nieśmiertelność co to jest
Definicja: Jesteśmy blisko pewnej formy nieśmiertelności słownik.

Czy przydatne?

Co znaczy Nieśmiertelność

Słownik: Jesteśmy blisko pewnej formy nieśmiertelności...
Definicja:

Religie mówią o naszej nieśmiertelności jako atrybucie dusz albo "ciał przeistoczonych (uwielbionych)" i w tym sensie temat ten raczej nikogo nie dziwi, lecz gdy roimy o nieśmiertelności kolokwialnie, to chodzi nam o co innego - o fizyczną nieśmiertelność.

to jest, nomen omen, nieśmiertelny temat literacki, temat mitów, badań alchemików i tęsknot dawnych i współczesnych wizjonerów a nawet naukowców. Naukowcy szukają genów odpowiedzialnych za nieśmiertelność albo długowieczność ) i nieśmiertelnych komórek i mają już jakieś efekty (na przykład komórki Hela u ludzi, gen u muszek owocowych nazwany poprzez Helfanda Indy).
Śmierć ma jednak własną rolę. Jak dotąd była narzędziem ewolucji. Gdyby ludzie żyli wiecznie nie byłoby ich ewolucji. Inna kwestia, współczesna ludzka ewolucja ma w pierwszej kolejności charakter socjalny, sztuczny, a nie biologiczny.

Śmierć jest bardzo głęboko wpisana w nasza kulturę i świadomość. Może to ona właśnie narzuca nam śmiertelność?

Ponoć są nieśmiertelni awatarowie i jogini, którzy właśnie siłą samoświadomości i woli panują nad śmiercią.
Ci, którzy wierzą w reinkarnację, mówią o umiejętności duszy do odradzania się w ciele.
Oczywiście, w pewnym sensie odradzamy się biologicznie w swoich dzieciach, lecz przecież chodzi nam o przetrwanie świadomości siebie.
Leonard Orr w swych książkach, ((na przykład "Fizyczna nieśmiertelność" (1981),"Tajemnice nieśmiertelnych" (Source 1994), a również pośrednio w innych, przekonuje nas, iż człowiek jest stworzony do fizycznej nieśmiertelności i podaje szereg argumentów na poparcie swych tez. Adam i Ewa zostali stworzeni do nieśmiertelności, a biblijni wcześni patriarchowie żyli po kilkaset lat. Niewątpliwie nasuwa się pytanie, czy starość i zgon jest logicznym zakończeniem wzrastania i rozwoju osobistego.
L. Orr prowadzi również badania nad nieśmiertelnością joginów. Jako ciekawostkę podam, iż warunkiem wstępnym w jego badaniach było, aby każdy miał przynajmniej 300 lat (!). Podobno dotychczas spotkał on ośmiu ludzi, którzy są w tym samym ciele ponad 300 lat i wie o innych pięćdziesięciu, których jeszcze nie spotkał. Podobne treści znajdziemy jeszcze u paru innych autorów jak (((na przykład C.P. Brown, B. Sittser, J.R. Strole - "Każdy może żyć wiecznie" (Pusty Obłok, 1993).

Nie sądzę by przekonanie o możliwości fizycznej nieśmiertelności zyskało większe zrozumienie, a nawet jest wkładane pomiędzy bajki, choć postępy medycyny, biotechnologii, nanotechniki i inżynierii genetycznej dają obietnicę, iż może kiedyś, w jakiejś mierze, będzie to możliwe. Lepsze warunki życia, higiena, brak stresów, odpowiednia dieta, ruch, poprawne oddychanie, pozytywne myślenie, czyste środowisko - to wszystko sprzyja wydłużeniu życia, co odnotowuje się już statystycznie od dziesięcioleci, mimo wielu negatywnych zjawisk, które ten mechanizm spowalniają.

W istocie trudno sobie wyobrazić dosłowną nieśmiertelność, może byłaby raczej koszmarem niż dobrodziejstwem? Czy zniosłaby to nasza psychika? Raczej chodzi o długowieczność i zachowanie zdrowia, a jeszcze lepiej – spełnienie marzenia ludzi o trwaniu w młodości.

Istnieją rejony na świecie jak Vilcabamba w Ekwadorze, Hunza w Kaszmirze, rejony gór Kaukazu, a nawet miejsca w „cywilizowanych” państwach jak Szwajcaria i Japonia, gdzie żyje w zdrowiu wielu bardzo starych ludzi. Gdybyśmy chociaż tak potrafili…
Inni jeszcze fantazjują o przyszłości ludzi w formie niezniszczalnych cyborgów - ni to maszyn ni to człowieka "tradycyjnego" - jako naturalnej konsekwencji ewolucji...

Byli i są tacy, którzy się hibernują by „doczekać” tych przyszłych możliwości.

Pomijając tutaj dywagacje futurystyczne, naukowe, ezoteryczne i teologiczne (aczkolwiek to ciekawe, w szczególności wokół pytania „po co?”, lecz wymagałoby napisania całej książki), chcę przejść do nieśmiertelności w innym sensie - w formie pamięci socjalnej.

Istnieją jednostki, które unieśmiertelniły się historycznie: ogromni przywódcy, filozofowie, artyści, wynalazcy, naukowcy i tym podobne
Ich dzieła są zapisane i znane, ich życiorysy mniej albo więcej - opracowane.

Grzegorz Skawiński z zespołu Kombi śpiewa w utworze "Każde pokolenie", iż "nasze pokolenie nie przeminie". Odbieramy to na ogół jako ironię albo żart z przekonania, iż to pokolenie jest najważniejsze czy wyjątkowe.
Pewnie nie jest, lecz również nigdy w dziejach nie stało się tak, iż jakieś pokolenie jako całość zostało utrwalone tak szczegółowo w pamięci socjalnej, czy jakkolwiek inaczej, jak owych pojedynczych sławnych wybrańców.

Czyżby?
Otóż nadszedł czas, w którym będzie to możliwe.
Zawdzięczamy to rewolucji informacyjnej, Internetowi i pokrewnym mu produktom, pamięciom cyfrowym. Zachodzi ważny przełom (w tym sensie jesteśmy wyjątkowi).
Trwają, zakrojone na dużą skalę, projekty digitalizacji zasobów bibliotecznych i archiwów. Sporo czasopism już od lat archiwizuje elektronicznie własne publikacje, tworząc przepastne repozytorium naszego życia, polityki, wydarzeń, gospodarki.
O ile nie zaistnieje jakiś kataklizm, to możliwy będzie zapis życia teoretycznie każdego człowieka albo życia statystycznie istotnej próbki społeczeństwa. I nie mam na myśli jakichś państwowych archiwów i wizji totalitarnego ewidencjonowania, chociaż >>to jest możliwe (a raczej odbywa się) i stanowi przyczynek do tematu.
Chodzi mi o dobrowolne zapisywanie, w różnej formie, historii życia pojedynczych ludzi, w ogóle nie znakomitych. Chociaż ktoś może zapytać "po co" albo zakrzyknąć, iż zaleje nas grafomaństwo, to dziś nikt nikomu nie zabroni pisać internetowego blogu, publikować wspomnień. To naturalne. Każdy zna się najlepiej na …sobie i w tym sensie funkcjonuje dowcipne powiedzenie „Najskromniej jest mówić o sobie”. Oczywiście, prominentne i znane osoby mają tu nadal przewagę z tego tytułu, iż ich życie dokumentowane jest poprzez dziennikarzy i media w ogóle. Dla innych może >>>to jest jedyna z nielicznych jeżeli nie jedyna sposobność pozostawienia czegoś po sobie?
Zresztą, zanim wymyślono blogi, już przecież wiele osób pisało pamiętniki.
Z własnego podwórka: od drugiej klasy podstawówki (!) aż po pierwsze lata studiów prowadziłem dziennik - w sumie dobre parę tys. stron.
Dalsze lata są upamiętnione wiele zwięźlej, w formie króciutkich praktycznych zapisów dziennych w kalendarzach, które powiodło mi się zachować. Tak więc moje życie jest dość dobrze udokumentowane „szufladowo”, a niektóre jego okresy jeszcze bardziej - dzięki zachowanym listom i zdjęciom. jeżeli nie będę miał na emeryturze lepszego zajęcia (mam nadzieję mieć), to może skuszę się na opracowanie chociaż fragmentów takich zbiorów. Już dziś posiadam zalążek stroniczki w Internecie o swojej rodzinie.
Coraz częściej sięgamy także do historii naszych rodów, szukamy korzeni.

Przeniesienie indywidualnej twórczości do pamięci cyfrowej nigdy nie było tak łatwe jak dzisiaj (chociaż zapewne tylko cześć ludzi będzie chciało to robić). Dość powszechnie dostępne jest nagrywanie płyt CD albo DVD, zapisywanie informacji w komputerach i w sieci (witryny internetowe, e-dyski), w bazach danych, digitalizacja techniką OCR, skanowanie obrazów i tekstów, druk na żądanie i tym podobne techniki. Fenomen fotografii cyfrowej, która już "zbłądziła pod strzechy" plus zapisy film (już od wielu lat) plus galerie internetowe dodają następne media i środki archiwizacji naszego życia.
Do tego dochodzą nagrania audio, a obecnie rozpowszechnią się blogi multimedialne. Ważne jest w tej rewolucji nie tylko samo zapisywanie, lecz sposobność powielania i szerokiego i szybkiego rozprzestrzeniania zapisów (e-maile, www, RSS, fora, p2p, torrenty i tak dalej)
I znów, nie dyskutuję wagi i jakości pojedynczych zapisów (które najprawdopodobniej w większości będą miały co najwyżej znaczenie dla jakiegoś przyszłego historyka jako "obraz życia codziennego w latach X"), lecz samo zdarzenie, potencjalność tego faktu. Trzeba jednak przyznać, iż niektóre blogi wyróżniają się kreatywnością i bogactwem treści.

Fenomen powszechnej publikacji rodzi następne fenomeny jak powszechna komunikacja, obalanie różnych barier, demokratyzacja, łatwość tworzenia grup zainteresowań albo wpływu, dostęp do wiedzy, i tak dalej)) – ciekawe tematy na osobne omówienia.

A co przyniesie dalszy postęp techniki?
Być może będziemy odtwarzali wirtualnie całą naszą przeszłość ze wszystkimi wrażeniami zmysłowymi i trójwymiarowo? W wymiarze publicznym powstaną wirtualne muzea i galerie. Osobiście marzy mi się powstanie wirtualnej makiety (ze szczegółami) przedwojennej Warszawy - przyczynków jest dosyć.
Wszystko to możliwe, o ile – jak wspomniałem - nie nastąpi jakiś technologiczny albo ogólny kataklizm.

Wracając do nieśmiertelności - może będziemy odtwarzać się poprzez klonowanie albo podobne techniki?
lub kiedyś w przyszłości okaże się, iż ten pęd ku nieśmiertelności dzięki technice i archiwizacji, jest niepotrzebny, ponieważ nasze życia będą dostępne w jakiejś dosłownej pamięci zbiorowej ludzkości, ((((na przykład w legendarnej Kronice Akaszy, z bezpośrednim dostępem dla każdego. >lub - indywidualnie - w wyzwolonych, a dotąd nie stosowanych zasobach naszych mózgów, pamięci komórkowej albo kostnej (odpowiednio do paru śmiałych hipotez na ten temat).


Pożyjemy ... zobaczymy. Lepiej powiedzieć: im dłużej pożyjemy - tym więcej zobaczymy.

Pamiętajmy jednak, iż
”Kluczem do nieśmiertelności jest w pierwszej kolejności prowadzić życie warte pamiętania”.

Augustyn z Hippo, 354-430 AD.



Leszek Korolkiewicz

(artykuł jest adaptacją mego tekstu, jaki kiedyś opublikowałem na stronie WWW.L-earn.net)


  • Dodano:
  • Autor: