. Otwarcie piszę, iż uległam temu, co mówili ludzie i oceniłam pewnego człowieka tylko i wyłącznie na podstawie tych ludzkich wyobrażeń. Mea culpa. A teraz do rzeczy!



Czasami tak w życiu bywa, iż pojawia się ktoś zupełnie nieznany. Widzimy go po raz pierwszy i - w zależności od usposobienia - lubimy go od razu lub sceptycznie podchodzimy do tej nowej znajomości. Muszę zawęzić wyraz "życie" do kategorii "rynek muzyczny". Dwa czy trzy lata temu w czasie letniego wieczoru robiąc to i owo oglądałam telewizję. Przyszedł, zaśpiewał, poszedł. Jako iż średnio interesowało mnie akurat to wydarzenie niedługo o tym zapomniałam.



Dwa tygodnie potem znienawidziłam tę melodię. Kilka razy na dzień w radiu, pierwsze miejsca na listach przebojów, radio, radio, radio. Miałam wrażenie, iż wszyscy zwariowali. To ja chodziłam ta najmądrzejsza, która niczym romantyczny pisarz jest predystynowany do celów wyższych, widzi więcej, jest zdecydowanie bardziej bystry niż przeciętny człowiek. Skoro wszyscy to śpiewali, a tylko niektórzy tego nie robili to coś musi w tym być. Oczywiście na moją korzyść, iż to ja jestem ponad to, iż należę do nielicznej mniejszości mającej większą świadomość. Stykałam się w większości z ludźmi, którzy byli akurat w tej ekipie, więc mowy nie było o wyłamaniu. Nie miałam do czynienia z osobami, które uważały inaczej. lecz czy chcę czy nie tekst tej piosenki znałam na pamięć, nuciłam tę melodię w domu, tańczyłam do niej na imprezie, wygłupiałam się z koleżanką. Kilka miesięcy potem latałam z panną A. do zespołu na studniówce z prośbą o włączenie piosenki po raz drugi, trzeci, czwarty. Narkotyk. Coś, czego nie cierpiałam stało się częścią mojego życia. Nie było dnia, żebym nie śmiała się z tego człowieka, żebym nie przerzeźniała jego (dzisiaj już mnie nie drażni) manier i żebym nie snuła historyjek jak ten ktoś osiągnął to, co osiągnął. Kilka tygodni minęło i moja przyjaciółka z okazji urodzin dała mi płytę. Oczywiście dla żartu, po to, żebyśmy miały jeszcze więcej powodów do śmiania i wykpiwania. Odłożyłam ją na chwilę, miałam tak zwany istotny życiowy okres. Później przesłuchałam, a od kilkunastu dni słucham nałogowo, chyba znam na pamięć przewarzająca część piosenek. Przeczytałam kilka wywiadów, wsłuchałam się w teksty i w bogatą instrumentalną muzykę. Zauważyłam, iż przeszkadzająca mi kiedyś maniera jest osobliwością i czymś, co warto docenić.



Dalej spotykam się z osobami, które uważają inaczej, które pewnie w duchu mogą się ze mnie śmiać, które są zdania, iż uległam zbiorowej euforii (której nie dostrzegam). Nic mnie to nie interesuje. Doszłam do własnych wniosków i dzięki nim moja sympatia jest większa i pełniejsza. Wiem własne, potrafię uzasadnić moje zdanie arugmentami poważniejszymi niż "tak, ponieważ tak". I nie podoba mi się u mnie ta właściwość, która pozwoliła mi ocenić kogoś po jednym tekście. Mnie, osobie, która zawsze tak starannie analizowała przewarzająca część ludzkich zachowań i nie ulegała ani powszechnej opinii, ani uprzedzeniom.



Człowiek się uczy całe życie
  • Dodano:
  • Autor: