Co znaczy Strajk lekarzy
Słownik: O strajku lekarzy na lekko - wszak to temat wręcz grobowo ponury.
Definicja:
Usłyszałem w radio informację, iż lekarze jednego ze stołecznych szpitali w ramach protestu odejdą na godzinę od łóżek pacjentów. Co będą robić w tym czasie? Pójdą na kawę? Do parku? Może do kościoła, modlić się o wsparcie? Choć to ostatnie wyjście wydaje się w najwyższym stopniu realistyczne i sensowne w wypadku, z jaką mamy do czynienia w służbie zdrowia, lekarze postanowili zwyczajnie postać (posiedzieć, pokucać, kto co woli) na parkingu przyszpitalnym.
Pogoda jest fantastyczna, słoneczko świeci – wszystko to zachęca do tak zwany outdoor activities, nie dziwię się więc lekarzom, iż wybrali ten właśnie sposób manifestowania swojego niezadowolenia. Zastanawiają mnie jednakże dwie kwestie.
Pierwsza z nich: czy wybiorą podobną formę protestu w listopadzie? A ściślej rzecz ujmując – czy strajk przeprowadzany w ten sposób będzie równie kuszący, a frekwencja wśród lekarzy równie liczna w zimny, deszczowo-gradowy, ponury listopadowy ranek? Śmiem twierdzić, iż lekarze – zamiast zajmować parking i chronić się pod ścianą przed porywami przeszywająco zimnego wiatru – wybiorą raczej okupację szpitalnej stołówki, a zamiast defilować ulicami z transparentami i trumnami poświęcą się gabinetowym negocjacjom.
Druga sprawa, która mnie turbuje: gdy słoneczko za bardzo przyświeci, i wywoła u strajkującej nieostrożnej osoby udar słoneczny, to kto udzieli jej pomocy? Oczywiście koledzy lekarze. Strajkujący lekarze. Wyobraźmy sobie taką oto sytuację: pacjenci, na godzinę pozbawieni opieki lekarskiej, z zaciekawieniem przyglądają się z okna akcji reanimacyjnej podejmowanej na szpitalnym parkingu. Może będą nawet przyjmować zakłady, jak kibice na meczu? Uda się, nie uda? Zdążą, nie zdążą?
My także możemy przyjmować zakłady – zdążą, nie zdążą naprawić służbę zdrowia? Tak do 2050 roku? Jestem optymistą, uważam więc, iż do tego terminu mamy duże szanse się wyrobić
Pogoda jest fantastyczna, słoneczko świeci – wszystko to zachęca do tak zwany outdoor activities, nie dziwię się więc lekarzom, iż wybrali ten właśnie sposób manifestowania swojego niezadowolenia. Zastanawiają mnie jednakże dwie kwestie.
Pierwsza z nich: czy wybiorą podobną formę protestu w listopadzie? A ściślej rzecz ujmując – czy strajk przeprowadzany w ten sposób będzie równie kuszący, a frekwencja wśród lekarzy równie liczna w zimny, deszczowo-gradowy, ponury listopadowy ranek? Śmiem twierdzić, iż lekarze – zamiast zajmować parking i chronić się pod ścianą przed porywami przeszywająco zimnego wiatru – wybiorą raczej okupację szpitalnej stołówki, a zamiast defilować ulicami z transparentami i trumnami poświęcą się gabinetowym negocjacjom.
Druga sprawa, która mnie turbuje: gdy słoneczko za bardzo przyświeci, i wywoła u strajkującej nieostrożnej osoby udar słoneczny, to kto udzieli jej pomocy? Oczywiście koledzy lekarze. Strajkujący lekarze. Wyobraźmy sobie taką oto sytuację: pacjenci, na godzinę pozbawieni opieki lekarskiej, z zaciekawieniem przyglądają się z okna akcji reanimacyjnej podejmowanej na szpitalnym parkingu. Może będą nawet przyjmować zakłady, jak kibice na meczu? Uda się, nie uda? Zdążą, nie zdążą?
My także możemy przyjmować zakłady – zdążą, nie zdążą naprawić służbę zdrowia? Tak do 2050 roku? Jestem optymistą, uważam więc, iż do tego terminu mamy duże szanse się wyrobić