surogat co to jest
Definicja: Zastępcze opakowania, ulotność chwil i niemoc ich przywrócenia słownik.

Czy przydatne?

Co znaczy Surogat

Słownik: Zastępcze opakowania, ulotność chwil i niemoc ich przywrócenia.
Definicja: Jest poniedziałek, godzina piąta, min. siedemnaście, sekund nieco więcej. Oblany świeżym słońcem balkon, a na nim bezsennik, cierpiący na tę dolegliwość od niespełna kilku miesięcy. Mówią mu Wojciech, półsierota od trzech miesięcy, pełnoletnia od pół roku, acz mentalnie dosyć stara. Nie śpi, ponieważ ma świadomość uciekającego czasu, o którym nieznośnie przypomina już majowe słońce. Siedzi właśnie na drewnianym leżaku za dnia służącym jego bezrobotnej matce do opalania się, mu z kolei do obmyślania strategii dnia kolejnego. Tata go tego nauczył, mawiał: 'Życie musi być zaplanowane sekunda po sekundzie',wyjaśniał później, iż w przeciwnym razie człowiek gubi się w czasoprzestrzeni podatnej na wpływy innych. Wojtek chcąc ocalić aczkolwiek myśli zmarłego przed trzema miesiącami ojca, zapobiega wspomnianemu zagubieniu. Obserwuje właśnie jak leniwie świat budzi się do życia w rozpustny długi majowy weekend. Słyszy odgłos samochodów, zapewne dostawczych, dochodzący z pobliskiej, jednej z głównych ulic jego miasta. Mizerni ci, którzy teraz harują – myśli. Spluwa na chodnik, oddalony od niego o 8 pięter w dół. Słyszy dźwięk kółek wózka jadącego po nowowyłożonym chodniku. Przyciągnięty wzrok jednak odpycha jego wyobrażenie, widząc starszą kobietę – poszukiwaczkę wrażeń osiedlowych koszy. Dotknięty, próbuje znaleźć inny przedmiot zainteresowań. Otóż dostrzega Wieśka, tubylca, znajomego ojca z którym ten cyklicznie chadzał do pobliskiego pubu na złociste piwo, budzące niesmak w ustach Wojtka. Wieśka nakrył na dogłębnym wpatrywaniu się w poster nowej telefonii komórkowej. Z barowych opowiadań chłopiec wiedział, iż Wiesiek fiolet lubi jeszcze z dzieciństwa, lecz doprawdy nie może zrozumieć fascynacji starszego pana zwykłym, ulicznym plakatem. Mężczyzna będąc w dogłębnym zacietrzewieniu próbujeł rozszyfrować nazwę sieci - nie rozumie czteroliterowego neologizmu- jej nazwy. Uczył się sumiennie i niejednokrotnie popisywał niecodzienną znajomością rosyjskiego z perfekcyjnyum akcentem dźwięcznych bukw, lecz już do angielskiego nie zajrzał. Nie czuł potrzeby, zwyczajnie potrzeby nie było. Zrezygnowany odchodzi, zabierając nieświadomie uwagę obserwatora, skierowaną właśnie na niego.
Tenże, zawieszony pomiędzy przestrzenią balkonu, wraca do swoich planów począwszy od rozkładu godzinnego dnia. Podświadomie wie, iż nie musi zbytnio się wysilać. Standardowe czynności nie zmieniające się od .. odkąd pamięta. ponieważ zawsze budząc się rano musiał otworzyć okno w kuchni, następnie iść po świeże pieczywo do pobliskiej piekarni, musiał zadbać o to, aby zdążyć jeszcze przed 7:00, ponieważ o siódmej wstawali rodzice. Następnie odbywała się ceremonia śniadaniowa, już w ubraniach, później delegacja ojca w odprowadzeniu Wojciecha do szkoły. Zdanie wypowiedziane poprzez uchyloną szybę niebieskiego forda 'Widzimy się na obiedzie', przypominała chłopcu o sumiennej nauce w ciasnych, pełnych mydlanego zapachu klasach, a następnie szybki miarowy bieg do domu na obiad. Zawsze musiał zdążyć, ponieważ nie przypomina sobie popołudniowego posiłku bez rodziców. Pamięta jak spóźnił się poprzez wychowawcę zbyt długozachwalającego jego postępy w rachunkach. Po przyjściu do domu nie wchodził nawet do jadalni, aby nie zakłócić obrzędu obiadowego; aby nie słuchać przesadzonych wywodów ojca o jego dysorganizacjii i złego wyczucia czasu. Podświadomie wiedział, iż nie uniknie jego podniesioonego głosu, mądrości życiowych i odczuć wyższości nad jedynym synem.Właśnie dlatego wolał zawsze być na czas i rzeczowo, zwięźle, podświadomie mechanicznie odpowiadać tacie na postawione poprzez niego pytania.
Po balkonie niczym nad mazurskim jeziorem zawiał ciepły, przyjemny wiatr. Wojtek znowu przywoływał wspomnienia o nim, o tacie. Wspominał tak od momentu śmierci pana Tomasza na raka płuc, spowodowanego nadmiernym paleniem tytoniu. Z dzieciństwa jeszcze pamięta zadymiony pokój gościnny, gdzie bordowe welurowe zasłony kontrastowały z szarym ciężkim dymem. Pamięta zapach przesiąknietych papierosami brązowych foteli, popielniczki ze szkła dymnego, które musiał cyklicznie opróżniać. Do dziś brzydzi się papierosów, cygaretek, cygar i tabaki, które tata pochłaniał w kolosalnych ilościach i z którymi tak bardzo lubił przebywać. poprzez mgłę widzi teraz jego, czytającego w fotelu pachnącą starością gazetę i dym, który czule ogarnia jego bliskie otoczenie. Była to chwila, w której Wojtkowi marzył się uścisk, jego poklepanie po ramieniu i zamienienie paru zdań, choćby o życiu szkolnym. Tak właśnie wyglądało popołudnie w amerykańskich serialach, które napływały do polskiej telewizji niemiłosiernie i to właśnie te seriale Wojtek bezskutecznie chciał wcielić w życie. Wspomina, iż jako przedszkolak zawsze obserwował inne dzieci i sposób w jaki się witają ze własnymi rodzicami. Najczęściej po odbiór przychodzili tatusiowie, po Wojtka również. Zawsze, podążając za rówieśnikami chciał wpaść w ramiona tacie, przytulić się do jego sztywnej koszuli i poczuć już wtedy nielubiany zapach molobójczych substancji. Nie mógł. Przy porze odbioru dzieci, Wojtek siedział przy stoliku naprzeciw drzwi i pilnował, czy by nie nadchodzi jego kolej. Tak musiało być, ponieważ ojciec nie lubił czekać, aż syn odniesie na miejsce czerwony wóz strazacki czy odłoży drewniane klocki. Ubieranie się także nie mogło zabrać dłuższej chwili, ponieważ tata zawsze się spieszył, aczkolwiek model obiadu pozostawał cykliczny. Chłopiec nie odważył się nigdy powiedzieć, iż łapie go kolka, kiedy podążając za ojcem w rozwiązanych butach, z nagannie zawiązanym szalkiem, wdychając jego papierosowy wydech. Nie było czasu.
Promienie przebijające powierzchnię balkonu i wdzierające się do salonu, poprzez uchylone okna oświetliły teraz jedną ze ścian. Na pionowych polakierowanych dopiero co na nowo boazeriach widniały czarno białe zdjęcia przywódców politycznych krajów, zestawienie talerzy z symbolami wojennymi czy także kilka powieszonych wspólnie na jednym haku flag. Barwy chorągwii to przewyższająca czerwień, powiązana lekko z żółtymi czy także czarnymi elementami. Pan Tomasz interesował się historią, wolne chwile umykały jego synowi, mu z kolei wypełniały papierosy i fakty hiostoryczne zapełniające jego głowę z dnia dziennie na nowo, na nowo, na nowo.. Za młodu Tomasz zajmował dość wysokie w odniesieniu do jego kwalifikacji stanowisko. Pracował wiele, ponieważ to właśnie pracę i dobro dla narodu uważał za najwyższe wartości. Sporo podróżował, szczególnie do krajów Związku Radzieckiego, skąd przywoził liczne pamiątki w formie choćby banalnych matrioszek. Od najmłodszych lat Wojtka, próbował mu wpoić wymienione zasady i nauczyć godnego postępowania względem ojczyzny czy współpracowników. Wojtka to nie interesowało, z pozoru słuchając drogowskazów na dalsze postępowanie, obmyślał w głowie nowe kryjówki do zabaw w chowanego z dziećmi z sąsiedztwa czy także konstrukcję z klocków na miarę wieży Eiffla, którą zawsze chciał zobaczyć na żywo. Przytakiwał jednak zawsze, wiedział, iż ma popierać wszystkie pomysły ojca, jego plany czy opinie bez względu na własny pkt. widzenia. Mama prosiła go o to nazbyt regularnie.
przypadek uległa zmianie, kiedy tata, jedyny żywiciel rodziny, o włos nie stracił pracy. Nie był sam, z urzędem mieli pożegnać się pracownicy wszystkich działów. Kadry miano zastąpić ludźmi bardziej kompetentnymi, równocześnie zmniejszając prawie o połowę liczbę pracowników. Tomasz nie umiał sobie z tym poradzić, zawsze oddany tonom papierów, zawzięcie przepisujący dokumentację obywatelską i zostający w pracy po godzinach nie brał pod uwagę prawdopodobieństwa straty stanowiska. Jedyną przerwę robił sobie w połowie sierpnia, kiedy to dostawał z pracy przydzielony jego rodzinie wyjazd nad polskie morze. Siedem dni obfitujących w czerwone wino, złocisty piasek i rodzinę. Właśnie wtedy Tomasz odkrywał w swoim synu zachodzące w nim zmiany, upodobania, których kategorycznie chciał się wyzbyć . Wojtek pamięta sytuację, w której spacerując po jednym z korytarzy sopockiego hotelu, z walkmanu, który otrzymał na urodziny jako pierwszy w klasie, wydostał się jeden z ulubionych gatunków muzycznych chłopca – punk. tata kojarząc ideały anarchii, chaosu i wolności, która sprzyja rozwojowi takiego nurtu muzycznego, wyrwał chłopcu walkman i uderzył odtwarzaczem o ścianę. Plastikowe odłamki czerwonego urządzenia pokojówka odnajdywała do grudnia. Wojtek musiał na sierpniowy tydzień powrócić do dziecka, jakie pamięta tata. Miał przytakiwać, odpowiadać tak, jakby przewidywał odpowiedź własnego ojca. Na moment sierpniowy wyjmował z szafy koszulki polo, proste spodnie i sandały ze skóry ekologicznej. Chował z kolei koszulki z wyprasowanymi nadrukami, masywne buty glany, skórzaną kurtkę tak zwany Ramoneskę i pozbywał się kolczyków w uszach, które na codzień zasłaniał dłuższymi włosami. Wiedział, iż właśnie od tych rzeczy zależy cały kolejny rok, a również samopoczucie ojca w czasie zwiedzania po raz szesnasty cmentarzu ofiar żołnierzy armii czerwonej.
Chodząc po miękkim piasku, żałował swojej nieobecności na odbywających się letnich festiwalach muzyki alternatywnej. Nie mógł tam być, ponieważ bał się pomyśleć jak zareaguje tata. Pan Tomasz owszem, zabierał syna na festwiwale, ale ograniczające się jedynie do tematyki wojskowej, ludowej i wreszcie państwowej. Festiwal Piosenki Żołnierskiej odbywającyc się w Kołobrzegu był stałym punktem wakacyjnych nadmorskich wycieczek. Wojtek miał chwile, w których niejednokrotnie chciał się podzielić własnymi przeżyciami, fascynacjami czy zmaganiami z ojcem, nie mógł. Wygodniej było udawać, dobrego syna, w którym tata widzi potencjał na własny sobowtór intelektualny i zawodowy. Pamięta jak okłamywał ojca a propos godziny zaczynania i kończenia zajęć lekcyjnych, kiedy to po jego wyjściu szybko się przebierał w ulubione porwane dżinsy i czarny podkoszulek, a dosłownie chwilę przed przybyciem ojca z powrotem do domu zamianę ubrania na schludne, proste i czyste. Źle się czuł z milionami kłamstw, którymi karmił tatę. Miał przed oczyma sytuację w której jako czterolatek je pospiesznie zupę, a stojący nad nim tata pilnuje aby zjadł wszystkie jarzyny. Myśli teraz, iż jak dobrze byłoby przełknąć warzywo, tak aby nie kłamać, jak dopić herbatę, by teraz nie pałać nienawiścią i jak wrócić na czas do domu, by w myślach nie przeklinać otoczenia.
Poranna wilgotność powietrza dała o sobie znać. Przez wzgląd na tym Wojtek zdjął z balkonowej suszarki wyschniętą bluzę z hasłem obrażającym jedną z instytucji państwowych. Pomyślał, iż nie odważyłby się jej założyć gdyby tata jeszcze żył.
Pomimo święta pracy, tak bardzo szanowanego poprzez pana Tomasza ruch na ulicy stawał się coraz bardziej dynamiczny, zaczęło jeździć coraz więcej samochodów, chodzić wzdłuż ulicy ludzi. Wojtek pamiętał jak jeszcze rok temu wybierał się z ojcem na uroczystości przy monumentalnym pomniku. Białe koszule i marynarki matka przygotowała jeszcze w przeddzień, aby ze wszystkim zdążyć na czas. Ok. południa wychodzili z dziesięciopiętrowego bloku, zachodzili do kwiaciarni z zamierzeniem kupna ogromnej czerwono-białej wiązanki przystrojonej wstęgami i podążali ku miejscu, gdzie miały obchody główne uroczystości. Wojtek czuł zawiedzenie ojca, kiedy ten spostrzegał zmniejzającą się z roku na rok grupkę ludzi, podzielającą jego radość. Przechodnie dziwnymi spojrzeniami oblepiali postawy zebranych, a tata zawsze w drodze powrotnej wspominał marsze sprzed lat. Mówił o jego zaangażowaniu, poświęceniu i nagrodach, które dostawał za swój zapał. Następnie, po przyjściu do domu, całą rodziną zasiadali do stołu, gdzie spożywali w najwyższym stopniu wystawny obiad w roku. Święto pracy wyprzedzało święta kościelne, takie jak Wielkanoc czy Boże Narodzenie. W domu Tomasza uroczystości te obchodzono bardzo symbolicznie, ograniczając się jedynie do ubrania choinki i wypicia w Wigilię lamkpi drogiego gruzińskiego wina. Wojtek zawsze zawzięcie wysłuchiwał opowieści kolegów i nauczycielek o przedświątecznej bieganinie, sprzątaniu, o pasterce i wspólnym śpiewaniu kolęd. Zdał sobie sprawę, iż w wieku 18 lat nie zna żadnej modlitwy, nie ma w domu krzyża ani obrazów sakralnych, ozdabiających salony jego kolegów. lecz nie czuł się gorzej, zwyczajnie nie miał porównania.
Zimno balkonowej barierki, skłoniło Wojtka do głębszej refleksji. Od kilku miesięcy mógł czuć się swobodniej, wolniej, mógł ubierać się w preferowane style, a z jego sowieckich głośników mogła płynąć każda muzyka. Nie musiał trzymać się wyznaczanych poprzez ojca, czasem doprawdy paradoksalnych wytycznych, chodzić na protesty przeciwko współczesnej władzy czy także aktywnie uczestniczyć w kole młodych socjalistów. Tak bardzo pan Tomasz marzył o tym, aby mieć syna. Kiedy jego marzenie stało się rzeczywiostością nadał mu imię po generale, który jego zdaniem uratował ojczyznę. Chciał mieć wzór porucznika w domu, pragnął by na stare lata syn zdawał mu relację wydarzeń politycznych, socjalnych okiem fachowca. Wojtek właśnie w tej chwili zdał sobie sprawę, iż dosyć dobrze znał ojca. Pomimo bariery jaka ich dzieliła, granicy, którą wytyczał ojciec wiedział o nim faktycznie sporo. Jednak uświadomił sobie, iż tata nie znał jego. Żadna część prawdziwego oblicza Wojtka nie została odkryta poprzez pana Tomasza. Kamuflaż, który gościł na twarzy syna dogłębnie przykrywał jego prawdziwą twarz. Jedyny syn, pełnoletni, wychowany w duchu socjalistycznym – taki obraz malował się w głowie umierającego Tomasza.
Wojtkowi zaczęły spływać po policzku łzy. Wiedział, iż nie cofnie czasu i iż 18 lat, które dzielił z ojcem nie oddały obrazu więzi jaka była pomiędzy nimi. Czas, którego oboje nie doceniali przeleciał niemiłosiernie szybko. Nie zdążyli dowiedzieć się o sobie czegoś ponad normę, nigdy nie rozmawiali szczerze, a czas podążał. Teraz można powiedzieć, iż plunął im w twarz.
Wojtek mógł stać się teraz tym, o kim zawsze marzył aby być. Wolnym. Nie korzysta jednak z okazji. Udaje się do swojego pokoju, zakłada eleganckie spodnie, białą koszulkę polo i wymyka się z domu. Podąża do piekarni aby zdążyć przed 7:00. W głowie ma jeszcze kwiaciarnię na skrzyżowaniu i bukiet z obowiązkowymi czerwono -białymi wstęgami. Myśli, co wykwintnego kupić na obiad i jak zdążyć przed nim na uroczystości przy pomniku. Oby tylko zdążyć ze wszystkim na czas
  • Dodano:
  • Autor: