prywatność polityka politycy co to jest
Definicja: aspekty swojej prywatności słownik.

Czy przydatne?

Co znaczy Prywatność polityka... [4]. "Politycy w kapciach"

Słownik: Politycy w mediach chętnie pokazują własne ludzkie oblicze, a próbując zbliżyć się do potencjalnych wyborców i zyskać ich sympatię, odsłaniają pewne aspekty swojej prywatności.
Definicja: Dotychczasowe obserwacje, zgromadzone w artykułach z cyklu Prywatność polityka w przestrzeni publiczno-medialnej przybliżyły nas do regionów tematycznych elektryzujących media, a tym samym nakreśliły sfery, które pojawiają się w mniej oficjalnych rozmowach dziennikarzy z politykami. Wydaje się, iż pora oddać głos samym zainteresowanym, którzy – posługując się znów terminologią McNaira - nie tylko są obnażani, lecz sami – mniej albo bardziej umiejętnie - się obnażają. Zdarzenie to zasadniczo traktować będę jako jeden z obiektów autoprezentacji, co wynika z przyjętego dotychczas założenia, iż wszelka aktywność polityka w przestrzeni medialnej wiąże się z jasno określonym co do celu promowaniem własnej osoby. Zasadniczo, bo wydarzenia takie jak na przykład udział Renaty Beger w Rozmowach w tłoku, obecność Jana Rokity w programie Kuby Wojewódzkiego, wizyty następnych posłów i ministrów u Wiedźmy Kadencji, a również liczne, aczkolwiek mniej spektakularne wywiady telewizyjne i prasowe pozwalają stawiać hipotezę, iż znanym politykom, podobnie jak innym celebrytom uczestnictwo w różnych formach kulturowego striptizu nie tylko jest potrzebne, lecz zwyczajnie - sprawia przyjemność. Jakkolwiek parlamentarzyści zżymają się na wścibskich dziennikarzy, to trudno uwierzyć, iż medialny szum jest dla nich niemiły czy niepożądany – wręcz przeciwnie (Wychodzi taki jeden z drugim na korytarz, przechadza się, lecz tylko po to, tak aby ktoś go nagrał – mówi Mariusz Gierszewski, sejmowy reporter. I widać, jak chodzi wokół tego stolika tutaj [stolika dziennikarzy] tak aby zostać zauważonym - www.wiadomosci24.pl ). Przechadzanie się przed mediami – dosłowne i przenośne – owocuje wystąpieniami o rozmaitym stopniu ekspresji. Nie zapominając o tym, iż bycie politykiem to nieustanne promowanie siebie, przyjrzyjmy się, w jakim stopniu ludzie władzy weszli do najdynamiczniej rozwijającego się kręgu popkultury - kultury obnażania.

Nawet pobieżna lektura rozmaitego sortu czasopism pozwala zauważyć, iż politycy na łamach prasy chętnie pokazują własne ludzkie oblicze; młodość, szkoła i studia, robota, pierwsza miłość, stosunki rodzinne, hobby, przyjemności dnia codziennego, swoje wady i zalety to główne tematy przewijające się we wszystkich rozmowach z politykami. „Ekskluzywne” wywiady dla kolorowych magazynów przeprowadzane są w poselskich domach i gabinetach lub renomowanych lokalach. Zazwyczaj towarzyszy im sesja zdjęciowa, której wynikiem są fotografie w kilku zasadniczych pozach: zamyślona postać w fotelu, z żoną/mężem przy filiżance herbaty, w otoczeniu dzieci, z kolekcją korkociągów/książek/fajek albo z ukochanym pupilem. Regularnie prezentacja dokonywana jest wg schematu: taki jestem faktycznie/takiego mnie nie znacie, a lektura wywrzeć ma na czytelniku wrażenie, iż oto do czynienia mamy z ludźmi zwyczajnymi, takimi jak my. Leszek Balcerowicz, były prezes NBP, jako młody chłopak ciężko pracował w gospodarstwie rodziców, zarabiając w ten sposób własne pierwsze kapitał: (...) czyściłem klatki. Ganiałem także krowy z pastwiska – wspomina w rozmowie z magazynem „Twój Styl” (2/2007). Nie znosiłem tego, krowy po drodze załatwiały w krowi sposób własne potrzeby. Działo się to na oczach wracających ze szkoły kolegów i koleżanek. [...] zdarzało się także, iż jakaś spora świnia wybiegła na przystanek tramwajowy i musiałem ją zaganiać na podwórko. Każdego dnia przed szkołą odwoziłem na rowerze konwie z mlekiem, a z powrotem zabierałem serwatkę, którą karmiło się świnie. Minister finansów, Zyta Gilowska w „Wysokich Obcasach” (29. 11. 2003) wraca pamięcią do ciężkich czasów, gdy wspólnie z mężem mieszkała w dwupokojowym mieszkaniu w bloku, i równocześnie robiła karierę naukową, wychowywała dziecko, prowadziła dom: Pisałam doktorat na kuchennym stole, później - na tym samym stole – habilitację [...]. Gotowałam, sprzątałam, chowałam dziecko, wystawałam w kolejkach, taszczyłam siatki. Niby nic w nich nie było, a ręce urywały. Mleko w butelce ze szkła - 2 kg, śmietana w butelce - 1 kg, chleb, kartofle, jakieś warzywa i zbierało się za każdym wspólnie po 10 kg. lecz nie narzekam. Podobne doświadczenia ma Henryka Bochniarz, która w 2005 roku ubiegała się o fotel prezydenta: Zaczynaliśmy od zera w wynajmowanym pokoju, gdzie mieszkaliśmy z urodzonym dopiero Pawłem. Mąż miał pensję niższą niż czynsz za to mieszkanie, więc trzeba było walczyć o każdą złotówkę. później mieszkaliśmy w 16-metrowym mieszkaniu – wyjawia dziennikarce „Gali”. W łazience stała pralka, którą dostaliśmy od teściowej, i na tej pralce mąż napisał doktorat. Ponieważ tylko tam było trochę miejsca i spokoju (za: www.gala.pl). Julia Pitera nie ukrywa, iż wiedzie normalne i spokojne życie, wypełnione drobnymi sprawami: Chcę zachować normalne proporcje – wyznaje „Angorze” (45/2006) - zanoszę rzeczy do pralni, co sobotę robię zakupy, kupuję kwiaty.

Tematem, który powraca we wszystkich wywiadach, jest rodzina i stosunki z bliskimi. Politycy, podobnie jak przewarzająca część Polaków, deklarują, iż to są wartości najwyższe i ochoczo podzielone są opowieściami o małżeńskim szczęściu, dzieciach i wnukach. Józef Oleksy twierdzi, iż na politycznej emeryturze oddaje się restytucji instytucji małżeństwa: w końcu możemy wspólnie chodzić do kina, na kolacje, bez tej całej świty, która towarzyszyła nam kiedyś – cieszy się. Zdradza, iż chciałby mieć wnuki: [...] dziadkiem bardzo chciałabym już zostać, lecz dzieci jeszcze o tym nie myślą. Nie możemy ich ponaglać, na razie są za młodzi. Nie jestem jednak za odkładaniem w nieskończoność decyzji o małżeństwie i rodzinie – zaznacza („Angora” nr 13/2007). Wzięliśmy ślub zupełnie bezrozumnie. Bez pieniędzy, bez mieszkania, bez perspektyw, w połowie studiów humanistycznych. Ku rozpaczy rodziców. lecz decyzja okazała się bardzo trafna – zwierza się „Gali” (34/2005) Donald Tusk. Nie ma co ukrywać, mieliśmy po ślubie dwa bardzo poważne kryzysy – wyjawia. lecz – jak mówi wówczas kandydat na prezydenta - powiodło nam się przeżyć ze sobą dwadzieścia kilka lat mimo naszych wybuchowych temperamentów i nierzadko kompletnego braku pieniędzy. Jesteśmy wspólnie, tymczasem przewarzająca część małżeństw z naszego środowiska nie wytrzymało próaby czasu. Mimo iż niektórzy startowali w wiele bardziej komfortowych warunkach. Bochniarz również uważa, iż o własne małżeństwo trzeba walczyć i nie wolno łatwo dawać za wygraną: Przeżyliśmy masę kryzysów wynikających z tego, iż zawsze miałam własne zdanie, a mąż miał własne. Nie było tak, iż jedna strona się podda. O nie! To było wykuwanie wspólnego życia. Rok temu obchodziliśmy 35. rocznicę ślubu. [...] zawsze mówiłam, iż wiele łatwiej się rozwieść, niż mieć udany związek. Więc teraz staram się pomóc i swojej synowej, i synowi, i córce, i zięciowi... Największą radością szefowej KPP są jednak wnuki, z którymi świetnie się dogaduje: Gramy wspólnie w piłkę nożną. Mamy na wsi boisko i gramy, kto komu strzeli. Dla mnie ten kontakt jest strasznie istotny. Kiedy jadę nad jezioro, zabieram wnuki. Moje koleżanki mówią: „Czyś ty oszalała? Tak ciężko pracujesz, jedziesz tylko na weekend i zabierasz dzieci, przecież w ogóle z nimi nie odpoczniesz”. A to guzik prawda. Mam z nimi takie stosunki, iż to dzieci robią mi śniadanie...(za: www.gala.pl). Jolanta Szczypińska zwierza się czytelnikom „Wysokich Obcasów” (26. 08. 2006), iż nigdy nie zaznała dobrodziejstw małżeńskiego i macierzyńskiego życia - rozwiodła się dwa lata po ślubie. Zdarzały jej się wprawdzie stany zabujania, lecz nie odnalazła swojej drugiej połowy. Mimo to nie traci wiary w siłę uczuć: Miłość to motywacja do działania. A to, iż kochałam bez wzajemności, nie ma znaczenia. Miałam pecha, iż na tego jedynego wtedy nie trafiłam. Chociaż czy faktycznie szukałam? A jak już się wydawało, iż znalazłam, okazało się, iż to także złudzenie. Posłanka otwiera serce, mówiąc: Chciałabym być jeszcze kochaną, ;aby komuś na mnie zależało....

Stałym punktem medialnych zwierzeń są uwagi, regularnie krytyczne, dotyczące własnego wyglądu zewnętrznego czy metody ubierania się, które ostatecznie pozbawiają złudzeń do przeciętności „wybrańców narodu”. Znany z nienagannej sylwetki, Leszek Balcerowicz wyjawia, iż ma obsesję na punkcie otyłości: [...] kiedy słyszę, iż dobrze wyglądam, najeżam się. Myślę sobie: „Cholera, utyłem”. Okazuje się, iż powody tej obawy tkwią w dzieciństwie: W moim rodzinnym domu panował pogląd, iż dobrze karmione dziecko, to dobrze wyglądające dziecko, a więc takie ... grubawe. Grubawy był Balcerowicz aż do piątej klasy szkoły podstawowej. Później – dzięki intensywnym treningom - wypracował smukłą postawę. Była spikerka Radia Maryja, aktualnie posłanka LPR, Anna Sobecka dziennikarzom „Gazety Wyborczej”, którzy próbowali umówić się z nią na rozmowę, powiedziała (a ci wprowadzili fragmenty tych „negocjacji” do późniejszego wywiadu): jestem nieciekawa i nieładna. Gdy zaprotestowali, dodała: O... ja już wiem, jak mnie się pokazuje. Kamerę prawie na kolanach położą, > tak aby twarz jak najbrzydziej pokazać. lub z góry, > tak aby pogrubić. Danuta Hübner w rozmowie z Teresą Torańską („Wysokie Obcasy” 07. 06. 2002) stwierdza: Chyba nie zwracam zbytniej uwagi na swój wygląd. Nie lubię także buszować po sklepach. [...] w skutku więc moja szafa jest typową szafą kobiecą. Wypełnioną po brzegi, a ja i tak każdego dnia rano nie mam co na siebie włożyć. Hanna Gronkiewicz-Waltz w wywiadzie dla „Vivy!” (07. 2007) opowiada o zmianie metody myślenia o ubieraniu się: Byłam trochę abnegatką, jeżeli chodzi o ubieranie się. Nie przywiązywałam szczególnej wagi do stroju. Dbałam zwyczajnie o to, > tak aby wyglądać schludnie i estetycznie, lecz poświęcanie garderobie zbyt dużej uwagi wydawało mi się utratą czasu. [...] Stylistka nauczyła mnie, jak komponować strój, > tak aby ukrywać wady i eksponować zalety. Kupiłam sobie zestawy: garnitury i pasujące do nich bluzki, bonusy. Teraz wszystko lepiej ze sobą gra.

Politycy „w kapciach” prezentują się znacząco mniej dostojnie niż ci, których znamy z wystąpień na sejmowej mównicy. Próbując zbliżyć się do potencjalnych wyborców i zyskać ich sympatię, odsłaniają pewne aspekty swojej prywatności. Przekonują, iż wiodą normalne życie, nie wolne od codziennych trosk, takich jak brak pieniędzy czy problemy małżeńskie. Chętnie podzielone są rodzinnym szczęściem, podkreślając głębokie więzi jakie łączą ich z dziećmi i wnukami. Opowiadają o prowadzeniu domu i gotowaniu, a również sposobach spędzania wolnego czasu. Nie szczędzą sobie krytycznych uwag i umieją przyznać się do popełnionych błędów różnego kalibru: uciążliwej pedanterii, roztrzepania, braku czasu dla dzieci, a nawet bycia „zarozumiałym gówniarzem”.

  • Dodano:
  • Autor: