arrow spełnione proroctwo co to jest
Definicja: będzie porównywany. Mama nadzieję, iż nie stoję na straconej pozycji słownik.

Czy przydatne?

Co znaczy Tom Arrow i Spełnione Proroctwo

Słownik: Prezentuje pierwszy rozdział mojej quasi-powieści. Napisałem parę rozdziałów pod wpływem Harry'ego Pottera. Tom... jest podobny teamtycznie, więc będzie porównywany. Mama nadzieję, iż nie stoję na straconej pozycji:)
Definicja: Pierwsze spotkanie


Był zimny, bezchmurny, lipcowy wieczór. Nad Londynem, niczym posłaniec niedobrych nowin, przemykał wiatr. Gdzieniegdzie słychać było szczekanie psów, miauczenie kotów, trąbienie samochodów i inne rzeczy dochodzące z tętniącego życiem miasta. W samym centrum wielkiej metropolii, w domku jednorodzinnym, wciśniętym między inne domy, tak bardzo podobne do siebie, a jednak różne. W tym domu, przy ulicy Księcia Alberta 11 mieszkała matka z synem. Była to zwykła angielska rodzina. W dzisiejszych czasach samotne matki nie budzą już żadnej sensacji, co było nie do pomyslenia jeszcze parę lat temu.
Kate Arrow – ponieważ tak nazywała się owa kobieta – była typową Europejką. Od kilkunastu lat mieszkała w Londynie, aczkolwiek tak faktycznie pochodziła z Polski. Z wykształcenia filolog klasyczny, pracowała w jednej ze szkół wyższych.
Tom – prawie trzynastoletni chłopak. – Wysoki blondyn o piwnych oczach, który mimo młodego wieku, podobał się wielu koleżankom. Nie miał ojca, bo zginął w katastrofie lotniczej tuż po jego urodzeniu. Chłopak był typem inteligenta, otaczającego się grpuką wybranych przyjaciół. Jedną z nich była Victoria Morgan…
I tak w tym oto domu, na piętrze, Tom kładł się do łóżka po zupełnie nijakim dniu. Wakacje w pełni, lecz mu nudziło się niemiłosiernie. Nawet nie przypuszczał, iż od jutrzejszego dnia jego życie przypierze zupełnie inny odcień, mimo iż do chwili obecnej, poprzez tyle lat nic na to nie wskazywało. Przed zaśnięciem chłopak długo zastanawiał się nad swoim życiem. Zastanawiał sięm jak aby to było, gdyby żył James – jego tata. Czy jego zycie byłoby aczkolwiek trochę ciekawsze? Owszem, nie mógł narzekać. Matka spełniała własną rolę ponad norme, lecz to nie zastąpi mu nigdy ojca i Kate idealnie o tym wiedziała…
- Tom, wstawaj – krzyknęła z dołu Kate.
- Już, chwileczkę… - odpowiedział sennie Tom. Nie lubił, jak się go budziło. Można rzec, iż tego wręcz nie cierpił.
- Tomuś, ponieważ się spóźnisz – Kate szła po schodach do góry. Tom słyszła, jak jej kroki stawają się coraz głośniejsze.
- Nie mów do mnie Tomuś!!!, mamo – odpyskował niegrzecznie Tom.
- Oj dobrze, Tomu… - zaśmiała się Kate, wchodząc do jego pokoju.
Tom obrzucił ją piorunującym spojrzeniem, tak, iż kobieta lekko się przestraszyła. Czuła, iż to, co nieubłagane, powoli się zbliża. Nic nie dając po sobie poznać, powiedziała spokojnie:
- Szybciej, wstawaj, ponieważ się spóźnimy.
- lecz dokąd?? – spytał Tom, który wstał z łóżka i skierował własne kroki ku łazience.
- Zapomniałeś??? – oburzyła się. – Dziś są urodziny Vicky.


* * *

Rozmawiali, jedli poprzez dobre dwie godziny. Czas płynął szybko. I wtedy wydarzyło się coś nieprawdopodobnego. Usłyszeli ogromny huk i wszędzie było pełno dymu.
– O matko! – Krzyknęła Kate. – Co to było?
– Nie wiem mamo! – Odpowiedział Tom. lecz w głębi samego siebie czuł, że wiedział, co się stało. Nawet chciał im wyjawić własne przypuszczenia, ale uznał, iż uznają go za wariata.
Tak bardzo chciał, tak aby spełniły się jego sny.
Z wielkiego powozu wysiadają ludzie, lecz ci ludzie byli inni. Niby niczym się nie różnili, lecz mieli to coś, co ich wyróżniało. Byli magiczni. Tak, Tom chciał, by to się spełniło...
– Tom, co ci się stało? – Zawołała wystraszona Victoria. Wyglądała jakby ktoś umarł na jej oczach, a przecież nic takiego się nie wydarzyło.
– Nic, zamyśliłem się. – Odparł Tom, aczkolwiek sam nie wierzył, iż ta odpowiedź kogokolwiek usatysfakcjonowała. Koniecznie chciał, by sen okazał się prawdą, to było jego największe pragnienie. Nikomu, o tym nie mówił, lecz czuł, iż ten powracający sen kiedyś się spełni. Na jego szczęście wszystko wskazywało na to, iż tak rzeczywiście miało być. Tom usilnie próbował sobie przypomnieć, kiedy po raz pierwszy miał ten dziwny sen
. – Tak. – Pomyślał. Było to w jego dziesiąte urodziny... Nagle poczuł jakby się unosił. Zaczęło mu się kręcić w głowie, wirował. Jego wszystkie myśli cofały się, widział to. Już wiedział, co się dzieje, aczkolwiek nie wiedział skąd. Przypuszczał, iż widział to w jakimś filmie.
– O rany... – Przestraszył się.
– Czas się cofnął. Mamo gdzie jesteś? – Chciał krzyknąć, ale uzmysłowił sobie, iż nareszcie ma 12 lat. Zaczerwienił się, uszy zrobiły mu się czerwone. Pomyślał sobie, co aby powiedzieli John, Dean i Robert, kiedy aby to zobaczyli, jak chce wołać mamę.
- Pewnie nazwaliby mnie maminsynkiem. O nie, nie jestem maminsynkiem. Dam sobie radę, już nie raz dawałem.
– Dodał sobie otuchy. Dopiero teraz, aczkolwiek minęło już dobre parę min., zaczął zastanawiać się gdzie jest i gdzie są mama, Victoria i Lisa? Teraz także, dostrzegł ogólne zarysy pomieszczenia, w którym się znajdował. Był to jego stary pokój, ten na Star Place.
– Co ja tu robię? Przecież wyprowadziliśmy się stąd jakieś dwa lata temu, zaraz po moich dziesiątych urodzinach. – Nagle zapaliło się światło...
- lecz... przecież... są to moje dziesiąte urodziny. – Westchnął Tom, kiedy zobaczył siebie siedzącego przed ogromnym, czekoladowym tortem i z mnóstwem prezentów.
- Tak, było ich z czterdzieści. Tego się nie zapomina. – I zaraz miał w pamięci ogromny, nowoczesny komputer, mnóstwo słodyczy i... kasa. Tys. funtów, tak dla niego to był dorobek. Zaczął zastanawiać się, co zrobił z tymi wszystkimi pieniędzmi. Precyzyjnie w tym momencie ogromny huk wyrwał go z transu.
- Fajerwerki Dean’a. Wtedy także się przestraszyłem. – I rzeczywiście na twarzy dziesięcioletniego jubilata, pojawił się słowo przestraszenia. W tym momencie wszyscy zaczęli śpiewać sto lat. Tom z ogromnym zdziwieniem stwierdził, iż obraz o dziwo nie był kolorowy, tylko czarno – biały. Chciał podejść, lecz nie mógł. Jakaś niewidzialna ściana dzieliła go od tamtych wydarzeń. W tym momencie chłopak miał więcej czasu na dokładniejsze zobaczenie tamtych wydarzeń. Już wtedy czuł, iż coś ważnego się wydarzyło i mimo, iż uważnie wtedy obserwował nic nie zauważył. ale... kątem oka dostrzegł, małą dziwną lampkę, która nagle pojawiła się w oknie. Lampka przeraźliwie świeciła. Chwilę zastanawiał się, iż nikt tego światła nie zauważył, ale długo nie zaprzątał się tą myślą, bo zobaczył wystraszoną minę mamy. Kate podbiegła do lampki, coś szepnęła i wyciągnęła z niej małą paczuszkę i kopertę.
- lecz jak..? – Zastanawiał się Tom. Mama szybko schowała do kieszeni obydwie rzeczy. Tom spostrzegł, iż udaje się na górę i po jej policzkach spływają dwie ogromne łzy...

* * *

- Czy już wszystko rozumiesz, Tomie Arrow? – Spytał go jakby głos z zaświatów.
- Nie, nadal nic nie rozumiem, ponieważ co jest tu do rozumienia. A tak w ogóle, kim ty jesteś?
- Prawie wszystko od razu Tomie. Wszystko w swoim czasie. – Odparł nieznajomy głos.
- To może, chociaż byś się ukazał, co? Nie lubię rozmawiać z kimś, kogo nie widać. – Powiedział Tom.
- Niesforny urwis, zresztą, tak jak tata, co tu się dziwić…
- Jak tata? – Odparł Tom. – Jak ty w ogóle możesz wspominać mojego, zmarłego ojca? Co? Za kogo ty się masz? – I urwał, bo spostrzegł, iż nigdzie nie mam mamy i Victorii. Włosy stanęły mu dęba. Przestraszył się. Ten „ stary napaleniec”, oznacza się głos, mówi o jego tacie, nie ma mamy. Po raz pierwszy w życiu Tom nie wiedział, co robić.
- Czy już wiesz, po co cofnąłem cię w momencie? – spytał głos.
- Może tak, może nie. – dzielnie odpowiadał na zadawane mu pytania Tom. – Powiem ci, jak się ukażesz.
- Hm… No nie wiem. Można aby się zastanowić, lecz wiesz, co, chyba jednak nie skorzystam z tej propozycji. – odpowiedział tajemniczy głos.
- Nie nabijaj się ze mnie! – zaczął krzyczeć Tom. Był przestraszony do maximum. Nigdy jeszcze tak się nie bał. Trząsł się jak galareta. ale nagle poczuł, iż coś, albo ktoś, próbuje „wejść” w jego umysł. Bronił się przed tym, lecz nareszcie się poddał. Jego myśli popłynęły w kierunku rodziców chrzestnych.
- Przecież ja nie znam swoich rodziców chrzestnych – pomyślał chłopak. Ciekawiło go to, iż poprzez dwanaście lat, nie miał żadnego kontaktu ze własnymi chrzestnymi. Ba, nawet nie wiedział, kim oni są.
- Ja wiem, kim są twoi chrzestni. – wtrącił się głos.
- Ty mnie zmusiłeś, żebym o nich pomyślał. No i po co? Dobrze się żyło i bez nich! – wykrzyczał do pustych ścian, ponieważ przecież nie wiedział, gdzie głos się znajduje. W ogóle tak nie myślał, iż dobrze się żyło bez chrzestnych. Powiedział tak tylko dlatego, aby ten mądry głos nie myślał, iż wszystko może.
- I tak wiem, iż chciałbyś ich poznać. Tak, mnie nie oszukasz! – ciągnął dalej głos. – Aha, mów mi Chrytek.
- Po co, skoro i tak cię nie widać. – powiedział Tom.
- To tak na wszelaki wypadek. – odrzekł Chrytek.
Nagle Tomowi zaczęło się kręcić w głowie. Zauważył mnóstwo niebieskiego światła. Usłyszał także głos:
- Monumentem!
- Cccco to aby… aby… było? – spytał Tom.
- Ukhm… Co było?
- No, to Monu…, coś tam.
- Nie wiem, o czym ty mówisz - odpowiedział Chrytek. Tom wyczuł w głosie Chrytka nutę strachu, przerażenia. Tak, w tej chwili pomyślał o tym, iż umie przeczuwać emocje.
- Cos tu się zaraz stanie. – pomyślał Tom.
- I tu przyznaję ci rację – powiedział uszczęśliwiony Chrytek…

* * *

Minęło dobre pięć godz.. Chrytek się nie ujawnił, a Tomowi znudziło się go o to prosić. Ich rozmowa się nie kleiła. Chłopakowi przypomniało się, iż nadal nie ma mamy i iż wciąż nie wie, co to był za śmieszny słowo. Chciał koniecznie się tego dowiedzieć.
- Czy szanowny głos, może mi powiedzieć, gdzie jest mama? – spytał Tom.
- Bardzo bym chciał, lecz… nie mogę. – ton głosu Chrytka stał się smutny. W głębi serca chciał mu wszystko wyznać, ujawnić się, lecz nie mógł. Siły wyższe.
- Powiesz, czy nie? – spytał stanowczo Tom. Prawdę mówiąc miał już dość tej zabawy „ w kotka i myszkę”. Czuł, iż musi się dowiedzieć, ponieważ inaczej będzie źle. Chciał nawet przekupić Chrytka, lecz spostrzegł, iż tak faktycznie nie ma czym. I wtedy stało się coś bardzo, lecz to bardzo nieoczekiwanego. Coś, czego Tom faktycznie nie mógł przewidzieć. Chłopca zwyczajnie zatkało. Chrytek się … ujawnił.
- To ty, Chrytku? – upewnił się Tom.
- Tak, to ja. – odpowiedział Chrytek.
- No… - W oczach Toma wyglądał na trzydziesto paroletniego mężczyznę, o niebieskich oczach. Był wysoki, ok. dwóch metrów. Miał mały nos i przyjazny słowo twarzy. Twarz był ciepła, pełna miłości. Tom zrozumiał, iż coś go z nim łączy. Tylko nie wiedział jeszcze, co.
- Nic nie powiesz? – grzecznie spytał mężczyzna.
Nastąpiła dłuższa chwila ciszy.
Niewiadomo, dlaczego nikt się nie odzywał. Chrytek bał się reakcji Toma, a Tom wciąż był w szoku. Postać Chrytka zrobiła na nim wielkie wrażenie. Uważał, iż może mu zaufać, aczkolwiek nie wiedział, dlaczego. To przeczucie pozwoliło mu zdobyć się na odwagę. Zadał pytanie:
- Czy teraz możesz mi powiedzieć, co to był za szept? No, i gdzie jest moja mama no i … Victoria?
- O mamę i przyjaciółkę się nie martw, są u niej w domu. Nic im nie jest, czują się dobrze. – powiedział po krótkim namyśle mężczyzna. – Co do szeptu, to na wyjaśnienia przyjdzie jeszcze czas. lecz nie teraz!
- No to, kiedy??? – krzyknął Tom. Musiał aż podskoczyć, aby krzyknąć mu to prosto w twarz. Trochę się namęczył, ponieważ on ze swoim 1,52 m i Chrytek z 2 m wyglądali jak tata i syn. No, może nie do końca.
- A tak w ogóle, - zaczął Tom – To, gdzie my właściwie jesteśmy?
- To proste. Jesteśmy w XyZ.
- Ekhm… Gdzie??? – spytał zezłoszczony nastolatek.
- W XyZ. Tj. komnata w innym wymiarze. Tu nikt nas nie widzi, ani nie słyszy. Jesteśmy kompletnie bezpieczni. – spokojnie powiedział Chrytek. I wtedy zaczął myśleć o tym, iż chłopak zacznie go pytać o zawód, o ojca i w ogóle o wszystko. A on, będzie musiał mu powiedzieć, iż jest Anaidem, a więc ochroniarzem małoletnich magów. Jest również bratem jego ojca i jego chrzestnym. Będzie mógł także się pochwalić, ponieważ właśnie przed tygodniem zdał ostatni test – Lotkas, uprawniający do użycia wszelkich czarów, w tym i miesięcznego zatrzymania czasu, a również coś, co umie tylko pięcioro magów na całym świecie, a więc wskrzeszania zmarłych. Równocześnie myślał o tym, iż już niedługo czeka go trudna, jeżeli nie najtrudniejsza rozmowa w życiu. To wyjaśnianie i tłumaczenie nie było w stylu Chrytka. No cóż, został zmuszony poprzez arcymaga Jamesa, jest to swego brata.
- iż także sam nie mógł mu tego powiedzieć. nareszcie to jego syn, a nie mój. – pomyślał Chrytek
- No, mój mały. Teraz idziemy spać Jutro czeka nas ciężki dzień. Uwierz mi, musisz się wyspać. – przekonywał Toma Chrytek.
- No dobra. – rzekł zrezygnowany i zmęczony młodzieniec. – lecz gdzie? – powiedziawszy to, ujrzał przed sobą łóżko, godne samej królowej.
- No, to dobranoc. –pożegnał się Tom. Położył się i natychmiast usnął. Chrzestny postarał się o to, aby śniło mu się, coś przyjemnego.
- No, teraz będę miał dość czasu, aby sobie porozmyślać. Kurczę, jak ja mu to wszystko powiem? Mądry James zawsze umywa ręce. Od brudnej roboty zawsze jestem ja. Biedny, niemądry Chrytek. Tak było od zawsze. – powiedział sam do siebie.

* * *

W czasie gdy w innym wymiarze, tj. na Ziemi, w Anglii, na ulicy Milorda Wacława 14a, przerażona Victoria i wystraszona Kate, siedziały na kanapie, a Lisa robiła kanapki.
- Mogłam przewidzieć, iż to się tak skończy. Już wtedy mogłam zareagować. – szlochała Kate.
- Ależ, proszę pani. Co mogła pani przewidzieć. – zaczęła mówić Victoria, lecz Kate, natychmiast jej przerwała.
- Ty nic nie rozumiesz! Oni porwali Toma! Twoich rodziców pewnie także! – krzyczała pani Arrow. Cóż, trudno jej się dziwić. Nagłe „porwanie” syna, jeszcze to zniknięcie państwa Morgan. To wszystko wywołało, iż emocje, które się kumulowały w Kate, nareszcie eksplodowały.
- Porwanie? Jakie porwanie? – wtrąciła się Lisa.
- No, Toma i naszych rodziców. – odpowiedziała Vicky.
- Coś, ty. Przed chwilą dzwonili. Są w Warszawie, w Polsce. Czują się dobre, lecz nie wiedzą, kiedy wrócą. – spokojnie wyjaśniła Lisa, która nie uwierzyła w te „rewelacje”.
- są to ich sztuczki. Zawsze tak robią.
- Co robią? – spytały równocześnie Victoria i Lisa.
- No, podszywają się za uprowadzonych, aby nie wzbudzić podejrzeń. lecz się nie martwcie, oni zawsze „zwracają” porwanych. Co najmniej tak myślę. – rzeczowo wyjaśniła Kate, chociaż wątpiła w to, iż którakolwiek z nich cokolwiek zrozumiała.
- lecz pani Arrow, jacy oni? – spytała nieśmiało Victoria.
- Nie wiem, czy powinnam wam mówić. Szczerze mówiąc, ja także jestem jedną z nich.
- Co???
- Tak, lecz wy nie rozumiecie. Liso, bardzo mi przykro, lecz jesteś za mała, aby tego słuchać. – Wtedy Kate zbliżyła ręce do siebie, oddaliła i rzekła – Aslleping! – I w tym momencie wytworzyło się mnóstwo czerwonego światła i Lisa momentalnie usnęła.
- Co pani jej zrobiła? – zaczęła krzyczeć przerażona Victoria.
- Nie bój się. Ona śpi. Nie chcę, aby słyszała naszą rozmowę. – ostro powiedziała Kate.
- No, więc słuchaj i nie przerywaj… To wszystko zaczęło się od mojego ślubu z Jamesem. Dowiedziałam się, iż jest magiem drugiego stopnia. Wtedy nie wiedziałam, co to oznacza, więc się cieszyłam. Musiałam przejść chrzest – Attlen. Wtedy stałam się magiem, a raczej magiką. Po dwóch latach, miałam te same uprawnienia, co mój mąż. I wtedy narodził się Tom. Jego chrzestnymi zostali: Chrytek – brat Jamesa i Gordan, moja przyjaciółka.
- lecz Tom nigdy nie wspominał, iż ma chrzestnych. – Wtrąciła Victoria.
- Później ci wyjaśnię. A teraz słuchaj. I nie przerywaj! – poprosiła Kate. Opowiadanie tej historii, kosztowało ją sporo wysiłku i nie chciałaby on poszedł na marne.
- Tom jako prezent dostał trzy cudowne dary, które miały się ujawnić w dniu dziesiątych urodzin. ale tylko przy zastosowaniu klucza. Te dary to: moc przeczuwania Marancja – Tom może przeczuwać przyszłość i emocje innych istot, w tym ludzi. Druga zdolność to Saras – władza. Znaczy moc zjednywania ludzi i kontrolowania ich. No i ta nieszczęsna trzecia zdolność – Sarkas, moc smoka, najstraszliwsza moc, jaką może posiadać mag. iż także musiał ją otrzymać. – zaczęła mówić do siebie Kate.
- Pani Arrow, czy cos się stało? – spytała Vicky.
- Ojej, zamyśliłam się. Na czym to skończyłam. A tak, już wiem. Moc smoka, to paskudna zdolność. Moc niszczenia wszystkiego i wszystkich. To o nią pokłóciłam się z mężem. Wiedziałam, iż po zastosowaniu klucza zdolności same napłyną i nie będę miała na to żadnego wpływu. Jamesowi to się podobało, chciał aby jego syn został arcymagiem, a więc „szefem” wszystkich magów. Ja z kolei tego nie chciałam, przecież to nie miała być przyszłość mojego syna. Wtedy także przyszła informacja, iż James został arcymagiem, a Chrytek Anaidem, a więc ochroniarzem. Gordan z kolei Samarą, jest to główną wróżką. Oczywiście przyjęli tę funkcję, mimo że prosiłam, aby tego nie robili. lecz mnie nie posłuchali. Mówili, iż przemawia przeze mnie zazdrość, ponieważ nic nie dostałam. Dopiero wtedy wyjawiłam, iż jestem Asotaną, magiem, który może rozkazywać, wymuszać swą wolę. Zrobiłam egzamin w tajemnicy przed wszystkimi, aby móc memu synowi wpoić pewne wartości. I wiesz, co oni zrobili? – spytała Victorię.
- Nie mam bladego definicje.
- Wyobraź sobie, iż wykorzystali moc Toma przeciwko mnie i przegrałam. Wyjechali. Powiedziałam Tomowi, zresztą i wszystkim, iż James zginął w katastrofie lotniczej. Rzuciłam także czar, aby nie myślał o swoim tacie i chrzestnych. Zrobiłam to po to, tak aby nie zadawał zbędnych pytań. Wszystko się powiodło, tylko przeoczyłam jedną, bardzo istotną rzecz. Domyślasz się Vicuś, jaką?
- Eee… Klucz? – spytała.
- Otóż to. KLUCZ!!! Na śmierć zapomniałam o nim. Przyszedł w dniu dziesiątych urodzin Toma. Oczywiście nic mu nie powiedziałam. Właściwie, to nic mu nigdy nie powiedziałam i prawdę mówiąc w tym momencie, ty wiesz więcej od niego. Boże! Co ja zrobiłam? – rozpłakała się Kate.
- Niech się pani uspokoi! – rozkazała Victoria. – Nie można wszystkiego przewidzieć. No już, będzie dobrze.
- Tak, masz rację. lecz pozwól, iż skończę. No i jak wiesz, nie dałam mu klucza i z dnia dziennie widziałam jak się męczy ( sukces nie odblokowania darów). Tłumaczyłam, iż to dojrzewanie, zgoniłam wszystko na naturę. lecz oni się dowiedzieli i musieli coś wymyślić. I powiodło im się. Na początku uprowadzili twoich rodziców, teraz Toma. Przecież mogłam to przewidzieć, lecz nie, tym wspólnie dałam plamę. Och… lecz zaraz, zaraz…. – urwała Kate i wypowiedziała zaklęcie Aksins i księga magów pojawiła się w jej rękach. Odszukała informacji o kluczu i znalazła precyzyjnie to, co chciała znaleźć: „ Nawet arcymag nie może utworzyć duplikatu klucza. Klucz jest tylko jeden!” Czytając to na twarzy Kate i Victorii pojawił się uśmiech.
- Co najmniej nie ujawnią jego mocy. Co najwyżej mogą mu o tym powiedzieć. Niech zgadnę kto się nim opiekuje. Hm…Takkk… CHRYTEK!!! No Vicuś, to właściwie wszystko.
- Wow, lecz historia. Proszę pani, a czy Tom ma już jakieś uprawnienia?
- Właściwie to nie, lecz z pewnością pójdzie do Armantu, szkoły dla magów. – powiedziała Kate.
- A czy ja także mogłabym tam pójść? – nieśmiało spytała Victoria.
- tj. dobry pomysł. Wiesz, to ci mogę obiecać. Pójdziesz do Armantu, będziesz miała Toma na oku. No, a teraz idziemy spać. – I poszły!

* * *

W tym samym czasie, w strefie XyZ, zwanej XyZuś, Tom smacznie spał, a jego tata chrzestny rozmyślał. Domyślał się, iż Kate już wie, gdzie przebywają.
- Może to i lepiej, iż wie. – pomyślał.
Naraz usłyszał głos:
- Witaj drogi braciszku! – powiedział James, tata Toma.
- Cześć James. Oto twój syn.
- Widzę, iż wywiązałeś się z misji. To dobrze. faktycznie się cieszę, iż po prawie dwunastu latach, znowu widzę swego syna. A teraz mi go daj! – poprosił James.
- Co, syna? – parsknął Chrytek.
- Nie, idioto!. Klucz!
- Klucz? No, tego, widzisz. Klucz ma Kate, twoja żona.
- Co??? To nie mogłeś jej go zabrać? Czy ja zawsze muszę myśleć za ciebie? IDIOTA!!!
- No, tylko bez obelg. A ty, lepiej bądź cicho, ponieważ Tom się obudzi, a jeszcze nic nie wie. – powiedział Chrytek. Wtedy arcymag rozzłościł się na dobre.
- Nic nie wie? Chcesz mi powiedzieć, iż mój syn, jeszcze nic nie wie? – krzyczał ze złości James.
- Jutro mu powiem. Przecież sam wiesz, iż matka zrobiła mu wodę z mózgu. Muszę go jakoś przygotować. – zezłościł się Chrytek, ponieważ brat go oskarżał, a sam palcem nie kiwnął. Tak było, jest i będzie, chociaż Chrytek miał pomysł, jak to zmienić.
- Jutro tu wrócę, a jeżeli on nadal nie będzie nic wiedział, to…
- To, co? – wtrącił się Chrytek.
- To pożałujesz! – mruknął James.
- A, i klucz także chcę widzieć!
- O tym możesz pomarzyć!
- Pff… Niedorajda! – rzekł arcymag James i znikł.
- Aaa… Co to było? – spytał Tom, który się właśnie obudził.
- Nic. Nie wiem, o czym ty mówisz. Pewnie ci się śniło. – rzekł Chrytek, a pot leciał mu po twarzy. Tom wiedział, iż on kłamał&hellip
  • Dodano:
  • Autor: