dalej pigułkii może lepiej co to jest
Definicja: terrorystów z porwaniem zakładników i zagrożeniem ich zdrowia i życia słownik.

Czy przydatne?

Co znaczy Dalej pigułkiI, czy może już lepiej operować?

Słownik: Strajk lekarzy, który za pośrednictwem pacjentów uderzać ma w rząd, jest niemoralny i nieetyczny, gdyż jest dokładnie tym samym, czym jest atak terrorystów z porwaniem zakładników i zagrożeniem ich zdrowia i życia.
Definicja: Pacjenci strajkujących lekarzy są takimi właśnie zakładnikami, którym odmawia się leczenia po to, aby wymusić na rządzie podwyżki zarobków. Przynajmniej dyskusyjne jest uzasadnianie tego strajku poprzez lekarzy następująco: "musimy więcej zarabiać, bo wykonujemy trudny i odpowiedzialny zawód, wobec czego należy nam się większy od podstawowego komfort życia, większy, niż na przykład robotników budowlanych".

Zarobki tych ostatnich rzeczywiście poszybowały ostatnio ostro w górę, lecz czy są one, wobec zupełnie innego charakteru pracy, dobrym odniesieniem dla zarobków lekarzy? Niewątpliwie są z kolei odniesieniem wygodnym znacząco bardziej, niż na przykład zarobki sprzedawców w supermarketach, szeregowych pracowników wielu sporych spółek, czy sfery usługowej regularnie zatrudnianych na czarno, nie wspominając o bezrobotnych utrzymywanych poprzez rodziny, czy z zasiłków społecznych. Zwyczajnie zdecydowana przewarzająca część pracowników, większości gałęzi gospodarki (również służby zdrowia) i na większości stanowisk pracy zarabia zbyt niewiele. W poniedziałek 20 sierpnia mówił o tym na konferencji prasowej szef "Solidarności" Janusz Śniadek, zwracając się do rządzących z apelem o podniesienie płacy minimalnej. Lekarze jako ekipa zawodowa postanowili wyrwać się z tego zaniżanego poziomu wynagrodzeń nie oglądając się na całą resztę, w większości marnie zarabiającego społeczeństwa i wywierana poprzez nich presja, wobec ciągle pokutującego poglądu, iż Polska powinna być państwem niskich płac mogłaby nawet zyskać uznanie, gdyby nie sposób, w jaki się za to zabrali.

Strajk jest nieetyczny również dlatego, iż w procesie leczenia bardzo istotne jest zaufanie pacjenta do lekarza. To nie jest zawód jak każdy inny, to zawód wymagający od człowieka go wykonującego wyjątkowo sporych zasobów altruizmu, chęci pomocy bez względu na okoliczności, czasem wręcz heroizmu. Taki etos tego zawodu, dzięki któremu lekarze i pozostali pracownicy służby zdrowia lokowali się w czołówce szczególnie prestiżowych zawodów przechodzi wraz ze strajkiem do przeszłości. Lekarze, acz oczywiście nie wszyscy uznali, iż niewymierny, ponieważ w okazywanym szacunku sposób wynagradzania ich pracy należy zamienić, na ten powszechnie obowiązujący: w gotówce. Dla wszystkich pacjentów to jest konkretny, brutalny sygnał: będziecie leczeni, jak nam odpowiednio zapłacicie - jak nie to cierpcie sobie dalej, a być może umierajcie. Zestresowanym chorym przybywa następne źródło stresu, gdyż nie znają odpowiedzi na pytanie: czy Pan Lekarz uważa, iż zarabia odpowiednio wiele, aby odpowiednio poważnie, nie odbębniając, przyłożyć się do zdiagnozowania i wyboru odpowiedniej procedury leczenia? - i w tym momencie kończy się ich zaufanie do leczącego ich człowieka.

Mizerię zarobków pracowników służby zdrowia w relacji do ich statusu społecznego świetnie wyczuwali pacjenci, gratyfikując bardzo regularnie lekarzy czy to po leczeniu - co ostatecznie można było uznać za niewymuszony dowód wdzięczności, lecz regularnie najpierw leczenia, co było w oczywisty sposób łapówką, poprzez niektórych lekarzy (wg moich obserwacji jednak poprzez zdecydowaną mniejszość) wręcz wymuszaną, o koniecznej wysokości której pacjenci dowiadywali się na korytarzach i w poczekalniach do przychodniaów Panów Lekarzów, również, mimo wszystko, stresując się tym, czy do koperty włożyli wystarczającą liczba banknotów. Nikt o tym jakoś nie mówi, lecz moim zdaniem jednym z powodów i to istotnym strajku, jest zaostrzenie walki z korupcją poprzez rząd PiS-u, również w służbie zdrowia (kilka spektakularnych aresztowań), wobec czego lekarze poczuli się zagrożeni odcięciem od tych dodatkowych dochodów. I postawili właśnie temu rządowi żądania: jak mamy nie brać jakichkolwiek gratyfikacji od pacjentów, to dajcie nam zarobić. Sprawdzianem dla tej tezy będzie po wyborach ewentualny powrót do porządków III RP w dziedzinie łapownictwa - nie ścigani poprzez prawo, za łapówki, lekarze pewnie zawieszą swe żądania. Platforma Obywatelska, która najprawdopodobniej obejmie już niedługo rządy może sobie w ten sposób kupić czas potrzebny na zastanowienie się, co dalej ze służbą zdrowia, bo z tego co w tej chwili mówią dość mgliście jej przedstawiciele ( na przykład dr Kopacz) jasno wynika, iż konkretnego pomysłu brak.

Moim zdaniem lekarze, ta w najwyższym stopniu jednak wpływowa część personelu opieki zdrowotnej przesądzili swoim strajkiem kierunek, w jakim powinny podążać absolutnie niezbędne już teraz zmiany. niezbędne, bo w żaden sposób nie można dopuścić do powtórzenia się w przyszłości strajku na tak ogromną skalę, zagrażającego zdrowiu i życiu tak wielu ludzi i z żądaniami skierowanymi pod adresem rządu. Nadszedł chwilę na przyspieszenie odpaństwiawiania (co nie znaczy jednak wyłącznie prywatyzowania) opieki zdrowotnej. Absolutną rację mają analitycy z Centrum im. A. Smitha, iż spełniając konstytucyjny wymóg zapewnienia obywatelom dostępu do świadczeń zdrowotnych, Kraj nie musi samo leczyć, ale wystarczy, iż będzie za to płaciło. Od siebie dodam: wystarczy, iż zorganizuje finansowanie i dopilnuje aby odbywało się ono sprawnie, a również dopilnuje jakości świadczonych usług. Jeśli konieczne zmiany zostaną zaprojektowane rozsądnie i będą wprowadzane etapowo, to nieuzasadniona okaże się również obawa, wyrażana ( na przykład poprzez kierownictwo PiS, iż wskutek odpaństwowienia usług zdrowotnych część społeczeństwa, niezgodne z konstytucją wypadnie poza mechanizm. Używanie takiego argumentu jest przynajmniej wątpliwe z tego powodu, iż w czasie ostatniego strajku poza mechanizm ochrony zdrowia wypadło już aktualnie bardzo wielu Polaków, odsyłanych od bezpłatnych okienek rejestracyjnych, a nie mających środków na prywatną wizytę u lekarza. I tak będzie przy okazji każdego następnego strajku, jeśli tylko sposób strajkowa okaże się odpowiednio efektywna i zachęcająca do przedstawiania następnych żądań płacowych.

Myślę, iż całą opiekę zdrowotną dobrze byłoby podzielić tak, jak przebiega podział w społeczeństwie: na służbę zdrowia, będącą faktyczną, państwową służbą opiekującą się stanem zdrowia niezamożnej części społeczeństwa i odpaństwowiony wolny rynek usług zdrowotnych, na którym funkcjonowałyby prywatne, spółdzielcze, samorządowe i każdego innego rodzaju podmioty zajmujące się finansowaniem leczenia i samym leczeniem.
fundamentalne założenia funkcjonowania służby zdrowia mogłyby być następujące:
1. powinna obejmować obywateli o statusie osób niezamożnych, potwierdzonym na ich wniosek poprzez państwowe służby społeczne, na podstawie ( na przykład kryterium wysokości dochodu na członka rodziny,
2. zakres opieki, tak zwany koszyk usług obejmował aby to wszystko, co jest niezbędne do utrzymania podstawowego standardu zdrowia i byłby ustalany poprzez fachowców,
3. opieka byłaby kompletnie bezpłatna, wspólnie z lekami, albo nieco lepiej sytuowani wśród niezamożnych wnosili aby niewielką swoją opłatę za leczenie, czy także leki,
4. finansowanie służby zdrowia odbywałoby się w całości z budżetu, za pośrednictwem NFOZ-u, który byłby również organem założycielskim i decydentem w kwestiach obsady kadrowej (kierownictwa) placówek tworzących logiczną i dostępną terytorialnie sieć,
5. personel służby zdrowia, naprawdę aby służył. Zatem nielegalne byłyby strajki, obowiązująca sztywna siatka płac, uwzględniająca oczywiście kwalifikacje i staż pracy, jednak z zapewnieniem wzrostu płac w powiązaniu z wzrostem gospodarczym i możliwościami budżetu. Zachętą do stałej pracy w służbie zdrowia mogłaby być jej stabilność i ewentualnie jakieś dodatkowe przywileje, ( na przykład emerytalne.

Zamożniejsza część społeczeństwa opiekę nad stanem swojego zdrowia powierzałaby samo finansującemu się, wolnemu rynkowi usług zdrowotnych, na którym funkcjonowałyby zarówno instytucje ubezpieczeniowe jak i placówki zajmujące się opieką zdrowotną. Na rynku tym, wedle przymiotnikiem go poprzedzającym panowała aby wolna konkurencja, regulująca ceny i zakres usług, zarobki, i wysokości składek ubezpieczeniowych, a rolą Państwa byłoby tylko określenie ogólnych reguł tej gry rynkowej i kontrolowanie zachowywania zasad poprzez jej uczestników. Tym również mógłby się zająć NFOZ. A podatki spływające do budżetu z tego rynku mogłyby zasilać służbę zdrowia.

Jest oczywiście bardzo wielu, ideologicznych przeciwników takiego mechanizmu ochrony zdrowia, wskazujących również na naprawdę złe przykłady, zorganizowanej podobnie jak proponuję, opieki zdrowotnej w innych państwach. Odpowiadając na tego typu zarzuty proponuję im dostrzec, iż podział na niezamożnych i zamożnych klientów mechanizmu i tak już funkcjonuje w Polsce, tylko nieoficjalnie i w szarej strefie oficjalnie jednakowo dostępnej opieki, podobno jednakowo traktującej wszystkich pacjentów. I tak kolejka do specjalisty nie obowiązuje zamożnych klientów, którzy zaczynają leczenie od drogiej, prywatnej wizyty (lub wręcz od "dania w łapę"), u tego specjalisty który ocenia potrzebę leczenia jako pilną i przyjmuje pacjenta "na oddział" z pominięciem innych oczekujących. I tak zamożni pacjenci leżą pojedynczo, a nie w wieloosobowych salach. I tak lekarze i pielęgniarki zaglądają do nich znacząco częściej, niż do innych pacjentów. I tak mają prywatne specjalne diety, nie mające nic wspólnego ze szpitalnymi. I tak dostają drogie, regularnie skuteczniejsze leki, itd. - listę wszelakich przywilejów można jeszcze ciągnąć długo, z kolei i tak niezamożni pacjenci dostają tylko konieczne minimum - to co zwyczajnie muszą, a bywa, iż i to nie. Średnia wychodzi niezła, wobec czego nie ma podobno powodów do niezadowolenia, tyle, iż wielu pacjentów, tych traktowanych gorzej, ma zupełnie inne zdanie.

Nie jest więc moja propozycja motywowana ideologicznie - zwyczajnie uważam ją za racjonalną, gdyż wolny rynek usług zdrowotnych byłby naszą polską wewnętrzną Europą, do poziomu usług której spieszono wielu zamożnym Polakom, a do poziomu płac - strajkującym lekarzom. Poza wyregulowaniem stosunków na nim panujących Kraj nie miało aby tam sporo do roboty, koncentrując się na służbie zdrowia i na tym, aby jak najwięcej obywateli załatwiało własne potrzeby ma tym rynku. A służba zdrowia, a więc opieka zdrowotna nad niezamożną częścią społeczeństwa, mniejszą liczebnie niż całość, byłaby łatwiejsza, również do nadzorowania, tak, aby utrzymywała się na odpowiednim poziomie, zadawalającym również dla korzystających z niej wyborców, których głosy w przypadku potrzeby mogłyby zmienić nadzorujących. Oprócz tego jest pewne, iż byłaby cały czas pod lupą w danej chwili nieprzychylnych rządowi mediów, co także wymuszałoby jej jakość.

Gołym okiem widać już również, iż trwa mechanizm odpaństwiawiania tak usług zdrowotnych (silniejszy), jak i ich finansowania (słabszy). Wystarczy utworzyć warunki do jego intensyfikacji, uwolnić NFOZ od kontraktowania i finansowania niepaństwowych usług zdrowotnych, pozwolić to robić innym podmiotom, wyznaczając równocześnie wyraźną granicę podziału, między tym co państwowe i tym co prywatne, aby idea "wewnętrznej polskiej Europy" w opiece zdrowotnej zaczęła się praktycznie sama realizować.

I na koniec jeszcze jedno: bardzo istotnym uzupełnieniem takiego mechanizmu ochrony zdrowia powinny być pełnopłatne studia medyczne, jednakże z możliwością uzyskania od Państwa prolongaty płatności i spłacenia długu robotą w służbie zdrowia poprzez określony czas, lecz (bardzo istotne) nie koniecznie bezpośrednio po studiach, ale po uzyskaniu specjalizacji, czy wręcz stopni naukowych - wtedy czas spłaty długu mógłby być odpowiednio krótszy, niż odpracowywanie bezpośrednio po studiach. W ten sposób, względnie niedrogo, Kraj mogłoby sobie zapewnić w tym segmencie mechanizmu dodatkową liczba fachowej kadry, oprócz oczywiście specjalistów pracujących z powołania - nie wątpię, iż jest takich niemało
  • Dodano:
  • Autor: