sierpień 1980 roku co to jest
Definicja: Dla narodu był to znak zwycięstwa prostego , szarego ludu nad wszechmocną władzą słownik.

Czy przydatne?

Co znaczy Mój sierpień 1980 roku.

Słownik: 31 sierpnia to data symboliczna. W tym dniu przedstawiciele ówczesnego reżimu podpisali z przedstawicielami narodu pakt. Swoisty pakt o nieagresji.
Dla narodu był to znak zwycięstwa prostego , szarego ludu nad wszechmocną władzą.
Definicja: Pakt ten napawał miliony Polaków nadzieją na lepsze jutro. Jak ów pakt traktowała władza zaświadczyła data 13 grudnia 1981 roku był to dla tej władzy jedynie papier.

Dla mnie data ta ma również symboliczna znaczenie. Przypomina mi zdarzenia jakie rozegrały się ćwierć wieku temu precyzyjnie 31 sierpnia 1982 roku.

W tym dniu w całej Polsce odprawiane były patriotyczne msze za ojczyznę. Wierni w czasie tych mszy gromadzili się w kościołach, by modlić się w intencjach swojej ojczyzny. Na zakończenie mszy zawsze uroczyście z palcami wzniesionymi w górę odśpiewywali pieśń „ Boże coś Polskę”.

W gliwickiej katedrze zgromadziło się tak sporo osób, iż nie starczyło dla wszystkich miejsca wewnątrz kościoła, cały tłum wiernych liczący parę tys. osób zgromadził się przed katedrą.
W trakcie mszy wokół kościoła krążył milicyjny samochód z wnętrza , którego funkcjonariusz fotografował wiernych, nad głowami krążył zaś helikopter. W tłumie wiernych usytuowani byli cywilni funkcjonariusze reżimu.
Po mszy rozpoczęła się regularna bitwa między wiernymi, a zwartymi oddziałami ZOMO. W powietrzu latały pociski gazowe. ZOMO strzelało pociskami nie nad głowami wiernych, lecz w tłum. Widziałem jak starsza pani dostała uderzenie pociskiem gazowym w plecy i natychmiast padła jak ścięta. Funkcjonariusze bili, szarpali, wlekli po chodniku ludzi bez względu na wiek i płeć. Uderzali z takim zapamiętaniem , iż pały wylatywały im z rąk. Natężenie gazu było tak duże, iż niektórzy z uczestników zdarzenia zaczęli wymiotować.
Część wiernych schroniła się wewnątrz kościoła w tym i ja. ZOMO okrążyło katedrę i celując pociski w stronę uchylonych okien kościoła wstrzeliwało gaz do wnętrza. Księża wynosili miski napełnione wodą, każdy moczył co popadnie i nakładał na twarz. sporo osób miało pokrwawione twarze.
przypadek uspokoiła się po około godzinie. Wyszedłem z kościoła i udałem się do pobliskiego mieszkania moich znajomych. Po dwu kwadransach wyszedłem z mieszkania, przed klatką schodową już na mnie czekał milicyjny samochód. Wylegitymowano mnie zakuto w kajdanki i wrzucono do milicyjnej suki. Milicjanci mieli powód.

precyzyjnie 18 grudnia 1981 roku a więc osiem miesięcy przedtem zostałem zatrzymany pod zarzutem próaby obalenia Państwa. Zostałem skazany poprzez sąd wojskowy w pierwszym w stanie wojennym procesie pokazowym w kinie Jowisz w Gliwicach na karę więzienia zawieszoną na lat pięć. Tym metodą zostałem najmłodszym skazanym więźniem w PRL raptem parę dni przedtem skończyłem lat 17.

w momencie przesłuchań milicjanci ze swoim hersztem na czele mjr Czechem z komisariatu nr I w Gliwicach obrabiali mnie i mojego współtowarzysza fachowo masakrując często i systematycznie. Mieli pecha gdyż sprawę przejęła prokuratura wojskowa i prokurator widząc w jakim stanie przywieziono nas do prokuratury namówił nas do wszczęcia postępowania karnego wobec torturujących nas policjantów.
kwestia odbyła się w sądzie okręgowym w Katowicach i tym metodą pierwsi w PRL milicjanci zostali skazani za ciężkie pobicie >w momencie przesłuchań.
Tak więc zatrzymując mnie 31 sierpnia koledzy skazanych milicjantów , aż zacierali ręce pałając chęcią odwetu.
Teraz już nie wyjdziesz z kryminału – mówił licząc na odwieszenie pierwszego wyroku i dokładkę w drugim młody ppor. Grzyb, który o dziwo został w 1989 roku komendantem miejskim w Gliwicach.

Jeszcze w tym samym dniu przewieziono mnie do aresztu śledczego. Na początku związano mi sznurówki butów i puszczono poprzez szpaler ZOMO. Szturmowe pały zawijały się na moich plecach, nogach, głowie. O dziwo, nie bolało. To oczywiście adrenalina. Później postawiono mnie pod ścianą aresztu. Dowódca oddziału ZOMO, pijany zadawał mi pytania. Czy odpowiedziałem czy nie leciały na moją głowę pały.

Areszt trwał 3 miesiące. W trakcie zachorowałem na ostre zapalenie płuc gdyż przetrzymywano mnie w nie ogrzewanej celi. Z pośród 11 świadków – milicjantów , którzy „szyli” sprawę wszyscy odmówili zeznań w trakcie procesu. Mataczyli, mylili się w zeznaniach , kłamali. Ciekawostką to jest, iż na pytanie sędziego Piwońskiego ( aktualnie radcy prawnego ) o zawód 10 z pośród milicjantów nie miało zawodu a, a jeden był górnikiem. >kwestia upadła. Sąd wojewódzki skazał mnie właśnie na trzy miesiące aresztu nie odwieszając poprzedniej kary. Dodatkowo obciążył mnie znacznymi kosztami procesu.

Tak wyglądał mój sierpień 1982 roku
  • Dodano:
  • Autor: