Co znaczy Żegnajcie reformy, witaj kiełbaso wyborcza.

raczej temu przeczą.

Mam tu na myśli trzy sprawy:
- przedłużenie o rok (do końca 2008) okresu, w którym możliwe jest przejście na wcześniejszą emeryturę,
- podwyższenia płacy minimalnej z 936 zł do 1126 zł,
- podwyższenie pensji w sferze budżetowej o 9,3%.

Premier Jarosław Kaczyński wyjaśnia własne decyzje najlepszą sytuacją gospodarczą. Polskę stać na takie opłaty - stwierdził. Dziwne, iż wszystko to odbywa się w przededniu wyborów.

Ekonomiści i środowiska pracodawców są zaskoczone i oburzone takim rozdawnictwem.

Niedawne wiadomości ministerstwa finansów o doskonałym planie wykonania budżetu i występującej po lipcu b.r. nadwyżce, stały się motorem do rozdawnictwa. I to w wypadku, kiedy nadwyżka budżetowa pojawia się po raz pierwszy od lat i daje szansę na znaczące pomniejszenie deficytu budżetowego w 2007 r. Mówiło się nawet o kwotach 20 mld zł, zamiast początkowych 30 mld zł.
Wszystko jednak wskazuje na to, iż owe miliardy pójdą na cele prospołeczne.

Kilka słów o kosztach wspomnianych wyżej pomysłów.

Już w momencie obecnej wypłaty poprzednich emerytur kosztują budżet państwa około 20 mld rocznie. Następny rok będzie kosztował budżet następne kilka mldów, aczkolwiek ich wypłata będzie rozłożona w momencie.
Polska należy do państwoów o najwyższych wydatkach na emerytury w relacji do PKB.
Rocznie na emerytury wydaje się prawie 70 mld zł, co wg danych OECD stanowi 12,5% PKB. Średnia innych państwoów to 7,7%.

Podwyżka płacy minimalnej ma podwójne znaczenie. Chociaż min. płaca 936 zł otrzymuje niespełna 5% zatrudnionych, to stawka ta służy jako baza do obliczania różnych świadczeń społecznych, jak choćby zasiłki. I to właśnie wypłaty tych świadczeń, z których korzystają setki tys. Polaków, wzrosną i to znacząco.

Pracodawcy mogą nie chcieć płacić wyższych pensji min. uciekając się do zatrudniania pracowników „na czarno”. Może to przynieść sukces odwrotny do zamierzonego i zmniejszy wpływy z tytułu podatku dochodowego i składek na ZUS.

Pomysłom podwyżki przeciwna jest sama minister finansów Zyta Gilowska, której wtóruje minister gospodarki Piotr Woźniak. Mówią oni zgodnym głosem o konsekwencjach takiego kroku. Wyższa wynagrodzenie min. zwiększy presję na powiększenie płac, których przyrost nie idzie w parze z wydajnością pracy. Więcej pieniędzy w kieszeniach konsumentów napędza inflację, z którą RPP stara się walczyć. następne podwyżki stóp procentowych będą kwestią czasu. Za rok, półtora, niewykluczone jest, iż główna stopa procentowa osiągnie 6%, co na pewno odbije się negatywnie na stanie gospodarki.

Zapowiadane reformy umknęły gdzieś w okolicy trwających kłótni i aresztowań.

Gdzie jest reforma finansów publicznych?
Gdzie są ustawy tak zwany Pakietu Kluski, mające ułatwić prowadzenie działalności gospodarczej?
Gdzie reforma KRUS?
Mały plus można przyznać, za przygotowanie uproszczonych ustaw dotyczących przygotowań do EURO 2012.

Gospodarka pędzi – na szczęście
Przekazane w tym tygodniu dane GUS pokazały, iż PKB w II kw. wzrósł o 6,7%, co jest rezultatem jakiego ekonomiście się nie spodziewali. Po rekordowych 7,4% w I kw. spodziewano się spadku do około 6-6,2%.
Wyniki gospodarki cieszą, lecz pojawiają się obawy, iż to już kres możliwości i bez wyraźnych reform nie da się utrzymać tak wysokiego tempa rozwoju. A co wówczas pojawi się w spotach reklamowych PIS-u? Rosnącego bezrobocia chyba nikt nie pokaże.

Czy po raz następny własny biznes grupki rządzących weźmie górę na opiniami ekonomistów, przedsiębiorców, przeciwnych rozdawnictwu?
Obawiam się, iż tak. Gdy przypadek gospodarcza ulegnie pogorszeniu, nie będzie odpowiedzialnych za niedobry stan rzeczy.