oblicza mazur co to jest
Definicja: koron sosen. I oto mam to na codzień. Z całym dobrodziejstwem inwentarza słownik.

Czy przydatne?

Co znaczy Dwa oblicza Mazur

Słownik: Mieszkam tu od niecałych dwóch lat. Już od dzieciństwa nie wyobrażałem sobie wakacji, czy wypoczynku w ogóle, bez wody i lśniących w słońcu miedzią koron sosen. I oto mam to na codzień. Z całym dobrodziejstwem inwentarza.
Definicja:

Drzewa tu, co prawda, inne niż w Augustowie, skąd pochodzi moja Mama: mniej sosen a więcej rozmaitych odmian liściastych. Ludzie także trochę inni. Większa rozmaitość kultur. Tu gdzie mieszkam około jedna trzecia mieszkańców pochodzi z Bieszczad: przesiedleńcy z Akcji Wisła, głównie grekokatolicy lecz i trochę prawosławnych. Reszta społeczności to potomkowie chłopów z Wileńszczyzny, pionierów realnego socjalizmu z Mazowsza i małorolnych z Kurpiów. Ideowi komuniści mieszają się więc również i z tradycyjnymi katolikami. Są jeszcze śladowe społeczności autochtonów -- ewangelików i baptystów. Są także zielonoświątkowcy, świadkowie Jehowy. Jest trochę badaczy Pisma, sabatarian; są migranci z ogromnych miast, na przykład ja, mój wójt i jego prawnik, którego brat nota bene -- jak się okazuje -- ma znaną cukiernię na krakowskim osiedlu mojej młodości.


dużo jeżdżę po okolicach. Bywa, iż w drodze do pracy mijam jezioro, z którego unosi się mgiełka przy wschodzie słońca. Czasem zimą jadę poprzez szpalery drzew otulone grubą szadzią. Przejeżdżam także poprzez urocze miejscowości, choćby Ryn.
Do niedawna zaspane miasteczko kilkutysięczne, z mnóstwem bezrobotnych pijaczków, podupadającymi kamienicami, walącym się zamkiem i odrapanymi blokowiskami, teraz nabrało kolorytu: wymalowany ryneczek, kilka odnowionych budynków pod kawiarnie, nowo wybrukowane chodniki (jak władza ma motywację, władza się postara), nowy budynek Urzędu Miasta ładnie komponujący się z otoczeniem, a wreszcie: w nieco ponad rok gruntownie odrestaurowany zamek krzyżacki, aktualnie wykorzystywany jako hotel, lecz również udostępniony zwiedzającym. Pięknie to wygląda w niebrzydki słoneczny dzień: centrum leży na górce, a nad wszystkim panuje ów zamek, z którego rozciąga się widok na dwa odległe od niego o 200-300 m. jeziora. Jedno z nich ma charakter sportowo-rozrywkowy z przystanią jachtów i bazą gastronomiczną, drugie znajduje się w strefie ciszy, aczkolwiek można używać z kąpieliska strzeżonego i wypożyczalni rowerków wodnych. Momentami masz wrażenie, iż jesteś we Francji...


Problemy takich miejscowości ciągle gdzieś się tlą, aczkolwiek tutaj już aż tak nie rzucają w oczy. Z głównego placyku pijaczkowie zniknęli, choćby poprzez to, iż zaryglowano bramy od frontu. Teraz niektórzy kitrają się po oficynach... lecz przecież nie to jest jakiś bandytyzm; wręcz przeciwnie -- pomogą, popilnują. Część z nich dalej żyje z zasiłków, lecz część podjęła wreszcie pracę. W dzisiejszych czasach, w państwie nad Wisłą, jak jesteś kierowcą masz robotę jaką chcesz za 4-5 tysiąca. Część luda, oszołomiona taką kasą wreszcie może kupować to co zawsze chcieli a nie mogli. Za pierwszą wypłatę elektronika, za drugą ciuchy, za następne ... lepsza wódka. Można zatem być pewnym, iż część pijących z mazurskich miasteczek przeniosła się do spółek spedycyjnych. Dziś kamienica jutro kierownica.
lecz, tak aby nie było, iż jakiś czarny obraz, teraz coś jaśniejszego, bardziej promiennego: nadajniki |-[[ Jak w każdym mieście i miasteczku, i tam są trzy duże maszty telefonii komórkowej. Jeden 600 m. a drugi ok kilometra od centrum. Dziwię się, iż ludzie nie protestują: może nawet się cieszą, iż mają zasięg i lepszą jakość dźwięku w swoim trzymanym godzinami na dzień, kilka cm od mózgu, nadajniku. A może już im wszystko jedno? Szarzyzna bloków jaka była taka jest, a raz nabyta apatia tak łatwo nie przeminie.
Hmmm.... likwidując relikty starego mechanizmu pozostawiono na tych terenach tysiące ludzi bez perspektyw. Przecież to już prawie 20 lat, można rzec całe pokolenie... I to w przededniu inwazji ziomków zza Odry, na razie tabunami przemierzających nasze urocze pojezierze na rowerach. 1 I 2009 i swoboda zakupu ziemi blisko.


Patrząc na nasze północno-wschodnie kresy i ich zmaltretowaną poprzez historię ludność przypomina się niejeden western: jak dobrze popatrzeć wszędzie tu widzisz bezradnych szeryfów, zastraszonych osadników i pewnych siebie gangsterów i oszustów, którzy mają tu swego rodzaju raj werbunkowy do swych "armii": nuda, bieda, alkohol, niezmienne a nieciekawe wzorce pokoleniowe, i najlepsze żerowisko, w którym potulne społeczeństwo, nienawykłe do zgłaszania problemów na policję, woli spuścić wzrok i miętosić czapkę w rękach niż dopominać się swoich praw. Od czasów Jaremy Wiśniowieckiego mało się w Polsce zmieniło, z tym iż wtedy co najmniej rycerstwo lud skubało > lecz także jak trzeba -- broniło. Dzisiejsza szlachta z Układu się raczej do tego nie poczuwa.

Czy jednak narzekanie prowadzi do czegoś dobrego? Zauważmy piękno tych ziem, ich możliwości i to, iż aczkolwiek biedni i nierzadko podpici, ludzie tu w gruncie rzeczy dobrzy i życzliwi. Oby transformacja historycznego centrum Rynu, dumnie spoglądającego na otaczające go wody i lasy, mogła symbolizować trwałą zmianę jakości życia na tych terenach, i oby była lepszą metaforą współczesnych Mazur niż młody pijany kierowca tira na tle warowni spod znaku czarnego krzyża i żelaznej pięści...

  • Dodano:
  • Autor: