wysokie loty co to jest
Definicja: popularni słownik.

Czy przydatne?

Co znaczy Wysokie loty

Słownik: Historia nastolatki, która spadła na samo dno, opisywana oczami jej byłej przyjaciółki. Innymi słowy, na co niektórzy są gotowi, aby stać się popularni.
Definicja: Ludzie, podzielone są na trzy ekipy. Na tych z ambicjami i przyszłością, w nastoletnim wieku odrzucanych poprzez rówieśników li i wyłącznie na skutek zazdrości. Na tych kompletnie przeciętnych, których wyniki w nauce, są raptem zadowalające, lecz przy odrobinie wysiłku osiągną to, co chcą. I na końcu, na tych, którzy aczkolwiek uwielbiani poprzez sferę nastoletnią, mieszają się w nałogi, a w przyszłości kończą niezbyt ciekawie. Nie wielu zdaje sobie sprawę, iż nie zazwyczaj łatwo jest przeskoczyć z jednej ekipy, do drugiej. Niektórzy z takiego obrotu sprawy cieszą się, inni do końca życia żałują.

Kaśka i ja byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, praktycznie od zawsze. No wiecie, siedziałyśmy wspólnie w ławce, na przerwach śmiałyśmy się z beznadziejnej fryzury matematyczki, a po lekcjach chodziłyśmy do parku popatrzeć na przystojnych licealistów, którzy wracali z pobliskiej szkoły. Istniała pomiędzy nami nić rywalizacji. Nie cienka, lecz także nie taka za wszelaką cenę. Uczyłyśmy się wspólnie do klasówki, a ta, która napisała ją gorzej, stawiała drugiej lody w pobliskiej kawiarence. A zimą? Zimą piłyśmy gorącą czekoladę ze śmietaną. Takie pomieszanie rywalizacji z motywacją.
Wiedziałyśmy, iż tej drugiej możemy powiedzieć o wszystkim. Wtedy to wszystko oznaczało chłopców, którzy wpadli nam w oko i drobne problemy w domu. Obie byłyśmy typami grzecznych dziewczynek – wzorowe zachowanie i powrót do domu o osiemnastej punktualnie. Jak coś trzeba było załatwić, zawsze zgadywałyśmy, czy wychowawczyni powie „Kasia” czy „Monika”.
Nie kłóciłyśmy się bardzo długo, ponieważ poprzez pierwsze sześć lat edukacji w podstawówce. Nie licząc oczywiście drobnych, wręcz niezauważalnych kłótni, dotyczących tego, iż któraś z nas „rzekomo się wymieniła” i rozwiązywanych drogą telefoniczną. Oj tak, nasi rodzice powoli zaczęli narzekać na rachunki.
Dopiero w ostatniej klasie coś się zepsuło. Kaśka zaczęła przyjaźnić się również z Jolką, ja Jolki znieść nie mogłam. Ja zaczęłam spędzać więcej czasu z Julą i Zosią, Kasi ich towarzystwo nie odpowiadało. Mimo tego wszystkiego i licznych, aczkolwiek drobnych kłótni, całą szóstą klasę, z kilkoma krótkimi przerwami pozostałyśmy przyjaciółkami.

Wszystko zmieniło się, kiedy miałyśmy iść do gimnazjum. Obie wymarzyłyśmy sobie to samo. Kiedy okazało się, iż zarówno Kasia jak i ja, znajdujemy się na liście przyjętych myślałyśmy, iż euforia rozsadzi nas od środka – z naszej klasy nikt poza nami się tam nie otrzymał. Mogłyśmy wreszcie rozpocząć nowe życie, pozbyć się etykietek z podstawówki. Wtedy Kasia powiedziała:

-Jeszcze zobaczysz, będziemy popularne.

Nie wiedziałam, iż to była cisza przed burzą.

Pierwszego września byłyśmy piekielnie zestresowane – aż prosiłyśmy siostrę Kaśki, tak aby nas odprowadziła pod samą aulę. Bałyśmy się tak zwanego kocenia.
Nowa klasa wydała nam się dziwna. Wszyscy byli tak irytująco obcy. A ławki trzyosobowe. Przysiadłyśmy się do pewnej blondynki, jak się później okazało, miała na imię Justyna. Delikatna blondyneczka, ubrana podobnie do mnie – w glany, czarne spodnie i koszulkę tego samego koloru. I glany, jak akcentowała. Myślałam, iż znajdę z nią wspólny język, nareszcie słuchałyśmy takiej samej muzyki. Kasia za taką nie przepadała. Do czasu.
Im Justyna mniej mi się podobała, tym coraz bardziej imponowała Kaście – ten jej punkowy wygląd, życie poświęcone muzyce.
Po za Justyną zaprzyjaźniłyśmy się również z Gosią. Gosik była inna. Spokojna. Taka, jak my w podstawówce. Może do tego tak do niej lgnęłyśmy, nareszcie przypominała nas same.
Gdzieś koło lutego dowiedziałam się, iż Juśka pali. Od kogo? Kasi wyrwało się przypadkiem w drodze do domu. Miałam nikomu nie mówić. Jeżeli mam być szczera, to ten fakt kompletnie zniechęcił mnie do Justyny, a Kaśkę wręcz przeciwnie... Ona zbliżała się coraz bardziej do niej, a ja do Gośki. Mimo wszystko wciąż byłyśmy przyjaciółkami. wciąż chodziłyśmy wspólnie do szkoły. wciąż rozmawiałyśmy o wszystkim. Jednak już nie siedziałyśmy wspólnie – ja z Małgosią, a Kasia z Juśką.
Koło maja zaczęłyśmy się zastanawiać nad obozem. Chciałyśmy jechać wszystkie wspólnie. Justyna nie mogła, przypuszczalnie chodziło o problemy finansowe. Gośka chciała jechać w góry, my nad morze. Zakończyło się na tym, iż na obóz miałyśmy jechać w trójkę – Kaśka, Nina – koleżanka z klasy i ja.

Pierwsza klasa minęła bez większych rewelacji. Dostałyśmy świadectwa, nim zdążyłyśmy się obejrzeć. Wszystkie, po za Justyną miałyśmy paski. Później były już tylko pożegnania, uściski i łzy.

W drodze do domu Kaśka powiedziała, iż chce zerwać przyjaźń z Juśką, mówiła coś, iż wplątała się w niezłe kłopoty, a ona sama nie wie, jak jej pomóc. Dodatkowo, jak twierdziła Justyna tylko się nią bawiła, wykorzystywała ją. Kasia chciała o niej zapomnieć, przestać próbować ingerować w jej życie. Uwierzyłam.

Pojechałam na miesiąc do babci, na wieś. Żadnego kontaktu z miastem, z przyjaciółkami. Nawet telefonu nie miałam. Pierwszą rzeczą, którą zrobiłam po powrocie było spotkanie z Kaśką. Kiedy zapytałam o Gosię, powiedziała, iż jest na mnie zła.

-Może powinnam z nią pogadać? – powiedziałam wskakując na oparcie ławki.
-niedobry pomysł, poczekaj do rozpoczęcia roku, z pewnością jej przejdzie.
Posłuchałam.

najpierw sierpnia pojechałyśmy na obóz. W autobusie Kaśka oświadczyła, iż chce być w pokoju z nowo poznaną dziewczyną, Agatą. Odpowiedziałam, iż nie widzę problemu, żebyśmy były w cztery w pokoju. Okazało się, iż Aga ma swoich znajomych i chcą tylko Kaśkę.

-Nie ma problemu. Mam zawsze Ninę, a przecież będziemy się widywać – wtedy się zaśmiałam.

Jednak w głębi duszy byłam wściekła – wystawiła mnie, ot co.
Widywałyśmy się tyle, co na wycieczkach. Ona trzymała się z Agatą i jej paczką, ja z Niną i Martą, która była z nami w pokoju. A Nina? Okazała się faktycznie fajną dziewczyną, i w ciągu tych dwóch tygodni zdążyłyśmy się zaprzyjaźnić.
Chciałam, tak aby Kaśka także spróbowała, lecz ona stwierdziła, iż nie kręcą jej osoby, które nie mają własnego zdania. Zdziwiła mnie ta wypowiedź, nigdy nie uważałam Niny za taką osobę i nie widziałam nic popierającego tezę Kasi.

Kolonie zakończyły się, przyszedł nowy rok. Trzydziestego pierwszego sierpnia zadzwoniłam do Kaśki, pytając się, o której spotykamy się rano.

-Umówiłam się z Gośką.
-Ona pewnie nie chce mnie widzieć. Trudno, zapytam Niny.
-Nie, czemu, przecież możesz z nami iść.
-Nie chcę się narzucać.
-Przecież się nie narzucasz, chodź z nami.

Poszłam. Gośka nie wyglądała na zadowoloną, kiedy mnie zobaczyła. Zignorowałam, to. Zwyczajnie cieszyłam się, iż znowu ją widzę.
Myślicie, iż Kaśka olała Justynę, jak to obiecywała poprzez całe wakacje? Jeżeli rzucenie jej się na szyję i twierdzenie „jak to miło znów ją widzieć” można nazwać olewaniem, to zdecydowanie tak.
Rozpoczęcie, nudna gadka wychowawczyni, później dwa tygodnie ostrej edukacji, i wycieczka klasowa.
Ustaliłyśmy z Kaśką, iż w pokoju będziemy w pięć – ona, Gosia, Justyna, Nina i ja. I tak właśnie było.
Jednak pierwszej nocy, Kaśka i Juśka pobiegły do klasowej elity. I wtedy postanowiłam porozmawiać z Gośką. Wprost zapytałam, dlaczego traktuje mnie jak piąte koło u wozu.

-Nie wiesz?! – była oburzona – Prosiłam Kaśce, tak aby ci przekazała, iż jeżeli nie załatwimy tego do rozpoczęcia roku, to koniec naszej przyjaźni.
-Kaśka powiedziała mi, żebym poczekała do rozpoczęcia, ponieważ wtedy ci przejdzie – wtedy w mojej głowie zapaliło się ostrzegawcze światełko.

Zaczęłyśmy rozmawiać o wakacjach. Jak się okazało, Kaśka spotykała się na zmianę z nią, ze mną i z klasową elitą. A dlaczego Gosia była na mnie zła? Cóż, kto aby nie był. Kaśka zrobiła ze mnie alkoholiczkę, narkomankę i nałogową palaczkę.

-Myślałam, iż nie odzywasz się, ponieważ jesteś na odwyku.

Jakby tego było niewiele, wmówiła jej, iż na koloniach wystawiłam ja dla Niny. Wyjaśniłyśmy tą sprawę i znowu byłyśmy przyjaciółkami. A Kaśka? Nie wróciła na noc.
Rano wróciły do pokoju – Justyna musiała zapalić.

-Ej, Kaśka weź pociągnij – powiedziała, podając jej papierosa.
-Nie dzięki.
-Kacha, nie bądź mięczak.
-Nie powinnam.
-A co, boisz się?

Pociągnęła. Raz, delikatnie.

-Tak to robią trzylatki. Zaciągnij się poczuj dym w płucach.

Zaciągnęła się. Mocno. Zaczęła kaszleć.

W drodze powrotnej, Ola – klasowe guru się pochorowała. Przy jej fotelu niczym wierny piesek siedziała Kaśka.

-Olu, może byś z łaski swojej odniosła kubek – krzyknęła nauczycielka z przodu autobusu.
-Kiedy mi się nie chce. Kto odniesie?
-Ja! – wyskoczyła Kaśka.

Nim ktokolwiek zdołał się zorientować, porwała kubek i zaniosła go wychowawczyni. Tak zwana wazelina, od której w najbliższym czasie miałyśmy otrzymać mdłości.

-Przytul mnie, ja potrzebuję wiele miłości - zatarasowała drogę Magdzie, przyjaciółce Oli.

To jeden w wielu przykładów, których człowiek nie byłby w stanie zliczyć.

Kiedy zorientowałam się, iż to koniec przyjaźni? Kiedy w drodze do szkoły Kaśka uraczyła mnie własną szczerością:

-Jeny, jakiego ja mam kaca, po wczorajszym koncercie.

Spadła na dno? Nie, już się od niego odbiła. Nie wiedziałam, jak ją ratować, zresztą ona nie chciała ratunku.
Przestałam się interesować tym, co robi, dotarło do mnie, iż ona zawsze taka była. Fałszywa, chcąca tylko być popularną. Za wszelaką cenę. Trudno jednak było nie wiedzieć co robi.
każdego dnia po szkole chodziła pić jabole do pobliskiego parku. Z kim? Z Justyną i jej znajomymi.
Kiedyś jej matka, zadzwoniła do mojej. Był grubo po dziesiątej.

-Czy Monika już wróciła do domu? Umówiła się z Kasią, a jej nie ma.
-Monia pojechała z tatą na basen, cały dzień nie było jej w domu.

Zasłaniała się spotkaniami ze mną. Od tamtego telefonu, już nie mogła. Zaczęła stosować inne sposoby: przychodziła do domu, jadła obiad, zostawiała mamie kartkę, iż wróci kiedyś i wychodziła.
nareszcie kupiła sobie glany. Zaczęła ubierać się jak na punka przystało... tak jak ubierała się Justyna. To ona była jej guru. Ten styl nigdy jej się nie podobał – zawsze komentowała moje ubrania, a teraz sama zaczęła nosić identyczne.
Gdzieś koło stycznia, w drugiej klasie, jej matka znalazła w jej plecaku paczkę papierosów. Kaśka nawet się tym nie przejęła.
Zaczęła umawiać się ze starszymi chłopakami. Pewnie dla tego, w trzeciej klasie pożegnała się z dziewictwem. Skąd o tym wiem? Cała szkoła huczała. Zrobiła to z Tomkiem, który jak się okazało był wtedy pijany, a jakby tego było niewiele miał dziewczynę. Nie powiedział o tym Kaśce. > nareszcie jak miał to zrobić, skoro oficjalnie znali się piętnaście min.. Poznali się na koncercie, a po nim, było już po wszytskim.
Przejęła się tym? A skąd. Szybko znalazła pocieszenie. W Pawle i w heroinie. Słyszałam, jak dyskutuje z Juśką na matmie, o nowej dawce.

Wkręciła się do elity, a i owszem. lecz za jaką cenę?

Trzecia klasa zakończyła się, nim zdążyłam się zorientować. Wyniki testu gimnazjalnego, który Kaśce poszedł zaskakująco dobrze, ostatnie poprawki w ocenach i świadectwo ukończenia gimnazjum.

Do liceum poszłam do tej samej szkoły. Kaśka także. O jej wybrykach słyszałam tylko z opowieści Gosi, która miała nieszczęście trafić z nią do klasy.
Puszczała się na prawo i lewo, jak to kiedyś powiedziała. I właśnie dlatego była popularna wśród facetów. Takie dziewczyny zwykle są poprzez nich pożądane.

Kaśka? Sądziła, iż poprzez taki tryb życia stanie się popularna. I taka była, lecz bynajmniej nie w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Faceci chcieli ją zwyczajnie zaliczyć.

Szybko przestałam się nią interesować – miałam inne sprawy na głowie. Nową klasę, która okazała się zaskakująco wspaniała i pozostała taka do matury. Żadnej elity, żadnego guru. Wszyscy na jednym poziomie. I całe szczęście.

Dziesięć lat później, zorganizowano zjazd absolwentów. Wśród setek nie znanych twarzy,
Szukałam przyjaciół. Znalazłam Kaśkę. W kasztanowych włosach było widać jej siwiznę, wyglądała na lekko mówić, zapuszczoną w jej ramionach kwiliło małe dziecko.
Jak zakończyła? Oblała egzamin wstępny na medycynę. Trzy razy, więcej jej nie dopuścili. W wieku dwudziestu dziewięciu lat, miała już trójkę dzieci, każde z innym facetem, a ojca znała tylko Zuzi, tej najmłodszej. Co nie wymienia faktu, iż ją zostawił. Została samotną matką.
Wszyscy przewidywali jej świetlaną przyszłość, a zakończyła jako kasjerka w supermarkecie. Zniszczyła sobie życie, z własnej, nieprzymuszonej woli. Stoczyła się na same dno, i nie potrafiła się z niego podnieść. Żałowała tego, lecz było już za późno.

-Gdybym tylko mogła cofnąć czas – szepnęła, a łza zakręciła się jej w oku
  • Dodano:
  • Autor: