czyli co to jest
Definicja: słownik.

Czy przydatne?

Co znaczy Max - czyli ON.

Słownik: Niedopracowane. Ponieważ o konkursie dowiedziałam się wczoraj. No cóż. Za uszczerbki na zdrowiu przepraszam^^ xD
Definicja: Max, przykro mi... - szepnęła mama, przecierając dłonią zmęczone oczy. - Nie mam teraz pieniędzy...
- Dobra, jasne! - wycofałem się szybko, wstając z lekko podniszczonej kanapy. - Nie muszę jechać.
Wyszedłem z pokoju, by nie patrzeć na mamę. Gdyby tata płacił alimenty, to wszystko wyglądałoby inaczej... Wiele inaczej. Lepiej. Muszę go znaleźć!
Gwałtownie nacisnąłem klamkę, wchodząc do mojej sypialni. Chwyciłem plecak i spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy. Jeszcze raz przesunąłem wzrokiem po półkach i łóżku. Chyba wszystko.
- Gdzie idziesz? - spytała czujnie matka, idąc za mną do drzwi. Nie chciałem, nie mogłem patrzeć na jej zapłakane oczy. Czułem się jak ostatni debil. Ja, jej syn, nie potrafię pomóc.
- Do kolegi. - skłamałem gładko, przygryzając lekko policzek od środka.
Serce waliło mi jak oszalałe, kiedy wzrok rodzicielki przesuwał się po mnie. Po parunastu sekundach doszła jednak do wniosku, iż nic się nie da wyczytać.
- To pa, synku. - spróbowała się uśmiechnąć, równocześnie czułym gestem zdejmując paproch z mojego ramienia. - Nie wracaj zbyt późno.
- Dobrze... - szepnąłem miękko, odwracając się plecami do matki i przekręcając zamek. - Pa.
Wciągnąłem głęboko powietrze, zaciskając kurczowo powieki. Co teraz robić? Gdzie iść?
Przed oczami przemknęła mi kartka z adresem, który tata zostawił przy wyprowadzce. Kopalniana... Kopalniana 18. Tak.
Kopnąłem kamyk, przygryzłem lekko wargę i ruszyłem przed siebie. W drogę po nowe życie.
***
- Dzień dobry. - wyrzuciłem z siebie niepewnie, przestępując z nogi na nogę. - Czy mieszka tutaj Marek Kamiński?
- Przykro mi. - pokręciła głową staruszka, obserwująca mnie szarym okiem poprzez szparę pomiędzy drzwiami a futryną. - Wyprowadził się dawno temu.
Kobieta zatrzasnęła drewniane, mocno rzeźbione "wrota". Odwróciłem się powoli na pięcie, klnąc w duszy.
Idiota. A myślałeś sobie, iż wszystko pójdzie tak ładnie. Znajdziesz tatusia, tatuś odda zaległe alimenty i będzie cię stać na wszystko, mama nie będzie płakać po nocach, a Kaśka przestanie donaszać czyjeś ubrania. W życiu nie ma nic za darmo.
Zapukałem ponownie do drzwi. Odczekałem kilkanaście sekund, aż to samo oko zlustrowało mnie od stóp do głów.
- Czego znowu? - głos starszej pani wyrażał zniecierpliwienie. Nerwowo tupała nogą odzianą w szarego kapcia.
- A może zostawił adres? - spytałem z nadzieją, patrząc na nią prosząco.
- Po co ci on? - zaskrzeczała kobieta.
- To mój tata! - burknąłem.
- Ah... Tak... - staruszka zamrugała powiekami. Znów zamknęła drzwi. Już myślałem, iż zwyczajnie poszła, kiedy usłyszałem szczęk zamka, zawiasy zaskrzypiały okropnie i ujrzałem ciemny przedpokój. - Wejdź.
Niepewnie przekroczyłem próg mieszkania, rozglądając się. Czułem dziwny ucisk w dołku, który nie dawał mi spokojnie myśleć. Ta kobieta go zna. Zna mojego ojca. Wie coś o nim. Inaczej aby mnie nie wpuściła.
- Siadaj. - starsza pani wskazała mi kanapę, nakrytą kwiecistą kapą. Przycupnąłem na samym brzegu, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w zdjęcia wiszące na ścianie.
Na jednym mój tata przytulał drobną blondynkę. Na następnym niósł na barana małego chłopczyka.
- Jego rodzina. - uśmiechnęła się delikatnie kobieta. - Są szczęśliwi.
- Muszę go znaleźć... - oznajmiłem dobitnie, zaciskając dłonie w pięści. - Muszę!
Staruszka spojrzała na mnie z namysłem. Nareszcie podeszła do komody i wyjęła z niej kartkę i długopis.
- Tam go znajdziesz. - szepnęła, wciskając mi w ręce kartkę. - Idź już.
Bez słowa wypadłem z mieszkania, trzymając mocno skrawek papieru, który w tym momencie był dla mnie wart fortunę.
***
Siedziałem na ławce pod blokiem, wpatrując się tępo w chodnik. Bałem się. Bałem się wejść tak aby porozmawiać z własnym ojcem.
- Coś ci jest, chłopcze? - usłyszałem za plecami zatroskany głos.
Odwróciłem się. Za mną stała ta sama drobna blondynka, co na zdjęciu. Nowa żona ojca.
- Nie, nic. - odpowiedziałem szybko. Policzyłem w myślach do dziesięciu, szybko rozważając, czy spytać ją o ojca. Nareszcie pomyślałem "teraz lub nigdy" i wyrzuciłem z siebie: - Zna pani Marka Kamińskiego, prawda?
Kobieta przechyliła lekko głowę, po czym uśmiechnęła się, ukazując nachodzące na siebie górne jedynki.
- To mój mąż. - odpowiedziała.
"A mój tata", miałem ochotę krzyknąć.
- Jest w domu? - spytałem, przygryzając lekko wargę.
- Powinien być... Chcesz z nim porozmawiać? - Blondynka poprawiła na ramieniu torbę i wykonała nieokreślony gest w kierunku klatki schodowej.
Pokiwałem twierdząco głową. Żona ojca popchnęła mnie przed sobą. Z jej ust nie znikał uśmiech. Nieznośny ucisk w dole brzucha przerodził się w ból żołądka.
- Wiele o tobie słyszałam. - powiedziała, jakby nigdy nic, kobieta, odwieszając płaszcz.
Zesztywniałem.
- Jak... Jak to? - zająknąłem się lekko.
- Opowiadał mi o tobie. I o Kasi. tata bardzo za wami tęskni.
- A ja za nim nie. - wypaliłem. - Mógł nie zostawiać mamy!
poprzez twarz kobiety przebiegł cień.
- Kto przyszedł? - usłyszałem tubalny głos z głębi mieszkania.
Serce wybiło tak szybkiego marsza, iż żaden bębniarz nie byłby w stanie go powtórzyć. Po chwili ujrzałem swojego ojca, lecz w starszej wersji. Włosy mu lekko posiwiały, a wokół oczu pojawiły się pierwsze zmarszczki.
- Max? - wyszeptał, a wargi nagle mu pobielały.
Bez słowa skinąłem głową, przeklinając w duchu kolor piwonii, ponieważ moje policzki niewątpliwie przybrały kolor tego kwiatu.
- Przyszedłem tak aby ci przypomnieć o alimentach. - oznajmiłem, twardo przysięgając sobie, iż nie dam się przekabacić.
- Jakich alimentach?! - zdumiał się tata. - Twoja mama mówiła, iż ich nie potrzebujecie, iż ona niczego ode mnie nie chce...
Myśli pędziły jak szalone. Matka nie chciała pieniędzy. Mówiła, iż ojciec nie płaci. Ze nas zostawił, a teraz w ogóle zapomniał.
- A dlaczego mam ci wierzyć? - rzuciłem, krzyżując ręce na piersi. Zacisnąłem mocno wargi, mrużąc równocześnie oczy.
- Siema, wróciłem! - rozległ się nagle za nami głos chłopaka, który zapewne przechodził mutację. „Siema” było wypowiedziane w wysokich rejestrach, z kolei druga i trzecia sylaba „wróciłem” nisko.
Nie wiedziałem, co mam zrobić. tata i jego nowa żona najwyraźniej także nie, ponieważ obydwoje milczeli, popatrując na siebie niepewnie.
- Co tak milczycie? - chłopak nadal przemawiał swobodnie, jakby nie dostrzegał, iż przypadek jest ciut dziwna.
- Hmm... - odchrząknęła blondynka. - Maciek, poznaj swojego brata. To syn taty.
- To oznacza Max? - uśmiechnął się delikatnie brunet.
- Tak, to oznacza Max. - odpowiedziałem, byle coś powiedzieć.
Zacząłem nerwowo pocierać dłońmi. Były całe mokre od potu. Zastanawiałem się, czy będzie wyglądać dziwnie, jeżeli wytrę je o spodnie. Nareszcie, ryzykując ośmieszenie, delikatnie przesunąłem palcami po materiale podkoszulki.
- Miło cię poznać. - brunet, nazwany Maćkiem wyciągnął ku mnie dłoń.
Delikatnie ją uścisnąłem, jak ognia unikając jego wzroku.
***
- Dlaczego skłamałaś? - spytałem spokojnie, siedząc na naszej zniszczonej kanapie naprzeciwko niej.
- On zostawił mnie i was. Czy usprawiedliwia go to, iż chciał płacić? - siąknęła nosem matka, mnąc w palcach chusteczkę.
- Tak, mamuś, to go usprawiedliwia. - oznajmiłem cicho, wpatrując się w własne adidasy.
- Co masz zamierzenie zrobić? - spytała moja rodzicielka, patrząc na mnie prosząco. Jakby wiedziała, co zaraz jej odpowiem.
- Na razie mam zamierzenie wrócić do niego. Czy ci się to podoba, czy nie. I jeżeli Kasia będzie chciała pójść ze mną, to to zrobi. Nawet jeżeli nie wyrazisz zgody. Za parę miesięcy będę pełnoletni. - wyrzuciłem z siebie, wstając z siedziska. Z obrzydzeniem otrzepałem spodnie z pyłku.
- lecz Kaśka nie jest pełnoletnia! - syknęła mama, a jej oczy po raz następny dzisiejszego dnia wypełniły się łzami.
Nie odpowiedziałem, od razu skierowałem się w kierunku pokoju siostry. Zapukałem delikatnie.
- Proszę! - krzyknęła Kasia.
Wszedłem do środka, ogarniając wzrokiem nieprawdopodobny bałagan.
- Chciałabyś iść ze mną do taty? - wypaliłem, nie wdając się w jakiekolwiek tłumaczenia.
Mała spojrzała na mnie badawczo, trochę jak gdyby sprawdzała, czy nie kłamię.
- Chcę. - odpowiedziała stanowczo.
***
Rozglądałem się po moim nowym pokoju. Był naszykowany z myślą o mnie. Czekał tyle lat...
Nieprawdopodobne.
- Podoba ci się? - Maciek wszedł do mojego pokoju, spoglądając na sufit przy drzwiach. - Tu była ogromna plama. ojciec strasznie się namęczył, tak aby ja zamalować. Zawsze wierzył, iż pewnego dnia z nami zamieszkacie.
Uśmiechnąłem się lekko.
lecz tylko tak aby przykryć to, co się ze mną działo. Nie rozumiałem, dlaczego nagle zacząłem się zastanawiać, jak w czasie pocałunku smakowałyby jego usta, jak to byłoby go przytulić...
Potrząsnąłem głową, chcąc pozbyć się natrętnych myśli, jednak te nie dawały mi spokoju.
Obraz w mojej głowie powoli się klarował. Do chwili obecnej myślałem, iż brak zainteresowania dziewczynami był wywołany moim wiekiem. iż może do tego nie dorosłem.
„Spójrzmy prawdzie w oczy: pociągają cię chłopcy, nie dziewczyny. Jesteś gejem”, odezwał się jakiś przekorny głosik w mojej głowie.
Nieprawda! A Zuzia, w której podkochiwałem się w przedszkolu?!
„Wyście się zwyczajnie wspólnie lalkami bawili.”
Nie, nie, nie! Pocałowałem ją!
„Ona pocałowała ciebie.”
- Eeee... Max? - usłyszałem tuż w okolicy siebie głos Maćka. - Słuchasz mnie?
Odwróciłem głowę w prawo i poczułem „motyle” w brzuchu. Gwałtownie poderwałem się z łóżka i dopadłem biurka, zaczynając przestawiać tam rzeczy.
- Co mówiłeś? - spytałem. Oparłem się dłońmi o blat i oddychałem głęboko, by uspokoić oszalały pęd serca.
- Pytałem, czy chciałbyś poznać moich przyjaciół. - uśmiechnął się Maciek. - Wyszlibyśmy wspólnie...
- Nie mam dziś ochoty. - wykręciłem się. - Jestem zmęczony tą całą przeprowadzką. Zresztą nie zostawię Kaśki samej...
- Może iść z nami! - zaproponował od razu brunet.
- Ma 15 lat. Nie jest za młoda do tego towarzystwa? - zaoponowałem słabo.
- W naszej paczce są dziewczyny w tym wieku. Zresztą jestem od niej tylko rok starszy!
Pokiwałem smętnie głową.
- Niech idzie, jeżeli chce. - burknąłem. - Ja nie mam ochoty.
***
Wpatrywałem się tępo w sufit. W miejscu, które pokazywał Maciek, po dokładniejszej obserwacji można było zauważyć delikatny zaciek farby.
Co się ze mną stało? Nie mogłem ot tak zakochać się w synu mojego ojca!
Paranoja...
Jestem gejem. G E J E M. A może nie? Może tylko odniosłem takie wrażenie?
To dziwne, co czułem dziś w relacji do Maćka. Chore.
Co ja mam zrobić?!
Raczej nie miłość. Chyba bardziej choroba.
Tyle, iż nieuleczalna
  • Dodano:
  • Autor: